Ja bym jeszcze dodała dziedzinę 5: Organizacja procesu dydaktycznego.
Nie zagłębiając się w szczegóły - od razu rzuca się w oczy kilka rzeczy.
Przedmioty szkolne są podobne, ale tu w pierwszej szkole dziecka jest np. przeważnie jedna pani od wszystkiego na cały rok, dzieci przechodzą klasę wyżej, pani zostaje i uczy kolejny rocznik (i tak kilka lat sobie pani materiał utrwala). A w Polsce dzieci od klasy 4 biegają pomiędzy salami i uczy ich wielu nauczycieli.
Poza tym tutaj lekcje są o jednej porze, nie ma rannej i popołudniowej zmiany, jest więcej dorosłych wspomagających pracę nauczycieli, są bogatsze pomoce dydaktyczne i nowoczesne środki przekazu. Większą uwagę zwraca się na bezpieczeństwo. Kultura fizyczna (w-f) traktowana jest po macoszemu.
System oceniania jest mętny. Niby pokazuje, na jakim poziomie są umiejętności poszczególnych uczniów, ale początkowe zaszeregowanie na niższym poziomie blokuje niektórym możliwość osiągnięcia znaczącego sukcesu w przyszłości. Ja bym powiedziała, że jest tutaj wprowadzona pewnego rodzaju segregacja, o której się głośno nie mówi i która w Polsce jest wręcz niedopuszczalna.
Długi temat. Ale uogólniając - tutaj dzieci zdobywają wiedzę ogólną w przyjaznym w miarę otoczeniu, a czym starsza młodzież, tym bardziej zawęża się dziedziny kształcenia do wybranych przedmiotów. A w Polsce wszyscy uczą się wszystkiego, niezależnie od uzdolnień i możliwości. Wiedza ogólna jest obowiązkowa na trzech poziomach edukacji i nie ma od tego odwrotu. (Przykład: Nastolatek po polskim gimnazjum tutaj mógłby się uczyć przez kolejne dwa lata tylko angielskiego, matematyki i trzech przedmiotów kierunkowych wybranych przez siebie - przez dwa lata. Potem studia.)
xxx