No Obamę w Syrii kochają i w pełni popierają przyznanie mu nagrody nobla za próbe zaprowadzenia amerykańskiej demokracji, która wspaniale sprawdziła się w Iraku. To nie jest nudne, za prezydentem usa czy to bedzie demokrata czy republikanin zawsze stoja różne lobby, które pomagaja wygrać wybory a nastepnie spodziewaja sie geatyfikacji. Gdy amerykanie nie napadna na jakis kraj to zbrojeniowka dostaje po tyłku bo to spolki akcyjne czy publiczne i musza mieć obroty. Stad też po IIWŚ ameryka jest absolutnym liderem w niesieniu demokracji za pomocą bomb.
Tu ciekawa analiza:
,,,,Tego lata, maszyna mainstreamowych mediów pracowała na pełnych obrotach w sprawie ruchu Black Lives Matter. Przez całe miesiące, zamieszki był opisywane jako ,,język niewysłuchanych", a masowo płonące biznesy i miejsca pracy niewinnych ludzi - jako ,,płomieniste, ale głównie pokojowe protesty". Ale w momencie, w którym konserwatyści dostosowali się do tych reguł gry i sami zaczęli stosować ostrzejsze metody, media od razu przypięły im łatkę ,,domowych terrorystów", ,,rebeliantów" i niezliczoną ilość innych epitetów, mimo że materialne konsekwencje wydarzeń z ostatnich dni były nieporównywalnie mniejsze.
Niektórzy publicyści komentują, że to objaw hipokryzji mediów. Jednak ich prawdziwy modus operandi polega na potępieniu KAŻDEJ politycznej opinii, która nie jest ,,wystarczająco progresywna". Media po prostu nienawidzą konserwatystów. A kiedy przyjmiemy to założenie, podwójne standardy w opisywaniu wydarzeń stają się całkowicie logiczne.
Wywołane tego lata zamieszki, w których płonęły takie miasta jak Minneapolis, St Louis, Denver, i inne, wymagały usprawiedliwienia, bo w przeciwnym wypadku, postępowości groziło, że zacznie być kojarzona z brakiem zdrowego rozsądku. Ale konserwatystów szturmujących Kapitol trzeba było jednogłośnie potępić w mediach - w przeciwnym razie, Amerykanie mogliby zacząć zastanawiać się nad motywami działania tych ludzi, nawet gdyby ich nie popierali. A dla mediów samo zastanawianie się społeczeństwa nad tymi wydarzeniami jest niemal równie groźne jak popieranie ich, bo legitymizowałoby prawo konserwatystów do walki o swoje przekonania.
Kiedy w 2011 roku protestujący wtargnęli masowo do Kapitolu w Wisconsin, by protestować przeciw politycznym decyzjom Republikanina - lewicowe media były bardzo dalekie od potępiania ich akcji, wręcz przeciwnie. ,,Times" uczłowieczył demonstrantów, pokazując ich jako pokrzywdzonych, popchniętych do ostateczności. Dla porównania, po ostatnich zamieszkach z Trumpem w roli głównej, ani jedna z tych gazet nie poświęciła ani linijki, by spojrzeć na sprawę z punktu widzenia protestujących.
W 2014 roku, Time Magazine opublikował artykuł pod tytułem: ,,Zamieszki w Ferguson - w obronie brutalnych protestów". Autorka tekstu pytała w nim: ,,Czy zamieszki są tak naprawdę złe?" Jak się okazuje, tamte zamieszki nie były ,,przestępstwami dokonanymi przez krajowych terrorystów", a jedynie ,,ważnym elementem ewolucji społeczeństwa". A magazyn ,,Time" pytał swoich czytelników wprost w ankiecie: ,,Czy protestujący w Ferguson powinni być ogłoszeni Człowiekiem Roku magazynu Time?"
Wyobraźcie sobie jaka byłaby reakcja, gdyby któryś z konserwatystów zadał takie pytanie odnośnie tych, którzy protestowali kilkanaście dni temu. Prezydent Trump nie ma już dla mediów większego znaczenia, jego sprawa jest w cieniu - teraz toczy się gra o to, żeby każdy Amerykanin, który nie jest wystarczająco postępowy, został wytępiony z debaty publicznej. Dyrektor polityczny stacji ABC, Rick Klein, ujął to w sposób zupełnie jawny i bez ogródek: ,,Pozbycie się Trumpa było łatwiejszą częścią zadania. Wyczyszczenie ruchu, któremu przewodzi, to zupełnie inny poziom trudności."
Jeśli ten język nie zapala ci lampki alarmowej, to coś jest nie tak. To są określenia wzięte żywcem ze słowników totalitarnych reżimów, a zbyt wielu ludzi na świecie doświadczyło już ,,czystek". W tym wszystkim przestało już chodzić o Trumpa - teraz chodzi o to, by Amerykanie myśleli i postępowali dokładnie tak, jak narzucą im to media. (Skąd my to znamy... - dop. RP).
Rzeczywistość wygląda tak, że media bardzo aktywnie wdrażają swoją indoktrynację. Nie obchodzi ich, że zupełnie inaczej opisują wydarzenia w zależności od tego kto za nie odpowiada. Nie obchodzi ich nawet to, czy ludzie to zauważają - dla nich ważne jest tylko to, by przeciętny Amerykanin nic nie robił, żeby zmienić tę sytuację. (Wypisz, wymaluj - Polska i jej niezdekomunizowane lub zagraniczne media - dop. RP).
Jeśli nic się nie wydarzy, przed Ameryką jest przyszłość, w której prezentowanie konserwatywnych poglądów będzie zakazane. Pierwszym krokiem do uniknięcia takiej przyszłości jest zrozumienie, że mainstreamowe media nie są tak po prostu pełne hipokryzji - one po prostu nienawidzą wszystkiego i każdego, kto nie identyfikuje się z poglądami postępowej lewicy."
(Amerykański publicysta RJ Haskin, ,,Human Events"

.
I nie ma sie co obrażać na memy Kanonier, sam czasem to robisz.
A to jak świat sie zmienia - gdy pisano, że big tech rzadzi światem z tylnego siedzenia to sie śmiano. Oto przykład jak firma może straszyć rząd niepodległego kraju:
,,Google zagroził rządowi Australii, że jeśli nie wycofa projektu ustawy niekorzystnej dla koncernu, to Google zbanuje całą Australię blokując dostępność wyszukiwarki. Ogon kręcący psem. Czas, żeby świat zaczął łamać ten globalny lewacki monopol."
To sie dzieje i za kilka lat tak bedzie wygladał świat - puppets w rekach gigantów, posiadajacych monopol na prawde i słuszne poglądy.
I never thought I’d live in a world where people are so afraid of dying that they stop living..