![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif )
Zawsze nowy lider ma kapitał w postaci kredytu zaufania z wielu stron i choć są owe strony różnorodne, to - po sierpniowej przerwie Izby Gmin - dwa miesiące Johnsona do dnia Brexitu upłynął raczej spokojnie (Wrzesień/październik). I to bez względu na jaki wariant opuszczenia Unii zdecyduje się nowy PM. Jeśli nie zmieni radykalnie swoich deklaracji - co u Johnsona jest możliwe - to będziemy świadkami twardej odmiany Brexitu i no-deal. Z wszystkimi konsekwencjami dla obu stron. Wielka Brytania - Unia.
Przyznam, że bez względu na formułę, jaką wypracuje ( lub nie ) Boris Johnson, to faktem jest, że chyba większość elektoratu jest zmęczona nieustannym tematem relacji z Unią i Republiką Irlandii (Back-stop). Unia również ma wystarczająco własnych problemów, aby kilkudziesięciu - NICZEGO NIE WNOSZĄCYCH (!) do Parlamentu Europejskiego - posłów Brexit Party Nigela

W rzeczy samej - Boris winien wyprowadzić Zjednoczone Królestwo z Unii. Czym szybciej, tym lepiej. Zamiast deal z Unią, Boris pokaże wyborcom deal z Prezydentem Trumpem. Oczywiście na warunkach Amerykanów. I chyba o to w tym wszystkim chodzi. O pozycję najbliższego sojusznika-satelity US w Europie.
