phoney,
nie mylmy zasiłków horobowych dla ludzi którzy nie moga faktycznie nic robić, wiadomo, jak "głowa boli" to robota nie idzie, o wiekszych schorzeniach nie wspomne. to wiadomo jest konieczna pomoc, choć mój kolega stracił ręke i noge, dostał pomoc, po pierwsze zafundowali mu protezy niestety nie dało się biometycznyh , rechabilitacje a na koniec dostał prace przy komputerze klepał jedną ręką robił jakies tablee itd.
I pewnie pracuje do dziś.
Wydawało się że do pracy się nie nadaje a jednak chłopak daje rade.
dostał swoją wędke.
to ja już wiem gdzie mój problem,
nie podchodzą mi cidery

wypić w upale wypije, ale szału nie ma, wole mineralną, wiem droższa no ale cóż :>
Pozostaje z satysfakcją wrzucać kase i patrzeć jak inni sobie "odpoczywają" na murkach w dzielnicach beneficiarskich, w słoneczku, gdy ja jadę z jednej roboty do drugiej i staram się jak najszybciej osuszyć pot na zadzie.
Ja im nie zazdroszczę, bo po prostu sobie tego nie wyobrażam, ok posiedzieć parę dni można ale kurde coś trzeba po sobie zostawić poza kupą smrodu na tym świecie

)
A moje zainteresowanie benefitem było czysto ironiczne bo w sumie powinno mieć swoje granice.
Gdzie konczy się pomoc a gdzie zaczyna się rozleniwienie, wygodnictwo i rozpasanie?
To tak jak z gimnastyką, mozna asekurować trochę pomóc zmotywować, ale nie robić pompki za zawodnika :>
dać wędkę nie rybę, ta przypowieść ma 2 tysiące lat z górka a dalej rozdaje się ryby.
Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.