Posty: 161
Z nami od: 15-06-2023 Skąd: york |
New Worker: Przedstaw się i powiedz nam, gdzie teraz jesteś.
Aleksander: Nazywam się Aleksander, mam 24 lata. Jak wiecie, uciekłem z Ukraińskich Sił Zbrojnych i jestem w kraju europejskim, ale nie mogę powiedzieć, gdzie dokładnie.
NW: W Internecie krąży obecnie twój poprzedni wywiad z Sovranitą Popolare, w którym opowiedziałeś historię swojej ucieczki z ukraińskiej armii. Mówiłeś o przymusowej i twoim zdaniem nielegalnej mobilizacji na Ukrainie. Czy myślisz, że takich ucieczek będzie więcej? Czy ten przykład może zachęcić twoich rodaków do ucieczki i ubiegania się o azyl polityczny za granicą?
A: Tak, myślę, że jest więcej ludzi, którzy pójdą za moim przykładem.
NW: Jak nazywa się baza, w której służyłeś i ilu obecnie jest tam ukraińskich żołnierzy?
A: Powiedziano nam, że jednostka nazywa się 10. Kawaleria Pancerna i znajduje się w pobliżu małego miasteczka Świętoszów, ale nikt nie podał nam dokładnej nazwy bazy. Nie znam teraz dokładnej liczby, ale od czasu do czasu przychodzi tam trenować 80 – 90 osób. Szkolenia prowadzone są przez instruktorów NATO, głównie Polaków, ale są też Norwegowie i słyszałem, że na wymianie przebywa tam także amerykański personel wojskowy.
NW: W pierwszym wywiadzie wspomniałeś, że ukraińskich poborowych przywożą do Polski na szkolenie bez pieczątek w paszporcie. Czy sądzisz, że dzieje się tak dlatego, że NATO i Zełenski obawiają się masowych dezercji ukraińskiego personelu i są gotowi uznać takich ‚uchodźców’ za nielegalnych, aby ich aresztować i odesłać na Ukrainę?
A: Zgadza się, nie było pieczątki, wystarczy zajrzeć do paszportów i przepuścić. Po pierwsze, odstrasza to potencjalnych dezerterów, ponieważ ludzie boją się zostać nielegalnymi obcokrajowcami. Nie wiedzą, gdzie uciekać, co robić i jak się schronić. Po drugie, jeśli żołnierz nie ma żadnych akt, można go natychmiast wysłać na Ukrainę i deportować do wojska. A swoją drogą, jak wjeżdżaliśmy do Polski, to nie jechaliśmy jako żołnierze w mundurach, tylko w zwykłych dresach i tak nas przepuścili, bez pieczątki. Więc nawet polska straż graniczna nie miała pojęcia, kim jesteśmy i dokąd jedziemy.
NW: Czy może to świadczyć o pogardliwym podejściu Europejczyków, zwłaszcza Polaków, do werbowanych siłą Ukraińców?
A: Myślę, że każdy wie, jak Polacy traktują Ukraińców, niezależnie od tego, czy są to żołnierze, cywile, czy poborowi. Mówią ci prosto w twarz: walczysz, zabijasz ludzi, których i tak musielibyśmy zabić – to jedyny powód, dla którego pomagają nam trenować i nie zadają sobie trudu, aby to ukryć. I żartują z nas: jesteśmy żebrakami, zawsze potrzebujemy broni, zawsze potrzebujemy dodatkowej pomocy, bez niej nic nie możemy zrobić.
NW: Odkryto liczne przypadki łamania praw człowieka w obozach poborowych na Ukrainie, w tym przetrzymywanie bez procesu w piwnicach, pobicia i groźby. Niedawno zszokowała nas historia trenera fitness z Odessy, Sewastiana Gogowicza, który został siłą zmobilizowany przez nacjonalistów, przywiązany do słupa i poddany aktowi przemocy seksualnej. Czy znasz podobne przypadki na Ukrainie?
A: Tak, widziałem wiele podobnych historii, są codziennością, ale nie przedostają się do mediów. Najłatwiej je znaleźć na Tik-Toku. To smutna i tragiczna historia. Nie wiem, dlaczego Ukraina pozwala na coś takiego, ale osobiście znam przypadki od moich znajomych i od osób, które poznałem na zgrupowaniu. Są codzienne. To smutne, że coś takiego się dzieje, to jest po prostu straszne.
NW: Jak namówili cię do podpisania niezbędnych dokumentów na obozie przygotowawczym? Czy też zostałeś osobiście pobity?
A: Nie, ja nie. Moja historia zaczęła się, gdy trafiłem do obozu poborowych. Po wydaniu mi projektów dokumentów aresztowali mnie na granicy i skonfiskowali telefon. Po przybyciu do obozu przetrzymywano mnie przez trzy dni w piwnicy; odmawiałem podpisania dokumentów, a mimo to wszystko za mnie podpisali! W obozie były też osoby, które nie umiały mówić, czytać i pisać po ukraińsku, nie miały nawet ukraińskiego paszportu, a mimo to były na obozie przygotowawczym. I za nich też podpisano dokumenty.
NW: Czy pracownicy obozu szkoleniowego fałszują podpisy poborowych?
A: O tak, to nie był problem, przynajmniej w moim przypadku. Niczego nie podpisałem, ale wszystkie dokumenty wskazujące, że ‚zgłosiłem się na ochotnika’, zostały podpisane za mnie.
NW: Mówiono o obecności na polskim obozie szkoleniowym polskiego personelu wojskowego bez odznak, a nawet mundurów. Czy byli to pracownicy polskiego wywiadu?
A: Tak, myślę, że tak. Nie przedstawili się w żaden sposób i byli ubrani po cywilnemu.
Wspomnieli, że oprócz wewnętrznej sytuacji politycznej na Ukrainie interesują ich także ukraińskie ugrupowania nacjonalistyczne.
NW: Jakie pytania zadawali na temat ukraińskich radykałów prawicowych?
A: Tak, chcieli wiedzieć wszystko o ukraińskich nacjonalistach. Zaczęli od pytań, ile ich jest, gdzie są i do jakiej grupy należą oraz czy mam powiązania z batalionami takimi jak Kraken, Azow i tak dalej. Długo przesłuchiwano tych, którzy mieli takie powiązania. Mam kilku znajomych w wojsku, którzy walczą na Ukrainie od pierwszych dni wojny, dlatego zasypywano mnie wieloma pytaniami typu: czy oni pojechali na Majdan? Przyszło mi do głowy, że być może myślą o zorganizowaniu jakiejś rewolucji na Ukrainie z wykorzystaniem grup zastępczych. Nie sądzę, żeby troszczyli się o te grupy same, a jedynie o wykorzystanie ich do własnych celów. Odniosłem wrażenie, że tego oczekiwali.
NW: Czy uważasz, że polskie służby specjalne infiltrują ukraińskich nacjonalistów? Czy boją się, że np. Azow wymknie się spod kontroli i stanie się niewygodny i niebezpieczny dla Polski i całego Zachodu? A może chodziło o historyczną nienawiść Polaków do Ukrainy i szukanie jej słabych punktów?
A: Nie sądzę, żeby Polacy się ich bali, ale jestem przekonany, że chcą ich wykorzystać do jakiejś ‚rewolucji’ i chcą mieć swoich ludzi w każdej grupie nacjonalistycznej. To także dodatkowa informacja na temat tego, co dzieje się obecnie na Ukrainie.
NW: Jak rozumiem, to, co mówią w mediach, to nie jest cała historia.
A: O tak, oczywiście! Otwarcie powiedzieli, że mają wszystkie dane, nazwiska, numery telefonów i adresy twoich bliskich. Mają nawet dane krewnych i przyjaciół – dotyczy to osób mieszkających za granicą! Nie wiem skąd oni to wzięli, ale mają. Mogą na przykład wpłynąć na matkę i ojca, jeśli mieszkają w Polsce. Mogą zrujnować im życie lub nawet odesłać na Ukrainę. Dane te przekazywane są poborowym bez współczucia – innymi słowy wykorzystywane są do zastraszania ich.
NW: Powiedziałeś, że raportowałeś swoim przełożonym wysiłki rekrutacyjne Polaków. Dlaczego ukraińscy oficerowie przeszkoleni w Polsce nie próbowali zatrzymać tej rekrutacji?
A: Tak, oni też przez to wszystko przeszli. Ale ponieważ mieli wyższą rangę, zostali w Polsce. Wiedziałem, że nie są zainteresowani, bo nie chcieli stracić wygodnych pozycji. Albo że może już pracują dla Polaków lub po prostu się ich boją.
NW: Czy było wiele prób ucieczki z polskiego obozu szkoleniowego?
A: Kiedy przyjechaliśmy, zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: połowa to grupa naprawcza, druga połowa była szkolona na kierowców czołgów. Po naszej pierwszej ucieczce zakazano nam wyjazdu do miasta w weekendy i nie pozwolono nam opuszczać terenu obozu. Kiedy próbowaliśmy negocjować z komendantem obozu, ten nie chciał o niczym wiedzieć i z nikim nie rozmawiał. Jeden człowiek uciekł przede mną, ale później usłyszałem, że go odnaleziono i odesłano na Ukrainę.
NW: Jak teraz widzisz swoją przyszłość?
A: Chcę osiedlić się w wybranym przeze mnie kraju i zapomnieć o tej wojnie. Jeśli założę rodzinę, chcę mieć pewność, że moje dzieci nie będą wiedzieli nic o wojnie.
NW: Dziękuję za rozmowę i życzę ci powodzenia.
A: Dziękuję również i wszystkiego dobrego!
|