Mi na sercu sie dusza zraniła w piątek ponad tydzień temu, bo w euromillions był jackpot tylko bodajże £46 ale camelot losował jeszcze 20 UK millionaires (przeczytajcie po polsku i wychodzi hiszpańsko-brzmiąco milionajres). No i jakoś nie mogąc spać w środe przed losowaniem układałem w głowie różne kombinacje jakiś bliskich mi czy szczególnych dat i faktów (jak rozmiar buta mej żony i nie tylko) i jechałem takim algorytmem, że w tydzień złamałbym enigmę i ułożyłem te liczby w końcu, zapisałem w pamięci tuż nad przysadką by było dobrze schowane. Z uśmiechem zasnąłem czujac, że to właśnie ten dzień i te liczby sprawią, że za piątaka będę milionajros - jak nie te 46 to na pewno bańka.
Cały czwartek chodziłem podelektryzowany, że bede mial wlasne kino w domu (nie mylić z kinem domowym) z ogladaniem w jacuzzi a popcorn zamawiam przez sekretarkę. Czułem, że grając raz na ruski miesiącù czyli co 42-43 dni albo jak był dżakpot 148 milionajres to właśnie nadszedł ten czas. Nie £3.40 co pół ruskiego roku - miliony.
Piątek zastał mnie w jeszcze lepszym humorze bo w myślach dotykałem lakieru nowiutkiego bentleya ciesząc się, że wreszcie znalazłem dobre auto na dojazdy na golfa i nie będe musiał dożynać maybacha czy ferrari. Dzień mijał a ja już rozmyślałem nad własnym salonem bilardowym i barkiem pełnych trunków najlepszych. Wliczajac bimberek robiony przez znajomego teścia bo takiego dobrego nie piliście.
I od tego piątku mam doła, depresje i wisielczy humor. Odezwała sie stara rana na duszy bo przypomniałem sobie jak w 6 klasie zakochałem sie w Ani z 7C ale tak mi było shy z nią pogadać, że znalazła sobie Jacka z 8A i było po ptokach. I na sercu leży i leży nawet wspomnienie rozstania z pierwsza dziewczyna w wieku 16 lat, z którą "chodziłem" rok ale nigdy nawet jej za rekę nie trzymałem. A tym bardziej za coś bardziej definiującego płeć przeciwną. Zamiast buziaków były opowieści jak to Karolina wierzy w reinkarnację i dlatego jest jej żal ślimaka, którego nadepnąwszy w trakcie tej peplaniny.
Nie, nie dlatego miałem stan depresyjny w formie rozpaczy że nie wygrałem albo że znowu było fri siksti fajf - po prostu zapomniałem zagrać 😭😭😭😩😩😩 Ot, dzień zleciał jakoś, wydawało mi sie, że był czwartek bo tydzień wcześniej tak sie czułem przed piątkiem. Do tego rodzina, człowiek maseczki zapomni na stacji benzynowej i stara sie nie huchać na te pleksi odgrodzeniowo-przeciwbombowe. I zakupy i na MW zajrzeć szeleścić folią by potem dać szura wylogowując się. I patrzę a tu 20:10 a milionajros można tylko zostać do 20 zero zero. Kuźwa, nie sprawdziłem numerów z tego losowania by sie nie okazało, że stan depresyjny przerodził sie w pigułki do stabilizacji nastroju i nerwicy natręctw gdyby to były te numery. To na pewno sa te numery i dwie gwiazdki.
I to mi kurna leży na sercu, 15 min.dzieliło mnie od wygrania w gre, której odds to prawie 1:2.000.000.000.000. A przynajmniej z moim szczesciem. Byłby gejm czejndżer a jest pejdżer (żartuje, szukałem mądrego rymu a znalazłem pierwszy z brzegu)
Dzieki za wątek i za vent, ciężko jest stracić fortunę.
[ Ostatnio edytowany przez: Jurny_Jurek 13-07-2021 08:15 ]
I never thought I’d live in a world where people are so afraid of dying that they stop living..