Specyfika mojej pracy jasno określa co mi wolno, a czego nie wolno mi robić. Poodopiecznego nie wolno mi dotknąć nawet palcem, sytuacja się jednak nieco zmienia kiedy jesteśmy tylko we dwoje, w miejscu publicznym i podopieczny zaczyna stanowić zagrożenie dla otoczenia, dla siebie samego i dla mnie.
Wypadek/sytuacja w ktorej znalazłam się kilka dni temu, uswiadomiła mi, że gdyby nie zupełnie przypadkowa pomoc (jakie są szanse, że jakiś Superman pojawi się ponownie? ), to nie miałabym nawet szansy krzyknąć do przechodni, żeby zadzwonili na Policję (ja sama nie miałam żadnych szans na wykonanie połączenia).
Aha, pracy na razie nie zamierzam zmieniać ; ), ale w razie ataku nie zamierzam też uciekać, co wydawałoby się najprostszym rozwiazaniem, ale tylko w wypadku kiedy zdrowie i życie innych nie byłoby narażone na niebezpieczeństwo.
Z góry dziękuję za podpowiedzi.

Mind your own biscuits and life will be gravy