MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

Posty o ktore nikt nie prosil.

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 55 z 61 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 54 | 55 | 56 ... 59 | 60 | 61 ] - Skocz do strony

Str 55 z 61

odpowiedz | nowy temat | Regulamin

ROTAREDOM

Post #1 Ocena: 0

2021-10-16 11:41:27 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


Krótka historia alfabetu Braille’a

Stworzony w XIX wieku przez Louisa Braille’a i nazwany jego nazwiskiem alfabet Braille’a umożliwił osobom niewidomym nie tylko czytanie, ale również naukę i z czasem możliwość pisania. Chociaż nie był to pierwszy system alfabetu dla niewidomych, jako jedyny przyjął się na tak dużą skalę. W Polsce oficjalnie wprowadzono go w 1934 roku.

Znane historykom próby stworzenia alfabetu dla niewidomych sięgają XVII wieku. Przez wiele lat różni uczeni próbowali stworzyć alfabet, który mógłby być odczytany poprzez dotyk. Eksperymentowano zarówno z powiększonymi wypukłymi literami jak i systemami składającymi się z kropek i kresek. Nikomu jednak nie udało się stworzyć systemu prostego w nauce i umożliwiającego łatwe zapisywanie nawet długich tekstów.

Obrazek

Punktem kulminacyjnym był początek XIX wieku. Na polecenie Napoleona, francuski kapitan artylerii, Charles Barbier opracował w 1808 roku system znaków pozwalający na przekazywanie informacji na piśmie i odczytywanie ich po ciemku poprzez dotyk. System Barbiera składający się z 12 kropek był jednak tak skomplikowany i trudny w nauce, że ostatecznie nie przyjął się.

Niezrażony tym oficer próbował dopracować system a ostatecznie w 1821 roku przekazał go Instytutowi Niewidomych w Paryżu, uznając, że może on pomóc osobom niewidzącym. To właśnie tam trafił na niego Louis Braille. Urodzony 4 stycznia 1809 roku Braille utracił w wieku 3 lat częściowo wzrok w jednym oku. Z powodu złego leczenia, zaczął tracić wzrok również w drugim oku, a ostatecznie całkowicie stracił wzrok. Dzięki rodzicom, którzy mimo niepełnosprawności syna starali się aby zdobył on edukację, Braille nauczył się alfabetu poprzez dotyk – litery były zrobione z wbitych w deskę gwoździ tapicerskich.

Z czasem Braille trafił do szkoły dla niewidomych w Paryżu, gdzie kontynuował naukę w oparciu o ówczesne techniki dostępne dla osób niewidomych. To właśnie tam trafił na system Barbiera, który postanowił dopracować. Największą wadą systemu Barbiera była ilość kropek tworzących nie litery, a zbiory liter pozwalające na zakodowanie słów potrzebnych wojskowym. W tej formie system ten nie pozwalał na odtworzenie tradycyjnego alfabetu i słów w powszechnym użyciu.

Obrazek

Braille opracował własny system składający się z 6 kropek ułożonych w dwóch kolumnach po 3 kropki każda. Każdej literze odpowiadał inny układ kropek. Po raz pierwszy alfabet Braille’a opublikowano w 1824 roku. W kolejnych latach udoskonalano go, zwiększając liczbę liter i znaków. Początkowo alfabet był oparty na francuskiej ortografii, ale z czasem zaczęto tworzyć lokalne wersje alfabetu dla innych języków.

W Polsce alfabet Braille’a został oficjalnie zatwierdzony zarządzeniem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z 24 maja 1934 roku. Polską wersję opracowały zakonnice Elżbieta Róża Czacka i Teresa Landy.

Początkowo podobnie jak w przypadku wcześniejszych rozwiązań, alfabet Braille’a pozwalał na czytanie tekstu przez niewidomych, ale aby móc w nim pisać, trzeba było widzieć znaki. Z czasem zaczęto jednak tworzyć urządzenia pozwalające na pisanie w alfabecie Braille’a. Obecnie istnieją specjalne maszyny do pisania jak i klawiatury do komputerów wykorzystujące ten alfabet. Istnieją również specjalne czytniki e-booków „wyświetlające” litery alfabetu Braille’a, jak i nawet smartwatche.

______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

jolantina

Post #2 Ocena: 0

2021-10-17 20:06:04 (4 lata temu)

jolantina

Posty: 3962

Kobieta

Z nami od: 17-11-2008

Skąd: Hogwart

HISTORIA LALKI BARBIE
Jej twórczyni Ruth Handler (pochodząca z żydowskiej rodziny mającej polskie korzenie) pomimo negatywnych opinii na temat „wulgarnej” lalki-kobiety, wierzyła, że odniesie ona sukces.
„Dasz wiarę, co zrobili Ci szaleńcy z Mattel? Pojawili się w telewizji i myśleli, że matki zaczną nagle kupować swoim dzieciom lalki wyglądające jak dziwki” – mówiono
Skąd jednak zrodził się pomysł na stworzenie lalki zupełnie nieprzypominającej obecne w tamtym okresie na rynku popularne lalki-niemowlęta? Ruth bacznie obserwowała podczas zabawy swoją córkę i jej kuzynki. Zauważyła, że małe dziewczynki chętnie naśladują dorosłych, a sama zabawa jest projekcją ich marzeń i wyobrażeń o dorosłym życiu.
Dlatego też bardzo sensownym wydał jej się pomysł stworzenia lalki-kobiety, urzeczywistnienia dziewczęcych wizualizacji dorosłych kobiet. Podczas podróży do Europy w 1956 roku ze swoimi dziećmi Barbarą i Kenneth, Ruth Handler natknęła się na niemiecką lalkę o nazwaną Bild Lilli, dziewczyny do towarzystwa, będącej bohaterką niemieckich komiksów dla panów. W pierwszej połowie lat 50. powstała nawet lalka Lilli, którą można było zakupić w barach i sklepach z erotycznymi gadżetami. Lilli o figurze dorosłej kobiety była dokładnym odzwierciedleniem wizji o lalce Handler, więc kupiła trzy sztuki. Jedną dała dla córki Barbary, a resztę zabrała z powrotem do firmy Mattel. Lalka Lilli powstała w oparciu o popularną postać występującą w komiksach rysowanych przez Reinharda Beuthina dla gazety Die Bild-Zeitung. Lalka Lilli została po raz pierwszy sprzedana w Niemczech w 1955 roku, i mimo że sprzedawana była dorosłym, stała się popularna również wśród dzieci, którym podobało się przebieranie jej w różne stroje sprzedawane osobno. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych, Handler przerobiła projekt lalki (z pomocą inżyniera Jacka Ryana), a lalka otrzymała nowe imię – Barbie, po córce Ruth – Barbarze
09.03.1959 r. – tę datę podaje się jako oficjalną datę „narodzin” lalki Barbie, ponieważ to wtedy po raz pierwszy świat ujrzał ją na oczy. Tego dnia Ruth Handler i jej mąż Elliot zaprezentowali lalkę na targach zabawek w Nowym Jorku. Wówczas jednak kosztująca 3 dolary Barbie w kostiumie kąpielowym w biało-czarne paski i włosami związanymi w koński ogon nie spotkała się z zainteresowaniem, a nawet wręcz przeciwnie – w głównej mierze odnoszono się do niej z niechęcią i krytykowano ją za wulgarny wygląd. Pojawiający się na targach kupcy zarzucali producentom seksizm, zbyt wydatne eksponowanie piersi i demoralizujący wpływ lalki na wychowanie dzieci. Jednak po zaprezentowaniu lalki w spocie reklamowym każda mała dziewczynka pragnęła mieć lalkę Barbie.
Prawdziwy zamówieniowy bum wybuchł tuż przed Bożym Narodzeniem.
Dwa lata po debiucie Barbie Millicent Roberts na rynek wkroczył jej chłopak – Ken, który otrzymał imię po synu założycieli firmy. Ich „związek” trwał 43 lata, po czym na jego miejsce na pewien czas zastąpił go kalifornijski surfer Blaine.
Para po siedmiu latach, w walentynki wróciła do siebie.
Firma Mattel, produkująca lalki zadbała o to, by Barbie miała co robić. Dlatego wykonuje ona już blisko 200 różnych zawodów, w tym m.in. jako: lekarka, kasjerka McDonalda, sekretarka, prezenterka telewizyjna, policjantka, instruktorka fitness, kobieta-kot, raperka, nauczycielka czy bizneswoman. Barbie trzykrotnie była w kosmosie. Jako astronautka zadebiutowała w 1965 roku (cztery lata przed lądowaniem pierwszego człowieka na księżycu!), a następnie poleciała w kosmos jeszcze w 1986 i 1994 roku. Lalki Barbie, które ukazują się na rynku od 2011 roku, wykonują wyłącznie zawody, które są niedostatecznie reprezentowane wśród kobiet np. takie jak: informatyk, programista, architekt, naukowiec czy reżyser filmowy, a nawet Barbie prezydentka i wiceprezydentka z 2016.
Od początku budowa ciała Barbie i jej nierealne proporcje wzbudzały wiele kontrowersji. W związku z tym w 2016 roku producenci stworzyli trzy nowe typy lalki (tall, petite i curvy), bardziej odpowiadające rzeczywistym kobiecym kształtom i rozmiarom.
Barbie niestety nie jest mile widziana w Arabii Saudyjskiej gdzie zakazano jej sprzedaży ze względu na zagrożenie moralności dzieci bawiących się lalką. Miała także problemy w Iranie, gdy w 2012 roku zamknięto sklepy z zabawkami, w których sprzedawano Barbie.
Bettina Dorfmann jest największą fanką Barbie na świecie i posiada w swojej kolekcji ponad 15 tyś. lalek. Najbardziej zagorzali fani Barbie nie liczą się z kosztami, jeśli chcą zdobyć wymarzony egzemplarz. Limitowane edycje lalek kosztują nawet 5 tysięcy dolarów.
Tak zmieniala sie Barbie
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Diabla oszukac nie grzech

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

EFKAKONEFKA33

Post #3 Ocena: 0

2021-10-18 11:19:27 (4 lata temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Kwestia podróży w czasie od dawna zajmuje wielu naukowców. Nie brakuje głosów, jakoby takie doświadczenia już były możliwe, choć w innej formie niż się spodziewamy.

Obrazek

Wraz z rozwojem nauki człowiek spełnia swoje kolejne marzenia. Potrafimy już latać (samolotem lub balonem), leczyć choroby, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu były nieuleczalne czy zagrać w szachy ze sztuczną inteligencją. Niewiadomą i pokusą nadal są jednak podróże w czasie. Motyw ten bardzo często pojawia się w dziełach kultury – chociażby w filmach Christophera Nolana.

Podróże w czasie – niespełnione marzenie ludzi
Czy kiedykolwiek będziemy mogli cofnąć się do średniowiecza lub zobaczyć, co czeka następne pokolenia? Odpowiedzi na pytania dotyczące podróży w czasie nie są jednoznaczne. Nie brakuje nawet głosów, jakoby takie doświadczenia już były możliwe, choć w innej formie niż się spodziewamy.

Kwestia podróży w czasie od dawna zajmuje wielu naukowców. W 2009 r. Stephen Hawking zorganizował nawet przyjęcie dla podróżników w czasie. Oficjalna informacja pojawiła się dopiero rok po terminie, a na samym spotkaniu nikt się nie zjawił. To miało potwierdzić, że podróże w czasie są jedynie wymysłem filmowców. Brytyjski astrofizyk już wcześniej w logiczny sposób wyjaśnił, skąd wiemy, że przemieszczanie się między przeszłością i przyszłością nie jest możliwe.

– Najlepszym dowodem na to, że podróżowanie w czasie nie jest i nigdy nie będzie możliwe, jest to, że nie zostaliśmy zaatakowani przez hordy turystów z przyszłości – czytamy w książce „Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce oraz inne eseje”.

Nie wszyscy naukowcy są jednak tego samego zdania. Albert Einstein – autor szczególnej teorii względności – dopuszczał pewne odstępstwa od ówczesnego rozumienia czasu. Sugerował na przykład, że obserwator poruszający się z prędkością zbliżoną do prędkości światła będzie doświadczał czasu ze wszystkimi jego następstwami znacznie wolniej niż obserwator w spoczynku. To dlatego astronauta Scott Kelly w ciągu roku na orbicie postarzał się nieco mniej niż jego brat bliźniak, który pozostał na Ziemi.

Czy podróże w przyszłość są możliwe?
O ile podróże w przeszłość wydają się nierealne, o tyle poznawanie przyszłości wciąż rozpala wyobraźnie naukowców i nie tylko. Prawdę mówiąc, cały czas, z godziny na godzinę podróżujemy w kierunku przyszłości. Istnieją jednak teorie według których czas, podobnie jak rzeka płynie z różną prędkością.

Poza poruszaniem się z prędkością zbliżoną do prędkości światła, Einstein opisał również inną metodę „podróżowania w czasie”. Zgodnie z jego ogólną teorią względności im silniej odczuwamy grawitację, tym wolniej płynie nam czas. Udowodniono to w 2010 r. kiedy fizycy z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standardów i Technologii (NIST) umieścili na półkach dwa zegary atomowe, jeden 33 centymetry nad drugim. Jak się okazało, zegar ustawiony niżej tykał wolniej, właśnie ze względu na silniejszą grawitację.

Obrazek

Wiele kontrowersji wzbudza również podróżowanie w czasie poprzez spowolnienie lub zatrzymanie procesów zachodzących w ciele, a następnie ich wznowienie. Mowa o hibernacji. Stosuje ją co prawda wiele bakterii, ale w przypadku ludzi (jak na razie) pozostaje poza zasięgiem technologii. Obecnie naukowcy pracują nad wywoływaniem kilkugodzinnej hibernacji, która miałaby być wykorzystywana w przypadku nagłych wypadków medycznych.


źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

ROTAREDOM

Post #4 Ocena: 0

2021-10-19 12:37:51 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


Gangsterzy i filantropi

Obrazek ohn D. Rockefeller w otoczeniu rodziny i przyjaciół, Ormund Beach, 3 maja 1931. (Fot. ENGELBRECHT / AP Photo)

Majątek, który zgromadził pierwszy Rockefeller, wart byłby dzisiaj 100 miliardów dolarów. Jakieś 10 miliardów wydał na filantropię

Rankiem 26 września 1855 roku do biura firmy Hewitt & Tuttle, mieszczącej się przy Mervin Street w Cleveland w stanie Ohio, wszedł 16-letni chłopak. Wyglądał doroślej. Pomagał mu w tym surdut, koszula ze sztywnym, wysokim kołnierzykiem, czarna krawatka i wyczyszczone do połysku, choć zniszczone buty.

- Nazywam się John Davison Rockefeller - przedstawił się. - W ubiegłą sobotę byłem u panów. Pytałem o możliwość zatrudnienia. Miałem przyjść dziś.

- Tak, przypominam sobie, proszę przyjść później, po lunchu - odpowiedział Henry B. Tuttle, młodszy z właścicieli spółki. - Chyba będziemy mogli panu pomóc.

W ten sposób John D. Rockefeller, syn Williama - wędrownego medyka, i Elizy Davison - pobożnej baptystki, dostał pierwszą stałą pracę. Ten dzień będzie wspominał przez całe długie życie i obchodził 26 września jako "dzień pracy", celebrowany bardziej uroczyście niż urodziny.

Bogactwo, nie luksus

"Musi pan robić wszystko, co w pana mocy, by wydawać pieniądze równie szybko, jak je pan zarabia - mówił do Johna D. Rockefellera pastor Frederick T. Gates, który w ostatnich latach ubiegłego wieku stał się głównym doradcą magnata do spraw filantropii. W przeciwnym wypadku przygniotą one pana i pana rodzinę".

Rockefeller całe życie pozostał pobożnym baptystą - radykalnym purytaninem. Wierzył, że powołaniem człowieka jest praca i zarabianie pieniędzy, ale nie luksus, który pieniądze mogą zapewnić. Nie miał współczucia dla nieudaczników, ludzi, którzy znaleźli się w biedzie z własnej winy. Ale wierzył, że zgromadzony przez niego majątek musi służyć dobru publicznemu. Stał się filantropem - największym w historii Stanów Zjednoczonych. Majątek, przekazany przez Johna D. i jego następców na cele publiczne, według dzisiejszej wartości dolara wart byłby około 10 miliardów dolarów.

Zaczął od ufundowania Uniwersytetu Chicagowskiego, na który to cel przeznaczył kilkanaście milionów. Odchorował to przedsięwzięcie. Pomysł poddał mu 30-letni teolog William Rainey Harper. John D. z oporami zgodził się sfinansować utworzenie uniwersytetu (wolał, by przedsięwzięcie rozpoczęło się od zwykłego college'u), pod warunkiem że wielebny Harper zgromadzi część potrzebnych funduszy. Ostatecznie uniwersytet powstał niemal wyłączne z dotacji Rockefellera, co wprawiło go w przygnębienie. Nie wierzył w przedsięwzięcia, które nie potrafią na siebie zarabiać.

Pastor Gates namówił Rockefellera na założenie w roku 1901 Instytutu Badań Medycznych (Rockefeller Institute for Medical Research), pierwszej tego typu placówki na świecie. W 1965 roku Instytut został przekształcony w Uniwersytet Rockefellera. Do dziś Instytut, a następnie uniwersytet, wydał 20 laureatów Nagrody Nobla. Dzięki 60 milionom wsparcia prowadzono tam wiele pionierskich badań najpierw w dziedzinie bakteriologii, później innych obszarów medycyny.

Ukoronowaniem działalności filantropijnej było utworzenie 29 czerwca 1909 roku Fundacji Rockefellera, której przekazał 73 tys. akcji Standard Oil of New Jersey, wartych wówczas 50 mln dolarów. Fundacja stała się największą tego typu instytucją na świecie. Sponsorowała edukację, badania medyczne i ochronę zdrowia w Ameryce. Dziś Fundacja Rockefellera sponsoruje programy pomocy dla Afryki, dla głodujących na całym świecie, rozwoju rolnictwa i genetyki, sztuki krajów Trzeciego Świata, kontroli urodzin, ochrony środowiska, umacniania demokracji. W ostatnich latach zaangażowała się w badania nad AIDS. Za pieniądze Fundacji Rockefellera kształciło się kilku polskich wybitnych lekarzy, którzy wyjeżdżali na studia do USA przed wojną i w okresie PRL. Prezesi Fundacji to zwykle osoby bardzo wpływowe. W roku 1950 prezesem był John Foster Dulles, który w administracji Eisenhowera został sekretarzem stanu. Później zastąpił go Dean Rusk, przyszły sekretarz stanu za prezydentury Kennedy'ego.

Osobną fundację utworzyli w roku 1940 bracia Rockefeller (wnukowie założyciela dynastii). Jej aktywa wynoszą dziś pół miliarda dolarów. Finansuje między innymi programy badań nad światowym bezpieczeństwem.

Na Zachód!

John D. Rockefeller urodził się 8 lipca roku 1839 w małym miasteczku Richford w zachodniej części stanu Nowy Jork. Ojciec - William Avery Rockefeller był typem obieżyświata, często portretowanego w powieściach Marka Twaina. Handlował medykamentami, udawał lekarza, oszukiwał, podając się za głuchoniemego, grał w karty, uciekał przed wierzycielami i oszukanymi klientami, którym sprzedawał "cudowne" maści i mikstury. Wszystko potrafił zbudować i wszystko stracić, wszystko sprzedać i na wszystkim zarobić pieniądze.

Nigdzie nie zagrzał miejsca i niewiele przejmował się swoją żoną - pobożną Elizą, córką solidnej rodziny farmerskiej. Miał z nią trzech synów i dwie córki. Miał też dzieci z innymi kobietami, z czym specjalnie się nie krył. Jak innych amerykańskich pionierów gnała go na Zachód jakaś magnetyczna siła. Rockefellerowie co kilka lat zmieniali siedzibę. Czasami był to własny dom, czasami wynajęty pokój lub szopa.

Ojciec nie był dla Johna wzorem, choć wiele go nauczył. Zaszczepił mu nieufność do ludzi, wiarę we własne siły i zamiłowanie do pieniędzy. Dla żartu handlował ze swoim kilkunastoletnim synem, oszukując go przy tym niemiłosiernie. Nigdy nie dawał mu pieniędzy - jedynie pożyczał na solidny procent.

W 1854 roku kolejnym miejscem pobytu Williama Rockefellera i jego rodziny stało się Cleveland - 35-tys. wówczas miasto w stanie Ohio. William kazał najstarszemu synowi wynająć tam dom, dał rodzinie nieco pieniędzy i zniknął, żeniąc się ze znacznie młodszą od siebie dziewczyną, którą znalazł w stanie Ontario. Stał się bigamistą i przestał się interesować starą rodziną. W życiu Johna Davisona pojawiał się rzadko. Chłopak musiał polegać na własnych siłach. Miał za sobą kilka klas szkoły i ukończony trzymiesięczny kurs księgowości. Z nauk ojca zapamiętał zdanie:

Nie pracuj dla pieniędzy, to pieniądze mają pracować dla ciebie

Nauki matki były zupełnie inne. Dzięki nim John D. nie opuszczał w kościele żadnej mszy, nauczył się niemal na pamięć Biblii, był najbliższym pomocnikiem pastora. Nie pił, nie palił, nie myślał o uciechach życia. Modlił się, pracował i dla Bożej chwały składał cent do centa, a później dolar do dolara. Nawet groszowe zarobki - za pracę u sąsiadów lub u ojca - zapisywał w małym zeszyciku, który później stał się niemal relikwią rodziny Rockefellerów.

Geniusz za pulpitem

eszcze tego samego dnia, gdy dostał pracę w firmie Hewitt & Tuttle, zdjął surdut i stanął za pulpitem. W tamtych czasach biurka przysługiwały pracownikom bardziej niż on doświadczonym. Najpierw był młodszym księgowym. Swą pierwszą płacę dostał po trzech miesiącach. Wówczas podpisał stałą umowę, godząc się na 300 dolarów rocznie. Nie było to dużo, ale John D. się nie skarżył. Księgi rachunkowe polubił, może nawet pokochał. Wykazywał przy tym talent, którym zadziwiał swoich pryncypałów. Bez trudu wyszukiwał najmniejszy błąd w długich kolumnach liczb. Z narastającą pogardą patrzył na szefów firmy, którzy bez dokładnego sprawdzenia płacili rachunki. John D. nigdy nie płacił, jeśli wcześniej nie sprawdził kosztów i nie uznał, że są one uzasadnione.

Talent księgowego szybko został doceniony. Dostawał coraz bardziej skomplikowane zadania. Egzekwował długi, załatwiał sprawy handlowe. Firma Hewitt & Tuttle handlowała szerokim asortymentem towarów - od artykułów spożywczych po rudę żelaza. Korzystała z kolei i telegrafu. Dla młodego księgowego było to cenne doświadczenie. Dowiedział się, czym jest transport i spedycja, nauczył się kalkulować koszty i wybierać najtańszy środek transportu. Na ogromnym obszarze Stanów Zjednoczonych transport miał kolosalne znaczenie dla powodzenia biznesu.

Po trzech latach odszedł z firmy. Wciąż był młody, według amerykańskiego prawa niepełnoletni, ale w clevelandzkim świecie biznesu jego pozycja jako jednego z najlepszych księgowych była ugruntowana. Tymczasem właścicieli nie stać było na podwyżkę, której zażądał. Zresztą, nie to było najważniejsze. John D. nie zamierzał pracować całe życie dla innych. Wiedział, że potrafi prowadzić interesy lepiej niż ktokolwiek inny.

Nadarzyła się okazja. Kolega z kursu księgowych - Anglik Maurice B. Clark zaproponował założenie własnej firmy. Partnerzy mieli wyłożyć po 2 tys. dolarów jako kapitał założycielski (dziś byłoby to jakieś 36 tys. dolarów). John D. miał odłożonych trochę własnych pieniędzy, trochę pożyczył od ojca na sowity procent. Firma Clark & Rockefeller bez trudu osiągnęła sukces, pośrednicząc w handlu produktami rolnymi. Pod koniec roku zarobiła na czysto 4 tys. dolarów - znacznie więcej niż firma Hewitt & Tuttle w ostatnim roku pracy Johna D. Młody człowiek był w swej firmie głównym księgowym, a odkrył także w sobie talenty handlowca, przecierając szlaki w Ohio i w Indianie. Zamówienia na artykuły spożywcze napływały w takim tempie, że trudno było nadążać z ich realizacją. Firma mogłaby rozwijać się dzięki talentom Johna D. szybciej, ale wciąż cierpiała na brak kapitału obrotowego. Banki - wówczas słabe i biedne - niechętnie udzielały kredytu. Gdy wreszcie Johnowi D. udało się pożyczyć w banku 2 tys. dolarów, a jedynym zabezpieczeniem była opinia, jaką miał młody człowiek - gorliwy chrześcijanin, nauczyciel w szkółce niedzielnej - Rockefeller był niezwykle szczęśliwy. Gorzej szło ze wspólnikami. Clark wprowadził do spółki swego przyjaciela, a później brata. Traktowali Johna D. jak tępego księgowego, który potrafi jedynie wykłócać się o groszowe oszczędności. Zyski były coraz większe, ale spółka trzeszczała w szwach.

Lady Makbet w oildorado

W 1859 roku Edwin Drake, były konduktor kolejowy, kupił w wiosce Titusville w północno-zachodniej Pensylwanii farmę, na której zaczął drążyć pierwszy szyb naftowy. Ropa naftowa była w tych okolicach czymś znanym od wieków. Płynęła rowami, zanieczyszczała studnie i rzeki. Czerpano ją z dołów kubłami, stosując jako smar i lekarstwo. Gdy w 1853 roku Ignacy Łukasiewicz wynalazł lampę naftową i sposób destylacji ropy, stała się ona poszukiwanym produktem. Popyt rósł w szybkim tempie.

27 sierpnia 1859 roku Drake dowiercił się na głębokości 21 metrów do złóż ropy naftowej. Wybuchła gorączka nafty (oil rush), porównywalna z gorączką złota w Kalifornii.

W lutym 1865 roku na terenie działki należącej do Thomasa Holdmena drgnęła leszczynowa różdżka w ręku poszukiwacza ropy naftowej. Był to rozległy, mało urodzajny teren, pełen lisich jam (pithole). W maju już 15 tysięcy ludzi szukało tam ropy, tworząc miasteczko z szałasów i bud. Po roku miasto Pithole miało już własne banki, codzienną prasę, 20 przyzwoitych hoteli i własny teatr.

Gdy wystawiano w nim "Makbeta", pewien nafciarz - entuzjasta sztuki - rzucił aktorce banknot pięćsetdolarowy.
Ta przerwała swój lunatyczny monolog lady Makbet, podniosła dowód uznania swego kunsztu i spokojnie kontynuowała.

Dzięki ropie wszyscy w osadach naftowych z dnia na dzień stawali się bogaci. Zakładali małe firmy i wiercili, nie przejmując się konkurentami. Ropy i dolarów starczało dla wszystkich. Nafciarze byli uosobieniem amerykańskiego ducha. Byli wolni, przedsiębiorczy, polegali na własnych siłach. Ale wydobyć ropę to jedno, drugie - to ją przewieźć, przetworzyć i sprzedać gotowe produkty.

Monopol kontra "Bogactwo narodu"

Rockefellerowi było coraz mniej wygodnie w spółce z braćmi Clark. W 1863 roku spotkał innego Anglika Samuela Andrewsa, chemika, specjalistę od przerobu ropy naftowej. John D. Rockefeller, Maurice Clark i Samuel Andrews założyli spółkę z kapitałem wynoszącym 8 tys. dolarów, której celem było przetwarzanie ropy naftowej. John D. od początku wierzył w powodzenie interesu. Dzięki jego uporowi firma kupiła trzyakrową parcelę Kingsbury Run, oddaloną o dwa kilometry od centrum Cleveland. Dla świeżo upieczonego nafciarza największym atutem było to, że w pobliżu miała wkrótce przebiegać linia kolejowa.

W połowie roku 1863 w Cleveland działało już 20 rafinerii. Dzięki wojnie secesyjnej i rozwojowi przemysłu w północnych stanach zbyt na produkty naftowe był ogromny. Zyski, podobnie jak na polach Titusville i Pithole, były duże i łatwe. Budowa prymitywnej rafinerii nie kosztowała wiele. Ten łatwy biznes jednak wcale nie satysfakcjonował młodego Rockefellera, przyzwyczajonego do ciężkiej pracy, modlitwy i oszczędnego życia. "Zysk innych powinien stać się moim zyskiem" - mówił. Żywiołowy rozwój przemysłu niepokoił go. Nie wierzył w żywioł i wolny rynek. Po latach z ogromną pogardą wyrażał się o biblii ekonomistów - "Bogactwie narodu" Adama Smitha. Niewidzialną rękę rynku postanowił zastąpić twardą ręką przedsiębiorcy sprawującego monopol.

Zaczął od uwolnienia się od coraz bardziej uciążliwych wspólników. Miał wówczas 25 lat i był jednym z najbogatszych biznesmenów Cleveland. Stanowiło to dobry punkt wyjścia do małżeństwa, więc 8 września 1864 roku poślubił Laurę Celestę Spelman. Jej ojciec Henry Spelman był w Ohio znanym politykiem, zażartym abolicjonistą i abstynentem. John D. nie mógł lepiej trafić, tym bardziej że panna młoda była cichą i pobożną damą, przekonaną o tym, że powołaniem kobiety jest służenie mężowi. Urodziła cztery córki, a w roku 1874 jedynego syna Johna D. Rockefellera, zwanego Juniorem.

Wolność za 72 tys. dolarów

Wspólników pozbył się bez trudu. Nic nie miał do Andrewsa. Przeciwnie, cenił jego chemiczne uzdolnienia. Co innego Clarkowie, dający mu cały czas do zrozumienia, że jest tylko synem wędrownego komiwojażera. W dodatku Rockefeller, choć sknerus, wykłócający się o parę centów, inwestował w rafinerie, które uznał szybko za główną część interesu spółki. Wśród bankowców cieszył się coraz większym prestiżem, więc brał pożyczki na prawo i lewo. "Lepiej się rozstańmy" - grozili Clarkowie, więc John D. złapał ich za słowo. W gazecie ogłosił, że spółka zamierza się rozwiązać i zaprosił wspólników na licytację. Z jednej strony licytowali bracia Clark, z drugiej Rockefeller z Andrewsem. Zaczęli od tysiąca dolarów. Cena szybko przekroczyła 20 tys. i szybowała dalej. John D. zaczął się wręcz obawiać, że nie będzie miał wystarczająco dużo pieniędzy, by spłacić wspólników.

- Siedemdziesiąt dwa tysiące - zalicytował Clark.

- I pięćset - odpowiedział Rockefeller.

- OK John, więcej dać nie mogę. Spółka jest twoja.

Cena była wyższa niż rynkowa wartość spółki, ale w nagrodę John D. zyskał wolność i swobodę rozwoju największej już wówczas w Cleveland rafinerii przerabiającej dziennie dwa razy więcej ropy niż najgroźniejszy konkurent. Przy okazji Rockefeller rozstał się z dawną spółką zajmującą się handlem. Skupił się wyłącznie na ropie. Prawie wyłącznie. Wciąż powtarzał - zabierz pośrednikom ich zyski. A zyski powstawały w różnych miejscach. Swoje brali nafciarze z pól wokół Titusville, swoje producenci beczułek, z których każda liczyła 42 galony (około 160 l - do dziś standardowa miara w przemyśle naftowym), swoje wozacy, którzy przewozili beczułki wozami, swoje wreszcie linie kolejowe, które szybko wyparły wozaków jako środek transportu.

John D. zaczął skromnie. Zamiast kupować baryłki, płacąc ponad 1 dolara za sztukę, otworzył własny zakład dostarczający baryłki na własne potrzeby i sprzedający je konkurencji, oczywiście z zyskiem. Razem ze wspólnikiem postawił drugą rafinerię, później kolejną. Jak każdy biznesmen stanął przed problemem, wydawałoby się nie do rozwiązania - szczupłych zasobów kapitału. Rozwiązał go, powołując 10 stycznia 1870 roku nową spółkę - tym razem akcyjną o nazwie Standard Oil Company of Ohio, z kapitałem 10 mln dolarów. Nazwa spółki sugerowała, że wytwarza ona produkt standardowy, czyli wzorcowy. Można nawet powiedzieć - wzorowy. Tymczasem jakość innych rafinerii często była fatalna i używanie ich produktów nieraz prowadziło do tragedii.

Dla siebie John D. zatrzymał 26 proc. akcji i funkcję prezesa. Resztę mieli wspólnicy, w tym Andrews i młodszy brat założyciela spółki - William Rockefeller. To był krok pierwszy. Kapitał był podwyższany i w roku 1872 spółka warta była 3,5 mln dolarów. Żadna inna spółka naftowa nie dysponowała takim majątkiem.

Ale Rockefeller wiedział, że prawdziwe złoto sunie po żelaznych torach.

W 1830 roku w Stanach Zjednoczonych linie kolejowe liczyły 45 km, w 1840 - 4600 km, w 1860 - 43 000 km. To kompanie kolejowe dyktowały warunki, korzystając z silnej pozycji przetargowej, jaką miały w stosunku do rozproszonych producentów. Nafciarze z północno-zachodniej Pensylwanii (innych złóż jeszcze wówczas nie znano), choć bogaci, byli słabi, bo działali w rozproszeniu. W dodatku ceny ropy wahały się od kilkudziesięciu centów do kilku dolarów za baryłkę. Co parę lat wybuchał kryzys nadprodukcji, gdyż nafciarze, mając i tak niskie koszty wytwarzania, nie przejmowali się potrzebami rynku. Nawet gdy zbiorniki były przepełnione, produkowali dalej, obniżając cenę - i tak dla nich opłacalną. Ale żywiołowość rynku ropy naftowej niepokoiła kompanie kolejowe, coraz wyraźniej korzystające z naftowego boomu. "Co będzie, gdy boom się skończy, a my pozostaniemy z bezużytecznymi cysternami i urządzeniami przeładunkowymi?" - pytali. Ta sama wątpliwość nurtowała prezesa Standard Oil, dla którego miasteczka naftowe w Pensylwanii były niczym Sodoma i Gomora. Rockefeller razem z właścicielami linii kolejowych postanowił zrobić z tym porządek.

Rzeź w Cleveland

Cleveland na pierwszy rzut oka nie jest właściwym miejscem dla rafinerii. Pittsburgh leży bliżej pól naftowych, Nowy Jork, Filadelfia czy Baltimore bliżej rynków zbytu - uprzemysłowionych wschodnich stanów i świata, który kupował amerykańską naftę. Ale w Cleveland krzyżowały się linie kolejowe: Pensylwania Railroad, Lake Shore Railroad, New York Central Railroad, Erie Railroad. Jedne linie prowadziły do pól naftowych, inne do portów Wschodniego Wybrzeża. Wystarczyło się porozumieć.

W listopadzie 1871 roku największe spółki kolejowe założyły wspólnie ze Standard Oil oraz rafineriami z Pittsburgha i Filadelfii towarzystwo o nazwie South Improvement Company (Towarzystwo Poprawy Południa).

Nie wiadomo, co miało ono poprawiać. Wiadomo, że uczestnicy towarzystwa zawarli między sobą niezwykle korzystne umowy dotyczące taryf kolejowych. Rafinerie, które w "spisku" nie uczestniczyły, stawały się z dnia na dzień niekonkurencyjne, gdyż musiały płacić dwu-, a nawet trzykrotnie wyższe taryfy przewozowe. Tym samym na rynku miało pozostać zaledwie kilka spółek przerabiających ropę, które mogły dyktować ceny surowej ropy nafciarzom - właścicielom szybów z Pensylwanii.

W całej północnej Pensylwanii zawrzało. Gazety i sądy stanęły po stronie nafciarzy, grożących Rockefellerowi linczem. Wkrótce South Improvement Company zostało zmuszone do rozwiązania się. "Anakonda została unicestwiona" - triumfowała gazeta "Oil City Derrick", atakująca Rockefellera. Ale "anakonda" właśnie wypełzała i hałas wokół sprawy SIC niewiele uczynił jej szkody.

Lata 70. to okres złej koniunktury w Stanach Zjednoczonych. Wiele firm z trudem walczyło o przetrwanie. Kryzys objął także przemysł naftowy. Dla Johna D. nie była to klęska, ale wielka szansa.

W grudniu 1871 roku John D. spotkał się w jednym z banków w Cleveland ze swym dobrym znajomym, pułkownikiem Oliverem Paynem, współwłaścicielem drugiej co do wielkości rafinerii w mieście. - Może byśmy połączyli siły - zagadnął Rockefeller. Payne zgodził się sprzedać rafinerię za 400 tys. dolarów. Rockefeller zapłacił mu akcjami Standard Oil. Fuzja została zawarta. Było to pierwsze przejęcie firmy naftowej przez "anakondę". W ciągu następnych trzech miesięcy Standard Oil Company wchłonął 22 z 25 rafinerii znajdujących się w Cleveland. Ludzie Rockefellera załatwiali sprawę szybko. Szli do właściciela rafinerii i mówili:

Nie masz z nami szans, bo nam kolej daje takie upusty, że płacimy za transport trzy razy mniej niż ty. Im szybciej nam sprzedasz rafinerię, tym mniej stracisz.

Czasami wystarczało pokazać konkurentom własne księgi rachunkowe, z których wynikało, że Standard Oil przynosi niewyobrażalne zyski, a koszt wytworzenia i przesłania ropy jest znacznie niższy niż u konkurencji. Rockefeller najchętniej płacił akcjami Standard Oil. Ci, którzy zdecydowali się na taką transakcję, wcześniej czy później stawali się ludźmi bogatymi, bo akcje spółki cały czas szły ostro w górę.

Jak się rodzi trust

Przejęcie rafinerii w Cleveland było początkiem sukcesu. Teraz pozostawało przejąć lub zlikwidować konkurencję w Nowym Jorku, Pittsburghu, Filadelfii i Baltimore. Sprawa była trudniejsza, gdyż amerykańskie prawo zabraniało osobom prawnym (spółkom takim jak Standard Oil) posiadania nieruchomości poza terytorium stanu, w którym były one zarejestrowane. Od czego jednak pomysłowość Rockefellera i jego prawników. Stworzyli instytucję kontrolującą naftowe spółki działające na terenie różnych stanów, omijając w ten sposób przepisy. Tak w roku 1879 powstał trust, czyli fundusz powierniczy, któremu przekazano akcje spółek. Trust mógł działać na terenie wszystkich stanów - tego przepisy nie zabraniały - a jednocześnie stał się rzeczywistym właścicielem spółek. Powiernikami zostali trzej niskiej rangi urzędnicy Standard Oil. Trust nie miał statutu, a reguły w nim obowiązujące nigdy nie były spisane. Dzięki temu sądy amerykańskie miały trudności z udowodnieniem, że Standard Oil łamie prawo. Do końca lat 70. Standard Oil przejął większość rafinerii istniejących w Stanach Zjednoczonych - w sumie 37 spółek naftowych. Stopniowo trust ulegał przekształceniom, stając się rodzajem holdingu. Powstawały osobne spółki Standard Oil of Ohio, Standard Oil of New Jersey, Standard Oil of New York, Standard Oil of Indiana, a gdy odkryto ropę na południu USA - Standard Oil of California. Ich akcje były w posiadaniu spółki-matki, a ta kontrolowana była w 1/4 przez Johna D. Rockefellera.

Konkurencja została wymieciona. Standard Oil przejął kontrolę nad częścią linii kolejowych i ropociągów. W 1880 roku USA przetwarzały rocznie 36 mln baryłek ropy, z czego 33 mln - Standard Oil.

Rockefeller nie ma na swym koncie - w odróżnieniu od kilku amerykańskich milionerów - żadnego wynalazku technicznego. Do innowacji podchodził ostrożnie, kupując je wówczas, gdy były sprawdzone. Jego największym wynalazkiem był trust, dzięki któremu zmonopolizował potężną gałąź gospodarki. Konkurencję zwalczał bezwzględnie. Producentom ropy naftowej dyktował ceny, wstrzymując zakup od niepokornych. Dysponując siecią transportu (rurociągami i udziałami w spółkach kolejowych), prowadził do unieruchomienia konkurencyjnych rafinerii. Dla drobnych i średnich przedsiębiorców pozostał anakondą, duszącą konkurencję.

Sprzyjało mu szczęście. W roku 1879 Thomas Edison wynalazł żarówkę, która szybko zaczęła wypierać lampy naftowe. Mógł być to koniec imperium Standard Oil, ale ostatnia dekada wieku XIX to początek motoryzacji. W 1898 roku w Stanach Zjednoczonych zarejestrowanych było 800 samochodów, w 1911 roku 618 tysięcy. W 1903 roku zaczyna się przygoda ludzkości z lotnictwem. Popyt na produkty ropy naftowej rósł nieprzerwanie.

Solidność na granicy prawa

Rzecz jasna kariera Johna D. Rockefellera nie była w historii Stanów Zjednoczonych czymś wyjątkowym, choć sukces, jaki odniósł, sprawił, że stał się najbogatszym człowiekiem Ameryki. Wielu innych milionerów dorabiało się metodami nie mniej brutalnymi.

Stephen Girard, Francuz, który pomógł sfinansować Stanom Zjednoczonym wojnę z Anglią w roku 1812, późniejszy bankier i filantrop, grał na dwie strony. Finansował wojska USA, a jednocześnie handlował z Anglikami. W San Domingo podczas rewolty przeciwko brytyjskim plantatorom zgodził się przewieźć ich kosztowności. Ale zwyczajnie okradł swych klientów. Korzystając z zamieszania, odpłynął z załadowanym łupem, a Anglicy pozostali na brzegu.

John Jacob Astor, założyciel rodu milionerów (jego prawnuk zbudował w Nowym Jorku hotel Astoria), zdobył na początku XIX wieku fortunę, handlując z Indianami, którym sprzedawał kiepską whisky za cenne futra.

Cornelius Vanderbilt, magnat kolejowy, dorobił się majątku na transporcie rzeką Hudson. Przekupiwszy odpowiednie władze, miał wyłączność dysponowania urządzeniami portowymi.

James Pierpont Morgan (założyciel jednego z największych dziś na świecie banków inwestycyjnych J.P. Morgan) wystartował do swej bajecznej kariery finansowej, sprzedając podczas wojny secesyjnej armii Północy 5 tys. karabinów, które po pierwszym strzale pozbawiały żołnierzy palców. Później spekulował na obniżce dolara, za co groziła mu nawet szubienica.

Król stali Andrew Carnegie sprzedawał marynarce USA pancerne płyty, które pękały, bo testy wytrzymałości były sfałszowane. Wszczęto dochodzenie, które nigdy nie zostało doprowadzone do końca.

W tym towarzystwie Rockefeller mógł uważać się za solidnego biznesmena. Ale monopol Standard Oil w przemyśle naftowym, gwałcił prawo amerykańskie. Sprzeczne z prawem było udzielanie upustów kolejowych, gdyż koleje, jako środki publicznego transportu, były zobowiązane do równoprawnego traktowania wszystkich klientów. Sprzeczne z prawem były praktyki niedopuszczania konkurencji. Wreszcie, sprzeczne z prawem było samo istnienie trustu. Rockefeller przywykł do nieustannych procesów, jakie wytaczali mu nafciarze z Pensylwanii, konkurenci, władze stanowe i federalne. Nie bardzo przejął się nawet uchwalonym w roku 1890 prawem antytrustowym, zgłoszonym przez senatora Williama Tecumseha Shermana specjalnie po to, by pognębić Standard Oil.

Rewelacje Idy Tarbell

Bardziej dokuczliwe były ataki prasowe, potęgujące nienawiść do magnata. W 1902 roku Ida Tarbell rozpoczęła w miesięczniku "McClure's Magazine" druk artykułów o truście. Była córką nafciarza z Titusville, którego działalność Rockefellera pozbawiła majątku. Tak przynajmniej uważał i swą nienawiść do "anakondy" zaszczepił córce. Rewelacje Idy Tarbell drukowane były przez kilka lat, odsłaniając kulisy powstania i triumfu Standard Oil.

W maju 1911 roku pierwszy prezes Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Edward White ogłosił wyrok w sprawie Stany Zjednoczone przeciwko Standard Oil Company. Spółka miała zostać rozwiązana, a spółki-córki, zarejestrowane w poszczególnych stanach, miały odtąd działać samodzielnie. John D. już wówczas nie kierował Standard Oil, choć pozostawał jego największym udziałowcem. Od 1895 roku systematycznie odsuwał się od kierowania trustem. Na czele trustu stanął John D. Archbold, który kilkadziesiąt lat wcześniej próbował organizować zbuntowanych nafciarzy z Pensylwanii przeciwko dyktatowi Rockefellera. Szybko dał się kupić i porzucił nafciarzy dla Standard Oil, w której to spółce zrobił kolosalną karierę. Decyzja sądu w niczym nie zagroziła bogactwu Rockefellera. W jego sejfie spoczywał potężny pakiet akcji spółek, wchodzących w skład rozwiązanego trustu. Same dywidendy z akcji przynosiły mu roczny dochód liczony w dziesiątkach milionów dolarów (około miliarda według dzisiejszej wartości dolara).

Jak być bogatym?

John D. Rockefeller zgromadził majątek tak ogromny, który w dodatku przynosił wciąż nowe dochody (w ostatnich latach XIX wieku płacono 30 proc. dywidendy z akcji Standard Oil!), że nawet hojna działalność filantropijna nie była w stanie naruszyć bogactwa. Głównym spadkobiercą został jedyny jego syn John Davison Rockefeller Junior (ur. w roku 1874).

Junior nie miał łatwego życia, a chyba też nie był szczęśliwy. Wychowywany był w surowej, purytańskiej atmosferze, w cieniu wielkiego ojca, którego uważał za najwybitniejszego człowieka w historii ludzkości. John D. musiał najpierw walczyć o przeżycie, później pokonać konkurentów, wreszcie zgromadzić największy w Stanach Zjednoczonych majątek. Junior miał zadanie na pozór łatwiejsze - wydawać pieniądze w sposób godny Rockefellera. W dzieciństwie, tak jak ojciec prowadził zeszycik z rachunkami, do którego zapisywał "zarobki": wypicie szklanki mleka - 5 centów, zabicie muchy - 2 centy itd. Na studiach w Brown College był przedmiotem drwin, gdy zapraszając kolegów na skromny lunch, długo studiował rachunek przyniesiony przez kelnera, po czym nie dawał napiwku. Chciał żyć tak jak jego ojciec, być dla niego użyteczny.

Lubiłem tak samo czyścić mu buty czy pakować jego rzeczy, jak potem reprezentować go w różnych interesach - wspominał po latach.

Ale Junior był zupełnie kimś innym niż stary Rockefeller. Po studiach zaczął pracę w biurze swego ojca, nie bardzo wiedząc, jakie ma zadania. Chciał spróbować własnych sił i od razu się skompromitował. Spotkał giełdowego spekulanta Davida Lamara, który namówił go do zakupów akcji spółki Leather Company, której akcje miały szybko rosnąć. Zainwestował wszystkie pieniądze, które miał - łącznie milion dolarów. Akcje, rzecz jasna, spadły, a na naiwności Rockefellera skorzystał Lamar, który akcje sprzedawał.

Prasa miała ubaw. Junior skruszony poszedł do ojca, który popatrzył na syna spokojnie i powiedział: "Nie przejmuj się, pomogę ci to załatwić". To było gorsze niż wyrzuty. Miał wówczas 25 lat. W tym wieku jego ojciec był już bogatym właścicielem rafinerii.

Wrogowie numer 1

Powoli jednak Junior dojrzewał, a nawet wykazał się lepszym niż ojciec poczuciem rzeczywistości. Na krótko został wiceprezesem Standard Oil i US Steel, ale szybko zrzekł się foteli, zdając sobie sprawę, że jest traktowany tylko jako syn wielkiego Rockefellera. Zainteresował się za to spółką Colorado Fuel and Iron, której akcje przekazał mu ojciec. Spółka była wielkim koncernem, wydobywającym rudę i węgiel, zatrudniała 10 tys. pracowników. Junior został jednym z dyrektorów spółki, choć nie miał wpływu na jej bieżącą działalność. W 1913 roku w małej miejscowości górniczej Ludlow wybuchł strajk, który dyrekcja postanowiła spacyfikować, mając za sobą lokalne władze, a w kieszeni sędziów. Doszło do strzelaniny, w której zginęło 40 osób, w tym dwie kobiety i 11 dzieci. Rockefellerowie znów zostali uznani przez opinię publiczną za wroga numer 1. Pikiety organizowane przez pisarza Uptona Sinclaira były wszędzie tam, gdzie Rockefellerowie, a żałobne opaski na ramionach przypominały o ofiarach krwawych kapitalistów.

Junior początkowo poparł stanowisko zarządu wobec związku Union Mine Workers. Jego ojciec zawsze uważał, że związki zawodowe są szkodliwe dla pracowników. Nikt tak o nich nie zadba, jak dobry patron. Była w tym pewna racja - pracownicy Standard Oil nigdy nie narzekali na płace.

Skandal, który wybuchł po tragedii w Ludlow, zaskoczył Rockefellerów. Dochodzenie prowadziła komisja Kongresu USA, która - w odróżnieniu od władz stanu Colorado - nie była do magnatów finansowych nastawiona przychylnie. Junior szybko zmienił front, w czym pomogło mu dwóch ludzi: Ivy Lee - pochodzący z Południa pisarz i dziennikarz oraz Mackenzie King - liberalny polityk kanadyjski, specjalizujący się w socjologii pracy (w roku 1921 został premierem Kanady i pozostał na tym stanowisku, z krótkimi przerwami, aż do roku 1948).

Lee kształtował wizerunek Juniora w mediach, King doradzał mu, jak układać stosunki ze związkami zawodowymi i robotnikami. Rockefeller przeznaczył duże środki dla pracowników Colorado Fuel and Iron - na emerytury, edukację, ochronę zdrowia. Stał się wzorem kapitalisty XX w. - oświeconego, dbającego o pracowników, rozmawiającego ze związkami zawodowymi.

Stopniowo przejmował kierownictwo nad majątkiem rodziny, biznesem i filantropią. Od roku 1917 ojciec zaczął przekazywać mu posiadane przez siebie akcje, obawiając się wysokiego podatku spadkowego, wprowadzonego rok wcześniej. W sumie w ciągu czterech lat w rękach Juniora znalazł się majątek wart 500 mln ówczesnych dolarów. Wśród aktywów Juniora znalazły się też akcje Chase National Bank, wówczas największego banku amerykańskiego, kupione w roku 1930. Gdy w roku 1955 połączył się z Bank of the Manhattan Company, tworząc w ten sposób Chase Manhattan Bank, jego wiceprezesem, a później prezesem został syn Juniora David.

W roku 1928 Junior rozpoczął pracę nad budową Centrum Rockefellera na Manhattanie. Zajmujące 22 akry (9 hektarów) centrum, na które składa się 19 drapaczy chmur, kosztowało 120 mln dolarów. Budowa trwała od roku 1931 do 1940, a więc w okresie głębokiej recesji, kiedy wiele fortun legło w gruzach. Rockefellerowie z recesji wyszli jak zawsze bez szwanku. W roku 1930 John D. Rockefeller odczytał reporterom oświadczenie, przygotowane przez syna i jego doradców: "Nadeszły dni, w których wielu straciło nadzieję" - mówił drżącym głosem. - Przez 90 lat mojego życia depresje przychodziły i odchodziły, a koniunktura zawsze powracała. Wierząc, że podstawy amerykańskiej gospodarki są zdrowe, mój syn i ja od kilku dni skupujemy akcje trzymające się w cenie".

Żył jeszcze siedem lat (do roku 1937). Zabrakło mu dwóch lat do setki. Junior zmarł w roku 1960 w wieku 86 lat.

Wnukowie

W roku 1901 Junior ożenił się z Abby Green Aldrich, córką senatora Nelsona Aldricha z Rhode Island. Miał z nią córkę Abby i pięciu synów: Johna D. III (1906 r.), Nelsona (1908), Laurence'a (1910), Winthorpa (1912) i Davida (1915). W roku 1927 żona skłoniła męża do ufundowania za 5 mln dolarów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. W roku 1934 Junior przekazał dzieciom depozyt w wysokości 40 mln dolarów na głowę - głównie w akcjach Standard Oil i banku Chase National Bank. Warunkiem podjęcia depozytu było ukończenie 30 lat.

Wnukowie wielkiego Johna D. mieli rozmaite charaktery. Najstarszy John Davison, zwany JDR III, starał się we wszystkim naśladować ojca, zajmując stanowiska w fundacjach. Do roku 1931 zasiadał w 33 zarządach i komitetach, między innymi Generalnej Rady Edukacji i Instytutu Rockefellera. Zmarł w roku 1978, w młodym, jak na Rockefellera, wieku 72 lat. W roku 1928 miesięcznik "Outlook" tak pisał o nim: "Jeśli kiedykolwiek plutokracja amerykańska miała szanse, by mieć swojego księcia Walii, to właśnie w osobie młodego Rockefellera, który jest nie tylko synem bogatego człowieka, ale symbolem ogromnej fortuny, przechodzącej już w ręce trzeciego pokolenia".

Młodszy od niego o dwa lata Nelson od dzieciństwa przejawiał cechy przywódcy. W roku 1935 stał się właścicielem znacznego pakietu akcji Creole Petroleum Company. Junior zgodził się wcześniej odblokować jego depozyt, choć Nelson miał zaledwie 27 lat. Spółka wydobywała ropę w Wenezueli. Nelson pojechał do tego kraju, gdzie właśnie zmarł dyktator Juan Vicente Gomez. Zainteresował się sprawami Wenezueli i Ameryki Łacińskiej i to zainteresowanie popchnęło go w kierunku dyplomacji, a potem polityki.

Laurence był wzorowym studentem Princeton. Interesował się nauką i techniką. Inwestował w przemysł lotniczy. Został biznesmenem, członkiem giełdy nowojorskiej, a w roku 1958 prezesem Rockefeller Center.

Winthorp był czarną owcą rodziny. Studiował na Yale, ale jedyna rzecz, jakiej się nauczył, to picie alkoholu. Alkoholik w rodzinie abstynentów. W 1936 roku rodzina załatwiła mu pracę robotnika na jednym z pól naftowych w Teksasie.

Chłopak lubił tę pracę, ale niełatwo być robotnikiem z 40 mln dolarów w kieszeni. Gdy przyszła wojna, zaciągnął się do wojska jako szeregowy żołnierz.

David skończył Uniwersytet Harvarda, a później London School of Economics. Napisał pracę doktorską na temat: "Niewykorzystane zasoby i marnotrawstwo gospodarcze". W wieku 25 lat zaczął pracę w Chase National Bank, gdzie doszedł do stanowiska prezesa.

W czasie wojny bracia byli zmobilizowani (z wyjątkiem Nelsona, który był już wówczas doradcą prezydenta Roosevelta ds. Ameryki Południowej). Na froncie był tylko Winthorp, który został nawet ranny na Okinawie. Po wojnie Winthorp ożenił się z Barbarą Sears, znaną jako "Bobo", później się rozwiódł, co kosztowało rodzinę 6 mln dolarów, wreszcie przeniósł się do Arkansas. Prowadził ogromną farmę, a potem zainteresował się polityką. W latach 1967-71 był nawet gubernatorem Arkansas - republikaninem w stanie zdominowanym przez demokratów. Zmarł w roku 1973, jako pierwszy z braci.

W polityce znacznie lepiej wiodło się Nelsonowi. W czasie prezydentury Eisenhowera został wiceministrem zdrowia, a następnie zastępcą sekretarza stanu. W roku 1958 został gubernatorem stanu Nowy Jork i pozostał na tym stanowisku do 1973 roku. W latach 60. był nieustającym kandydatem w wyborach prezydenckich, ale nigdy nie udało mu się zdobyć nominacji swej Partii Republikańskiej. Był zbyt liberalny, zbyt bogaty, a w dodatku rozwiedziony. Wreszcie, w roku 1974 został wiceprezydentem u boku Geralda Forda - jedynego prezydenta w historii USA, który swe stanowisko zawdzięczał nie wyborom, lecz nominacji (po ustąpieniu Richarda Nixona). Nelson zmarł w roku 1979 na atak serca.


Rockefellerowie dziś

Dziś żyje ponad stu ludzi będących wnukami, prawnukami i kolejnymi potomkami wielkiego Johna D. Rockefellera.

Marion - druga córka Laurence'a, upodobała sobie życie hipiski. Na Uniwersytecie Berkeley dorabiała jako opiekunka dzieci i tkała na krosnach.

Rodman - syn Nelsona, jest biznesmenem i prezesem dużej spółki. Lucy, siostra Marion, jest psychiatrą i mieszka w Waszyngtonie. Jay, syn JDR III, zrobił karierę polityczną w Zachodniej Wirginii. Został senatorem z ramienia Partii Demokratycznej - trzecim już w rodzinie. Również syn Winthorpa Win Paul próbuje iść w ślady ojca i robić karierę polityczną, jako konserwatywny republikanin. Abby, córka Davida, ma poglądy marksistowskie.

Ich życie nie jest łatwe, bo dla otoczenia są przede wszystkim Rockefellerami. Córka JDR III Alida wspominała: "Kiedy miałam 11 lat, byłam na koloniach w stanie Maine i któregoś razu wszyscy się dowiedzieli, kim jestem. Jeden chłopiec pytał mnie, czy to prawda, że u nas zapala się papierosy czekami na milion dolarów. Ktoś inny prosił mnie o autograf". W szkołach byli przedmiotem drwin lub uniżonych zabiegów. Alida, gdy była na Uniwersytecie Stanford, miała przez kilka miesięcy zalotnika, który chciał być pisarzem i uważał, że Rockefellerówna będzie doskonałą muzą, ponieważ dzięki niej jego książki znajdą wydawcę. Z jej siostrą Hope było odwrotnie. Chłopcy stronili od niej, uważając, że jest wyniosła.

W latach 70. rodzina przeżyła tragedię. Michael, syn Nelsona, kończył właśnie ekonomię na Harvardzie, gdy kolega namówił go do udziału w wyprawie na Nową Gwineę. Chłopak marzył o wielkiej przygodzie. Wyprawa zakończyła się tragicznie, Michael zaginął na jednej z wysp zamieszkanej przez dzikie plemiona. Plotka głosiła, że został zabity, a następnie zjedzony. Rzekomo na wyspie widziano krajowca, mającego na szyi głowę Michaela zmniejszoną do wielkości pięści.

Wszyscy członkowie rodziny są bogaci, gdyż odziedziczyli jakąś cząstkę z fortuny wielkiego Johna D. W rodzinie Laurence'a dziecko dostawało z chwilą ukończenia 21 lat stałą pensję, w wysokości średnich amerykańskich dochodów, a każdego roku pensja była podwyższana. Dostawało też posag - depozyt, który zapewnia roczne dochody (dywidendy lub procenty z obligacji) rzędu 200-300 tys. dolarów.


Imperium po latach

Rockefellerowie nie mieszczą się już w pierwszej dziesiątce najbogatszych Amerykanów. Dziś największe pieniądze robi się nie na wydobywaniu i przetwarzaniu surowców, lecz myśli. Dlatego prawdziwym następcą Johna D. jest Bill Gates i jego Microsoft.

A los korporacji powstałych po rozbiciu Standard Oil? Oto on:

Standard Oil of New Jersey (SONJ) zmienił z czasem nazwę na Esso, a następnie na Exxon.

Standard Oil of New York połączył się z korporacją Vacuum i zmienił nazwę na Mobil.

W 1999 r. spółki te połączyły się, tworząc ExxonMobil, największą dziś na świecie korporację naftową.

Standard Oil of California to dzisiejszy Chevron.

Standard Oil of Indiana zmienił nazwę na Amoco (American Oil Co.), a w 1998 r. połączył się z British Petroleum (BP).

Standard Oil of Kentucky przejął w 1961 r. Standard Oil of California i obecnie jest częścią Chevronu.

Standard Oil of Ohio przejęło w 1987 r. BP.



______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

EFKAKONEFKA33

Post #5 Ocena: 0

2021-10-20 08:25:00 (4 lata temu)

EFKAKONEFKA33

Posty: n/a

Konto usunięte

Aktywność naszych mózgów jest tak unikatowa jak odciski palców. Wystarczy 100 sekund, by rozpoznać po niej człowieka

Sto sekund. Tyle wystarczy, żeby zidentyfikować człowieka po aktywności mózgu. Na co dzień nikt nie będzie stosował tej metody, ponieważ wymaga obrazowania za pomocą rezonansu magnetycznego. Przyda się jednak w rozwoju diagnostyki wielu schorzeń.

Obrazek

Kilka lat temu neurobiolodzy z Uniwersytetu Yale odkryli, że mapy aktywności ludzkich mózgów są bardzo indywidualne. Potrafili rozpoznać osoby na podstawie wzorców aktywności mózgu zbadanej za pomocą rezonansu magnetycznego (NMR/MRI). Nawet jeśli badanie dzieliło od siebie kilka dni, przypisanie takiego wzorca do danej osoby udawało się w 95 proc. przypadków. Sugerowało to, że nasze mózgi są tak unikatowe, jak odciski palców.

Sto sekund wystarczy, żeby rozpoznać mózg po jego aktywności
Okazuje się, że zaledwie sto sekund badania pozwala na stworzenie takiej mapy aktywności (czyli tzw. konektomu). Minuta i 40 sekund badania za pomocą rezonansu magnetycznego w zupełności wystarczają, by móc odróżnić jeden mózg od drugiego.

Z badań wynikło także, że charakterystyczne, indywidualne wzorce aktywności pojawiają się najpierw w obszarach mózgu odpowiedzialnych za powstawanie wrażeń zmysłowych – w szczególności wzrokowych. Z czasem można je wyróżnić także w korze czołowej, odpowiedzialnej za bardziej złożone procesy poznawcze.

Mózg w chorobie Alzheimera traci swoje indywidualne cechy
Następnym krokiem naukowców będzie praca nad porównaniem mózgów osób zdrowych i cierpiących na chorobę Alzheimera.

Wstępne wyniki wskazują, że cechy, które stanowią o takim „odcisku palców” mózgu, zanikają w miarę postępów choroby. Coraz trudniej jest rozpoznać kogoś po wzorcu aktywności, czyli konektomie. To tak, jakby chorzy na alzheimera tracili tożsamość mózgu

Co ciekawe, efekt ten zaczyna być widoczny, gdy chorzy dopiero zaczynają mieć problemy z pamięcią. Występuje to więc na długo przed tym, zanim otrzymają lekarską diagnozę, co czasem zajmuje lata.

Odkrycie „odcisków palców” aktywności mózgów otwiera wiele nowych możliwości
Do tej pory badania nad tym, jak różnią się mózgi, prowadzono raczej na grupach ludzi. Potem wyciągano wnioski na podstawie cech występujących średnio w danej grupie. Robiono tak między innymi dlatego, że indywidualne różnice między aktywnością mózgów były słabo zbadane.


Odkrycie pozwoli na lepsze wykrywanie schorzeń neurologicznych, w tym na przykład udarów mózgu czy uzależnień (które także pozostawiają charakterystyczny ślad w aktywności mózgu). Niewątpliwie przydadzą się też w zrozumieniu indywidualnych różnic w działaniu mózgu.


źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

ROTAREDOM

Post #6 Ocena: 0

2021-10-21 12:23:05 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


10 NAJDZIWNIEJSZYCH RZECZY, KTÓRE ZOBACZYSZ TYLKO W JAPONII

Obrazek

Japonia zdecydowanie wyróżnia się kulturowo na tle innych państw. Czasami mamy wrażenie, że państwo to znajduje się na zupełnie innej planecie. Zobacz, jakie najbardziej szokujące rzeczy i nietypowe obyczaje, zobaczysz tylko w kraju kwitnącej wiśni.

Obrazek

1. Najwięcej rodzajów Kit Kata na świecie
Kit Kat jest niezwykle popularny w Japonii. Firma Nestlé produkuje, więc najróżniejsze odmiany dla rynku japońskiego, w tym o smaku słodkich ziemniaków, chili, zielonej herbaty i wasabi.

Obrazek
Obrazek

2. Jedzenie trującej ryby
Pufferfish jest popularnym japońskim przysmakiem a zarazem jednym z najbardziej trujących produktów spożywczych na świecie. Kucharze przez wiele lat uczyli się, jak wyodrębnić śmiertelną truciznę. Jednak prawdziwą sztuką jest pozostawienie wystarczająco dużo toksyn w rybie, aby wywoływała mrowienie w ustach.

Obrazek

3. Maski sterylne
Są one normą na ulicach w Japonii. Zakładane w celu ochrony przed zarazkami oraz smogiem, który jest tam wszechobecny szczególnie w Tokio.

Obrazek

4. Specjalne wagony dla kobiet w metrze
Powodem jest zapewnienie bezpieczeństwa kobietom i dzieciom, szczególnie w godzinach szczytu.

Obrazek

5. Specjalne buty przeznaczone do łazienki
Podczas korzystania z toalety w czyimś domu, prawdopodobnie będziesz musiał ubrać specjalne pantofle. Wiele japońskich łazienek nie mają oddzielonej części dla prysznica i podłoga przeważnie jest mokra.

Obrazek

6. Hotel kapsuła
To wyjątkowe miejsce powstało w Osace w Japonii. Oferuje ono szereg bardzo małych kapsuł przeznaczonych do noclegu.

Obrazek

7. Chirurgia plastyczna zębów
Na całym świecie ludzie dążą do idealnie prostych zębów. Jednak w ciągu kilku ostatnich lat w Japonii rośnie nowy szał, gdzie postępuje się dokładnie odwrotnie. Mnóstwo kobiet i dziewcząt poddaje się operacji plastycznej w celu ich wykrzywienia. Podobno zabieg ma dodawać młodzieńczego uroku.

Obrazek

8. Restauracja robotów
Jest to jedyne takie miejsce, gdzie podczas kosztowania dań możesz oglądać walki robotów na prawdziwym ringu. Wszystkie sale są oświetlone przez tysiące diod i lamp. Nie brakuje laserów, a obsługa chodzi w strojach, jakby wyjętych prosto z Mangi.

Obrazek
Obrazek

9. Automat z ryżem

Obrazek

10. Ciastka owsiane z osami
Jest to lokalnym oraz popularnym przysmakiem. Ciekawa alternatywa dla rodzynek czy kawałków czekolady.

Obrazek


[ Ostatnio edytowany przez: ROTAREDOM 21-10-2021 12:28 ]

______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

ROTAREDOM

Post #7 Ocena: 0

2021-10-23 13:27:31 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


Prof. Sacha z UJ: Ścigamy się z Google'em o kryształ czasowy. I mamy przewagę

Obrazek

Przyszedł czas na czasotronikę, czyli praktyczne urządzenia, w których wykorzystane zostaną struktury krystaliczne w czasie. To nowa kwantowa faza materii odkryta przez polskiego naukowca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która podbija świat fizyki. O swoim osiągnięciu pisze dla Gazety Wyborczej jego autor, prof. Krzysztof Sacha.

Krzysztof Sacha, profesor na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest pionierem nowej dziedziny fizyki - czasotroniki. Oprócz kryształów czasowych bada ultrazimne gazy atomowe, a wcześniej m.in. chaos kwantowy i jonizację w silnych polach.

Co to są kryształy czasowe?

Zacznijmy od tego, co wszyscy znamy: zwyczajnych kryształów przestrzennych. Znajdujemy je w solniczce w kuchni, w sklepie z biżuterią, w procesorze komputera, a podstawową ich cechą jest regularne ułożenie atomów, które tworzą struktury krystaliczne.

Istnieją także ciała bezpostaciowe (amorficzne), jak np. szkło, które regularnym rozkładem atomów nie mogą się pochwalić. Co ciekawe, bardzo modne kiedyś naczynia dekoracyjne wykonane ze szkła ołowiowego i powszechnie zwane „kryształami" z kryształem niewiele miały wspólnego.

Ale wróćmy do kryształów. Kryształy powstają spontanicznie. Jeśli weźmiemy „garść" atomów, które oddziałują między sobą, to w odpowiednich warunkach zaczną spontanicznie układać się w regularne struktury, tworząc kryształ.

Noblista, jego żona i nowa forma materii

Do tej pory wszystko było raczej jasne, bez fajerwerków. One pojawiły się w 2012 roku, gdy laureat Nagrody Nobla prof. Frank Wilczek zadał istotne pytanie: czy struktury krystaliczne mogą powstawać spontanicznie również w czasie.

Mielibyśmy wówczas do czynienia z atomami spontanicznie wpędzającymi się w ruch okresowy (periodyczny) – układającymi się regularnie w czasie.

Frank Wilczek poddał pomysł, jak przygotować atomy, aby spontanicznie utworzyły strukturę krystaliczną w czasie. Ciekawostką jest to, że nie planował użycia nazwy „kryształ czasowy", tylko dość skomplikowanie brzmiącej nazwy – "efekt spontanicznego łamania symetrii translacyjnej w czasie".

O swoim pomyśle opowiedział żonie Betsy Devine, a ona skomentowała, że przecież to kryształ czasowy.

Wilczek się pomylił, ale uruchomił lawinę

Niestety, bardzo szybko okazało się, że prawa fizyki nie pozwalają na stworzenie kryształu zaproponowanego przez Franka Wilczka. Pomysł był błędny i wyglądało na to, że historia kryształów czasowych, jak szybko się zaczęła, tak szybko się skończy.

Frank Wilczek otworzył jednak nowe horyzonty. Pamiętam moją fascynację, kiedy w 2012 roku czytałem pracę Franka Wilczka o „Quantum Time Crystals". Dotarło wówczas do mnie, że struktury krystaliczne w czasie mogą się również spontanicznie wyłaniać w układach atomów, które napędzane są przez okresowo zmieniającą się siłę.

Jeżeli oddziaływania między atomami są dostatecznie silne, to atomy nie chcą podążać za zmieniającą się siłą i spontanicznie zaczynają poruszać się ruchem okresowym z okresem różnym niż okres dyktowany przez tę siłę.

Powstaje wtedy nowy ruch okresowy – spontanicznie powstaje nowa struktura krystaliczna w czasie. Co ciekawe, atomy tworzące kryształ czasowy nie pobierają energii. W ciągu jednego okresu ruchu przyjmują pewną porcję energii, ale zaraz skrupulatnie z powrotem ją oddają.

Poniżej ilustracja spontanicznego powstawania nowej struktury krystalicznej w czasie. Nawet małe zaburzenie początkowego stanu może prowadzić do spontanicznej reorganizacji układu, który zaczyna ewoluować z okresem dwa razy dłuższym niż początkowy:

Obrazek

Google tworzy kryształ czasowy

Obrazek Sycamore - komputer kwantowy Google, w którym w lipcu tego roku utworzono dyskretny kryształ czasowy Google

Komputer kwantowy sam w sobie jest bardzo ciekawym narzędziem. Obecnie dostępne komputery kwantowe są uniwersalnymi urządzeniami, z których jak z klocków Lego można budować interesujące nas kwantowe układy i je badać. Oczywiście możemy próbować je badać również przy użyciu klasycznego komputera, który mamy na biurku. Problem w tym, że bardzo szybko dochodzimy do granicy, kiedy nawet najszybsze klasyczne komputery potrzebowałby czasu przekraczającego wiek wszechświata, aby udzielić nam odpowiedzi. Dlatego lepiej zbudować kwantowe, uniwersalne urządzenia, które będą zachowywać się tak jak układy, które chcemy poddać analizie.

W komputerze Google’a zrealizowano dyskretny kryształ czasowy, gdzie kwantowe nadprzewodzące elementy zaczynały spontanicznie ewoluować w czasie z okresem dwa razy dłuższym niż okres zmian siły zewnętrznej.

Kryształ czasowy poruszający się z okresem dwa razy dłuższym niż okres siły zewnętrznej to mały kryształ czasowy i tylko taki kryształ można łatwo zrealizować w komputerze Google’a lub innych układach fizyki ciała stałego proponowanych przez grupy amerykańską oraz amerykańsko-niemiecką.

Układy atomów, które opisałem w pierwszej pracy na temat dyskretnych kryształów czasowych, są dużo bardziej uniwersalne. Pozwalają one budować duże kryształy czasowe, które mogą poruszać się z okresem nawet sto razy dłuższym niż okres zmian siły zewnętrznej.

Małymi kryształami czasowymi możemy się zachwycać podobnie jak brylantami w sklepie z biżuterią, ale zakres ich zastosowań jest bardzo ograniczony.

Z dużych kryształów nie tylko da się zrobić „błyskotki", ale można je również wykorzystać w budowie przydatnych praktycznie urządzeń. Drzemie w nich ogromny potencjał.

Na tym polega nasza przewaga nad konkurencją. Mówiąc „nasza", mam na myśli moją grupę na Uniwersytecie Jagiellońskim: doktorów i doktorantów, wśród których jest trzech laureatów najbardziej prestiżowego stypendium START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (Krzysztof Giergiel, Arkadiusz Kosior i Andrzej Syrwid).

Do czego mogą się przydać kryształy czasowe?

Wróćmy do naszych dużych dyskretnych kryształów czasowych. Pokazaliśmy, że takie kryształy mogą wykazywać w wymiarze czasowym m.in. własności nadprzewodzące bądź izolacyjne. Jednym słowem mogą zachowywać się tak jak ich dobrze znane odpowiedniki przestrzenne.

Prof. Peter Hannaford z Swinburne University of Technology w Melbourne we współpracy z nami jest w trakcie realizacji eksperymentalnej dużych kryształów czasowych. Czekamy bardzo na te eksperymenty, bo pokażą one, że duże kryształy czasowe to nie tylko nasze przewidywania teoretyczne, ale również rzeczywistość laboratoryjna. Wówczas będą możliwe dalsze eksperymentalne badania nad ich praktycznym zastosowaniem.

Wszyscy wiemy, że elektronika to wykorzystanie przewodnictwa elektronowego w budowie użytecznych urządzeń: od pojedynczych tranzystorów po procesory komputerowe. Części z państwa nie są obce pojęcia: spintronika i atomtronika.

W przypadku tej pierwszej w budowie elementów elektronicznych wykorzystuje się spin elektronu – wielkość związaną z momentem magnetycznym elektronu. Z kolei atomtronika dotyczy budowy urządzeń przy użyciu ultrazimnych gazów atomowych, które obecnie znakomicie kontroluje się w laboratoriach.

Myślę, że przyszedł już czas na czasotronikę, czyli badania dotyczące budowy praktycznie przydatnych urządzeń, w których wykorzystane zostaną struktury krystaliczne w czasie.

Jest to dziedzina, nad którą obecnie pracujemy w mojej grupie i właściwie inicjujemy ją na świecie. Ważna jest współpraca z eksperymentatorami. Oprócz grupy Petera Hannaforda z Melbourne, o której wspomniałem wcześniej, współpracujemy z zespołem Hossein Taheri z University of California Riverside, który jest w stanie realizować duże dyskretne kryształy czasowe w optycznych wnękach – dyskach o średnicy rzędu milimetra, do których wprowadza się światło laserowe. Ważną cechą tych układów jest miniaturyzacja i możliwość szybkiego przeniesienia badań laboratoryjnych do praktycznych zastosowań.

Co zyskujemy, rozwijając czasotronikę? Nie chciałbym zdradzać naszych pomysłów, nadmienię tylko o możliwości wykorzystania czasu jako dodatkowego wymiaru, w którym istnieje struktura krystaliczna (oprócz wymiarów przestrzennych), do budowy całkiem nowych urządzeń. Jeśli np. pewne operacje w procesorze tradycyjnego komputera trudno jest zrealizować, to może uda się je wykonać, używając kryształów czasowych.

Co więcej, wiemy już jak połączyć strukturę krystaliczną w przestrzeni z strukturą krystaliczną w czasie, aby zbudować sześciowymiarową czasoprzestrzenną strukturę krystaliczną.

Sięgamy więc do możliwości, które przy użyciu konwencjonalnej elektroniki były niedostępne.

Kryształy czasowe już doceniane

Na koniec chciałbym podkreślić, że badania kryształów czasowych rozwijają się bardzo dynamicznie na świecie. Motorem, jak zawsze w fizyce, są przeprowadzone i planowane eksperymenty.

Kilka tygodni temu przyznawano „Oskary w nauce". To nagrody za przełomowe odkrycia (ang. Breakthrough Prizes) w fizyce, matematyce i naukach o życiu, które wspierane są między innymi przez założyciela Facebooka – a ich wysokość w głównej kategorii przewyższa kilkakrotnie Nagrodę Nobla.

W tym roku w kategorii „nowe horyzonty" przeznaczonej dla młodych naukowców nagrody otrzymali: Dominic Else (Harvard University), Vedika Khemani (Stanford University), Haruki Watanabe (University of Tokyo), Norman Y. Yao (University of California, Berkeley). To młodzi członkowie wcześniej wspomnianych przeze mnie grup amerykańskiej i amerykańsko-niemieckiej, które zaproponowały, jak zrealizować dyskretne kryształy czasowe w układach fizyki ciała stałego.

Frank Wilczek zadając pytanie „czy kryształ może powstać w czasie?", otworzył nowy intrygujący kierunek badań, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem fizyków i nie tylko.

Obrazek Prof. Krzysztof Sacha z Uniwersytetu Jagiellońskiego Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl

______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

ROTAREDOM

Post #8 Ocena: 0

2021-10-27 14:13:15 (4 lata temu)

ROTAREDOM

Posty: 3519

Mężczyzna

Z nami od: 05-02-2011

Skąd: 英國


Zagadka Rolls Royce'a generała Sikorskiego

W przedwojennej Polsce produkty firmy Rolls-Royce nie były popularne. Według niektórych źródeł maksymalnie 15 sztuk tych samochodów trafiło nad Wisłę. Postanowiłem rozpocząć śledztwo, by zrozumieć, jak znajdujący się w niełasce oficer mógł sobie pozwolić na jeden z najdroższych samochodów świata.

Obrazek

Generała Władysława Sikorskiego pamiętamy zazwyczaj bardzo stereotypowo, jako postać tragiczną. Bohatera wojny polsko-sowieckiej. Naczelnego Wodza, który ośmielił się powiedzieć światu prawdę o zbrodni katyńskiej. Ofiarę katastrofy lotniczej w Gibraltarze.

Nie czuję się bynajmniej ekspertem w zakresie tego odcinka naszej pokręconej historii, ale całkiem niedawno, bo w 2014, pojawił się na najważniejszych światowych konkursach elegancji samochodów zabytkowych pojazd, który należał kiedyś do Generała.

Historia prezentowana przez obecnego właściciela samochodu Sikorskiego, brytyjskiego przemysłowca Sir Anthony'ego Bamforda, jest pełna dziur i o ile wystarczyła jurorom w Pebble Beach czy Villa d'Este, mnie nie zadowoliła.

Postanowiłem rozpocząć śledztwo, by zrozumieć, jak znajdujący się niełasce oficer mógł sobie pozwolić na jeden z najdroższych samochodów świata. W przedwojennej Polsce produkty firmy Rolls-Royce nie były popularne. Według niektórych źródeł maksymalnie 15 sztuk tych samochodów trafiło nad Wisłę.

Jeden Phantom II z nadwoziem Barkera albo Kellnera używany był przez Marszałka Piłsudskiego, a po jego śmierci przez generała Śmigłego-Rydza, i nikt nie wie, co się z nim stało we wrześniu 1939 roku. Może gdzieś jeszcze czeka na odkrycie?

Z pewnym trudem trafiłem do niewielkiej wioski Paulerspury w hrabstwie Northamptonshire w Wielkiej Brytanii. Niedaleko stąd znajduje się legendarny tor wyścigowy Silverstone, blisko też do poprzedniej i najnowszej siedziby Astona Martina.

Drogi są wąskie, ograniczone kamiennymi murkami i nic nie wskazuje na fakt, że tu właśnie, za jedną z bram, mieści się Hunt House, siedziba Rolls-Royce Enthusiasts' Club, międzynarodowego klubu właścicieli Rollsów i Bentleyów. W tutejszym archiwum czekają na mnie dwie przesympatyczne archiwistki, Sharron i Amii, które obiecały mi pomóc w przeszukaniu tysięcy tekturowych fiszek, na których atramentem zapisano szczegółowe dane wszystkich Rollsów wyprodukowanych od 1904 roku aż do podzielenia firmy między VW i BMW.

Obrazek Dokumenty w siedzibie Rolls-Royce Enthusiasts' Club fot. Piotr R. Frankowski

Pieczołowicie odrestaurowany w renomowanej brytyjskiej firmie P&A Wood, samochód generała nosi oryginalną, bliską burgunda barwę nadwozia, tabliczkę z gwiazdkami generalskimi na zderzaku oraz prawidłowe proporczyki na błotnikach z przedwojennym polskim orłem.

Jak wiemy Sikorski, bohater wojny polsko-bolszewickiej, po przewrocie majowym 1926 roku stracił zaufanie Piłsudskiego i potem spędzał w kolejnych latach więcej czasu we Francji niż w Polsce - pisał książki, w tym o spodziewanym powrocie do walki manewrowej w kolejnej wojnie (pod tym względem miał rację), a także wykładał w École Superieure de Guerre.

Dlaczego zamówił bardzo kosztownego Rollsa przez przedstawicielstwo polskiej kompanii handlowej w Paryżu, a nie na własne nazwisko, i jak właściwie było go stać na takie auto?

Może miał źródło dochodów, które chciał ukryć przed polskimi władzami? Z drugiej zaś strony po co zamawiał Rolls-Royce'a Phantoma III z wykonanym na zamówienie nadwoziem Vanvoorena? Nie był to dobry sposób na anonimowość.

Zamówienie na podwozie złożył niejaki S. Czarnecki, z 30, Rue Clairant w Paryżu, w imieniu Towarzystwa dla Przemysłu i Handlu Surowcowego w Warszawie. Dziwne. Czy owo Towarzystwo w tej formie płaciło Sikorskiemu za jakieś usługi? A może posłużyło tylko do zamaskowania tożsamości prawdziwego nabywcy? Niewiele na ten temat wiadomo - może ktoś z Czytelników posiada jakąś wiedzę i zechce się nią podzielić?

Obrazek Pieczołowicie odrestaurowany w renomowanej brytyjskiej firmie P&A Wood, Rolls-Royce generała nosi oryginalną, bliską burgunda barwę nadwozia, tabliczkę z gwiazdkami generalskimi na zderzaku oraz prawidłowe proporczyki na błotnikach z przedwojennym polskim orłem. fot. Piotr R. Frankowski

Podwozie nosi numer 3.CM.81 i sprzedano je 20 października 1937 roku. Przetransportowano je do zakładu Vanvoorena we Francji na pokładzie statku handlowego SS "Plover", a akcesoria zamówione wraz z nim kartoteka określa jako "zwyczajowe".

Prędkościomierz wyskalowano w milach i kilometrach, zaś paliwomierz w galonach i litrach, auto miało szprychowe koła Dunlopa, opony tej samej firmy, akumlator Exide i przeznaczone zostało do eksploatacji we "Francji, Polsce, na Kontynencie".

Znajduję jeden ciekawy element na liście zawartej na wypłowiałej tekturce: "pokrywa silnika ze szczelinami wentylacyjnymi", poniżej histerycznie szczegółowy opis kąta 11 stopni, pod jakim każda szczelina ma być podgięta, a także drobiazgowy opis aluminiowych wykończeń tychże.

Z papierów, które trzymam w ręku z należną im rewerencją wynika, że Vanvooren nadwozie skończył prawdopodobnie w 1938 roku, ale od tego momentu historia samochodu Sikorskiego staje się niejasna.

Czy generał aż do rozpoczęcia wojny trzymał Phantoma we Francji?

Przekazy mówią, że tuż przed niemiecko-sowiecką inwazją we wrześniu 1939 roku widziano go wożonego samochodem BMW (nigdy bowiem nie zdobył prawa jazdy). Ewakuował się przez Rumunię do Francji.

Czy samochód ewakuowano wraz z nim (tak upiera się obecny właściciel), a może Rolls wcale do Polski nie trafił przed wybuchem wojny? Tego nie wiem.

Potem generał Sikorski został premierem rządu emigracyjnego we Francji i zajął się formowaniem polskiego wojska tamże - wobec lawinowego pogorszenia się sytuacji na froncie zmuszony był skierować niesformowaną brygadę pułkownika Maczka do osłony francuskiej rejterady, polscy lotnicy też bohatersko bronili francuskiego nieba, gdy Francuzom bronić się go już odechciało.

Sytuacja zmusiła Polaków do kolejnej ewakuacji, tym razem na Wyspy Brytyjskie - formowana ślamazarnie w Szkocji polska armia miała dowódcę, który inspekcje przeprowadzał z pokładu własnego Rolls-Royce'a.

Obrazek Odrestaurowany Rolls-Royce gen. Władysława Sikorskiego fot. Piotr R. Frankowski

Barwy z dokładnie tego okresu nosi dziś samochód Sir Anthony'ego Bamforda. Sikorskiego uhonorowano członkostwem Royal Automobile Club w Londynie, podobnie zresztą jak de Gaulle'a - aby obydwaj mieli w Londynie miejsce, gdzie mogli spokojnie odpocząć.

Po śmierci Sikorskiego w Gibraltarze samochód pospiesznie sprzedano i w latach 60. trafił do USA, skąd zaimportował go do Europy obecny właściciel. Tak naprawdę moja wizyta w archiwum dała mi więcej pytań niż odpowiedzi. Zagadka Rollsa Sikorskiego na razie pozostanie zagadką.


______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona WWW

jolantina

Post #9 Ocena: 0

2022-02-24 18:32:48 (3 lata temu)

jolantina

Posty: 3962

Kobieta

Z nami od: 17-11-2008

Skąd: Hogwart

Dlaczego w tłusty czwartek je się pączki?
Tłusty czwartek jest świętem, które uwielbiają niemal wszyscy. Tego dnia można, a wręcz należy, objadać się pączkami. Jeśli tego nie zrobimy – grozi nam nieszczęście przez kolejny rok.
W ten wyjątkowy dzień tradycja nakazuje przygotowywać bardzo kaloryczne, bogate dania. Słowo „karnawał” oznacza „pożegnanie z mięsem”, z łaciny carne vale oraz carne levare, co dosłownie oznacza rozstanie z mięsem. Kilka ostatnich dni przed Wielkim Postem miało swoje odrębne nazwy. Końcówkę karnawału rozpoczynał mięsopustny (dziś – tłusty) czwartek, po nim wyodrębniono także: „smalcową niedzielę”, „błękitny poniedziałek” i „ostatni wtorek”.
Geneza tłustego czwartku sięga pogaństwa. Był to dzień, w którym świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. Ucztowanie opierało się na jedzeniu tłustych potraw, szczególnie mięs oraz piciu wina, a zagryzkę stanowiły pączki przygotowywane z ciasta chlebowego i nadziewane słoniną. Rzymianie obchodzili w ten sposób raz w roku tzw. tłusty dzien.
Około XVI wieku w Polsce pojawił się zwyczaj jedzenia pączków w wersji słodkiej. Wyglądały one nadal nieco inaczej niż obecnie – w środku miały bowiem ukryty mały orzeszek lub migdał. Ten, kto trafił na taki szczęśliwy pączek, miał cieszyć się dostatkiem i powodzeniem. Do XIX wieku pączki smażono wyłącznie w bogatych domostwach i na dworach szlacheckich. Smażenie wymagało użycia dużej ilości tłuszczu, na którą nie każdy mógł sobie pozwolić. zwyczajem, któremu hołdowano w Wielkopolsce była tzw. pomyjka. Powiadano tam, że gdy ktoś w tłusty czwartek nie będzie gotował ciepłych potraw i zmywał naczyń, przez cały kolejny rok nie będzie mógł cieszyć się dobrym zdrowiem. Dlatego tego dnia Wielkopolanie z chęcią się nawzajem gościli, wspólnie biesiadowali i z ochotą zmywali naczynia po jedzeniu.
Tłusty czwartek – zwyczaje na świecie
We Włoszech tłusty czwartek nazywany jest „Giovedi Grasso”. Wieczorem dziesięć dni przed Wielkim Postem spożywa się posiłek z wędzonego mięsa.
W Niemczech odpowiednikiem tłustego czwartku jest Weiberfastnacht. Dzień ten jest częściowo wolny od pracy, którą kończy się przed południem. Godziną umowną, by rozpocząć świętowanie, jest 11:11.
We Francji obchodzi się „Mardi Gras”, czyli tłusty wtorek. Francuzi jedzą wtedy pączki, ale sięgają też po gofry, naleśniki z konfiturą czy bitą śmietaną.
Brytyjczycy, podobnie jak Francuzi, świętują we wtorek i jedzą głównie pancake, czyli inny rodzaj naleśników. „Pancake Tuesday” jest także obchodzony w Irlandii, Australii, Nowej Zelandii oraz Kanadzie.
W Hiszpanii tego dnia je się popularne są ciastka „churros”. Są to paluszki o przekroju gwiazdy. Choć same w sobie nie są słodkie, stają się takie poprzez formę podania – polewa się je ogromną ilością karmelu, czekolady i bitej śmietany.
Holendrzy w tłusty czwartek jedzą „Oliebollen”, które przypominają nasze racuchy.„Kto w tłusty czwartek nie zje pączków kopy, temu myszy zjedzą pole i będzie miał pustki w stodole”
Diabla oszukac nie grzech

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

PannaZMokraGlow

Post #10 Ocena: 0

2022-02-24 21:15:29 (3 lata temu)

PannaZMokraGlowa

Posty: n/a

Konto usunięte

Cytat:

2022-02-24 18:32:48, jolantina napisał(a):
Brytyjczycy, podobnie jak Francuzi, świętują we wtorek i jedzą głównie pancake, czyli inny rodzaj naleśników. „Pancake Tuesday” jest także obchodzony w Irlandii, Australii, Nowej Zelandii oraz Kanadzie.


...i nazywany jest ten nalesnikowy dzien Shrove Tuesday. 🙂

Shrove to imieslow i forma przeszla od "SHRIVE" - "ROZGRZESZYC, ODPUSCIC"
CZYLI "SHROVE TUESDAY" TO DOSLOWNIE "ROZGRZESZONY WTOREK".

:-]


Jolantina milo sie czyta co piszesz, tylko chcialam to dodac, bo jak dla mnie nalesnikowka nie powinna stracic jednak pierwotnej, chrzescijanskiej formy jezykowej... buziaki. ❤

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Strona 55 z 61 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 54 | 55 | 56 ... 59 | 60 | 61 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,