Jak pierwszy raz przylecialam do UK ( jakies 6 lat temu, moze wiecej ), ladowalam na Stansted. Bylam wtedy z malym dzieckiem, mialam wozek i dwa bagaze rejestrowane plus podreczny.
Na tasmie wyjechal wozek malego bez szwanku, a zaraz pozniej oba bagaze - torby cale podarte, porozrywane, a moje i dziecka ciuchy luzem na tasmie

. To byl koszmar - na rekach male dziecko i bagaz podreczny, a ja musialam zatrzymac tasme, zeby pozbierac swoje rzeczy. Ludzie chcieli mnie zabic, bo czekali na swoje bagaze. Po prostu usiadlam i sie rozplakalam. Nie dosc, ze zginela wtedy polowa rzeczy, to ja zero angielskiego, nie moglam sie dogadac z baba z obslugi itd.
Najgorszy pierwszy lot do UK jaki moglam sobie wyobrazic.
Jakos na migi ( doslownie ) sie wtedy z nia dogadalam i dali mi jakas torbe. Ale wszystko trwalo ok. 3 godzin po ladowaniu. Maly wymeczony, glodny, ja wsciekla i rozzalona... Wtedy powiedzialam sobie, ze nigdy wiecej Stansted.
Dzisiaj bym sie wyklocila juz o wszystko - nowa torbe, odszkodowanie itd. Niestety wtedy jeszcze jezyka zero

.
Z kolei wracajac jakies 2 lata temu z PL ( Wrocław - Luton ) wiozlam papierosy dla siebie i dla mojej mamy. Bylo tego chyba w sumie z 6 kartonow.
Po dotarciu do domu, gdy mama przyszla po papierosy, okazalo sie, ze brakuje 1 kartonu i 1 paczki - dosc dziwne...
Od tamtej sytuacji, zawsze gdy ja lece, lub do mnie leci ktos z PL, na torbie jest klodka, a do tego te plastikowe opaski zaciskowe ( nie wiem jak to sie nazywa

). I zawsze je zakladam w jakis specyficzny sposob - jesli bagaz bedzie ruszony, od razu widac

.
[ Ostatnio edytowany przez: Nie_z_tej_bajki 11-06-2012 11:17 ]
Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie - nie zrobi Ci zawodu.... Przyjdzie - zrobi niespodziankę :D.
W życiu niczego nie żałuj! Po prostu Carpe Diem!!!
