

My zjechalismy z promu ok 3 am, mniej więcej okolice Krakowa. 15 - 16 godzin.
Bardzo długo zeszlo nam z tankowaniem, na kilku stacjach brakowało gazu, albo tankowalo się tylko 20 litrów i trzeba było jechać na następną.
W Polsce jakiś zakrecony koleś namieszal, nie dość że czekaliśmy ze 20 minut na tankowanie, to po podejściu do kasy babka mi mówi że przecież gaz jest zapłacimy

Poszukiwanie tego Mikołaja trwało kolejne 20 minut.
W końcu się znalazł, to zamiast my jemu oddać pieniądze to on nam chciał jeszcze dopłacić

Bo my nie mieliśmy gotówki tylko karty,
To ja mówię mu żeby zatankował, okazało się że weszło mu za 120, a on za nas zapłacił ok 160.
I ten koleś mnie tak zakrecił że dał mi jeszcze 30 złotych!
Tak stoimy, Beata mów że coś nie łapie, wyjela kalkulator i pokazuje gosciowi że to my jemu a nie on nam B-)
Jaja panie, a czas leciał.
Zazwyczaj jechaliśmy z prędkością od 80 do 120 M/h
Beata ma ciężka nogę i jedzie jak wariatka.
200 km /h to na motorkiem jest frajda, w samochodzie na dłuższym odcinku to bez sensu.