
Wlasciwie odkad pamietam, niezaleznie od pokolenia, w szkolach byly przepychanki,silowania, wyzwiska, niemile sytuacje miedzy dzieciakami, taki urok glupkowatych lat

Ale zastanawiam sie, gdzie jest granica miedzy sytuacja do zostawienia swojemu tokowi, a gdzie trzebaby bylo interweniowac...
Przygladam sie podstawowce dzieciaka, a ze dosc wrazliwa bestia, do tego introwertyczka, to nieraz powroty byly ze lzami, bo ktos popchnal, szarpnal, cos durnego powiedzial.
Przy wiekszych problemach wprawdzie interweniowalismy w szkole, ale wszystkiego sie nie upilnuje, zreszta po czesci tez dziecko musi nauczyc sie radzic i z takimi sytuacjami.
No ale.... Co wymyslic, skoro na porzadku dziennym sa wyzwiska typu fakowania, suk, tlustych swin ( szczegolnie w strone co szczuplejszych, mniejszych dzieci) itp. atrakcji, jeden z najwiekszych chlopcow zdenerwowany (np. ze ktos mu odpyszczyl) potrafi poddusic za ubranie, domagajac sie przeprosin, reaguje agresja w stosunku do wszystkiego, co napotka na drodze.
Nauczyciele wprawdzie reaguja, jesli slysza/zauwaza sytuacje, jednak czasem trudno jest ocenic stan faktyczny, bo bywa, ze dzieciak prowokuje, zaczepia, po czym leci naskarzyc na broniacego sie, jako agresora.
Czesc dzieciakow wrecz boi sie, unika reakcji na zaczepki, bo kara ze strony nauczycieli czesto dotyczy obu stron...
Czasami nauczyciele lekcewaza, a moze troche przesadzaja co wrazliwsze dzieci, ale takie sa ich odczucia....
Szkola generalnie fajna, na poziomie nauczanie i praca z dzieciakami.
Jednak nie bardzo wychodzi cos funkcjonowanie klas, sa malo zgrane, mlodej zestaw chyba najmniej sympatyczny, pomimo czesci dzieciakow naprawde fajnych, ale jakby bojacych sie wystawic nosa, by do nich sie nikt nie czepial, a przynajmniej jak najmniej.
No i zastanawia mnie system zauczania, nagradzania 'kapusiow', dzieciaki szybko wylapaly, ze nabardziej sie oplaca kogos podpuscic do rozrabiania, sprowokowac nawet reakcje obronna, a potem go oskarzyc o niewlasciwe zachowanie i zebrac pochwaly, z house point (nagrody m.in. za 'zachowanie') od nauczycieli i robic za gwiazde...
Zastanawia mnie, czy to specyfika szkoly, czy takie zachowania sa norma, po prostu znak czasow i tyle?
Na ile reagowac, kiedy i jak, bo powoli pomysly sie wyczerpuja, czy reagowac, pogorszy czy poprawi sytuacje?