Tak pokrótce wobec wojny na Ukrainie. Zarówno Rosja, jak i wspierana przez NATO - Ukraina, prowadzą wojnę informacyjną. Jako przeciętni obywatele mamy dostęp do jednej narracji, komunikatów strony ukraińskiej. Ze strony rosyjskiej docierają do nas starannie wyselekcjonowane wypowiedzi z programów telewizyjnych, publicystyki Moskwy.
W tej wojnie, jak w każdej uprzedniej panuje zasada - "wszystkie chwyty dozwolone". Nie mam zamiaru gloryfikować Rosji, ale największym błędem w wojnie jest niedocenianie przeciwnika. Przypinanie najgorszych epitetów, prześmiewczy charakter wypowiedzi prominentnych polityków Zachodu nt wojskowych zdolności Rosjan, to głupota. Jest to państwo na którego podboju połamali sobie zęby i Napoleon, i militarna machina III Rzeszy.
Rosja, to ogromny potencjał odbudowywany po latach "Jelcynowskiej Smuty". Pragnienie powrotu Imperium, ale nie tylko czasu Sowietów, a bardziej Romanowów. Do tego nawiązuje symbolika i kodeks wielkich wydarzeń w Federacji. Militarnych, politycznych.
Tym samym Pan Ławrow nie winien szermować hasłami demokracji. W mowie Rosjanina takie słowa są dziwaczne, co najmniej. W Rosji nigdy demokracji nie było, od czasów Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, poprzez Cesarstwo Piotra I i Katarzyny II, poprzez Sowiety, do współczesności. Jednostka nie ma żadnego znaczenia. Jeżeli trzeba byłoby to Kreml poświęci miliony i miliony istnień.
Jednocześnie w tym głosie Ławrowa jest pewna prawda. Ta wojna to zmagania Zachodu - pod przywództwem US - z Rosją. Na terenie Ukrainy i kosztem głownie ukraińskich obywateli. Wojna niebezpośrednia, bo zastępcza. Celem zaś dominacja US i sojuszników w Europie - przynajmniej po Dniepr. Dla Rosji walka o powrót do roli światowego mocarstwa, być może znowu do granicy pod Kaliszem, jak za "Kongresówki".
A ryzyko tej wojny dla Europejczyków jest duże. Nie bez powodu Ukraińcy mają zakaz jakichkolwiek uderzeń na terytorium Rosji. Podobnie, każda specjalna operacja, jak zniszczenie Mostu Krymskiego, to ...Armagedon. Powód do ogłoszenia w Rosji mobilizacji powszechnej i powtórki Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, z marszem na Berlin włącznie.
Powód dla którego w ciągu kilku dni wyeliminowana byłaby Ukraina. Chyba nikt nie sądzi, że Rosjanie mieliby problem z odpaleniem na Winnicę nie "zwykłych" pocisków manewrujących - z głowicami konwencjonalnymi - a Iskanderów. Rakiet z taktycznymi głowicami jądrowymi.
Nawet jeżeli Ukraina zmieniłaby się wówczas w radioaktywne "Dzikie Pola", to Kreml to przełknie szybciej od triumfu Kijowa.
Takie uderzenie, to rozsypka armii ukraińskiej i masowy exodus pozostałych przy życiu. A konwencjonalne uderzenie poszłoby dalej w kierunku Polski, dawnych "demoludów" i Pribałtyki.
I ani Stany Zjednoczone, ani NATO nie wejdą w pełnosalową wojnę z Rosją dla wspomnianego Międzymorza. Szybciej zaakceptują fakt ponownej Żelaznej Kurtyny i odstąpienie Rosjanom dawnej strefy wpływów.
Żadne dozbrajanie naprędce WP (Abramsy) lub kontrakty na zdolności operacyjne za 5 czy 10 lat (F-35) nie ochronią Polski. Zwłaszcza, że obecnie RP jest technicznym zapleczem/hubem Ukrainy. Jak żadne inne państwo NATO/UE weszliśmy pośrednio w konflikt zbrojny z Rosją.
Ponownie naiwnie wierząc (lub sprzedając tę tezę Suwerenowi poprzez media) w Art 5 Traktatu Waszyngtońskiego i gwarancje. Niestety, ale historia kołem się toczy. Mam nadzieję tylko, że po raz kolejny nie zmiażdży Polski.
Anglosasi nie ruszą w tej sprawie palcem, jak zawsze. Ewentualnie przejmiemy od nich rolę Ukrainy (jako pole bitwy) bo ta uprzednio byłaby już odparowana.
NATO jest tworem doraźnym, w skali historycznej nadal nim pozostaje. Turcja, która prowadzi własne mocarstwowe gry. Grecja, która musi chronić się przed Turcją... Niemcy robiące interesy z Rosją. Francja skupiona bardziej na Sahelu niż Europie Środkowej. Brytania, gdzie próbuje się pogłębiać kryzys państwa poprzez emancypację Szkocji... Finlandia, Szwecja ? Raczej kupują sobie bezpieczeństwo nie po to, aby płacić krwią własnych żołnierzy/obywateli w Międzymorzu.
Podsumowując, to gwarancje otrzymane w ramach Art 5 nie są w żadnym stopniu lepsze, bardziej wiarygodne od tych konwencji wojskowych i umów, jakie II Rzeczpospolita posiadała 31 sierpnia '39.
Ponownie przeceniamy siły własne i potencjalnych sojuszników - i niedoceniany determinacji, siły wroga. Wolimy naśmiewać się z rosyjskiej nieudolności, przestarzałego sprzętu i eksponować domniemane choroby Putina. Zapominając, że w polityce wysuwamy się na najbliższego sojusznika obecnych władz w Kijowie. Jakoś nie mam przekonania, że mamy w Warszawie lepszych, zdolniejszych polityków niż Ignacy Mościcki, Józef Beck i lepszą generalicję od Edwarda "Śmigłego"-Rydza czy Kazimierza Sosnkowskiego, Kutrzebę, Andersa, Maczka.
Marszałek Piłsudski tuż przed śmiercią - przeczuwając nieuchronną wojnę w Europie - mówił Beckowi, aby Polska weszła do wojny jak najpóźniej. Wyszło zupełnie odwrotnie - wraz z konsekwencjami. Obecnie - jeżeli rozlanie się wojny w Europie będzie nieuniknione - to lekcja nadal nie jest odrobiona. Pójdziemy w pierwszym rzędzie, bez towarzystwa.
[ Ostatnio edytowany przez: Kanonier39 21-07-2022 15:19 ]