Na wstepie zaznacze , ze ja nie umiem pisac . Mam problemy z budowaniem zdan .Nie umiem stawiac przecinkow i ....ach szkoda slow .Niemniej mam nadzieje , ze nie zniecheci to Was od przesledzenia naszego wypadu do Francji . Moze niektorzy znajda czesc informacji jako pomocne .Moze sami beda chcieli wybrac sie w te rejony .
Ubiegloroczna wyprawa Arego do Rumunii w ktorej wtedy nie moglam uczestniczyc byla caly czas sola w moim oku . Tez chcialam sie gdzies wyrwac i poszwedac po swiecie . Troche zwiedzajac , troche na rowerze . Ary jako ten , ktory posiada umysl strategiczny byl mozgiem tej operacji . On zaplanowal gdzie jedziemy , gdzie sie zatrzymujemy i co bedziemy ogladac . Stanelo na tym , ze jedziemy autem .Pakujemy rowery zeby mozna tez bylo troche poszwedac sie rowerem po okolicach Normandii i Bretanii .
Czwartek 4 czerwca 2015
No to zaczynamy nasza przygode .Nasze Tour de France z przymruzeniem oka. Jeszcze nie zdazylam dobrze przylozyc glowy do poduszki w srodowy wieczor a juz wredny budzik swoim alarmujacym darciem wyrywa nas ze snu . Mam ochote rzucic nim o podloge i przewrocic sie na drugi bok . Trzecia trzydziesci rano to malo zachecajaca pora na pobudke . Zachcialo nam sie przygody , trzeba wiec zebrac swoje zwloki z przytulnego lozka . Schodzac na dol , potykam sie o klamoty przyszykowane do pakowania . Ze zgroza dochodze do wniosku , ze potrzebuje ciezarowki .
Po 45 minutach szarpania sie z namiotem i innymi pierdolami pod tytulem " niezbedne " . 90 procent tego " niezbednego " to dziwnym zbiegiem okolicznosci moj balgan .Kobiety beda wiedzialy o co mi chodzi i ze zrouzmieniem mi przyklasna . Mezczyni na widok kobiecego niezbednika zaklna pod nosem i poukaja sie w czolo . Wszystko jakos udaje sie upchac w aucie ...lozko ...szafa ...stolik ... wanna ...no z ta wanna moze przesadzilam . Upycham noga wystajace elementy . Spoceni i zziajani jestesmy gotowi do drogi
Okoliczne laki witaja rosa i mgla osiadajaca na trawie .
Zaopatrzona w podreczny zestaw przetrwania dlugie podrozy ( plyty CD , mp3 z audiobookami , Kindle i " ukochana " gramatyke angielska ) rozsiadam sie wygodnie w aucie . W radiu jakby na przypieczetowanie naszej rozpoczetej przygody leci kawalek z Dirty Dancing I have time of my Life .
Kilka godzin jazdy i jestesmy w Dover . Stamtad przeprawa do Calais . Na promie zasypiam nad gramatyka . Snia mi sie przydawki i imieslowy . Z Calais do pola namiotowego mamy jeszcze ok 5 godzin . A wiec droga ...droga ... i jeszcze raz droga ...
Urywany sen w ktorym zdazylam wylapac otwarta buzia wszelkie latajace talatajstwo .Po kolejenj godzinie zaczynam zadawac dzieciece pytania powtarzane z uporem maniaka. .. A daleko jeszcze ?
Jesetm zafacynowana przydroznymi tablicami informacyjnymi dotyczacymy mijanych miejsc . Na kazdym ze znakow w odcieniach brazu opowiedzienia krotka historia mijanego miejsca. Wyczekuje kolejnych znakow z niecierpliwoscia .
Wreszcie docieramy na pole namiotowe . Swietna miejscowka . Oprocz nas moze jeszcze trzy dodatkowe rodziny . Cisza .Spokoj . Ptaszki cwierkaja . Komary tna. Po ustawieniu namiotu wybieramy sie do Bayeux . Cale miasto szykuje sie do obchodow D- Day
Na ulicach przewijaja sie zolnierze i samochody z czasow wojny .



W okolicach jednego z domow rosna sobie piekne maki

Niestety w ten dzien nie udalo nam sie zrobic za duzo zdjec .W trakcie relacji bedzie ich wiecej
Pole namiotowe na ktorym sie zatrzymalismy
La Moulin Foulon
Cena za noc ok 13 funtow . Dostep do prysznicy .Toalety. Elektrycznosc. Lodowka . Wi Fi . Mozliwosc prania z suszeniem za ok 3 funty .Miejsce przyjemne , wlasciciel bardzo przyjazny . Codziennie rano pobliska piekarnia dowozi swieze pieczywo .Pachnace bagietki i crossainty