Kasta?
Poczytaj jak wygląda obecnie prawo na przykładzie sędziego Dominika Czeszkiewicza . Raczej prl to on nie pamięta.
Ma dyscyplinarkę po orzeczeniu w sprawie KOD, że w innej sprawie przesłuchał z opóźnieniem świadka czyli następnego dnia po otrzymaniu akt sprawy.
Zero mu te akta zreferował?
A jak wydasz wyrok po myśli pis to cię awansują.
Wydany przez sędziego Czeszkiewicza wyrok uniewinniający uchylił Sąd Okręgowy w Suwałkach. Sprawę do ponownego rozpatrzenia w pierwszej instancji przekazał sędzia Sądu Okręgowego Jacek Sowul. Sowul - przedstawiciel władzy sądowniczej, która według Konstytucji, jest "władzą odrębną i niezależną od innych władz" - zanim uchylił wyrok uniewinniający, spotkał się na Litwie z przedstawicielem władzy wykonawczej, wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem.
Spotkanie i nominacja "Spotkał się z wiceministrem, orzekł, jak chciała policja, został prezesem". Kulisy wyroku w głośnej sprawie Po jednej stronie... czytaj dalej » Spotkanie sędziego z wiceministrem, jak zapewniło ministerstwo w piśmie do redakcji "Czarno na białym" TVN24, "miało jednorazowy, przypadkowy charakter podczas prywatnej uroczystości". Dziesięć dni po tym spotkaniu Sąd Okręgowy w Suwałkach, wyrokiem wydanym przez sędziego Jacka Sowula, uchylił uniewinnienie działaczy KOD - dokonane w pierwszej instancji przez sędziego Czeszkiewicza - i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Pół roku później, decyzją ministra sprawiedliwości, Jacek Sowul został prezesem Sądu Okręgowego w Suwałkach. Opisane wyżej wydarzenia łączy zbieżność osób, miejsc i czasu. Nie ma dowodów na to, że jedne zdarzenia były przyczynami, a inne skutkami. Choć są prawnicy, którzy stawiają pytania i sugerują, że odpowiedzi są oczywiste. - Koincydencja zdarzeń i pewien ciąg logiczny wskazują ewidentnie na to, że doszło do jakiegoś porozumienia, w wyniku którego zapadł wyrok taki, jaki zapadł - zauważa w rozmowie z "Czarno na białym" adwokat Jacek Kondracki, odnosząc się do spotkania sędziego z wiceministrem i wyroku uchylającego uniewinnienie działaczy KOD, który później zapadł.
I mam nadzieję że na tym przykładzie UE przywali Polsce finansowo za krętactwa w ustawach o prokuraturze, sądach i TK.
Bo jak poszli ludzie za kasą do urn to może brak kasy ich wstrząśnie.
Juz teraz w obawie o kasę pis cofa się troszkę zwalając na Dudę.
Tak jak powoli zabierają się za Węgry i zięcia Orbana który jest podejrzany o oszustwa finansowe.
Prokuratura na pasku Orbana przykrywa to ustawicznie, to zajmą się tym instytucje śledcze UE.
Rafalska chciała pomóc niepełnosprawnym dając im kupony na pieluchy.
Ktoś z rodziny pis ma jakieś udziały w tym czy co?
Rząd namawia kobiety, by rodziły chore dzieci, potem każe płacić więcej. PiS już mniej "za życiem"
Od 3 marca opiekunowie dzieci z niepełnosprawnością płacą więcej za pieluchy. - Szlag mnie trafia. W rodzinie z niepełnosprawnym dzieckiem każdy grosz się liczy - mówi pracownica sklepu medycznego.
ani Iwona (imię zmienione) pracuje w jednym z przemyskich sklepów z artykułami medycznymi. Gdy kilka dni temu obsługiwała ojca dziewczynki z niepełnosprawnością zauważyła, że refundacja pieluch, które chciał kupić dla swojej nastoletniej córki, zmalała. Mężczyzna miał zapłacić z własnej kieszeni 35 zł więcej niż gwarantowała dotychczas ustawa "za życiem".
- Na początku pomyślałam, że to awaria programu, który kalkuluje refundację, czyli ile płaci państwo, a ile opiekun niepełnosprawnego dziecka. Zadzwoniłam nawet do producenta oprogramowania i powiedziałam, że mamy jakiś błąd, bo kwota, którą ma zapłacić rodzic, jest zbyt wysoka - opowiada pani Iwona.
Jednak przedstawiciel firmy powiedział jej, że wszystko jest w najlepszym porządku. - Okazało się, że rząd zmniejszył refundację na pieluchy dla dzieci z niepełnosprawnością - mówi kobieta. Nowe prawo obowiązuje od 3 marca. Zostało wprowadzone rozporządzeniem ministra zdrowia z 18 stycznia 2018 r. Podpisał je następca Konstantego Radziwiłła, minister Łukasz Szumowski.
Krótka dobra zmiana
- To naprawdę był postęp - ocenia pani Iwona. - Do czasu tej ustawy państwo trzymało się limitu refundacji 60 sztuk pieluch miesięcznie. Do każdej sztuki dopłacało 1,05 zł. Jak łatwo policzyć, daje to 63 zł miesięcznej dopłaty państwa za pieluchy dla dzieci z niepełnosprawnością - wyjaśnia kobieta.
Gdyby opiekunowie dzieci z niepełnosprawnością zakładali im tylko pieluchy refundowane przez państwo, to znaczy, że mogliby je zmieniać zaledwie dwa razy dziennie. - To zdecydowanie za mało - komentuje pani Iwona. - Nie każdy z nas opiekuje się dzieckiem z niepełnosprawnością, ale każdy z nas chodzi do toalety. Robimy to częściej niż dwa razy dziennie, więc oczywiste jest, że limit 60 refundowanych pieluch miesięcznie to śmiech na sali - tłumaczy.
Dla dobrze zarabiających osób 35 zł może być śmieszną kwotą, jednak w rodzinie z niepełnosprawnym dzieckiem każdy grosz się liczy. Dosłownie: każdy grosz
Ustawa "za życiem" zniosła limit ilościowy na pieluchy - opiekunowie dzieci z niepełnosprawnością mogli kupić tyle refundowanych pieluch, ile naprawdę potrzebowali. Do każdej sztuki budżet państwa nadal dopłacał 1,05 zł. Jednak w połowie stycznia nowy minister zdrowia, Łukasz Szumowski, wydał rozporządzenie, które w ukryty sposób podniosło koszty ponoszone przez rodziców dzieci z niepełnosprawnością.
Według nowych zasad limit refundowanych pieluch to teraz 90 sztuk - więcej niż kiedyś, ale nadal zdecydowanie za mało jak na miesięczne potrzeby dziecka. Problem w tym, że za tą zmianą nie poszły pieniądze z budżetu państwa. W praktyce oznacza to, że NFZ po staremu refunduje tylko do kwoty 63 zł miesięcznie, ale teraz zamiast 1,05 zł dopłaci tylko 70 gr do pieluchy. W efekcie opiekunowie dzieci z niepełnosprawnością od marca płacą kilkadziesiąt złotych więcej za zewnętrzne cewniki dla ciężko chorych dzieci.
Mała decyzja, duża różnica
- Zdaję sobie sprawę, że dla dobrze zarabiających osób 35 zł, które musiał dodatkowo wyłożyć klient w moim sklepie, może być śmieszną kwotą, której braku nawet by nie zauważyli - mówi pani Iwona.
- Jednak w rodzinie z niepełnosprawnym dzieckiem każdy grosz się liczy. Dosłownie: każdy grosz. Przecież ci rodzice mają mnóstwo innych wydatków na dziecko, w tym na rehabilitację, od której państwo umywa ręce. Te kilkadziesiąt złotych to dla nich dużo, zwłaszcza w takim mieście jak Przemyśl - tłumaczy kobieta.
- Szlag mnie trafia. Rząd przekonuje kobiety, by rodziły chore dzieci, a teraz nawet chce je do tego zmusić używając swojego Trybunału, a jednocześnie obcina refundację. To skandal - podsumowuje pani Iwona.
[ Ostatnio edytowany przez: nEUROn 16-05-2018 18:42 ]