Ok pierwsze wrażenia, pierwsze przygody.
Jako prolog, powiem że Beata stwierdziła że dość jazdy samochodem i że ja już taki grubas że czas na ruch.
Czyli nie wynajmujemy samochodu.
OK, co ja się będę kłucił.
Przezornie w Polsce przy okazji wymiany na złotówki, zaopatrujemy się w euro i korony.
Lądujemy zgodnie z planem.
Na lotnisku zaczyna się...
Zupełnie nie możemy załapać czym jechać.
Stoi jakiś autobus.
Koszt 100 koron, powrotny 150.
Ale brak informacji po angielsku.
Wracamy do terminalu, odnajdujemy informacje turystyczna, a w nim śliczna blondynek z długimi nogami, pięknymi oczami i zalotnym blond wąsikiem.
Pani tak nas informuje że właściwie wprowadza w błąd, na siłę wysyłając nas na ten bus.
Wychodzimy, krecimy się że może taxi, chce 350,
Odnajdujemy przystanek innych linii, okazuje się że znacznie taniej 150 koron za 3 dni od osoby. Wszystkimi autobusami i zniżki na statki.
Ale nie możemy zatrybic rozkładu jazdy.
Normalnie jak dzieci.
Czekamy około 20 minut, spotykamy Polaków, podsluchalem i wygląda że tu mieszkają.
Niestety nie są pomocni.
Beata wymieka, idziemy po samochód.
No i zastrzelili nas cenami.
350 - 450 funtów! za 4 dni, a mogliśmy mieć za 220.
Rezygnujemy,
Idziemy z powrotem na przystanek.
Akurat pojechał.
Wsiadamy, dajemy kasę a gościu mówi że to nie takie pieniądze!
Zglupielismy
Pokazuje z kasy no kurde inne.
Okazuje się, że laska w kantorze dala nam korony Dunskie!
Hahaha, mamy wymienione 300 funtów bez sensu.
Kierowca nie przyjmuje kart, ale poczeka żeby przynieść gotówkę z bankomatu w terminalu.
Beata wraca że bankomat nie wydał gotówki.
Jakiś jeden z pasażerów, oferuje że zapłaci za nas!
Ale dziękujemy.
Między czasie gdy Beata poleciała do bankomatu, konwersacje z kierowcą z języka angielskiego, zmieniamy na polski
Facet zawiódł nas do centrum Stavanger. Poczekał aż wyplacimy kasę i zapłacimy za bilet!
Dodatkowo udzielił nam kilku rad co pozwoliło nam trafić do hotelu.
Lokujemy się w nowym hotelu,
I jedziemy do centrum bo w zasadzie jest już ok 18
I tu pierwsze rozczarowanie.
Ale o tym trochę później.
Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.