Ja jadłem wersje z 2 rodzajów ziemniaków, gotowane wymieszane z surowymi i to zapieczone z dodatkiem boczku.
na dno foremki był położony lisć kapusty.
W sumie to nawet to niezłe było.
Aha, zauważyłeś że oni wszędzie gdzie się da, sypią takie ziarno? wygląda jak siemie lniane.
Ale jest to ziarno takiego hwastu, ma taki czerwony kwiatostan. Nazywają to lisi ogon.
Ziarno zawiera bardzo dużo białka.
Przywiozlem to do polski, po kilku latach cholera wszędzie w okolicy to się rozniosło, ale po 10 latach znikło.
Fakt ludzie bardzo przyjaźni, ale urzędowe sprawy potrafią doprowadzić do szału.
Co do Gruzji, to trochę inna bajka.
Paliwo kupowaliśmy od dziatka, którego nazywali legalny złodziej.
miał cysterne w stodole, a na stacji paliw nie uświadczył paliwa.
koniaki za wskazanie ktory to dziadzius, a rozliczenie z dziadziusiem, tylko w dolarach.
Ale jak trafiliśmy na wesele, w gruzinskim miasteczku, to musieiśmy się zatrzymać.
nie dało się jechać bo stół weselny był przez niemal całą wieś, na drodze

2 dni trwało opróżnianie zawartości stołu, kolejne dwa trzeźwienie

Goście nie mieli prawa odmówić uczestnictwa w imprezie. a byli to i mieszkancy, i chyba z 40 osób które akurat jechały tą drogą. Innej drogi nie będzie hahaha.
A na Syberii ze zdziwieniem patrzyłem jak po Irtyszu, jexdzą ciężarówki i to wielkie tiry.
lód tak gruby że do konca marca, nawet kwietnia bez problemu można było jeździć

co do napojów, to my mieliśmy prywatne zaopatrzenie, z bardzo dobrej bimbrowni

Bimberek czyściutki i klarowny, robiony zazwyczaj z owoców.
bimbrownik pracował gdzieś gdzie miał dostęp do odpadów owocowych, robił wino i potem przepuszczał.
Inni robili z ziemniaków, albo przenicy ale to był syf