Gangsterzy i filantropi
ohn D. Rockefeller w otoczeniu rodziny i przyjaciół, Ormund Beach, 3 maja 1931. (Fot. ENGELBRECHT / AP Photo)
Majątek, który zgromadził pierwszy Rockefeller, wart byłby dzisiaj 100 miliardów dolarów. Jakieś 10 miliardów wydał na filantropię
Rankiem 26 września 1855 roku do biura firmy Hewitt & Tuttle, mieszczącej się przy Mervin Street w Cleveland w stanie Ohio, wszedł 16-letni chłopak. Wyglądał doroślej. Pomagał mu w tym surdut, koszula ze sztywnym, wysokim kołnierzykiem, czarna krawatka i wyczyszczone do połysku, choć zniszczone buty.
- Nazywam się John Davison Rockefeller - przedstawił się. - W ubiegłą sobotę byłem u panów. Pytałem o możliwość zatrudnienia. Miałem przyjść dziś.
- Tak, przypominam sobie, proszę przyjść później, po lunchu - odpowiedział Henry B. Tuttle, młodszy z właścicieli spółki. - Chyba będziemy mogli panu pomóc.
W ten sposób John D. Rockefeller, syn Williama - wędrownego medyka, i Elizy Davison - pobożnej baptystki, dostał pierwszą stałą pracę. Ten dzień będzie wspominał przez całe długie życie i obchodził 26 września jako "dzień pracy", celebrowany bardziej uroczyście niż urodziny.
Bogactwo, nie luksus
"Musi pan robić wszystko, co w pana mocy, by wydawać pieniądze równie szybko, jak je pan zarabia - mówił do Johna D. Rockefellera pastor Frederick T. Gates, który w ostatnich latach ubiegłego wieku stał się głównym doradcą magnata do spraw filantropii. W przeciwnym wypadku przygniotą one pana i pana rodzinę".
Rockefeller całe życie pozostał pobożnym baptystą - radykalnym purytaninem. Wierzył, że powołaniem człowieka jest praca i zarabianie pieniędzy, ale nie luksus, który pieniądze mogą zapewnić. Nie miał współczucia dla nieudaczników, ludzi, którzy znaleźli się w biedzie z własnej winy. Ale wierzył, że zgromadzony przez niego majątek musi służyć dobru publicznemu. Stał się filantropem - największym w historii Stanów Zjednoczonych. Majątek, przekazany przez Johna D. i jego następców na cele publiczne, według dzisiejszej wartości dolara wart byłby około 10 miliardów dolarów.
Zaczął od ufundowania Uniwersytetu Chicagowskiego, na który to cel przeznaczył kilkanaście milionów. Odchorował to przedsięwzięcie. Pomysł poddał mu 30-letni teolog William Rainey Harper. John D. z oporami zgodził się sfinansować utworzenie uniwersytetu (wolał, by przedsięwzięcie rozpoczęło się od zwykłego college'u), pod warunkiem że wielebny Harper zgromadzi część potrzebnych funduszy. Ostatecznie uniwersytet powstał niemal wyłączne z dotacji Rockefellera, co wprawiło go w przygnębienie. Nie wierzył w przedsięwzięcia, które nie potrafią na siebie zarabiać.
Pastor Gates namówił Rockefellera na założenie w roku 1901 Instytutu Badań Medycznych (Rockefeller Institute for Medical Research), pierwszej tego typu placówki na świecie. W 1965 roku Instytut został przekształcony w Uniwersytet Rockefellera. Do dziś Instytut, a następnie uniwersytet, wydał 20 laureatów Nagrody Nobla. Dzięki 60 milionom wsparcia prowadzono tam wiele pionierskich badań najpierw w dziedzinie bakteriologii, później innych obszarów medycyny.
Ukoronowaniem działalności filantropijnej było utworzenie 29 czerwca 1909 roku Fundacji Rockefellera, której przekazał 73 tys. akcji Standard Oil of New Jersey, wartych wówczas 50 mln dolarów. Fundacja stała się największą tego typu instytucją na świecie. Sponsorowała edukację, badania medyczne i ochronę zdrowia w Ameryce. Dziś Fundacja Rockefellera sponsoruje programy pomocy dla Afryki, dla głodujących na całym świecie, rozwoju rolnictwa i genetyki, sztuki krajów Trzeciego Świata, kontroli urodzin, ochrony środowiska, umacniania demokracji. W ostatnich latach zaangażowała się w badania nad AIDS. Za pieniądze Fundacji Rockefellera kształciło się kilku polskich wybitnych lekarzy, którzy wyjeżdżali na studia do USA przed wojną i w okresie PRL. Prezesi Fundacji to zwykle osoby bardzo wpływowe. W roku 1950 prezesem był John Foster Dulles, który w administracji Eisenhowera został sekretarzem stanu. Później zastąpił go Dean Rusk, przyszły sekretarz stanu za prezydentury Kennedy'ego.
Osobną fundację utworzyli w roku 1940 bracia Rockefeller (wnukowie założyciela dynastii). Jej aktywa wynoszą dziś pół miliarda dolarów. Finansuje między innymi programy badań nad światowym bezpieczeństwem.
Na Zachód!
John D. Rockefeller urodził się 8 lipca roku 1839 w małym miasteczku Richford w zachodniej części stanu Nowy Jork. Ojciec - William Avery Rockefeller był typem obieżyświata, często portretowanego w powieściach Marka Twaina. Handlował medykamentami, udawał lekarza, oszukiwał, podając się za głuchoniemego, grał w karty, uciekał przed wierzycielami i oszukanymi klientami, którym sprzedawał "cudowne" maści i mikstury. Wszystko potrafił zbudować i wszystko stracić, wszystko sprzedać i na wszystkim zarobić pieniądze.
Nigdzie nie zagrzał miejsca i niewiele przejmował się swoją żoną - pobożną Elizą, córką solidnej rodziny farmerskiej. Miał z nią trzech synów i dwie córki. Miał też dzieci z innymi kobietami, z czym specjalnie się nie krył. Jak innych amerykańskich pionierów gnała go na Zachód jakaś magnetyczna siła. Rockefellerowie co kilka lat zmieniali siedzibę. Czasami był to własny dom, czasami wynajęty pokój lub szopa.
Ojciec nie był dla Johna wzorem, choć wiele go nauczył. Zaszczepił mu nieufność do ludzi, wiarę we własne siły i zamiłowanie do pieniędzy. Dla żartu handlował ze swoim kilkunastoletnim synem, oszukując go przy tym niemiłosiernie. Nigdy nie dawał mu pieniędzy - jedynie pożyczał na solidny procent.
W 1854 roku kolejnym miejscem pobytu Williama Rockefellera i jego rodziny stało się Cleveland - 35-tys. wówczas miasto w stanie Ohio. William kazał najstarszemu synowi wynająć tam dom, dał rodzinie nieco pieniędzy i zniknął, żeniąc się ze znacznie młodszą od siebie dziewczyną, którą znalazł w stanie Ontario. Stał się bigamistą i przestał się interesować starą rodziną. W życiu Johna Davisona pojawiał się rzadko. Chłopak musiał polegać na własnych siłach. Miał za sobą kilka klas szkoły i ukończony trzymiesięczny kurs księgowości. Z nauk ojca zapamiętał zdanie:
Nie pracuj dla pieniędzy, to pieniądze mają pracować dla ciebie
Nauki matki były zupełnie inne. Dzięki nim John D. nie opuszczał w kościele żadnej mszy, nauczył się niemal na pamięć Biblii, był najbliższym pomocnikiem pastora. Nie pił, nie palił, nie myślał o uciechach życia. Modlił się, pracował i dla Bożej chwały składał cent do centa, a później dolar do dolara. Nawet groszowe zarobki - za pracę u sąsiadów lub u ojca - zapisywał w małym zeszyciku, który później stał się niemal relikwią rodziny Rockefellerów.
Geniusz za pulpitem
eszcze tego samego dnia, gdy dostał pracę w firmie Hewitt & Tuttle, zdjął surdut i stanął za pulpitem. W tamtych czasach biurka przysługiwały pracownikom bardziej niż on doświadczonym. Najpierw był młodszym księgowym. Swą pierwszą płacę dostał po trzech miesiącach. Wówczas podpisał stałą umowę, godząc się na 300 dolarów rocznie. Nie było to dużo, ale John D. się nie skarżył. Księgi rachunkowe polubił, może nawet pokochał. Wykazywał przy tym talent, którym zadziwiał swoich pryncypałów. Bez trudu wyszukiwał najmniejszy błąd w długich kolumnach liczb. Z narastającą pogardą patrzył na szefów firmy, którzy bez dokładnego sprawdzenia płacili rachunki. John D. nigdy nie płacił, jeśli wcześniej nie sprawdził kosztów i nie uznał, że są one uzasadnione.
Talent księgowego szybko został doceniony. Dostawał coraz bardziej skomplikowane zadania. Egzekwował długi, załatwiał sprawy handlowe. Firma Hewitt & Tuttle handlowała szerokim asortymentem towarów - od artykułów spożywczych po rudę żelaza. Korzystała z kolei i telegrafu. Dla młodego księgowego było to cenne doświadczenie. Dowiedział się, czym jest transport i spedycja, nauczył się kalkulować koszty i wybierać najtańszy środek transportu. Na ogromnym obszarze Stanów Zjednoczonych transport miał kolosalne znaczenie dla powodzenia biznesu.
Po trzech latach odszedł z firmy. Wciąż był młody, według amerykańskiego prawa niepełnoletni, ale w clevelandzkim świecie biznesu jego pozycja jako jednego z najlepszych księgowych była ugruntowana. Tymczasem właścicieli nie stać było na podwyżkę, której zażądał. Zresztą, nie to było najważniejsze. John D. nie zamierzał pracować całe życie dla innych. Wiedział, że potrafi prowadzić interesy lepiej niż ktokolwiek inny.
Nadarzyła się okazja. Kolega z kursu księgowych - Anglik Maurice B. Clark zaproponował założenie własnej firmy. Partnerzy mieli wyłożyć po 2 tys. dolarów jako kapitał założycielski (dziś byłoby to jakieś 36 tys. dolarów). John D. miał odłożonych trochę własnych pieniędzy, trochę pożyczył od ojca na sowity procent. Firma Clark & Rockefeller bez trudu osiągnęła sukces, pośrednicząc w handlu produktami rolnymi. Pod koniec roku zarobiła na czysto 4 tys. dolarów - znacznie więcej niż firma Hewitt & Tuttle w ostatnim roku pracy Johna D. Młody człowiek był w swej firmie głównym księgowym, a odkrył także w sobie talenty handlowca, przecierając szlaki w Ohio i w Indianie. Zamówienia na artykuły spożywcze napływały w takim tempie, że trudno było nadążać z ich realizacją. Firma mogłaby rozwijać się dzięki talentom Johna D. szybciej, ale wciąż cierpiała na brak kapitału obrotowego. Banki - wówczas słabe i biedne - niechętnie udzielały kredytu. Gdy wreszcie Johnowi D. udało się pożyczyć w banku 2 tys. dolarów, a jedynym zabezpieczeniem była opinia, jaką miał młody człowiek - gorliwy chrześcijanin, nauczyciel w szkółce niedzielnej - Rockefeller był niezwykle szczęśliwy. Gorzej szło ze wspólnikami. Clark wprowadził do spółki swego przyjaciela, a później brata. Traktowali Johna D. jak tępego księgowego, który potrafi jedynie wykłócać się o groszowe oszczędności. Zyski były coraz większe, ale spółka trzeszczała w szwach.
Lady Makbet w oildorado
W 1859 roku Edwin Drake, były konduktor kolejowy, kupił w wiosce Titusville w północno-zachodniej Pensylwanii farmę, na której zaczął drążyć pierwszy szyb naftowy. Ropa naftowa była w tych okolicach czymś znanym od wieków. Płynęła rowami, zanieczyszczała studnie i rzeki. Czerpano ją z dołów kubłami, stosując jako smar i lekarstwo. Gdy w 1853 roku Ignacy Łukasiewicz wynalazł lampę naftową i sposób destylacji ropy, stała się ona poszukiwanym produktem. Popyt rósł w szybkim tempie.
27 sierpnia 1859 roku Drake dowiercił się na głębokości 21 metrów do złóż ropy naftowej. Wybuchła gorączka nafty (oil rush), porównywalna z gorączką złota w Kalifornii.
W lutym 1865 roku na terenie działki należącej do Thomasa Holdmena drgnęła leszczynowa różdżka w ręku poszukiwacza ropy naftowej. Był to rozległy, mało urodzajny teren, pełen lisich jam (pithole). W maju już 15 tysięcy ludzi szukało tam ropy, tworząc miasteczko z szałasów i bud. Po roku miasto Pithole miało już własne banki, codzienną prasę, 20 przyzwoitych hoteli i własny teatr.
Gdy wystawiano w nim "Makbeta", pewien nafciarz - entuzjasta sztuki - rzucił aktorce banknot pięćsetdolarowy.
Ta przerwała swój lunatyczny monolog lady Makbet, podniosła dowód uznania swego kunsztu i spokojnie kontynuowała.
Dzięki ropie wszyscy w osadach naftowych z dnia na dzień stawali się bogaci. Zakładali małe firmy i wiercili, nie przejmując się konkurentami. Ropy i dolarów starczało dla wszystkich. Nafciarze byli uosobieniem amerykańskiego ducha. Byli wolni, przedsiębiorczy, polegali na własnych siłach. Ale wydobyć ropę to jedno, drugie - to ją przewieźć, przetworzyć i sprzedać gotowe produkty.
Monopol kontra "Bogactwo narodu"
Rockefellerowi było coraz mniej wygodnie w spółce z braćmi Clark. W 1863 roku spotkał innego Anglika Samuela Andrewsa, chemika, specjalistę od przerobu ropy naftowej. John D. Rockefeller, Maurice Clark i Samuel Andrews założyli spółkę z kapitałem wynoszącym 8 tys. dolarów, której celem było przetwarzanie ropy naftowej. John D. od początku wierzył w powodzenie interesu. Dzięki jego uporowi firma kupiła trzyakrową parcelę Kingsbury Run, oddaloną o dwa kilometry od centrum Cleveland. Dla świeżo upieczonego nafciarza największym atutem było to, że w pobliżu miała wkrótce przebiegać linia kolejowa.
W połowie roku 1863 w Cleveland działało już 20 rafinerii. Dzięki wojnie secesyjnej i rozwojowi przemysłu w północnych stanach zbyt na produkty naftowe był ogromny. Zyski, podobnie jak na polach Titusville i Pithole, były duże i łatwe. Budowa prymitywnej rafinerii nie kosztowała wiele. Ten łatwy biznes jednak wcale nie satysfakcjonował młodego Rockefellera, przyzwyczajonego do ciężkiej pracy, modlitwy i oszczędnego życia. "Zysk innych powinien stać się moim zyskiem" - mówił. Żywiołowy rozwój przemysłu niepokoił go. Nie wierzył w żywioł i wolny rynek. Po latach z ogromną pogardą wyrażał się o biblii ekonomistów - "Bogactwie narodu" Adama Smitha. Niewidzialną rękę rynku postanowił zastąpić twardą ręką przedsiębiorcy sprawującego monopol.
Zaczął od uwolnienia się od coraz bardziej uciążliwych wspólników. Miał wówczas 25 lat i był jednym z najbogatszych biznesmenów Cleveland. Stanowiło to dobry punkt wyjścia do małżeństwa, więc 8 września 1864 roku poślubił Laurę Celestę Spelman. Jej ojciec Henry Spelman był w Ohio znanym politykiem, zażartym abolicjonistą i abstynentem. John D. nie mógł lepiej trafić, tym bardziej że panna młoda była cichą i pobożną damą, przekonaną o tym, że powołaniem kobiety jest służenie mężowi. Urodziła cztery córki, a w roku 1874 jedynego syna Johna D. Rockefellera, zwanego Juniorem.
Wolność za 72 tys. dolarów
Wspólników pozbył się bez trudu. Nic nie miał do Andrewsa. Przeciwnie, cenił jego chemiczne uzdolnienia. Co innego Clarkowie, dający mu cały czas do zrozumienia, że jest tylko synem wędrownego komiwojażera. W dodatku Rockefeller, choć sknerus, wykłócający się o parę centów, inwestował w rafinerie, które uznał szybko za główną część interesu spółki. Wśród bankowców cieszył się coraz większym prestiżem, więc brał pożyczki na prawo i lewo. "Lepiej się rozstańmy" - grozili Clarkowie, więc John D. złapał ich za słowo. W gazecie ogłosił, że spółka zamierza się rozwiązać i zaprosił wspólników na licytację. Z jednej strony licytowali bracia Clark, z drugiej Rockefeller z Andrewsem. Zaczęli od tysiąca dolarów. Cena szybko przekroczyła 20 tys. i szybowała dalej. John D. zaczął się wręcz obawiać, że nie będzie miał wystarczająco dużo pieniędzy, by spłacić wspólników.
- Siedemdziesiąt dwa tysiące - zalicytował Clark.
- I pięćset - odpowiedział Rockefeller.
- OK John, więcej dać nie mogę. Spółka jest twoja.
Cena była wyższa niż rynkowa wartość spółki, ale w nagrodę John D. zyskał wolność i swobodę rozwoju największej już wówczas w Cleveland rafinerii przerabiającej dziennie dwa razy więcej ropy niż najgroźniejszy konkurent. Przy okazji Rockefeller rozstał się z dawną spółką zajmującą się handlem. Skupił się wyłącznie na ropie. Prawie wyłącznie. Wciąż powtarzał - zabierz pośrednikom ich zyski. A zyski powstawały w różnych miejscach. Swoje brali nafciarze z pól wokół Titusville, swoje producenci beczułek, z których każda liczyła 42 galony (około 160 l - do dziś standardowa miara w przemyśle naftowym), swoje wozacy, którzy przewozili beczułki wozami, swoje wreszcie linie kolejowe, które szybko wyparły wozaków jako środek transportu.
John D. zaczął skromnie. Zamiast kupować baryłki, płacąc ponad 1 dolara za sztukę, otworzył własny zakład dostarczający baryłki na własne potrzeby i sprzedający je konkurencji, oczywiście z zyskiem. Razem ze wspólnikiem postawił drugą rafinerię, później kolejną. Jak każdy biznesmen stanął przed problemem, wydawałoby się nie do rozwiązania - szczupłych zasobów kapitału. Rozwiązał go, powołując 10 stycznia 1870 roku nową spółkę - tym razem akcyjną o nazwie Standard Oil Company of Ohio, z kapitałem 10 mln dolarów. Nazwa spółki sugerowała, że wytwarza ona produkt standardowy, czyli wzorcowy. Można nawet powiedzieć - wzorowy. Tymczasem jakość innych rafinerii często była fatalna i używanie ich produktów nieraz prowadziło do tragedii.
Dla siebie John D. zatrzymał 26 proc. akcji i funkcję prezesa. Resztę mieli wspólnicy, w tym Andrews i młodszy brat założyciela spółki - William Rockefeller. To był krok pierwszy. Kapitał był podwyższany i w roku 1872 spółka warta była 3,5 mln dolarów. Żadna inna spółka naftowa nie dysponowała takim majątkiem.
Ale Rockefeller wiedział, że prawdziwe złoto sunie po żelaznych torach.
W 1830 roku w Stanach Zjednoczonych linie kolejowe liczyły 45 km, w 1840 - 4600 km, w 1860 - 43 000 km. To kompanie kolejowe dyktowały warunki, korzystając z silnej pozycji przetargowej, jaką miały w stosunku do rozproszonych producentów. Nafciarze z północno-zachodniej Pensylwanii (innych złóż jeszcze wówczas nie znano), choć bogaci, byli słabi, bo działali w rozproszeniu. W dodatku ceny ropy wahały się od kilkudziesięciu centów do kilku dolarów za baryłkę. Co parę lat wybuchał kryzys nadprodukcji, gdyż nafciarze, mając i tak niskie koszty wytwarzania, nie przejmowali się potrzebami rynku. Nawet gdy zbiorniki były przepełnione, produkowali dalej, obniżając cenę - i tak dla nich opłacalną. Ale żywiołowość rynku ropy naftowej niepokoiła kompanie kolejowe, coraz wyraźniej korzystające z naftowego boomu. "Co będzie, gdy boom się skończy, a my pozostaniemy z bezużytecznymi cysternami i urządzeniami przeładunkowymi?" - pytali. Ta sama wątpliwość nurtowała prezesa Standard Oil, dla którego miasteczka naftowe w Pensylwanii były niczym Sodoma i Gomora. Rockefeller razem z właścicielami linii kolejowych postanowił zrobić z tym porządek.
Rzeź w Cleveland
Cleveland na pierwszy rzut oka nie jest właściwym miejscem dla rafinerii. Pittsburgh leży bliżej pól naftowych, Nowy Jork, Filadelfia czy Baltimore bliżej rynków zbytu - uprzemysłowionych wschodnich stanów i świata, który kupował amerykańską naftę. Ale w Cleveland krzyżowały się linie kolejowe: Pensylwania Railroad, Lake Shore Railroad, New York Central Railroad, Erie Railroad. Jedne linie prowadziły do pól naftowych, inne do portów Wschodniego Wybrzeża. Wystarczyło się porozumieć.
W listopadzie 1871 roku największe spółki kolejowe założyły wspólnie ze Standard Oil oraz rafineriami z Pittsburgha i Filadelfii towarzystwo o nazwie South Improvement Company (Towarzystwo Poprawy Południa).
Nie wiadomo, co miało ono poprawiać. Wiadomo, że uczestnicy towarzystwa zawarli między sobą niezwykle korzystne umowy dotyczące taryf kolejowych. Rafinerie, które w "spisku" nie uczestniczyły, stawały się z dnia na dzień niekonkurencyjne, gdyż musiały płacić dwu-, a nawet trzykrotnie wyższe taryfy przewozowe. Tym samym na rynku miało pozostać zaledwie kilka spółek przerabiających ropę, które mogły dyktować ceny surowej ropy nafciarzom - właścicielom szybów z Pensylwanii.
W całej północnej Pensylwanii zawrzało. Gazety i sądy stanęły po stronie nafciarzy, grożących Rockefellerowi linczem. Wkrótce South Improvement Company zostało zmuszone do rozwiązania się. "Anakonda została unicestwiona" - triumfowała gazeta "Oil City Derrick", atakująca Rockefellera. Ale "anakonda" właśnie wypełzała i hałas wokół sprawy SIC niewiele uczynił jej szkody.
Lata 70. to okres złej koniunktury w Stanach Zjednoczonych. Wiele firm z trudem walczyło o przetrwanie. Kryzys objął także przemysł naftowy. Dla Johna D. nie była to klęska, ale wielka szansa.
W grudniu 1871 roku John D. spotkał się w jednym z banków w Cleveland ze swym dobrym znajomym, pułkownikiem Oliverem Paynem, współwłaścicielem drugiej co do wielkości rafinerii w mieście. - Może byśmy połączyli siły - zagadnął Rockefeller. Payne zgodził się sprzedać rafinerię za 400 tys. dolarów. Rockefeller zapłacił mu akcjami Standard Oil. Fuzja została zawarta. Było to pierwsze przejęcie firmy naftowej przez "anakondę". W ciągu następnych trzech miesięcy Standard Oil Company wchłonął 22 z 25 rafinerii znajdujących się w Cleveland. Ludzie Rockefellera załatwiali sprawę szybko. Szli do właściciela rafinerii i mówili:
Nie masz z nami szans, bo nam kolej daje takie upusty, że płacimy za transport trzy razy mniej niż ty. Im szybciej nam sprzedasz rafinerię, tym mniej stracisz.
Czasami wystarczało pokazać konkurentom własne księgi rachunkowe, z których wynikało, że Standard Oil przynosi niewyobrażalne zyski, a koszt wytworzenia i przesłania ropy jest znacznie niższy niż u konkurencji. Rockefeller najchętniej płacił akcjami Standard Oil. Ci, którzy zdecydowali się na taką transakcję, wcześniej czy później stawali się ludźmi bogatymi, bo akcje spółki cały czas szły ostro w górę.
Jak się rodzi trust
Przejęcie rafinerii w Cleveland było początkiem sukcesu. Teraz pozostawało przejąć lub zlikwidować konkurencję w Nowym Jorku, Pittsburghu, Filadelfii i Baltimore. Sprawa była trudniejsza, gdyż amerykańskie prawo zabraniało osobom prawnym (spółkom takim jak Standard Oil) posiadania nieruchomości poza terytorium stanu, w którym były one zarejestrowane. Od czego jednak pomysłowość Rockefellera i jego prawników. Stworzyli instytucję kontrolującą naftowe spółki działające na terenie różnych stanów, omijając w ten sposób przepisy. Tak w roku 1879 powstał trust, czyli fundusz powierniczy, któremu przekazano akcje spółek. Trust mógł działać na terenie wszystkich stanów - tego przepisy nie zabraniały - a jednocześnie stał się rzeczywistym właścicielem spółek. Powiernikami zostali trzej niskiej rangi urzędnicy Standard Oil. Trust nie miał statutu, a reguły w nim obowiązujące nigdy nie były spisane. Dzięki temu sądy amerykańskie miały trudności z udowodnieniem, że Standard Oil łamie prawo. Do końca lat 70. Standard Oil przejął większość rafinerii istniejących w Stanach Zjednoczonych - w sumie 37 spółek naftowych. Stopniowo trust ulegał przekształceniom, stając się rodzajem holdingu. Powstawały osobne spółki Standard Oil of Ohio, Standard Oil of New Jersey, Standard Oil of New York, Standard Oil of Indiana, a gdy odkryto ropę na południu USA - Standard Oil of California. Ich akcje były w posiadaniu spółki-matki, a ta kontrolowana była w 1/4 przez Johna D. Rockefellera.
Konkurencja została wymieciona. Standard Oil przejął kontrolę nad częścią linii kolejowych i ropociągów. W 1880 roku USA przetwarzały rocznie 36 mln baryłek ropy, z czego 33 mln - Standard Oil.
Rockefeller nie ma na swym koncie - w odróżnieniu od kilku amerykańskich milionerów - żadnego wynalazku technicznego. Do innowacji podchodził ostrożnie, kupując je wówczas, gdy były sprawdzone. Jego największym wynalazkiem był trust, dzięki któremu zmonopolizował potężną gałąź gospodarki. Konkurencję zwalczał bezwzględnie. Producentom ropy naftowej dyktował ceny, wstrzymując zakup od niepokornych. Dysponując siecią transportu (rurociągami i udziałami w spółkach kolejowych), prowadził do unieruchomienia konkurencyjnych rafinerii. Dla drobnych i średnich przedsiębiorców pozostał anakondą, duszącą konkurencję.
Sprzyjało mu szczęście. W roku 1879 Thomas Edison wynalazł żarówkę, która szybko zaczęła wypierać lampy naftowe. Mógł być to koniec imperium Standard Oil, ale ostatnia dekada wieku XIX to początek motoryzacji. W 1898 roku w Stanach Zjednoczonych zarejestrowanych było 800 samochodów, w 1911 roku 618 tysięcy. W 1903 roku zaczyna się przygoda ludzkości z lotnictwem. Popyt na produkty ropy naftowej rósł nieprzerwanie.
Solidność na granicy prawa
Rzecz jasna kariera Johna D. Rockefellera nie była w historii Stanów Zjednoczonych czymś wyjątkowym, choć sukces, jaki odniósł, sprawił, że stał się najbogatszym człowiekiem Ameryki. Wielu innych milionerów dorabiało się metodami nie mniej brutalnymi.
Stephen Girard, Francuz, który pomógł sfinansować Stanom Zjednoczonym wojnę z Anglią w roku 1812, późniejszy bankier i filantrop, grał na dwie strony. Finansował wojska USA, a jednocześnie handlował z Anglikami. W San Domingo podczas rewolty przeciwko brytyjskim plantatorom zgodził się przewieźć ich kosztowności. Ale zwyczajnie okradł swych klientów. Korzystając z zamieszania, odpłynął z załadowanym łupem, a Anglicy pozostali na brzegu.
John Jacob Astor, założyciel rodu milionerów (jego prawnuk zbudował w Nowym Jorku hotel Astoria), zdobył na początku XIX wieku fortunę, handlując z Indianami, którym sprzedawał kiepską whisky za cenne futra.
Cornelius Vanderbilt, magnat kolejowy, dorobił się majątku na transporcie rzeką Hudson. Przekupiwszy odpowiednie władze, miał wyłączność dysponowania urządzeniami portowymi.
James Pierpont Morgan (założyciel jednego z największych dziś na świecie banków inwestycyjnych J.P. Morgan) wystartował do swej bajecznej kariery finansowej, sprzedając podczas wojny secesyjnej armii Północy 5 tys. karabinów, które po pierwszym strzale pozbawiały żołnierzy palców. Później spekulował na obniżce dolara, za co groziła mu nawet szubienica.
Król stali Andrew Carnegie sprzedawał marynarce USA pancerne płyty, które pękały, bo testy wytrzymałości były sfałszowane. Wszczęto dochodzenie, które nigdy nie zostało doprowadzone do końca.
W tym towarzystwie Rockefeller mógł uważać się za solidnego biznesmena. Ale monopol Standard Oil w przemyśle naftowym, gwałcił prawo amerykańskie. Sprzeczne z prawem było udzielanie upustów kolejowych, gdyż koleje, jako środki publicznego transportu, były zobowiązane do równoprawnego traktowania wszystkich klientów. Sprzeczne z prawem były praktyki niedopuszczania konkurencji. Wreszcie, sprzeczne z prawem było samo istnienie trustu. Rockefeller przywykł do nieustannych procesów, jakie wytaczali mu nafciarze z Pensylwanii, konkurenci, władze stanowe i federalne. Nie bardzo przejął się nawet uchwalonym w roku 1890 prawem antytrustowym, zgłoszonym przez senatora Williama Tecumseha Shermana specjalnie po to, by pognębić Standard Oil.
Rewelacje Idy Tarbell
Bardziej dokuczliwe były ataki prasowe, potęgujące nienawiść do magnata. W 1902 roku Ida Tarbell rozpoczęła w miesięczniku "McClure's Magazine" druk artykułów o truście. Była córką nafciarza z Titusville, którego działalność Rockefellera pozbawiła majątku. Tak przynajmniej uważał i swą nienawiść do "anakondy" zaszczepił córce. Rewelacje Idy Tarbell drukowane były przez kilka lat, odsłaniając kulisy powstania i triumfu Standard Oil.
W maju 1911 roku pierwszy prezes Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Edward White ogłosił wyrok w sprawie Stany Zjednoczone przeciwko Standard Oil Company. Spółka miała zostać rozwiązana, a spółki-córki, zarejestrowane w poszczególnych stanach, miały odtąd działać samodzielnie. John D. już wówczas nie kierował Standard Oil, choć pozostawał jego największym udziałowcem. Od 1895 roku systematycznie odsuwał się od kierowania trustem. Na czele trustu stanął John D. Archbold, który kilkadziesiąt lat wcześniej próbował organizować zbuntowanych nafciarzy z Pensylwanii przeciwko dyktatowi Rockefellera. Szybko dał się kupić i porzucił nafciarzy dla Standard Oil, w której to spółce zrobił kolosalną karierę. Decyzja sądu w niczym nie zagroziła bogactwu Rockefellera. W jego sejfie spoczywał potężny pakiet akcji spółek, wchodzących w skład rozwiązanego trustu. Same dywidendy z akcji przynosiły mu roczny dochód liczony w dziesiątkach milionów dolarów (około miliarda według dzisiejszej wartości dolara).
Jak być bogatym?
John D. Rockefeller zgromadził majątek tak ogromny, który w dodatku przynosił wciąż nowe dochody (w ostatnich latach XIX wieku płacono 30 proc. dywidendy z akcji Standard Oil!), że nawet hojna działalność filantropijna nie była w stanie naruszyć bogactwa. Głównym spadkobiercą został jedyny jego syn John Davison Rockefeller Junior (ur. w roku 1874).
Junior nie miał łatwego życia, a chyba też nie był szczęśliwy. Wychowywany był w surowej, purytańskiej atmosferze, w cieniu wielkiego ojca, którego uważał za najwybitniejszego człowieka w historii ludzkości. John D. musiał najpierw walczyć o przeżycie, później pokonać konkurentów, wreszcie zgromadzić największy w Stanach Zjednoczonych majątek. Junior miał zadanie na pozór łatwiejsze - wydawać pieniądze w sposób godny Rockefellera. W dzieciństwie, tak jak ojciec prowadził zeszycik z rachunkami, do którego zapisywał "zarobki": wypicie szklanki mleka - 5 centów, zabicie muchy - 2 centy itd. Na studiach w Brown College był przedmiotem drwin, gdy zapraszając kolegów na skromny lunch, długo studiował rachunek przyniesiony przez kelnera, po czym nie dawał napiwku. Chciał żyć tak jak jego ojciec, być dla niego użyteczny.
Lubiłem tak samo czyścić mu buty czy pakować jego rzeczy, jak potem reprezentować go w różnych interesach - wspominał po latach.
Ale Junior był zupełnie kimś innym niż stary Rockefeller. Po studiach zaczął pracę w biurze swego ojca, nie bardzo wiedząc, jakie ma zadania. Chciał spróbować własnych sił i od razu się skompromitował. Spotkał giełdowego spekulanta Davida Lamara, który namówił go do zakupów akcji spółki Leather Company, której akcje miały szybko rosnąć. Zainwestował wszystkie pieniądze, które miał - łącznie milion dolarów. Akcje, rzecz jasna, spadły, a na naiwności Rockefellera skorzystał Lamar, który akcje sprzedawał.
Prasa miała ubaw. Junior skruszony poszedł do ojca, który popatrzył na syna spokojnie i powiedział: "Nie przejmuj się, pomogę ci to załatwić". To było gorsze niż wyrzuty. Miał wówczas 25 lat. W tym wieku jego ojciec był już bogatym właścicielem rafinerii.
Wrogowie numer 1
Powoli jednak Junior dojrzewał, a nawet wykazał się lepszym niż ojciec poczuciem rzeczywistości. Na krótko został wiceprezesem Standard Oil i US Steel, ale szybko zrzekł się foteli, zdając sobie sprawę, że jest traktowany tylko jako syn wielkiego Rockefellera. Zainteresował się za to spółką Colorado Fuel and Iron, której akcje przekazał mu ojciec. Spółka była wielkim koncernem, wydobywającym rudę i węgiel, zatrudniała 10 tys. pracowników. Junior został jednym z dyrektorów spółki, choć nie miał wpływu na jej bieżącą działalność. W 1913 roku w małej miejscowości górniczej Ludlow wybuchł strajk, który dyrekcja postanowiła spacyfikować, mając za sobą lokalne władze, a w kieszeni sędziów. Doszło do strzelaniny, w której zginęło 40 osób, w tym dwie kobiety i 11 dzieci. Rockefellerowie znów zostali uznani przez opinię publiczną za wroga numer 1. Pikiety organizowane przez pisarza Uptona Sinclaira były wszędzie tam, gdzie Rockefellerowie, a żałobne opaski na ramionach przypominały o ofiarach krwawych kapitalistów.
Junior początkowo poparł stanowisko zarządu wobec związku Union Mine Workers. Jego ojciec zawsze uważał, że związki zawodowe są szkodliwe dla pracowników. Nikt tak o nich nie zadba, jak dobry patron. Była w tym pewna racja - pracownicy Standard Oil nigdy nie narzekali na płace.
Skandal, który wybuchł po tragedii w Ludlow, zaskoczył Rockefellerów. Dochodzenie prowadziła komisja Kongresu USA, która - w odróżnieniu od władz stanu Colorado - nie była do magnatów finansowych nastawiona przychylnie. Junior szybko zmienił front, w czym pomogło mu dwóch ludzi: Ivy Lee - pochodzący z Południa pisarz i dziennikarz oraz Mackenzie King - liberalny polityk kanadyjski, specjalizujący się w socjologii pracy (w roku 1921 został premierem Kanady i pozostał na tym stanowisku, z krótkimi przerwami, aż do roku 1948).
Lee kształtował wizerunek Juniora w mediach, King doradzał mu, jak układać stosunki ze związkami zawodowymi i robotnikami. Rockefeller przeznaczył duże środki dla pracowników Colorado Fuel and Iron - na emerytury, edukację, ochronę zdrowia. Stał się wzorem kapitalisty XX w. - oświeconego, dbającego o pracowników, rozmawiającego ze związkami zawodowymi.
Stopniowo przejmował kierownictwo nad majątkiem rodziny, biznesem i filantropią. Od roku 1917 ojciec zaczął przekazywać mu posiadane przez siebie akcje, obawiając się wysokiego podatku spadkowego, wprowadzonego rok wcześniej. W sumie w ciągu czterech lat w rękach Juniora znalazł się majątek wart 500 mln ówczesnych dolarów. Wśród aktywów Juniora znalazły się też akcje Chase National Bank, wówczas największego banku amerykańskiego, kupione w roku 1930. Gdy w roku 1955 połączył się z Bank of the Manhattan Company, tworząc w ten sposób Chase Manhattan Bank, jego wiceprezesem, a później prezesem został syn Juniora David.
W roku 1928 Junior rozpoczął pracę nad budową Centrum Rockefellera na Manhattanie. Zajmujące 22 akry (9 hektarów) centrum, na które składa się 19 drapaczy chmur, kosztowało 120 mln dolarów. Budowa trwała od roku 1931 do 1940, a więc w okresie głębokiej recesji, kiedy wiele fortun legło w gruzach. Rockefellerowie z recesji wyszli jak zawsze bez szwanku. W roku 1930 John D. Rockefeller odczytał reporterom oświadczenie, przygotowane przez syna i jego doradców: "Nadeszły dni, w których wielu straciło nadzieję" - mówił drżącym głosem. - Przez 90 lat mojego życia depresje przychodziły i odchodziły, a koniunktura zawsze powracała. Wierząc, że podstawy amerykańskiej gospodarki są zdrowe, mój syn i ja od kilku dni skupujemy akcje trzymające się w cenie".
Żył jeszcze siedem lat (do roku 1937). Zabrakło mu dwóch lat do setki. Junior zmarł w roku 1960 w wieku 86 lat.
Wnukowie
W roku 1901 Junior ożenił się z Abby Green Aldrich, córką senatora Nelsona Aldricha z Rhode Island. Miał z nią córkę Abby i pięciu synów: Johna D. III (1906 r.), Nelsona (1908), Laurence'a (1910), Winthorpa (1912) i Davida (1915). W roku 1927 żona skłoniła męża do ufundowania za 5 mln dolarów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. W roku 1934 Junior przekazał dzieciom depozyt w wysokości 40 mln dolarów na głowę - głównie w akcjach Standard Oil i banku Chase National Bank. Warunkiem podjęcia depozytu było ukończenie 30 lat.
Wnukowie wielkiego Johna D. mieli rozmaite charaktery. Najstarszy John Davison, zwany JDR III, starał się we wszystkim naśladować ojca, zajmując stanowiska w fundacjach. Do roku 1931 zasiadał w 33 zarządach i komitetach, między innymi Generalnej Rady Edukacji i Instytutu Rockefellera. Zmarł w roku 1978, w młodym, jak na Rockefellera, wieku 72 lat. W roku 1928 miesięcznik "Outlook" tak pisał o nim: "Jeśli kiedykolwiek plutokracja amerykańska miała szanse, by mieć swojego księcia Walii, to właśnie w osobie młodego Rockefellera, który jest nie tylko synem bogatego człowieka, ale symbolem ogromnej fortuny, przechodzącej już w ręce trzeciego pokolenia".
Młodszy od niego o dwa lata Nelson od dzieciństwa przejawiał cechy przywódcy. W roku 1935 stał się właścicielem znacznego pakietu akcji Creole Petroleum Company. Junior zgodził się wcześniej odblokować jego depozyt, choć Nelson miał zaledwie 27 lat. Spółka wydobywała ropę w Wenezueli. Nelson pojechał do tego kraju, gdzie właśnie zmarł dyktator Juan Vicente Gomez. Zainteresował się sprawami Wenezueli i Ameryki Łacińskiej i to zainteresowanie popchnęło go w kierunku dyplomacji, a potem polityki.
Laurence był wzorowym studentem Princeton. Interesował się nauką i techniką. Inwestował w przemysł lotniczy. Został biznesmenem, członkiem giełdy nowojorskiej, a w roku 1958 prezesem Rockefeller Center.
Winthorp był czarną owcą rodziny. Studiował na Yale, ale jedyna rzecz, jakiej się nauczył, to picie alkoholu. Alkoholik w rodzinie abstynentów. W 1936 roku rodzina załatwiła mu pracę robotnika na jednym z pól naftowych w Teksasie.
Chłopak lubił tę pracę, ale niełatwo być robotnikiem z 40 mln dolarów w kieszeni. Gdy przyszła wojna, zaciągnął się do wojska jako szeregowy żołnierz.
David skończył Uniwersytet Harvarda, a później London School of Economics. Napisał pracę doktorską na temat: "Niewykorzystane zasoby i marnotrawstwo gospodarcze". W wieku 25 lat zaczął pracę w Chase National Bank, gdzie doszedł do stanowiska prezesa.
W czasie wojny bracia byli zmobilizowani (z wyjątkiem Nelsona, który był już wówczas doradcą prezydenta Roosevelta ds. Ameryki Południowej). Na froncie był tylko Winthorp, który został nawet ranny na Okinawie. Po wojnie Winthorp ożenił się z Barbarą Sears, znaną jako "Bobo", później się rozwiódł, co kosztowało rodzinę 6 mln dolarów, wreszcie przeniósł się do Arkansas. Prowadził ogromną farmę, a potem zainteresował się polityką. W latach 1967-71 był nawet gubernatorem Arkansas - republikaninem w stanie zdominowanym przez demokratów. Zmarł w roku 1973, jako pierwszy z braci.
W polityce znacznie lepiej wiodło się Nelsonowi. W czasie prezydentury Eisenhowera został wiceministrem zdrowia, a następnie zastępcą sekretarza stanu. W roku 1958 został gubernatorem stanu Nowy Jork i pozostał na tym stanowisku do 1973 roku. W latach 60. był nieustającym kandydatem w wyborach prezydenckich, ale nigdy nie udało mu się zdobyć nominacji swej Partii Republikańskiej. Był zbyt liberalny, zbyt bogaty, a w dodatku rozwiedziony. Wreszcie, w roku 1974 został wiceprezydentem u boku Geralda Forda - jedynego prezydenta w historii USA, który swe stanowisko zawdzięczał nie wyborom, lecz nominacji (po ustąpieniu Richarda Nixona). Nelson zmarł w roku 1979 na atak serca.
Rockefellerowie dziś
Dziś żyje ponad stu ludzi będących wnukami, prawnukami i kolejnymi potomkami wielkiego Johna D. Rockefellera.
Marion - druga córka Laurence'a, upodobała sobie życie hipiski. Na Uniwersytecie Berkeley dorabiała jako opiekunka dzieci i tkała na krosnach.
Rodman - syn Nelsona, jest biznesmenem i prezesem dużej spółki. Lucy, siostra Marion, jest psychiatrą i mieszka w Waszyngtonie. Jay, syn JDR III, zrobił karierę polityczną w Zachodniej Wirginii. Został senatorem z ramienia Partii Demokratycznej - trzecim już w rodzinie. Również syn Winthorpa Win Paul próbuje iść w ślady ojca i robić karierę polityczną, jako konserwatywny republikanin. Abby, córka Davida, ma poglądy marksistowskie.
Ich życie nie jest łatwe, bo dla otoczenia są przede wszystkim Rockefellerami. Córka JDR III Alida wspominała: "Kiedy miałam 11 lat, byłam na koloniach w stanie Maine i któregoś razu wszyscy się dowiedzieli, kim jestem. Jeden chłopiec pytał mnie, czy to prawda, że u nas zapala się papierosy czekami na milion dolarów. Ktoś inny prosił mnie o autograf". W szkołach byli przedmiotem drwin lub uniżonych zabiegów. Alida, gdy była na Uniwersytecie Stanford, miała przez kilka miesięcy zalotnika, który chciał być pisarzem i uważał, że Rockefellerówna będzie doskonałą muzą, ponieważ dzięki niej jego książki znajdą wydawcę. Z jej siostrą Hope było odwrotnie. Chłopcy stronili od niej, uważając, że jest wyniosła.
W latach 70. rodzina przeżyła tragedię. Michael, syn Nelsona, kończył właśnie ekonomię na Harvardzie, gdy kolega namówił go do udziału w wyprawie na Nową Gwineę. Chłopak marzył o wielkiej przygodzie. Wyprawa zakończyła się tragicznie, Michael zaginął na jednej z wysp zamieszkanej przez dzikie plemiona. Plotka głosiła, że został zabity, a następnie zjedzony. Rzekomo na wyspie widziano krajowca, mającego na szyi głowę Michaela zmniejszoną do wielkości pięści.
Wszyscy członkowie rodziny są bogaci, gdyż odziedziczyli jakąś cząstkę z fortuny wielkiego Johna D. W rodzinie Laurence'a dziecko dostawało z chwilą ukończenia 21 lat stałą pensję, w wysokości średnich amerykańskich dochodów, a każdego roku pensja była podwyższana. Dostawało też posag - depozyt, który zapewnia roczne dochody (dywidendy lub procenty z obligacji) rzędu 200-300 tys. dolarów.
Imperium po latach
Rockefellerowie nie mieszczą się już w pierwszej dziesiątce najbogatszych Amerykanów. Dziś największe pieniądze robi się nie na wydobywaniu i przetwarzaniu surowców, lecz myśli. Dlatego prawdziwym następcą Johna D. jest Bill Gates i jego Microsoft.
A los korporacji powstałych po rozbiciu Standard Oil? Oto on:
Standard Oil of New Jersey (SONJ) zmienił z czasem nazwę na Esso, a następnie na Exxon.
Standard Oil of New York połączył się z korporacją Vacuum i zmienił nazwę na Mobil.
W 1999 r. spółki te połączyły się, tworząc ExxonMobil, największą dziś na świecie korporację naftową.
Standard Oil of California to dzisiejszy Chevron.
Standard Oil of Indiana zmienił nazwę na Amoco (American Oil Co.), a w 1998 r. połączył się z British Petroleum (BP).
Standard Oil of Kentucky przejął w 1961 r. Standard Oil of California i obecnie jest częścią Chevronu.
Standard Oil of Ohio przejęło w 1987 r. BP.
______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی