Z tego co wiem, rejonizacja zostala zniesiona jakis czas temu.
Wiec dlaczego nie moge sie dostac z dzieckiem do specjalisty w Bristolu, mieszkajac w Oxfordshire?

Zaczne od poczatku: syn ma lekarza prowadzacego w naszym miejscowym szpitalu - ponoc jest to "specjalista" immunolog, specjalizujacy sie m.in w chorobie na ktora cierpi moj syn.
Co 4-6 m-cy mamy u niego wizyty kontrolne. Za kazdym jednym razem prosze tegoz "specjaliste" o testowa kuracje dla mojego dziecka, ktora zaproponowali immunolodzy w Oxfordzie. Za kazdym razem slysze to samo - jest za droga, na razie probujemy innego leczenia. Ja sie do cholery pytam - jakiego leczenia, skoro on nic nie dostaje?! Szczegoly tego co opisuje, sa w innym temacie, jesli ktos chce poczytac.
Wiec ostatnio doprowadzona juz do szalu, szukalam, szukalam i znalazlam w Krakowie lekarke, rowniez specjalizujaca sie w tej chorobie. Dostalam od niejkontak do lekarza ( brytyjczyk ) w Bristolu wlasnie. Ponoc swietny specjalista. Zadzwonilam tam, ale poinformowano mnie, ze najpierw GP mlodego, musi go tam zareferowac ( zeby bylo na NHS, bo prywatnie bym nie wyrobila, pomijajac wizyty, musialabym placic za leki, a to kwoty rzedu kilku- kilkunastu tysiecy funtow rocznie ). Mila pani powiedziala, ze z tym nie powinno byc problemy, bo oni na NHS przyjmuja pacjentow z calej Anglii. Poszlam wiec do GP ( majac imie, nazwisko lekarza i adres szpitala, zeby juz miala gotowe ), poprosilam o zareferowanie ( no przeciez mam do tego prawo, prawda? ), ona mi na to, ze pomysli co sie da zrobic i wysle mi list.
2 dni przed swietami dostaje obiecany list - otwieram, a tam wlasnie odmowa - ze rejonizacja, ze oni maja swoich specjalistow na okreg oxfordshire i ze nic z tego. Krew mnie zalala :-Y.
Poszlam do tego "specjalisty" w szpitalu, bo akurat mlody mial kontrole - ja swoje, on znowu swoje. Jedyne co wynegocjowalam, to ze bede miala spotkanie w Oxfordzie - kolejny raz z immunologami, z ktorymi on sie nie zgodzil na ta kuracje testowa :-Y.
Jestem wsciekla :-Y.
A teraz wyjasnienie, dlaczego "specjalista" pisalam w cudzyslowiu - na tym samym spotkaniu ostatnio, rozmowa byla rowniez o usunieciu zabka u mlodego. Zabieg mial sie odbywac pod narkoza - tak zdecydowal dentysta. Pytam pana "specjalisty", czy to na 1000 procent bedzie bezpieczne dla mlodego ( on nie moze miec takich zabiegow ), on na to, ze oczywscie - przed zabiegiem podamy lek, ktory zwykle dajemy w czasie atakow i wszystko bedzie ok.
No to wlasnie wrocilismy ze szpitala, w ktorym mial byc ten zabieg usuwania. Nie odbyl sie. Bo akurat w szpitalu byl SPECJALISTA z Oxfordu, ktory KATEGORYCZNIE zabronil robienia tego w tym szpitalu, bo - to jego slowa - NIE MAJA TU ODPOWIEDNICH SPECJALISTOW I URZADZEN w razie jakby sie cos jednak wydarzylo ( czyli po usunieciu zeba mlodemu, spuchnie mu krtan, co jest bardzo prawdopodobne ).
Mamy czekac na termin w Oxfordzie.
No i jak sie nie wsciekac na jego lekarza? A co gdybym nie trafila na tego doktora z Oxfordu, a mojemu dziecku cos by sie stalo przy zabiegu? Przeciez az mi sie krew gotuje :-Y.
I ja mam nie szukac nowego specjalisty....

[ Ostatnio edytowany przez: Nie_z_tej_bajki 17-01-2012 11:44 ]
