Kolejny poranek w sercu Bretani . Jak dobrze wstawac ze swiadomoscia bycia wolnym czlowiekiem. Szybkie rozpoznanie pogodowe w ogrodku. Troche wieje to raczej optymistyczne okreslenie pogody na dzien dzisiejszy. W planach na dzis polnocne wybrzeze Bretani . Slowo sie rzeklo, szybkie sniadanie I ruszamy. Mimo ze nasza gospodyni powiedziala ,ze bez obaw mozemy zostawiac otwarte drzwi to jakos ciezko przelamac nam cywilizacyjne przyzwyczajenia.
Pierwszy przystanek robimy na plazy w okolicy Santec .Kolejny raz przekonac sie mozna do plusow poza sezonowych wyjazdow czyli pieknych krajobrazow nie zakloconych setkami turystow.Wloczymy sie po plazy . Widok wzburzonego morza rozbijajacego sie o skaly zapiera dech w piersi . To jeden z takich widokow gdy czlowiek stoi oniemialy i nie moze wydobyc z siebie glosu
. Ruszamy dalej w okolice Sibiril . Tam znajdujemy parking przy starym wiadukcie kolejowym Saint Jacques , ktory majestatycznie przecina zielona doline. Wskakujemy na siodla I wbijamy sie w trase rowerowa velo ciagnaca sie wzdluz lini wybrzeza. Trzeba powiedziec ,ze tras rowerowych jest tu cala masa I jest w czym wybierac. Po wczorajszej tzw. Green way czyli trasie wylaczonej z ruchu drogowego dzis jedziemy trasa wiadaca po mniej ruchliwych drogach . Szlak jest dosc dobrze oznaczony . Jedynym utrudnieniem jest wiatr ktory caly czas daje do wiwatu.
Jedziemy po okolicznych , rozsypanych po wybrzezu , urolkiwych wioseczkach , malych portach I przystaniach. W srodku sezonu musza byc tu niezle tlumy ludzi. Czasami wieje tak mocno , ze zwiewa mnie na srodek ulicy . Zabawa przednia . Z hymnem na ustach
Biegać, skakać, latać, pływać,
W tańcu w ruchu wypoczywać.
Jedziemy dalej podziwiajac widoki .Piaszczyste plaze z licznymi skalami I wzburzone wody oceanu w promieniach slonca. Spienione balwany na wodzie I spienione balwany na rowerach tak mozna podsumowac ten sztormowy szlak rowerowy. Po trzygodzinnej walce z wiatrem, gdzie kazdy kilometr trzeba liczyc podwojnie docieramy do samochodu.
Kolejne miejsce do odwiedzenia na dzis to miasteczko
Huelgoat
Miasteczko jest popularne wsrod turystow ze względu na imponujaca otoczenie przyrody .Ziemie kiedys po czesci królewskie oraz okliczne lasy teraz nadzorowane sa przez francuską komisje . Maja powierzchnie 10 kilometrów kwadratowych .
Wies lezy nad jeziorem utworzonym w okolicach 16 i 18 wieku do dostarczania wody do miejscowych kopalniach srebra , ołowiu za pomoca kanalu .Jest tam sporo ciekawostek geologicznych i prehistorycznych ktore mozna znalezc podazajac szlakami w lesie .
Naprawde niezapomniany widok ukazuje sie naszym oczowm w Lesie Huelgoat.Zdumiewajacy szereg szereg skał i omszałych glazow , tak jakby byly one porzucone przez gigaanty lub tajemnicze trole
Legenda głosi, ze ...
... Gargantua zatrzymał się Huelgoat, zaatakowany przez glod . Zwrocil sie do mieszkancow z prosba o cos do jedzenia. Zaproponowali mu tylko gotowana kasze gryczana na rosole ktora ledwo zaspokoila jego glod. Wciekly, poprzysiagl zemste i poszedl dalej. Gdy dotarł do bogatszych ziemi Léon, jego glod zostal zaspokojony. W odwecie za zniewage z Huelgoat wzial kilka głazwo z morza i rzucal nimi w strone miasteczka . Wpadaly wzdłuz rzeki i przez las, tworzac widowisko , ktore mozemy ogladac do dzisiaj
Wieje jak diably a ten ma wylane na wszystko
Trasa z poniedzialku
i wtorku

[ Ostatnio edytowany przez: EFKAKONEFKA33 19-06-2015 23:48 ]
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.