Czy może tak naprawdę nic nas nigdy nie różniło?
Tęskniłam za przyjaciółmi w Polsce. Dziś odebrałam mail'a od koleżanki (Angielki) z byłej pracy. I nagle mnie olśniło- ona zna, i rozumie mnie lepiej, niż większość ludzi z mojego otoczenia tu i teraz (czyli w Polsce). Lata znajomości, czy podobieństwo psychiczne bez względu na tak zwane różnice kulturowe? No właśnie chodzi o to, że tam nie ma żadnych różnic. I nigdy nie było.
Tak samo jest z zaprzyjaźnioną Polką (i Polakiem) mieszkającymi
w Anglii. Myślą podobnie jak ja. O niebo łatwiej mi się z nimi porozumieć (ogólnie na płaszczyźnie duchowej, nie tylko przez podobne doświadczenia "imigracyjne", zwłaszcza, że wcale nie były podobne).
O co chodzi? "Zangielszczyłam" się przez te pięć lat? Mając wybór, automatycznie wybieram towarzystwo brytyjskich Polaków i Anglików.
Tez odnosicie takie wrażenie w kontaktach z ludźmi?