Cytat:
2018-03-04 22:34:37, Fisolka napisał(a):
Moje ostatnie spotkanie z Kardiologiem przyniosło dobre i troszke mniej dobre a raczej zaskakujace nowiny...
Kilka miesięcy terapii lekami i zmiana stylu życia przyniosły poprawę kondycji mojego serca, oznacza to, że jeśli tak będzie nadal to mogę się zakwalifikować na kolejna operacje - zastawki. Niby super ale mam mieszane uczucia!
Rozmawiałam dziś z kimś kto ma wszczepiona zastawkę świnki...wiem, że nie mam prawa marudzić, ale to dziwne uczucie.
Chciałam się również podzielić kilkoma przemyśleniami
Jak choroba zamieniła się w Detoks
Cofam się myślami do czasu sprzed diagnozy i mam nieodparte wrażenie, że moja choroba przyniosła nie tylko negatywne skutki. Są również niewątpliwie pozytywne strony zaistniałej sytuacji czyli życiowo/zawodowa ‘detoxifikacja’
Pamiętam siebie jako kogoś niezdrowo a wręcz nienormalnie zaangażowanego zawodowo, kto w każdej minucie myśli o pracy, z którym można rozmawiać raczej wyłącznie o pracy...i wszystko wokół ma mnie inspirować głównie zawodowo. 60-70 godzin tygodniowo to było norma, oczywiście nie wliczając podroży i noclegów w hotelach. Co najdziwniejsze ja naprawdę myślałam, że to jest normalne a wręcz godne podziwu…czułam, że to jest mi niezbędne do życia.
W dniu, kiedy dowiedziałam się o diagnozie lekarz nie pozostawił mi złudzeń, na razie walczymy o utrzymanie mnie przy życiu a praca (do której zamierzałam wrócić w poniedziałek) to zbyt dalekosiężne plany i w zasadzie powinnam się zacząć przyzwyczajać, że długo nie wrócę do mojej pracy.
Kiedy minął pierwszy szok...okazało się, że koledzy z pracy wykonali kilka zdawkowych telefonów tak jakby spisali mnie już na straty. Moj dyrektor zachował się bardzo elegancko, bo kontaktował się ze mną regularnie, podtrzymując bardzo pozytywny ton i płacił mi pełne wynagrodzenie przez jakiś czas chociaż nikt mu tego nie nakazywał...to było naprawdę super!
Wróciłam ze szpitala do domu, obejrzałam wszystkie możliwe filmy i seriale, przeczytałam kilka książek, przemyślałam kilka spraw.…i dziś nie mogę się sobie nadziwić, jak mogłam tak wiele stawiać na prace??? Śmiało mogę uznać, że przez chorobę przeszłam Detoks i musiałam zmienić priorytety w moim życiu. Wcześniej myślałam, że to praca mnie wyraża i te wszystkie niezmiernie ważne ‘Job Tittles’ są mi absolutnie niezbędne. Nigdy nie były i nigdy nie wyrażały mnie jako człowieka...to wyłącznie ja miałam klapki na oczach!
Czasem trzeba przejść taki szokujący detoks zęby docenić życie! Dostałam druga szanse i kiedy bede mogła wrócić do pracy na pewno nie będzie to praca na etat!
Cieszę się ,że stan Twojego serducha się poprawił. Oby tak dalej.
Ja taki detoks jak Ty przeszłaś, przechodzę aktualnie. Pracuję dla siebie, nie na etat i też zatraciłam się w swojej pracy. Ludzie uważają, że skoro pracuję w domu to można dzwonić do mnie świątek, piątek i niedziela bez względu na porę. A ja się na to godziłam, bo przecież potrzebują pomocy i przez to, utwierdzałam ich w przekonaniu, że jestem do ich dyspozycji 24 godziny na dobę. Tak, więc po części sama sobie na to zapracowałam. Do czasu.
3 tygodnie temu świat zawalił mi się pod stopami. Fakt, źle się czułam od jakiegoś czasu ale przecież GP jeden i drugi twierdził, że przesadzam i raczej na głowę powinnam się leczyć a nie zawracać im gitarę i szukać dziury w całym. Jedno pobranie krwi, o które zresztą musiałam się wykłócić i wyrok: ostra białaczka szpiku kostnego.
W tym momencie wszystkie moje priorytety poszły się j...ać. Sorry za wyrażenie ale jak to, ja mam się położyć na co najmniej 3 -4 miesiące do szpitala i to tak już jak stoję? Co z moją pracą, co z klientami którym aktualnie prowadzę sprawy, co z domem i rodziną, której to ja do tej pory byłam głównym filarem?
Klienci w szoku nie mniejszym ode mnie. Jak to, ja taka kipiąca energią osoba, zawsze do dyspozycji innych wyłączam telefon na co najmniej 3 miesiące? Nie będę odbierać służbowych maili?
Nie miałam dużo czasu na refleksję, bo następnego dnia dostałam pierwszą chemię i totalny odlot. Czas na refleksję przyszedł po pierwszej turze chemii, kiedy mój organizm dał mi chwilę oddechu. Wtedy dotarło do mnie, że będę miała szczęście jeśli to się w ogóle pozytywnie skończy. I obiecałam sobie, że jeśli uda mi się pokonać to dziadostwo, i dostanę drugą szansę tak jak KatyD to zdecydowanie przewartościowuję w swoim życiu wiele spraw. Obym ją tylko dostała.
Czekają mnie jeszcze dwie tury chemii. Mam nadzieję, że przeszczep nie będzie konieczny. Powinno się to okazać w ciągu dwóch tygodni. Tak więc, najważniejsza walka jeszcze przede mną ale wierzę, że się uda, wierzy moja rodzina, przyjaciele. Dostaję mnóstwo wsparcia również od moich klientów, co mnie bardzo zaskoczyło, bo bardziej się spodziewałam go od znajomych. Co nie których jednak sytuacja chyba przerosła lub po prostu tak im wygodniej.
Mam nadzieję,że niebawem i ja będę się mogła pochwalić tutaj lepszymi wynikami. Kurcze miało być o organach a mnie się na sentymenty zebrało.
Na szczęście po pierwszym szoku