Gangster x zeznał, że Materla (ten z KSW) był gangsterem. Materla poszedł do pudła a potem okazało się, że zmyślał w zamian za złagodzenie kary.
Gangsterzy zeznający w zamian za skrócenie wyroku to norma. Oni podobnie do ciebie głosują na PO i MKB. Ta ich ułaskawi, przecież w tej kampanii nie chodzi o program tylko walić w pis po onucowskiemu jak czyni to obrońca europy robinek.
BTW. Nadciągają nowi, szturmują granicę grecką, może zbierzesz ziomków z onru i pojedziecie bronić europy? Przecież jak wtargną to twoi kolejni znajomi beda uciekać z Sztokholmu.
https://tvn24.pl/polska/prawie-milion-zlotych-nagrod-dla-kierownictwa-kancelarii-sejmu-ra306948-3426719
,,Nagrody w wysokości prawie miliona złotych otrzymało kierownictwo Kancelarii Sejmu za 2012 rok - dowiedziała się TVN24. Sam szef kancelarii Sejmu otrzymał ponad 65 tys. zł, czyli więcej niż marszałek Sejmu Ewa Kopacz. - Niestety, gdyby nie to pismo posłów Dębskiego i Makowskiego, to byśmy do dziś nie wiedzieli, jakie nagrody, jakiej wartości sobie wypłaciła Kancelaria Sejmu - mówi rzecznik klubu Ruchu Palikota, Andrzej Rozenek."
,,Decyzją Prezydium Sejmu w grudniu 2014 r. nagrody w wysokości 100 proc. miesięcznego wynagrodzenia brutto otrzymali szef Kancelarii Sejmu i jego zastępcy
— potwierdza sejmowe biuro prasowe w oświadczeniu przesłanym redakcji „SE”.
Jak wylicza gazeta, szef Kancelarii Sejmu Lech Czapla otrzymał ok. 15 tys. zł premii, a wiceszefowie Kancelarii: Jan Węgrzyn i Adam Podgórski po ok. 14 tys. zł.
W sumie nagrody dla kierownictwa kosztowały podatników 43 tys. zł.
Premie wpłynęły również na konta szeregowych urzędników Kancelarii Sejmu oraz osób zatrudnionych w innych komórkach organizacyjnych Sejmu.
Roczna nagroda wypłacona w ostatnim kwartale ubiegłego roku wyniosła średnio 1160 zł brutto
— informuje sejmowe biuro prasowe.
Kancelaria Sejmu tłumaczy, że nagrody dla pracowników wypłacane są „na mocy ustawy o pracownikach urzędów państwowych”.
Zgodnie z tymi przepisami szef Kancelarii Sejmu ma obowiązek utworzyć fundusz nagród w wysokości 3 proc. funduszu płac. Nagrody są przyznawane za wyróżniające osiągnięcia w pracy; kompetencję, odpowiedzialność, dyspozycyjność i zdyscyplinowanie
— tłumaczy Kancelaria Sejmu."
,,Mnie zastanowiło, jakie „szczególne osiągnięcia” miał marszałek Bronisław Komorowski w kierowaniu Sejmem w 2007 r., a więc po 1,5 miesiąca pracy. Z listy, którą pana fundacja otrzymała, wynika, że otrzymał 16,3 tys. zł. Także wicemarszałkowie."
Publikacja: 30.01.2013
Wstydliwe nagrody marszałków
Zarobki parlamentarzystów pod lupą organizacji obywatelskich
Nagrody przyznane prezydium Sejmu wzbudziły silne społeczne emocje. Instytut Myśli Obywatelskiej zainteresował się nimi już rok temu.
Przemysław Żak z Instytutu Myśli Obywatelskiej: Tak, jako fundacja wysłaliśmy do Kancelarii Sejmu wniosek o udzielenie informacji publicznej o członkach prezydium oraz szefie Kancelarii Sejmu, którzy otrzymali premie w VI i VII kadencji Sejmu. Odpowiedziano nam, że nie wypłacono tym osobom żadnych premii.
Tylko nagrody. Czyli to samo, ale inaczej nazwane.
Tak, ale nas o tym nie poinformowano. Tylko przysłano suchy komunikat, że nikt premii nie otrzymał. Sprawdziliśmy podstawę prawną i ponowiliśmy wniosek. Otrzymaliśmy listę osób z nagrodami wraz z szefami Kancelarii Sejmu. Nie są to małe sumy, ale wcale nie to było dla nas bulwersujące.
Zobacz pełną listę nagród
A co?
Dwie kwestie. Pierwsza to sposób przydzielania nagrody, który generuje potencjalny konflikt interesów. Marszałek Sejmu dzieli nagrody dla wicemarszałków oraz szefów Kancelarii Sejmu, a jeden z wicemarszałków – nie wiadomo, dlaczego tylko jeden, ani też, jak się go wybiera i w ogóle dlaczego ma takie uprawnienia – przyznaje ją marszałkowi Sejmu. Natomiast szef Kancelarii Sejmu akceptuje te nagrody. Trudno o przykład bardziej jaskrawego konfliktu interesów. Druga kwestia to argumentacja udzielenia nagrody, która jest nieweryfikowalna i całkowicie nietransparentna. Chodzi o to, że stosowana odpowiednio ustawa o pracownikach urzędów państwowych stanowi, że nagrodę można przyznać za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej”. Problem w tym, że nie ma w tym względzie żadnej dokumentacji, na podstawie której można byłoby zweryfikować „te szczególne osiągnięcia” każdego z nagrodzonych.
Mnie zastanowiło, jakie „szczególne osiągnięcia” miał marszałek Bronisław Komorowski w kierowaniu Sejmem w 2007 r., a więc po 1,5 miesiąca pracy. Z listy, którą pana fundacja otrzymała, wynika, że otrzymał 16,3 tys. zł. Także wicemarszałkowie.
Problem leży właśnie w braku możliwości zweryfikowania tych informacji. Ustawa mówi o osiągnięciach, czyli czymś ponad obowiązki wynikające z funkcji. I to „szczególnych’’. Poza tym dziwi nas także, jak to możliwe, że „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej” mają wszyscy członkowie Prezydium Sejmu i szefowie Kancelarii Sejmu. Wszyscy, często po równo, co może wzmacniać podejrzenie, że przyznawano je w sposób nierzetelny i nieprzejrzysty.
Jeszcze raz podkreślam – nie bulwersuje nas wielkość nagród, ale brak jakiegokolwiek dokumentu wewnętrznego, z którego wynikałoby, że ktoś, zanim przyznał nagrodę, usiadł i naprawdę zastanowił się nad „szczególnymi osiągnięciami”, które można wymienić w punktach i uzasadnić. Jestem ciekaw, czy gdyby panią marszałek poprosić o wymienienie takich konkretnych zasług, to czy byłaby w stanie to zrobić. Dziś nie można tego weryfikować. Gdy zapytaliśmy dlaczego, odpowiedziano nam, że przepisy „nie wymagają pisemnych uzasadnień”.
Lista osób, które otrzymały nagrody, nie jest pełna. Brakuje osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej – wicemarszałków Krzysztofa Putry z PiS i Jerzego Szmajdzińskiego z SLD. Dlaczego państwu odmówiono tych informacji? W ocenie Biura Prawnego i Spraw Pracowniczych Kancelarii Sejmu informacje o osobach zmarłych, które pełniły funkcje publiczne, to już nie są informacje publiczne, bo takimi są tylko wtedy, kiedy te osoby żyją.
Odmowa z takim uzasadnieniem jest ośmieszająca dla jej autora. Zgodnie z art. 5 ustawy o dostępie do informacji publicznej prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych oraz o ochronie innych tajemnic ustawowo chronionych, a także ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy. Wśród ograniczeń prawa do informacji publicznej nie ma „możliwości naruszenia dóbr osobistych bliskich osób zmarłych”, na którą powołuje się Kancelaria Sejmu.
Ograniczenia dotyczące udostępnienia informacji publicznej nie są również warunkowane tym, czy osoba pełniąca funkcje publiczne nadal żyje, jeżeli wniosek dotyczy okresu, w którym ją pełniła.
Fundacja będzie żądać tych danych?
Na razie wzywamy Kancelarię Sejmu, by zmieniła zdanie w sprawie odmowy udostępnienia informacji dotyczących nieżyjących osób, które pełniły funkcje publiczne.
W Kancelarii Senatu również jest fundusz nagród, w którym na mocy wzajemnych decyzji następuje przyznawanie premii.
Będziemy wysyłać identyczny wniosek w tej sprawie. Suma nagród przyznanych osobom pełniącym najwyższe funkcje w państwie ma z pewnością dla budżetu państwa wymiar symboliczny. Uzasadnienie, że prawo na to pozwala, choć sama ta kwestia jest już dyskusyjna, nas nie satysfakcjonuje. Od osób, które stanowią władzę ustawodawczą, są symbolem demokratycznego państwa prawa, należy oczekiwać czegoś więcej, niż tylko tego, na co prawo zezwala. Stawiałbym im wyższą poprzeczkę.
Sprawa nagród, które przecież są „zgodne z prawem”, jest paradoksalnie sprawą szalenie dla tych osób wstydliwą. W oświadczeniach majątkowych tych osób w informacji o wynagrodzeniu nie ma wyszczególnienia, co z sumy rocznych zarobków jest stałą pensją, a co premią, i w jakiej wysokości.
Być może dlatego, że te nagrody od lat dzielone z funduszu nagród Kancelarii Sejmu przyznawane są na niezdrowych, niejasnych i nierozliczalnych zasadach? Cała sprawa jest przez to jednak, w mojej ocenie, przede wszystkim wstydliwa dla naszego państwa, a przez to dla nas wszystkich.
A jak pana, zdaniem, takie nagrody powinny być przyznawane i czy w ogóle powinny?
Pomysłów jest dużo, od takiego, że to Sejm powinien decydować przyznawaniu nagród swoim marszałkom, po pomysł, aby robił to Konwent Seniorów.
Nie zostawiałbym tej sprawy politykom, bo znowu się możemy rozczarować.
—rozmawiała Izabela Kacprzak
Nagrody dla polityków
Z zestawienia nagród wynika, że w VI kadencji Sejmu (z wyjątkiem 2009 i 2011 r. – wtedy nagród nie przyznawano) najwięcej otrzymał Stefan Niesiołowski – aż 130 tys. zł (2007–2010) oraz Lech Czapla, szef Kancelarii Sejmu (2007–2011) – 183 tys. zł. Według danych Kancelarii minister Czapla w 2010 r. otrzymał nagrodę aż pięciokrotnie. 110 tys. zł otrzymał jako marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (od listopada 2007 do lipca 2010 r.), następca Grzegorz Schetyna (za półroczną pracę na stanowisku marszałka Sejmu w 2010 r.) – 41 tys. zł. Wicemarszałkowie Ewa Kierzkowska i Jarosław Kalinowski (PSL) po ok. 52 i 80 tys. zł, Marek Kuchciński (PiS) za kilka miesięcy w 2010 r. – 37 tys. zł (identycznie Jerzy Wenderlich z SLD). Wysokie nagrody otrzymali także szefowie i zastępcy szefów Kancelarii Sejmu – Wanda Fidelus-Ninkiewicz (80 tys. zł), Lech Czapla (183 tys. zł), Dariusz Młotkiewicz (85 tys. zł), Jan Węgrzyn (69 tys. zł). W obecnej kadencji Sejmu za 2011 r. nagrody otrzymali tylko szefowie Kancelarii Sejmu – Lech Czapla (29 tys. zł) oraz Jan Węgrzyn (25 tys. zł)."
Wzruszyła mnie troska robinka o wydatki na premie dla pracowników i tych, no świń przy korycie. Tradycyjnie obudził się ze śpiączki w 2015 roku po tym jak nieudanie zwodował antyimigrancki pancernik. No ale on głosuje na peło, oni nagród przyznawać nie byndą bo nie przyznawali.
Zobaczymy jak beknie GW za rozpowiadanie plotek gwałciciela i notorycznego kłamcy piotra k. o pseudo Broda. Już Stonoga też dawał rewelacje i okazały się onucowskimi. Co ciekawe:
,,Dziennikarze skrytykowali to, że Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” (Agora), zeznania byłego gangstera dotyczące Patrycji Koteckiej opisał dopiero pięć lat po otrzymaniu ich. - To był mój wybór. Zostawiłem ten protokół dla siebie, przez lata wahając się, czy należy to nagłaśniać. Każdy ma prawo do dylematów moralnych - komentuje Czuchnowski dla portalu Wirtualnemedia.pl."
5 lat czekał pismak Szechtera by ujawnić aferę na podstawie opowieści oszusta i gwałciciela.
O a tu taki przykład jak jakiś kłamca chciał wrobić polityka:
,,Informacja ta pochodziła z zeznań gangstera Macieja W. ps. Waluś (licząc na złagodzenie wyroku współpracował on z prokuraturą w śledztwie przeciwko tzw. "młodemu miastu" - kilku łódzkim grupom przestępczym, które walczyły ze sobą o schedę po rozbitej ośmiornicy). Zeznał on, że dostarczał "miastowym" wysokiej jakości kokainę i że kilkakrotnie był świadkiem, jak zażywał ją siedzący w towarzystwie gangsterów Drzewiecki. Choć prokuratorzy nie byli pewni, czy Maciejowi W. chodziło o tego Drzewieckiego (polityk PO ma brata, który miał problemy z narkotykami) i choć przestępstwo - nawet jeśli popełnione - przedawniło się w 2003 r., to odrębne śledztwo w tej sprawie prowadzono do jesieni ubiegłego roku."
Gdyby chodziło o Nitrasa to zgoda - ten jest znany z wciągania szczurów. To że politycy ćpają, chleją i zdradzają żony jest wiadome od dawna, jeszcze za czasów kiedy czołgałeś sie w masce na poligonie. Przez zaparowane szkiełka świat wyglądał inaczej - ale powiazania politykow WSZYSTKICH partii z mafiozami, gangsterami i dilerami to norma. Ale Broda to drugi Stonoga a GW pewnie przegra proces - bo jak można wierzyć ukrywającemu sie bandycie i dawać to do druku. Szechter wie, że wybory tuż tuż i czas kopać w pis by w ZK było święto gdy wygra twoja ulubienica od 19 mld.
[ Ostatnio edytowany przez: Jurny_Jurek 01-03-2020 03:51 ]
I never thought I’d live in a world where people are so afraid of dying that they stop living..