Str 105 z 205 |
odpowiedz | nowy temat | Regulamin |
malinowka |
Post #1 Ocena: 0 2015-12-31 10:55:21 (10 lat temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Cytat:
2015-12-30 20:50:34, Gabo72 napisał(a):
O ja lubię kryminały.Dzięki za polecenie
Larssona uwielbiam.Lacberg też.Przeczytana w całości.Musi szybciej pisać  ogólnie po Larssonie zakręciłam się na skandynawskich autorów i kino.
skoro mowa o skandynawskich kryminałach to mogę polecić Jo Nesbo Łowcy głow Pierwszy śnieg Pancerne serce te najbardziej mi się spodobały " Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość."
|
 
|
 |
|
|
pojedynczy |
Post #2 Ocena: 0 2016-01-05 13:51:09 (10 lat temu) |
 Posty: 31
Z nami od: 05-01-2016 Skąd: Londyn |
Uwielbiam horrory Stevena Kinga
|
 
|
 |
|
malinowka |
Post #3 Ocena: 0 2016-01-24 19:33:42 (10 lat temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Steve Jobs by Walter Isaacson to jedyna biografia Jobsa napisana przy jego współpracy i na jego prośbę. No, powiedzmy prośbę. Proszenie akurat nie wychodziło Jobsowi najlepiej. Na podstawie kilkuset rozmów z jego współpracownikami, przyjaciółmi, wrogami, rodziną i z samym Jobsem powstała książka, która wciąga i pochłania bez reszty i nie pozwala odłożyć się na półkę zanim nie wybrzmi osatnie słowo. Jest to historia człowieka, który wierzył, że tylko doskonałe jest wystarczająco dobre, że niemożliwe to tylko kwestia wyobraźni, że połączenie technologii ze sztuką jest jedynie słuszne.
Jest to też historia jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek świata. Firmy, która powstała w garażu i w błyskawicznym tempie zawładnęła światem nowoczesnych technologii. Firma, która ma miliony wyznawców na całym świecie i której cała filozofia mieści się w dwóch słowach: think different...
ps. wysłuchana w formie audiobooka w oryginale " Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość."
|
 
|
 |
|
|
Post #4 Ocena: 0 2016-01-24 19:46:46 (10 lat temu) |
Anonim
|
Usunięte
|
 
|
 |
|
Turefu |
Post #5 Ocena: 0 2016-01-24 19:52:05 (10 lat temu) |
 Posty: 4471
Z nami od: 26-05-2013 Skąd: York |
Cytat:
2016-01-24 19:46:46, tyniek napisał(a):
Wracając do prozy skandynawskiej.
"Egipcjanin Sinuhe" Miki Waltariego.
Dawno, dawno temu czytana przeze mnie powieść jakoś teraz mi się przypomniała.
Może nie wybitna, ale fajnie się czyta.
Przeczytalam w podstawowce, polonistka bardzo polecala. Mam na polce. Czasem wracam. Najbardziej lubie kawalek, gdy Sinuhe spotyka Medee, ale tylko do momentu, gdy zabiera ja do Krety
|
 
|
 |
|
|
|
Post #6 Ocena: 0 2016-01-24 19:55:24 (10 lat temu) |
Anonim
|
Usunięte
|
 
|
 |
|
SweetLiar |
Post #7 Ocena: 0 2016-01-24 20:25:24 (10 lat temu) |
 Posty: 10992
Z nami od: 05-02-2015 Skąd: Lądek - Zdrój |
Wstyd przyznać, ale o tej książce dowiedziałam się z brytyjskiej prasy.
The Guardian:
There is a marvellous image at the beginning of White Fever, an account by Polish journalist Jacek Hugo-Bader of his demoralising road trip across Siberia. He is driving his Russian jeep along the great flat steppes between Ufa and Kazan. The traffic is hardly moving: in front of him are two lorries, one pulling the other on a tow-rope. He overtakes. At the top of the hill a traffic cop pulls him over. Reluctantly, the journalist hands over a 1,000-rouble bribe. (Overtaking on a solid line in Russia is a serious offence.) When he drives off and looks back he sees the lorries turning round and going back down the hill to begin their laborious climb once more – the scam is another ingenious example of how the Russian state fleeces its citizens.
Two decades after the collapse of the Soviet Union, Russia has failed to come up with a new national idea. Instead, the US's erstwhile superpower rival has metastasised into a brutal kleptocracy. (This, at least, is the damning verdict of US diplomats, revealed late last year by WikiLeaks.) In a four-month drive from Moscow to Vladivostok, punctuated by frequent breakdowns and one nasty incident in which he slithers off the road into the snow, Hugo-Bader explores this despairing post-communist landscape.
Powinna przyjść na dniach, a oto fragment:
„Mróz Nansen mówił, że nie można przywyknąć do mrozu, można go tylko przetrwać, przecierpieć. Nie jestem pewien, czy to prawda. W Sludiance nad Bajkałem odwiedziłem Nadię i Borysa, znajomych sprzed lat. Właśnie urodziło im się dziecko. Kiedy do nich zajechałem, było ponad dwadzieścia stopni mrozu, więc nie napalili w piecu – bo tak ciepło, a Nadia wystawiła niemowlę w wózku na podwórko, żeby pobyło na powietrzu. Przy takiej pogodzie w Polsce zamyka się szkoły (w Jakucji przy minus pięćdziesięciu stopniach), więc to znaczy, że moi Sybiracy jednak przywykli do zimna. Kiedy pod Kurganem pierwszy raz przyszło mi nocować pod gołym niebem, pomyślałem, że czas umierać. Strasznie marzłem, chociaż na miesiąc przed wyjazdem na Syberię spałem tylko przy otwartym oknie i wyłączonym ogrzewaniu. Tak do zimna przyzwyczajają się polarnicy. Tej nocy mróz jak morfina, chwilami wprawia mnie w miły stan błogości. Z przerażeniem zorientowałem się, że jestem na progu hipotermii, że to ten stan, w którym kierowcy podpalają swoje samochody, kiedy na syberyjskich pustkowiach zepsują się im w nocy na drodze. Zrywałem się więc z posłania, grzałem silnik, biegałem wokół samochodu. Kiedy trzy miesiące później, w marcu, dotarłem do Władywostoku, chodziłem z gołą głową, w rozpiętej kurtce, bez rękawiczek i dziwiłem się dlaczego śnieg nie topnieje. Sprawdzałem temperaturę – było kilkanaście stopni poniżej zera. Okazuje się, że także przybysz z Europy może przystosować się do krańcowo zimnego środowiska i wbrew obiegowej opinii odporność na mróz nie jest przekazywana w genach wśród mieszkańców Północy. Ale mróz może być taki, że zaczynasz wątpić w ocieplenie klimatu, mróz nieludzki, bestialski, przy którym włosy w nosie robią się twarde i kłujące jak szpilki. Kiedy metalowe przedmioty przymarzają do ręki, jeśli nieostrożnie dotkniesz ich bez rękawiczki, i kiedy zamarzają rzęsy, tak że bez pomocy palca nie otworzysz oczu. To już lepiej, jak wąsy przymarzną do brody, bo można je rozdzielić językiem. Z moich obserwacji wynika, że granicą życia jest czterdzieści stopni. Dziewczyny przestają wtedy spacerować pod rękę po ulicach, chłopaki nie stoją z piwem pod sklepem, sportowcy zawieszają treningi, a samochody przestają jeździć.” Fragment – „Biała gorączka” Jacek Hugo-Bader.
[ Ostatnio edytowany przez: SweetLiar 24-01-2016 20:26 ] Tyle rzeczy kończy się tak niespodziewanie: pieniądze, urlop, młodość i sól.
|
 
|
 |
|
malinowka |
Post #8 Ocena: 0 2016-01-24 20:59:11 (10 lat temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Cytat:
2016-01-24 20:25:24, SweetLiar napisał(a):
Wstyd przyznać, ale o tej książce dowiedziałam się z brytyjskiej prasy.
The Guardian:
There is a marvellous image at the beginning of White Fever, an account by Polish journalist Jacek Hugo-Bader of his demoralising road trip across Siberia. He is driving his Russian jeep along the great flat steppes between Ufa and Kazan. The traffic is hardly moving: in front of him are two lorries, one pulling the other on a tow-rope. He overtakes. At the top of the hill a traffic cop pulls him over. Reluctantly, the journalist hands over a 1,000-rouble bribe. (Overtaking on a solid line in Russia is a serious offence.) When he drives off and looks back he sees the lorries turning round and going back down the hill to begin their laborious climb once more – the scam is another ingenious example of how the Russian state fleeces its citizens.
Two decades after the collapse of the Soviet Union, Russia has failed to come up with a new national idea. Instead, the US's erstwhile superpower rival has metastasised into a brutal kleptocracy. (This, at least, is the damning verdict of US diplomats, revealed late last year by WikiLeaks.) In a four-month drive from Moscow to Vladivostok, punctuated by frequent breakdowns and one nasty incident in which he slithers off the road into the snow, Hugo-Bader explores this despairing post-communist landscape.
Powinna przyjść na dniach, a oto fragment:
„Mróz Nansen mówił, że nie można przywyknąć do mrozu, można go tylko przetrwać, przecierpieć. Nie jestem pewien, czy to prawda. W Sludiance nad Bajkałem odwiedziłem Nadię i Borysa, znajomych sprzed lat. Właśnie urodziło im się dziecko. Kiedy do nich zajechałem, było ponad dwadzieścia stopni mrozu, więc nie napalili w piecu – bo tak ciepło, a Nadia wystawiła niemowlę w wózku na podwórko, żeby pobyło na powietrzu. Przy takiej pogodzie w Polsce zamyka się szkoły (w Jakucji przy minus pięćdziesięciu stopniach), więc to znaczy, że moi Sybiracy jednak przywykli do zimna. Kiedy pod Kurganem pierwszy raz przyszło mi nocować pod gołym niebem, pomyślałem, że czas umierać. Strasznie marzłem, chociaż na miesiąc przed wyjazdem na Syberię spałem tylko przy otwartym oknie i wyłączonym ogrzewaniu. Tak do zimna przyzwyczajają się polarnicy. Tej nocy mróz jak morfina, chwilami wprawia mnie w miły stan błogości. Z przerażeniem zorientowałem się, że jestem na progu hipotermii, że to ten stan, w którym kierowcy podpalają swoje samochody, kiedy na syberyjskich pustkowiach zepsują się im w nocy na drodze. Zrywałem się więc z posłania, grzałem silnik, biegałem wokół samochodu. Kiedy trzy miesiące później, w marcu, dotarłem do Władywostoku, chodziłem z gołą głową, w rozpiętej kurtce, bez rękawiczek i dziwiłem się dlaczego śnieg nie topnieje. Sprawdzałem temperaturę – było kilkanaście stopni poniżej zera. Okazuje się, że także przybysz z Europy może przystosować się do krańcowo zimnego środowiska i wbrew obiegowej opinii odporność na mróz nie jest przekazywana w genach wśród mieszkańców Północy. Ale mróz może być taki, że zaczynasz wątpić w ocieplenie klimatu, mróz nieludzki, bestialski, przy którym włosy w nosie robią się twarde i kłujące jak szpilki. Kiedy metalowe przedmioty przymarzają do ręki, jeśli nieostrożnie dotkniesz ich bez rękawiczki, i kiedy zamarzają rzęsy, tak że bez pomocy palca nie otworzysz oczu. To już lepiej, jak wąsy przymarzną do brody, bo można je rozdzielić językiem. Z moich obserwacji wynika, że granicą życia jest czterdzieści stopni. Dziewczyny przestają wtedy spacerować pod rękę po ulicach, chłopaki nie stoją z piwem pod sklepem, sportowcy zawieszają treningi, a samochody przestają jeździć.” Fragment – „Biała gorączka” Jacek Hugo-Bader.
[ Ostatnio edytowany przez: <i>SweetLiar</i> 24-01-2016 20:26 ]
jak Ci się Hugo -Bader spodoba, to polecam również Dzienniki kołymskie zapis podróży przez największy cmentarz świata, śladem zesłanych do łagrów. " Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość."
|
 
|
 |
|
ewamik |
Post #9 Ocena: 0 2016-01-24 22:46:02 (10 lat temu) |
 Posty: 4126
Z nami od: 30-10-2007 Skąd: London |
"Pięść Dawida"-tajne służby Izraela.
Artur Górski
|
 
|
 |
|
galadriel |
Post #10 Ocena: 0 2016-01-24 23:00:19 (10 lat temu) |
 Posty: 16061
Z nami od: 29-01-2009 Skąd: Lothlorien |
Cytat: ps. wysłuchana w formie audiobooka w oryginale
I podobalo sie? Bo ja pare lat temu te ksiazke kupilam, i chyba nie byla warta tych 50 zeta.
No, tylko ze ja ich nie lubie. Tych wszystkich od technologii. A juz Jobsa najbardziej.
Chociaz, dam mu kolejna szanse. Obejrze film. Moze sie przekonam.
Egipcjanina Sinue tez zostawilam na pozniej. Moze wroce i doczytam. Wszyscy sie zawsze zachwycali ta ksiazka, a mnie nie wciagnela na tyle, zeby doczytac do konca. Moze blad, moze wreszcie "doroslam" i do niej wroce?
Tez tak macie? Zostawiacie sobie niektore ksiazki na potem? Myslicie, ze dla kazdej ksiazki jest wlasciwy czas i lepiej poczekac?
Zabawna sytuacje mialam kiedys z ksiazka Ann Rice (ta od Wywiadu z Wampirem). Chyba przy ksiazce Diabel Memnoch utknelam zostawiajac zakonczenie "na potem". A najlepszy numer, ze jak wrocilam zeby doczytac, na ostatniej stronie byla data i godzina chyba nawet tez, o ktorej skonczylam czytac. Niezle, nie? ; ) [ Ostatnio edytowany przez: galadriel 24-01-2016 23:02 ] Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy.
Ostatni Kontynent, Terry Pratchett
|
 
|
 |
|