Fakt ten wypomnę jeszcze nie raz, nie dwa razy,
Że giną nam z języka niektóre wyrazy.
Dziś, gdy się Drogi Rodak ubawi prześlicznie,
Nie powie, że Mu było „miło„, „fantastycznie„,
Gdy na jakimś spektaklu ktoś z zachwytu jęknie,
Nie powie, że mu było „świetnie„, „dobrze„, „pięknie„,
Gdy się Rodak ubawi, z zachwytu nie palnie,
Że Mu było „cudownie” albo „niebanalnie„…
Tak oto w gronie licznych rodzimych półgłówków
Zaznacza się tragiczny deficyt przysłówków.
Polskie przysłówki zwiały, podwinąwszy kuper,
Przed jednym, krótkim, zgoła obcym słowem „super„
I zamilkła bogata przysłówków orkiestra
Przed jednym, krótkim, zgoła obcym słowem „ekstra„.
„Super” i „ekstra” może być Warszawska Jesień,
„Super” i „ekstra” – wóda wypita z kolesiem,
„Super – ekstra” jest wierszyk niewybredny zgoła,
„Super – ekstra” jest rzeźba Michała Anioła,
Bowiem z ubóstwa myśli niechybnie wynika
Ponure, nieuchronne ubóstwo języka.
Jeżeli ten stan rzeczy straszyć by dziś przestał,
To by było doprawdy i „super„, i „ekstra„…
(W.Młynarski)
