Panie i panowie. Odkąd tutaj jestem i nie posiadam życia prywatnego, wolny czas spędzam na oglądaniu seriali. Obejrzałem już wiele pozycji, niektóre mnie zafascynowały, inne bawiły, jeszcze inne nudziły po jakimś czasie. Lost, The Big Bang Theory, How I Met Your Mother, Prison Break, X-Files i dziesiątki innych, których już nawet nie pamiętam.
Ale jakieś dwa miesiące temu trafiłem na Breaking Bad. Nie będę się tutaj skupiał na tej produkcji, bo media już wystarczająco rozdmuchały ten temat, napisano już wystarczająco wiele na temat tego arcydzieła. Ale kiedy wyemitowano finałowy odcinek "Felina", zapragnąłem więcej talentu Bryana Cranstona. Wtem przypomniałem sobie o serialu, który kiedy byłem trochę młodszy, oglądałem na polsacie, kiedy lekcje w podstawówce zaczynały się trochę później niż o 8 rano - Zwariowany Świat Malcolma.
Byłem po prostu głodny gry aktorskiej Heisenberga z BB i oglądając Malcolm in the Middle chciałem się nasycić.
Ale uwierzcie mi, nie spodziewałem się, że przez parę tygodni cały mój wolny czas poświęcę na oglądanie coraz to kolejnych odcinków przygód tej rodziny.
Ja sam nie pochodzę z wzorowej rodziny rodem z amerykańskiej reklamówki płatków śniadaniowych, więc może dlatego tak bardzo utożsamiłem się z bohaterami. Hal, Lois, Dewey, Malcolm, Reese i Francis - 6 osób tworzących jedną z najdziwniejszych telewizyjnych rodzin, odkąd stacja FOX wyemitowała Świat Według Bundych. Zresztą, właśnie na zlecenie tej stacji powstał Malcolm in the Middle.
Dwoje zapracowanych rodziców, ledwo wiążących koniec z końcem, każde dziecko sprawia kłopoty, ale ich skala zaczyna zwiększać się z wiekiem, tak bardzo, że Francis musiał zostać wysłany do szkoły wojskowej, a Reese niechybnie zmierza w jego ślady. Każdy odcinek to jeden ze zwykłych problemów zwykłych ludzi, którzy rozwiązują je w dosyć nietypowe sposoby. Zabawnie i edukacyjnie.
Matka rodziny jest wiecznie zestresowaną kobietą, która twardą ręką rządzi rodziną, przez co zawsze to ona jest "tą złą". Ojciec nienawidzi swojej pracy, a bycie małym trybikiem w korporacyjnej machinie Stanów Zjednoczonych to ostatnie, o czym marzył. Reese ma problemy o podłożu psychologicznym i nie potrafi odróżniać dobra od zła, przez co nie ma żadnych znajomych - Malcolm natomiast okazuje się być geniuszem, co również nie sprawi mu popularności, a jego jedynymi znajomymi będą kujony z jego klasy dla specjalnie uzdolnionych - głupota i ignorancja innych to powód nieustannych frustracji. A Dewey? W pierwszych odcinkach jest jeszcze za mały na problemy, a nie chcę zdradzać zbyt wiele fabuły.
Powyższy akapit to opis jakiegoś dramatu? Historii nieszczęśliwej rodziny z problemami? Kiedy na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi nie, to na drugie muszę odpowiedź tak. Tak i jeszcze raz tak. Ale autorzy przygotowali scenariusz tego serialu w ten sposób, że problemy tej rodziny nie mogły być przedstawione w bardziej krzywym zwierciadle.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio śmiałem się tak bardzo. Nie pamiętam, kiedy ostatnio nauczyłem się tak wiele. Nie pamiętam, kiedy ostatnio postanowiłem, że nie ważne, w jakiej rodzinie dorastaliśmy, zawsze powinniśmy być dla siebie.
Kiedy wczoraj, po kilku tygodniach oglądania paru odcinków dziennie, doszedłem do odcinka Graduation w 7 sezonie, ponownie pozostał niedosyt. Ale już nie talencie aktorskim Bryana Cranstona, ale po przygodach szalonej rodziny, która potrafiła rozbawić mnie do łez.
Więc, jeśli ten temat jest o najlepszych serialach, to właśnie gorąco zachęcam was do obejrzenia najlepszego serialu w moim prywatnym rankingu i przepraszam, że się tak bardzo rozpisałem.
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif )
[ Ostatnio edytowany przez: Serail 01-11-2013 22:59 ]