Dla przykładu, mój syn zero dzieci polskich w klasie ( jest jeden chłopiec, ale nie potrafi młodemu niczego przetłumaczyć na polski) i progres dużo większy.
Nie chciał się po angielsku odzywać, aż do tego momentu, jak to na boisku usłyszałam, że jednak potrafi. Potrzebował roku.
Twoje dzieci są starsze i potrafią czytać i pisać, więc jeżeli będą chęci, usiądą i zaczną się same uczyć, ty możesz im pomóc. Tak teraz robi moja córka. Przychodzi po szkole do domu, siada do translatora albo mnie się pyta o nowe słownictwo, które usłyszała w szkole. Nie kiedy wie więcej ode mnie. Nie jest jeszcze super dobrze, ale rozumie większość z lekcji i dogaduje się koleżankami.
Ja z moim młodszym, uczyłam się wszystkiego od podstaw, pisania, czytania, tłumaczenia obrazkowego, bo po polsku nie umie czytać jeszcze.
Więc mówię ci, masz szczęście, że nie ma polskich dzieci. Wszystko pójdzie szybciej i sprawniej. Daj im czas i nie naciskaj za bardzo, wiem to z doświadczenia. Jak naciskałam, nie było efektów, odpuściłam i są. Może nie są orłami w nauce, ale radzą sobie niekiedy lepiej niż niejedno walijskie dziecko.
Powodzenia.
