No jak zwykle neuronowy elaborat to nieudolna obrona swoich pogĺądów względem uchodźców i feministek ,,a bo Jurek to i tamto". Internet nie zapomina, forum też, wrzucę parę cytatów przy okazji, dzisiejsi antypisowscy obrońcy tęczy niczym onrowcy, niemożliwe? Hue hue... i xabawnie żałosne - za pisu policja stała się milicją i mowi to ktoś, kto podobno byl żołnierzem zawodowym. Dowód, że w wojsku myślących nie poyrzeba a tych co bezmyślnie powtórzą za porucznikiem z soku z buraka.
Pobocie mlodego homoseksualisty w Bialymstoku? Okazuje sie, ze to ustawka jutjubera, stąd żaden cios naprawdę nie doszedł celu, wszystko to prowolacja a pobity nie zglosil sie na obdukcję ani policje. W tej wojnie wszystko dozwolone.
Pyszny z fejsa tak to widzi;
,,Pozwoliłem sobie poczekać kilka dni z komentarzem dotyczącym sobotniej Bitwy o Białystok. I dobrze, bo w ciągu tych trzech dób wyklarowało się sporo spraw. Ten wpis jednak będzie dużo szerszy niż sam komentarz zajść na Podlasiu. Język będzie często kolokwialny, po to bym nie musiał pewnych spraw tłumaczyć dwa razy. Dla tych, którzy nie mają czasu czytać, jest TLDR na samym końcu.
W sobotę doszło do - mówiąc językiem ulicy - napie***alanki marszu tęczowego przez kontrmarsz kibolski. Tyle z faktów. To nie rodzący się po raz setny faszyzm, tylko żenująca ustawka dwóch klubów, z których jeden był ogólnopolski i pachniał chęcią przylania komuś, a drugi tęczowy i pachniał chęcią męczeństwa.
Po pierwsze w Białymstoku, wbrew pozorom, nie starły się lewica z prawicą. Nie spotkały się dwie koncepcje tolerancyjnego świata i bezwzględnego faszyzmu reprezentatywne dla całego społeczeństwa podzielonego na pół. Zetknęły się dwie przeciwne, skrajne grupy, które roszczą sobie praw wyrażania zdania w imieniu znacznie większej grupy. I tu zaczyna się rodeo, bo z żadnej ze stron tak naprawdę tak nie jest.
Pogadajmy o wizerunku i tym, co mamy do powiedzenia sobie nawzajem i wewnątrz grup.
Mam ostatnio szczęście często rozmawiać z moimi znajomymi elgiebetami o marszach, prawach itp. i delikatnie mówiąc zdania są podzielone. A w zasadzie zdania są sceptyczne, bo umacnia się w nich przekonanie, że manifestacje pod tęczową flagą stały się manifestem politycznym i z fajną, radosną imprezą mają niewiele wspólnego (jak dla mnie nigdy nie były niczym innym niż manifestem politycznym, ale to osobny temat). Wręcz pojawiła się w naszych rozmowach - i to nie z mojej strony - teza, że tak naprawdę marsze tolerancji i parady równości powinny iść pod flagami biało-czerwonymi, a uczestnicy zamiast piór-wiadomo-gdzie powinni wyglądać przeciętnie, zwyczajnie, po prostu ucieleśniając komunikat, który rzekomo chcą wysyłać w świat - "jesteśmy tacy jak wy, jesteśmy pośród was". Wiele dziś wskazuje na to, że społeczeństwo okrzepło z myślą, że ludzi o różnej orientacji spotykamy w sklepie, pracy, autobusie i póki nie rozpowiadają na prawo i lewo szczegółów,o których nie chcemy wiedzieć, to ze sporą częścią z nich można koło siebie żyć całkiem spoko. Modląc się za nich, kto czuje potrzebę bożej interwencji. Wbrew pozorom jednak środowisko jest różnorodne, a najbardziej widoczną i krzykliwą grupę stanowią osoby chcące forsować ekstremę. I to oni stanowią tę grupę, która najmocniej wkurza umownie określoną prawicę. Dodajmy do tego, że spora część pozostałych bierze udział w paradach nieświadomie stanowiąc mięso armatnie i mamy dość wyraźny obraz sytuacji.
Niezwykły zachwyt działaniami kibiców jest dla mnie zaskakujący. Oczywiście jest to realizacja cichego pragnienia, żeby ktoś w końcu wziął sprawy w swoje ręce i zabrał się do pospolitego mordobicia. Wcale jednak nie dlatego, że "dobrzy kibice pobili złych elgiebetów", choć pewnie takie przekonanie panuje w większości odbiorców informacji o zajściach na Podlasiu. Otóż przypominam: grupa skrajna spuściła łomot innej grupie skrajnej, której towarzyszyło mięso armatnie tej drugiej.
W tym miejscu krótka dygresja. Nie dalej jak dwa tygodnie temu tłumaczyłem nad piwem jednemu znajomemu, dlaczego mordobicia z elgiebetami nie mają sensu - bo zabawa w mały Grunwald może ucieszyć zwycięzców wielkim sukcesem taktycznym, ale strategicznie to po prostu ślepa uliczka.
Przemoc nie broni się wizerunkowo, jeśli dopuszczają się jej atakujący. Przemoc w obronie własnej broni się doskonale. Jeśli jednak jedynym na co stać polską prawicę jest przyklaskiwanie prymitywnym nawalankom, to można położyć się w dole i zacząć zakopywać. To kwestia czasu, nim polegniecie na froncie ideologicznym, koledzy i koleżanki. I nie jest to kwestia bycia "pipiprawicą", jak zostali określeni prawicowi sceptycy lania po pyskach. To kwestia patrzenia dalej niż czubek własnego nosa i jedna kartka w kalendarzu.
"Dlaczego, panie pipiprawaku?" - zapytacie. Spieszę z odpowiedzią, to bardzo proste: bo tak donikąd nie zajdziemy. Za aktywistami tęczowego środowiska stoją ogromne środki finansowe i wielka machina medialno-pijarowa. Z takim przeciwnikiem nie wygra się pięściami i kostką brukową. Nawet na poziomie państwowym wymaga to ogromnego wysiłku. Tu potrzebny jest właściwy język, właściwy przekaz skierowany do ludzi, którzy czują że to nie jest ich wojna - i to po obu stronach tego sporu. Tylko to wymaga zrozumienia, faktycznego chrześcijańskiego miłosierdzia, cierpliwości (którą wielu ma na wyczerpaniu) i przyjęcia do wiadomości, że poza najkrzykliwszymi grupami jest jeszcze środek, którego przychylność - podobnie jak na wyborach - pomaga zwyciężyć.
I nie mówię o ustępowaniu tutaj w polityce małych kroków, jaką forsują środowiska elgiebetowskie zaangażowane w polityczny projekt zmielenia społeczeństw. Mówię o pokazaniu, że parafrazując rozmowę Korwina z Biedroniem, części rowerowe od dawna były w społeczeństwie i nikomu nie przeszkadzały, natomiast tych-z-piórami przybyło bo taka jest agenda międzynarodowa. Pierwsi niech sobie spokojnie żyją i funkcjonują, jak to miało miejsce, drudzy niech wracają pod kamień, z którego wyleźli. Tylko na litość boską zamiast przystawiać tym pierwszym pięść do nosa, zacznijmy z nimi rozmawiać, to się zwyczajnie zrozumiemy i dogadamy za plecami aktywistów, którzy zostaną z zagranicznym hajsem do rozliczenia ze swoimi mocodawcami, za to bez rezultatów. Mówiąc wprost: prawico, stać cię by "ukraść" homoseksualistów lewicy. Do dzieła.
Jeszcze trochę co do samego zdarzenia z soboty.
Nie da się na nie patrzeć z rozumem bez perspektywy pi razy oko dziesięciu lat. To nie jest pierwsze mordobicie lewicy z prawicą i rykoszetowanie na postronnych ludzi. To prawica obrywała od lewicy podczas pierwszych Marszów Niepodległości, gdy rzucano brukiem, a zaproszona z Niemiec antifa tłukła nie tylko przypadkowych ludzi z flagami, ale nawet porwała się na rekonstruktorów epoki napoleońskiej. Dziś lewica chce zapomnieć o tamtych wydarzeniach, bo nie dopina się narracja o byciu ofiarami brunatnego terroru. Po prostu sami stosowali terror już lata temu.
Te zdarzenia są też pokłosiem ustawicznych prób środowiska aktywistów LGBT jak daleko można posunąć się w obrażaniu wiary i zwyczajnego dobrego obyczaju większości społeczeństwa. Prędzej czy później musiało dojść do eskalacji, bo zwyczajnie przelała się czara goryczy, a zareagowała grupa najżwawiej reagująca na zaczepki, czyli goście którym od bycia obrażonym do wyprowadzenia plomby wystarcza kilka sekund. Takie zachowanie to zimna kalkulacja obliczona na eskalację i forsowanie ideolo kosztem zdrowia i bezpieczeństwa osób ze środowiska LGBT. Organizatorzy musieli o tym doskonale wiedzieć, chyba że przyznają że są skończonymi kretynami.
Co ciekawe wczoraj na fb jedna z organizatorek z uporem obrażała ludzi o odmiennych poglądach za to, że nie stanęli w jej obronie. Ludzi, których uczucia jak sama przyznała obrażała też wcześniej, co po zajściach tylko zyskało na sile. Dla kontrastu dodam, że wedle mojej obserwacji moje znajome elgiebety nie obrażają religii ani światopoglądu, ja robię to samo i za to się wzajemnie szanujemy - polecam serdecznie takie podejście.
Wreszcie aspekt medialny. Przekaziory nadawały, że w bitwie zginęły cztery osoby, kilkadziesiąt było rannych, szczuto nawet zdjęciem pobitej kobiety która okazała się osobokonkubiną jednego z sebków, a zebrała w mazak od policji. Oczywiście wszystko okazało się nieprawdą, fejkniusem który żył może kilka godzin.
Jedno z nagrań prezentuje na przykład pobicie tęczowego chłopca przez kilku osobników, domyślnie kiboli. Internet jednak nie jest w ciemię bity i szybko okazało się, że na nagraniu puszczonym w zwolnionym tempie widać jak niemal żaden z ciosów nie dosięga glanowanego chłopca. Jakież było zdziwienie, gdy chłopiec nie zrobił obdukcji, nie zgłosił na policję, swoich oprawców ma na fejsie w znajomych i jest jutuberę, który po prostu potrzebował nabić fejmu bo jest atencjuszem. Szuka go policja i chce wyjaśnień, więc mam nadzieję że to nie ostatni rozdział tej szopki.
W międzyczasie jedna z przystawek Jurka Sorosza zebrała już 60 kafli na wsparcie dla jakiegoś tęczowego stowarzyszenia w Białymstoku. Wszystko zgodnie ze scenariuszem, można działać dalej, a kont fb które przelały hajs nikt nie zweryfkuje.
TLDR:
Jeśli idziecie lać bliźnich swoich, to nie róbcie tego z Bozią na ustach. Będę się za was modlić.
Jeśli idziecie na paradę nieświadomi, że jest ona manifestacją polityczną, to jesteście mięsem armatnim w wojnie ideologicznej. Przejrzyjcie na oczy.
Jeśli nie identyfikujecie się z żadną ze skrajnych stron sporu, to spotkajcie tę drugą przy piwie, kawie, podlewaniu kwiatków, w warzywniaku i spokojnie porozmawiajcie o tym że orientacja seksualna to nie wszystko. I zróbcie to spokojnie, z wzajemnym szacunkiem i wyrozumiałością. Z chrześcijańskim miłosierdziem/tolerancją, o których tyle mówimy, a mało praktykujemy dla tych z przeciwnej strony sporu.
Jeśli natomiast z tej lub innej strony szukacie za wszelką cenę konfrontacji z przeciwną grupą, to umówcie się w lesie i cokolwiek chcecie robić, róbcie to z dala od postronnych, niezainteresowanych tym ludzi. I też będę się za was modlić.
Jeśli jesteś Kapitanem Państwo, to zajmij się prześwietlaniem NGOsów, które ciągną kapitał z zagranicy do podsycania sporu.
Ten konflikt nie dzieli nas na pół, a podgrzewany jest sztucznie - nie dajcie się w niego wkręcić."
[ Ostatnio edytowany przez: Jurny_Jurek 23-07-2019 14:45 ]
I never thought I’d live in a world where people are so afraid of dying that they stop living..