I jest afera:
,,Jarosław Kaczyński w co drugim zdaniu mówi,że wszystko ma być zgodnie z prawem, zgodnie z przepisami.
Jarosław Kaczyński podkreśla, że urzędnicy HGW nielegalnie blokowali inwestycję."
,,Mili Państwo, zapewne wielu z Was obudzi się dziś z pytaniem: „jaki to niesamowity materiał o Jarosławie Kaczyńskim odpaliła Gazeta Wyborcza, skoro wczoraj w mediach tak bardzo go podkręcała, że aż Prawo i Sprawiedliwość wycofało swoich ludzi z porannych programów informacyjnych?”
Postaram się odpowiedzieć Wam na to pytanie, gdyż noc z poniedziałku na wtorek spędziłem na lekturze tego właśnie tekstu.
Artykuł pt. „Taśmy Kaczyńskiego” zawiera… niewiele z tego, co miał zawierać.
W krótkich, żołnierskich słowach: materiał opowiada historię niedoszłej inwestycji w projekt dwóch połączonych wieżowców o wysokości 190 metrów, noszący roboczą nazwę „Srebrna Tower” albo „K-Tower” (od nazwiska Kaczyńskiego). Inwestycję przygotować miał - za pośrednictwem swoich firm - Austriak Gerald Birgfellner, który jest rodzinnie powiązany z Kaczyńskim. Jednakże projekt został wstrzymany (ze względu na niepewność prezesa PiS co do wyniku wyborów, możliwe straty wizerunkowe oraz z racji tego, że kwestię budowy podniósł w kampanii wyborczej jeden z kandydatów na prezydenta Warszawy - Jan Śpiewak). Według autorów, Austriak nie uzyskał za swoją pracę zapłaty, Kaczyński - rozmawiając z nim o tym - zasłaniał się brakiem prawnej podstawy, choć potwierdzał, że wynagrodzenie mu się należy. Prezes PiS nakłaniał Birgfellnera, by ten wstąpił na drogę sądową i w ten sposób - posiadając mocne dowody - uzyskał zapłatę. Kaczyński stwierdził, że był w stanie nawet zeznawać w sądzie na korzyść Austriaka. Proponował również ugodę.
Sprawa zapłaty dla Birgfellnera jest jedną z dwóch interesujących dziennikarsko kwestii, które ujawnia artykuł.
Drugą jest szersza sprawa wsparcia pieniężnego, które bank Pekao miał oferować o. Rydzykowi w „projekt za hotelem Marriott” (wg autorów artykułu nic nie wiadomo, by redemptorysta był zaangażowany w powstający za warszawskim hotelem wieżowiec) oraz Grzegorzowi Tomaszewskiemu (również krewnemu Kaczyńskiego) na wydawanie Gazety Polskiej Codziennie (ten drugi miał nawet „ze trzy razy wydzwaniać” prezesa Pekao, Michała Krupińskiego. Niemniej, w przytoczonym przez Gazetę Wyborczą materiale trudno znaleźć coś, co wypełniałoby znamiona przestępstwa, co sprowadza ten tekst niżej niż choćby opracowanie tzw. „Afery KNF” czy sprawę zatrzymania Bartłomieja M., byłego rzecznika resortu obrony.
Poza tym, prezes PiS daje się raz przyłapać na przyznaniu do niełamania konstytucji i raz na potwierdzeniu prawdy. Jest też element humorystyczny, czyli Jarosław Kaczyński komentujący modne spodnie jednej z kobiet słowami „ja cię nie mogę”.
Generalnie, tekst byłby znacznie ciekawszy w odbiorze i we wpływie na opinię publiczną, gdyby nie to, że wielu dziennikarzy zrobiło w wigilię jego publikacji wszystko, byleby tylko nadmuchać sprawę do rozmiarów sterowca Hindenburg.
Wszyscy, którzy liczyli na masakrujące kompromaty mogą być rozczarowani.
Zamiast obiecanej „bomby” otrzymaliśmy artykuł, który smakowałby sto razy lepiej, gdyby nie towarzyszyły mu apokaliptyczne zapowiedzi „końca PiSu”. Choć, jak rozumiem, jest to pierwszy tekst z serii - tuszę zatem, że autorzy trzymają w zanadrzu co najmniej pół talii samych asów. Bo jak na razie, to przystawki okazały się być takie sobie. (...) " (Jakub Wiech pisze -mikroblog)
Uwaga, to koniec pisu. neuron, otwieraj szampana na kaca.
I never thought I’d live in a world where people are so afraid of dying that they stop living..