MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

Po co ta wojna?!

« poprzednia strona

Strona 5 z 5 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 ] - Skocz do strony

Str 5 z 5

odpowiedz | nowy temat | Regulamin

kinga77

Post #1 Ocena: 0

2010-03-10 00:07:46 (15 lat temu)

kinga77

Posty: 1785

Kobieta

Z nami od: 04-08-2008

Skąd: UK

Cytat:

2010-03-09 22:13:23, Adacymru napisał(a):
A po co strazak wchodzi do placego sie domu, jak to nie jest jego dom, nie jego rodzina moze tam zginac? Dlaczego jego dziecko ma isc za trumna?

Po co inni narazaja swoje zycie dla obcych im ludzi?

Wiem wiem, ktos zaraz powie, ze to naiwne myslec, ze wojsko wyslano do innego kraju ratowac czyjesz zycie, dac innym szanse na lepsze.

[ Ostatnio edytowany przez: <i>Adacymru</i> 09-03-2010 22:13 ]



Nie wiem czy strazak to trafne porownanie to jest ratownik,jego zadaniem nie jest strzelanie do ludzi.

Fakt,ze zolnierz naraza swoje zycie,ale tez musi zabic jesli otrzyma taki rozkaz.
Zabija jednych,zeby inni mieli lepiej.
To paranoja...

Strazak ratuje ludzi,nigdy do nich nie strzela,a zolnierz na wojnie nie raz musi,bo to wrogowie.
Dosc zasadnicza roznica.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Adacymru

Post #2 Ocena: 0

2010-03-10 00:33:15 (15 lat temu)

Adacymru

Posty: n/a

Konto usunięte

Cytat:


Po co inni narazaja swoje zycie dla obcych im ludzi?



Cytat:
Nie wiem czy strazak to trafne porownanie to jest ratownik,jego zadaniem nie jest strzelanie do ludzi.

Fakt,ze zolnierz naraza swoje zycie,ale tez musi zabic jesli otrzyma taki rozkaz.
Zabija jednych,zeby inni mieli lepiej.
To paranoja...

Strazak ratuje ludzi,nigdy do nich nie strzela,a zolnierz na wojnie nie raz musi,bo to wrogowie.
Dosc zasadnicza roznica.


Jak zauwazysz, glowne pytanie bylo, po co ktos naraza zycie dla innych. Retoryczne zreszta.....

Zawodowy zolnierz nie obiera chyba zawodu, zeby pobawic sie w strzelanie, bo do tego sa gry na play station, jesli komus taka zabawa odpowiada.
Jak ktos nie ma ochoty isc na wojne, powinien rozpatrzyc inny zawod. Jak nie chcesz miec zmiazdzonych palcow, nie pchaj ich miedzy drzwi a futryne, bylo powiedzenie mojego taty.

Zawody te laczy ryzyko zycia dla innych.

Cytat:
Strazak ratuje ludzi,nigdy do nich nie strzela,a zolnierz na wojnie nie raz musi,bo to wrogowie.


Zolnierz na wojnie strzela bo do tego zostal wyszkolony, za to mu placa, mowiac brutalnie.

Cytat:
Zabija jednych,zeby inni mieli lepiej.
To paranoja...


Cale szczescie, ze w czasie II wojny swiatowej (i innych) nie rozwazali takich "szczegolow", bo pewnie nie byloby nas tutaj, zeby rozwazac slusznosc, lub jej brak, takich zachowan.

[ Ostatnio edytowany przez: Adacymru 10-03-2010 00:34 ]

Ada

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

kinga77

Post #3 Ocena: 0

2010-03-10 00:42:06 (15 lat temu)

kinga77

Posty: 1785

Kobieta

Z nami od: 04-08-2008

Skąd: UK

Adacymru wszysko sie zgadza,ale to niczego nie zmienia ani nie tlumaczy.
Na wojnie gina ludzie z rak zolnierzy z powodu czyjegos widzimisie.

Bo ktos chce wladzy,terytorium,ropy,kasy itd.
Bo ktos kogos za cos nienawidzi,albo jest psychopata.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

galadriel

Post #4 Ocena: 0

2010-03-10 01:31:27 (15 lat temu)

galadriel

Posty: 15907

Kobieta

Z nami od: 29-01-2009

Skąd: Lothlorien

Cytat:
Gal jakze trafny ten wiersz
za ojczyznę - bić się trzeba;

A gdzie tam walka o ojczyzne ,
czysta grabiez na oczach miliardow ludzi


dokladnie tak jak mowisz Andzia

Cytat:
Po jaka cholere te wojny
ach krzyczec mi sie chce


mnie tez...

tylko w polu bialy krzyz,nie pamieta juz kto pod nim spi"
Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy. Ostatni Kontynent, Terry Pratchett

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Hrabia666

Post #5 Ocena: 0

2010-03-10 08:31:57 (15 lat temu)

Hrabia666

Posty: 157

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 06-02-2010

Skąd: londyn

Patrząc na sprawę racjonalnie nie można niezauważyć, że wojny ludzkość prowadziła od zawsze. Oczywiste jest więc, że wszystkie państwa mają obowiązek zapewnienia obrony swojego terytorium i swoich obywateli. Dlatego sie zbroją żeby mieć poczucie bezpieczeństwa i w razie czego dać napastnikom odpór. A niestety do tej pory nie wynaleziono alternatywy dla żołnierzy (np. nie mogą na razie zastąpić ich roboty)- dlatego muszą ginąć. I czy to się nam wydaje sprawiedliwe czy nie - bedzie tak w dalczym ciągu. Pewnie do końca świata.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

krakn

Post #6 Ocena: 0

2010-03-10 08:49:50 (15 lat temu)

krakn

Posty: 40201

Mężczyzna

Z nami od: 25-06-2007

Skąd: Caterham

no cóż, mozemy sobie gdybac,
ale takie jest prawo natury, albo my ich albo oni nas.

możemy sobie prawic akademickie rozprawy, ale choć metody są inne i obszar inny, ale ciągle jest ta sama pierwotna zasada.

Mięczaki dzielą los dinozaurów.
Słabszy musi odejść.
Zobaczcie co się tutaj dzieje sami przecież niejednokrotnie chwytamy sie za głowe, mieszkamy w europie a co chwile słyszy się że ludzie ze wschodu narzucają nam swoje warunki, ze niby święta bozego narodznia juz nie mozna mówić, tylko przerwa zimowa, pracownica z krzyżykiem zostaje zwolniona, a pracownik w turbanie, czador, ze świętymi pierścieniami czy bransoletami moze pracowac bo by było naruszenie jego dobra.
Dlaczego?
Bo właśnie europejczycy stali się mięczakami, chcemy być tak mili i przyjemni że na miekko wszystkim wejść w pupe.
czy to rasizm? nazwij to jak chcesz, ale zastosuj te same kryteria dla wszystkich, a zobaczysz jaki bedzie dym ...

Żołnierz idzie i musi zabijać, wracaj nadstawia tyłek za nas po to by jego tyłek ochronił nasze i wasze... gdy sie chowamy za jego plecami.
W workach wracają ci co właśnie się za długo zastanawiali, byli wolniejsi, zbyt zdekoncentrowani, po prostu zaskoczeni przez szybszego sprytniejszego lepiej zamaskowanego, bardziej zdeterminowanego i bezwzględnego! przeciwnika.

No ale tak to jest, jak sie siedzi w domku bezpiecznie sie czujemy to filozofia, jak przez bramki na lotnisku i przeszukania to biadolenie ze tak ciezko, ale dlaczego tak jest??
bo jakis swir wysadza sie w powietrze?
A czy też będziesz mieć pretensje gdy to ktos z twoich bliskich zostanie poszkodowany??
czy też będziesz użalać się nad niedolą "uciesnionych"? i zastanawiać się po co tam jadą?
A co do zasobów, no cóż nośniki enrgi są też częścią naszego posiadania i byc albo nie byc, pewnie nie raz zastanawiasz sie by samochod mało palił aa paliwo było tańsze, sek w tym ze ograniczenie dostępu do źródeł powoduje wzrost cen.
I nie licz na to że jak zrezygnujemy z naszej cywilizacji i wrócimy do jaskin to będzie lepiej, dla przetrwania bedziemy walczyli o swoją jaskinie, o dostęp do wody i krzaczka z owocami :)))

owady są potrzebne, ale czasami trzeba rozwalić gniazdo szerszeni na naszym strychu, czyli podjąć walkę gatunków o terytorium :)))
Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

E-mailStrona WWWNumer AIM

ChrisCov

Post #7 Ocena: 0

2010-12-17 22:09:25 (15 lat temu)

ChrisCov

Posty: 2764

Mężczyzna

Z nami od: 18-12-2008

Skąd: Coventry, West Midlands

Generalnie z poniższego artykułu wynika, że nasi "najwięksi sojusznicy" uważają, że polska armia jest mało bojowa i 2600 polskich żołnierzy nie jest w stanie wykonać roboty wykonywanej poprzednio z powodzeniem przez 600 żołnierzy amerykańskich. Z kolei "Afgańcy" twierdzą wprost, że w niczym im nie pomagamy.
Pytanie więc, po co wciąż tam jesteśmy?
Cytat:
For U.S. Troops in Afghanistan, Coalition Forces Are Mixed Blessing

U.S. forces have long expected to do the heavy lifting on the NATO mission in Afghanistan, but even then, the Army battalion that arrived in Ghazni province last summer were troubled by what they found. The Taliban were resurgent in areas that U.S. forces had pacified before handing control to Polish forces a year earlier. "It was as if the [Polish] were waiting for us to come back and release them from their base" and then take the credit, says one U.S. officer, describing how failure to patrol the roads has allowed a route between coalition bases to become choked with roadside bombs. Americans had to return to take charge, he said, because the Poles are "just kind of hanging around."

Such criticism is common among U.S. officers who have served in Afghanistan, and it is directed not only at Polish forces but also at other NATO forces, some of which are hamstrung by so-called caveats that range from prohibitions against fighting at night to traveling without an ambulance, thereby precluding foot patrols. The Polish force is not bound by any of these constraints, but U.S. officers say the Poles� top-down approach to war-fighting is ill-suited to a counter-insurgency campaign that requires real-time decision-making by mid- and lower-level officers�on the ground. They add that the Poles' six-month deployments strain continuity, and that logistics snafus make them dependent on U.S. support.

Such shortcomings, say U.S. officers, are more harmful in a strategically vital province such as Ghazni, through which runs the Kabul-Kandahar highway. The province has increasingly been targeted by�fighters from the Haqqani network, bent on carving a path to Kabul. Some militant cells are said to control entire villages, and more fighters have moved there when squeezed out of other areas.

Despite fielding just 600 men compared with the Poles' 2,600, the previous American battalion had, over eight months of heavy fighting, achieved a measure of security in the province. U.S. officers enjoyed warm relations with local Afghan government and security personnel, and had upgraded the capacities of the local police.�But they feared that the Polish forces to whom they were handing over control might not have the nuanced, carrot-and-stick approach necessary to consolidate those gains. At the handover ceremony, the Poles flew a Russian-made HIND gunship, the kind with which the Red Army had terrorized the Afghan countryside in the 1980s, over a reviewing stand full of elderly Afghans, who "turned white" from shock, according to one officer.
Today, violence is at an all-time high and some districts are under de-facto militant control; reconstruction projects are stalled and some of the novel security initiatives set up by the American forces are derelict. But given what was obvious about the Poles' capacities, one U.S. officer serving during the handover believes that "we failed them by placing them there on their own."

A new crop of U.S. officers now grumbles that their Polish partners are not doing enough fighting. Highway One, the critical roadway that bisects the province, now requires heavily armored route clearance operations to give military convoys safe passage. Several pro-government officials have been assassinated or intimidated into quitting. In eastern Andar district, militant attacks have surged, and just three people from a population of over 100,000 voted in September's election. "The government, development, Afghan security forces all seem to have regressed," says one U.S. officer. "We're basically starting from scratch here."

In the Deh Yak district, to the north, soldiers explained that many villages they entered were meeting coalition forces face-to-face for the first time. Afghan security forces there said essentially the same thing. "The Polish did nothing for us," says district police chief, Lt. Faiz Muhammad. "It just got worse day-by-day until the Americans got here."

The Polish contingent can't be blamed for all the setbacks, however. Their manpower is very low for a province of Ghazni's size, while the Taliban-led insurgency has worsened across much of Afghanistan's south and east, spurred by alienation from a corrupt government and anger at civilian casualties inflicted by foreign troops, usually American forces. If the Polish are passive, that may be in part because a soldier faces the prospect of a civilian trial back home if he mistakenly kills a civilian, even in the heat of combat. The Polish military only recently became fully professionalized, and has limited resources compared with the Americans' state-of-the-art weapons and logistics support. U.S. officers have seen still plenty of motivated young Polish soldiers showing great courage under fire. At least 22 Poles have been killed in action in Afghanistan, and more than 100 have been wounded.

Brig. Gen. Andrzej Reudowicz, a mechanized battalion commander with experience in Iraq, has won good reviews from U.S. officers, who say he brings a sense of urgency that his predecessors lacked and has given subordinate officers greater flexibility. While officially in charge of coalition forces in Ghazni, the general says he's also learning a lot from the Americans and "understands their way of thinking." He's had a head start. Before coming, Reudowicz and other senior Polish officers were given a two-month crash-course in counter-insurgency by American advisers. But the gathering Taliban threat on the ground leaves little time for drinking tea with local elders. "We are changing some of our behaviors to become more aggressive," he says, citing a shift toward more night-time air assaults and joint operations on foot. "We are on the same track [as the Americans]."

But 10 years into a war that is costing more lives by the month, skeptics maintain it's not the time — and Ghazni is not the place — to be getting� an allied army into gear. "Clearly Ghazni is bad. It's gone from a decent province in 2008 to one of the worst in the country," says a U.S. officer. "I think it's fair to say that in a coalition setting like this one, you really have to be careful about who goes where and for how long." At this point, however, he concedes that the coalition must work with what it has — and could use more support. Insurgent attacks in the province are on pace to double last year's figures. And U.S. intelligence officers say that militants flocking in greater numbers from the eastern borderlands are staying on through the winter, a bad sign for the year ahead.


Źródło
A very unrealistic man who thinks his ass is like wine - the older the better

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer gadu-gadu

LekarzDrzew

Post #8 Ocena: 0

2010-12-19 21:46:39 (15 lat temu)

LekarzDrzew

Posty: 856

Mężczyzna

Z nami od: 28-12-2009

Skąd: Mansfield

Cytat:

2010-03-10 08:49:50, krakn napisał
Bo właśnie europejczycy stali się mięczakami, chcemy być tak mili i przyjemni że na miekko wszystkim wejść w pupe.
czy to rasizm? nazwij to jak chcesz, ale zastosuj te same kryteria dla wszystkich, a zobaczysz jaki bedzie dym ...

Żołnierz idzie i musi zabijać, wracaj nadstawia tyłek za nas po to by jego tyłek ochronił nasze i wasze... gdy sie chowamy za jego plecami.
W workach wracają ci co właśnie się za długo zastanawiali, byli wolniejsi, zbyt zdekoncentrowani, po prostu zaskoczeni przez szybszego sprytniejszego lepiej zamaskowanego, bardziej zdeterminowanego i [b]bezwzględnego! przeciwnika
.

No ale tak to jest, jak sie siedzi w domku bezpiecznie sie czujemy to filozofia, jak przez bramki na lotnisku i przeszukania to biadolenie ze tak ciezko, ale dlaczego tak jest??
bo jakis swir wysadza sie w powietrze?
A czy też będziesz mieć pretensje gdy to ktos z twoich bliskich zostanie poszkodowany??


Widzisz pracowalem prawie 3 lata z dwoma Kurdami. .Temat niezbyt trendy na tym forum bo oni ciemniejsi i zapewne polskim chlopakom laski podbieraja. Kiedys rozmowa zeszla na tematy osobiste, po pytaniu co tam u mnie zapytalem co u ciebie?U mnie nic odpowiedzial, przyleciala amerykansko, turecka rakieta, wszyscy zgineli, zona, dwoje dzieci, sasiedzi. .Wody nie lal jak co, bezinteresownie w paru sprawach mi pomogli w odroznieniu od europejskich mocno Polakow z wiosek...

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona 5 z 5 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,