żeby położyć dobrze wykładzinę to trzeba się zaopatrzyć w szereg narzędzi, zwłaszcza przyrządy do naciągania dywanu
Co najmniej dwa, do tego naciąg "kolanowy" kliny, pobijaki itd itd
Do tego listwy do okoła pokoju by zaczepić wykładzinę i specjalny klej.
Oczywiscie odpowiedni zestaw noży.
Jak dywan jest naciągnięty jak struna to nic nam się nie będzie falowało ani zwijało, w rogach i zawijasach jest tak samo mocno naciągnięty i ładnie zawinięty pod scarting.
Jak jest położona luźno, to po praniu może się okazać że mamy fale Dunaju.
Warto zadbać o dwie sprawy.
Po pierwsze jak mamy deski to położyć dobry podkład, a jeszcze pod podkładem grubą folię.
W koło scartingów zatkać wszystkie szczeliny, dobrzy fachowcy z którymi współpracuje, zalepiają je dodatkowo jakimś silikonem lub piankami.
Dlaczego to wszytsko?
Ano dlatego że w starych domach, ale nie tylko, bo i w nowych, zwłaszcza jak mieszkamy w ruchliwych częściach miasta, między ścianami, płytami, deskami jest ogromna ilość tłustej sadzy z kominków i pieców, a w nowych domach, ogromna ilość sadzy nawiewanej z ulicy, pochodzącej ze spalin samochodów i samolotów.
W zależności od rodzaju dywanu może się okazać że z czasem ta sadza tak się nawbija, że mimo zastosowania specjalnych produktów, usunięcie tej sadzy jest niemożliwe.
Czasami widuje piękne kremowe wełniany dywany, położone na dechy, efekt taki że kremowy dywan, ma niezbyt ciekawe czarne paski na łączeniach desek.
Czasami się udaje to usunąć, ale jak ktoś spróbuje to zrobić amatorsko to już koniec.
To samo z czarnym paskiem do okoła.
Podstawa, zanim zaczniemy coś robić to dobrze się przygotować i nie żałować na zakupie odpowiednich narzędzi.
W innym wypadku, lepiej zawołać polecanego fachowca i ustalić z nim co oczekujemy, bo dywan nie kładzie się na kilka miesięcy tylko powinien wytrzymać wiele lat.
W niektórych domach mamy idealne wykładziny mimo że mają po 20 -30 lat a ja im dawałem 3-5!
Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.