Ropa, złoto, dziwki. Rurociąg naftowy na Alasce był zbawieniem i przekleństwem
Droga przebiegająca wzdłuż ropociągu Trans-Alaska nosi nazwę James Dalton Highway. Powstała w 1974 r. jako trasa zaopatrzeniowa budowy ropociągu. Została nazwana na cześć inżyniera, specjalisty od inwestycji w warunkach arktycznych, który zasłużył się dla poszukiwań... (Fot. Roland E. Jung / East News)
Wielu nie wiedziało, co robić z taką masą pieniędzy. Przyjeżdżali do miasta, upijali się, dostawali w łeb i tracili wszystko. Albo przepuszczali kilka tysięcy dolarów w trzy-cztery dni, potem znowu zarabiali i przepuszczali. Kelnerki w knajpach były przyzwyczajone do studolarowych napiwków.
W 1968 r. w okolicach zatoki Prudhoe u wybrzeży Oceanu Arktycznego – na głębokości prawie 3 km – odkryto 18. największe na świecie, a największe w samej Ameryce Północnej złoże ropy. Jedynym sposobem na jej przesył była budowa rurociągu do leżącego na południu portowego miasteczka Valdez, a stamtąd transport tankowcami do Ameryki. Rurociąg miał powstać w skrajnie nieprzyjaznym klimacie – w wiecznej zmarzlinie, przy braku dróg w tundrze i powtarzających się trzęsieniach ziemi. Miał przecinać trzy pasma górskie, rzekę Yukon, 33 inne rzeki, 800 strumyków i wymagał budowy prawie 600 przejść dla zwierząt. Budowę liczącej 1270 km konstrukcji oceniano jako jedno z najtrudniejszych wyzwań inżynierskich w historii.
Zwolennicy powtarzali, że rurociąg nie wyrządzi krzywdy Alasce, ponieważ zajmie jedynie 20 km kw. jej liczącej ponad 1,7 mln km kw. powierzchni. Porównywali go do linii na boisku piłkarskim. Jednak przeciwnicy obrazowo określali konstrukcję jako zadrapanie na twarzy Mony Lisy.
Zaczęła się kilkuletnia batalia o zgodę na budowę, poprzedzona publicznymi przesłuchaniami w Kongresie USA i walką o 515 pozwoleń federalnych i 832 stanowych.
Ekolodzy nazywali inwestycję „największą katastrofą środowiskową”. Zwolennicy zwracali uwagę na to, że sześć lat, które minęły od odkrycia złóż do rozpoczęcia budowy, oraz rozgłos towarzyszący projektowi zmusiły inwestorów do skonstruowania bezpieczniejszego rurociągu.
Prezydent Richard Nixon poparł budowę: „Zasoby ropy odkryte w zatoce Prudhoe mają wielkie znaczenie zarówno dla całego kraju, Alaski, jak i narodu amerykańskiego”. Jednocześnie wzywał inwestorów do ochrony przyrody i omijania ziem rdzennych mieszkańców.
W 1973 r. Amerykanie przeżyli szok w związku z kryzysem naftowym, który wybuchł po tym, jak kraje OPEC wprowadziły sankcje za poparcie Izraela w wojnie Jom Kippur. Ceny paliwa poszybowały w górę. Kolejki przy stacjach benzynowych uświadomiły Amerykanom, że kraj jest daleki od energetycznej niezależności. 17 października 1973 r. OPEC wstrzymało handel ropą naftową z USA, a 7 listopada Nixon zwrócił się do Kongresu o zgody na budowę rurociągu na Alasce.
20 czerwca 1977 r., stanowisko wydobywcze w Prudhoe Bay. Tego dnia do portu w Valdez na południu Alaski popłynęła pierwsza ropa. Fot. Barry Sweet / AP
5
Alaska, ropa naftowa, Stany Zjednoczone,USA
W 1968 r. w okolicach zatoki Prudhoe u wybrzeży Oceanu Arktycznego – na głębokości prawie 3 km – odkryto 18. największe na świecie, a największe w samej Ameryce Północnej złoże ropy. Jedynym sposobem na jej przesył była budowa rurociągu do leżącego na południu portowego miasteczka Valdez, a stamtąd transport tankowcami do Ameryki. Rurociąg miał powstać w skrajnie nieprzyjaznym klimacie – w wiecznej zmarzlinie, przy braku dróg w tundrze i powtarzających się trzęsieniach ziemi. Miał przecinać trzy pasma górskie, rzekę Yukon, 33 inne rzeki, 800 strumyków i wymagał budowy prawie 600 przejść dla zwierząt. Budowę liczącej 1270 km konstrukcji oceniano jako jedno z najtrudniejszych wyzwań inżynierskich w historii.
Zwolennicy powtarzali, że rurociąg nie wyrządzi krzywdy Alasce, ponieważ zajmie jedynie 20 km kw. jej liczącej ponad 1,7 mln km kw. powierzchni. Porównywali go do linii na boisku piłkarskim. Jednak przeciwnicy obrazowo określali konstrukcję jako zadrapanie na twarzy Mony Lisy.
Zaczęła się kilkuletnia batalia o zgodę na budowę, poprzedzona publicznymi przesłuchaniami w Kongresie USA i walką o 515 pozwoleń federalnych i 832 stanowych. Ekolodzy nazywali inwestycję „największą katastrofą środowiskową”. Zwolennicy zwracali uwagę na to, że sześć lat, które minęły od odkrycia złóż do rozpoczęcia budowy, oraz rozgłos towarzyszący projektowi zmusiły inwestorów do skonstruowania bezpieczniejszego rurociągu.
Prezydent Richard Nixon poparł budowę: „Zasoby ropy odkryte w zatoce Prudhoe mają wielkie znaczenie zarówno dla całego kraju, Alaski, jak i narodu amerykańskiego”. Jednocześnie wzywał inwestorów do ochrony przyrody i omijania ziem rdzennych mieszkańców.
W 1973 r. Amerykanie przeżyli szok w związku z kryzysem naftowym, który wybuchł po tym, jak kraje OPEC wprowadziły sankcje za poparcie Izraela w wojnie Jom Kippur. Ceny paliwa poszybowały w górę. Kolejki przy stacjach benzynowych uświadomiły Amerykanom, że kraj jest daleki od energetycznej niezależności. 17 października 1973 r. OPEC wstrzymało handel ropą naftową z USA, a 7 listopada Nixon zwrócił się do Kongresu o zgody na budowę rurociągu na Alasce.
20 czerwca 1977 r., stanowisko wydobywcze w Prudhoe Bay. Tego dnia do portu w Valdez na południu Alaski popłynęła pierwsza ropa.
20 czerwca 1977 r., stanowisko wydobywcze w Prudhoe Bay. Tego dnia do portu w Valdez na południu Alaski popłynęła pierwsza ropa. Fot. Barry Sweet / AP
Gruba kasa
”Nice Alaska Road” – tak miejscowi nazywali 250-kilometrową autostradę ciągnącą się z okolic Fairbanks na zachód w kierunku Manley Hot Springs. W rzeczywistości był to stary górniczy szlak z lat 50. XX w., nieprzystosowany dla ciężarówek przewożących długie rury o średnicy 122 cm. W zimie z 1974 na 1975 r. na drodze doszło do serii tragicznych wypadków. Na Alaskę przybyło wielu doświadczonych kierowców jeżdżących od lat po całych Stanach. Jednak na „Nice Alaska Road” nie radzili sobie z nadmiarem lodu i wody na jezdni, silnym wiatrem i zaspami śnieżnymi.
Zbyt pewni siebie pierwszego dnia zwykle lądowali w rowie, koziołkowali albo ginęli na miejscu.
„Nie przeszedłbym przez tamtą zimę jeszcze raz za milion dolarów. Ale nie oddałbym tamtych przeżyć za dziesięć milionów. Jeśli spotkałeś innego kierowcę w kłopotach, pomagałeś mu, bo jeśli byś tego nie zrobił, odpowiadałbyś za jego śmierć” – wspominał w 1977 r. kierowca Larry Wegner.
Kierowców na Alaskę przyjechało wielu, ponieważ można było tu zarobić krocie – miesięcznie więcej, niż zarabiał gubernator Alaski Jay Hammond, a nawet wiceprezydent Nelson Rockefeller (pobierający 62,5 tys. dol. pensji). Ci, którzy mieli głowę na karku, kupowali ciężarówki i dawali je w leasing firmom samochodowym. Tom Reed wspominał, że kupił dwie i spłacił je w ciągu pięciu miesięcy.
Wujek Greiga Crafta, który na Alasce prowadził firmę transportową, ściągnął tam siostrzeńca. Craft wspominał: „Kiedy usłyszałem »sześć dolarów za godzinę«, podczas gdy zarabiałem 2,25, zaniemówiłem”. W rzeczywistości dostał aż 15 dol., bo pracując siedem dni w tygodniu po 10 godzin, zarabiał tygodniowo 1100 dol.
Po pierwszym roku kupił nową toyotę, używany dom i 2,5 akra ziemi w Fairbanks.
Wiedział, że wielkie pieniądze będzie zarabiać tylko kilka lat, i zastanawiał się, jak je inwestować. Poprosił o radę redaktorów magazynu „Money”, a ci się zgodzili, ale najpierw musieli znaleźć doradców finansowych na Alasce i zasięgnąć u nich języka. Nie było to łatwe, ponieważ mieszkańcy stanu uważali robotników budujących rurociąg za niezwiązanych ze stanem „spadochroniarzy”. The National Bank of Alaska odmówił pomocy, gdyż jego menedżerowie nie chcieli upubliczniać ogromnych zarobków budowniczych, które miały „szkodzić” ekonomii. Pensje mieszkańców Alaski były znacznie mniejsze. W końcu doradzono Craftowi inwestycję w akcje, w prywatny biznes i w nieruchomości w Fairbanks. Miał też oszczędzać 300 dol. tygodniowo.
Wielu innych nie wiedziało, co robić z taką masą pieniędzy. Przyjeżdżali do miasta, upijali się, dostawali w łeb i tracili wszystko. Albo przepuszczali kilka tysięcy dolarów w trzy-cztery dni, potem znowu zarabiali i przepuszczali. Kelnerki w knajpach były przyzwyczajone do studolarowych napiwków.
W 1976 r. przeciętna płaca za pracę przy rurociągu wahała się od 11 do 18 dol. za godzinę. Dla porównania: w 2015 r., gdy wartość dolara była znacznie niższa, najwyższa płaca minimalna w USA wynosiła 11,05 dol. i obowiązywała w San Francisco.
Najbardziej niewiarygodną wypłatę pobrał spawacz Jerry Thornhill, który w ciągu dziewięciu tygodni 1976 r. zarobił 35 344 dol., najpierw pracując 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu, potem – 16 godzin. W wywiadzie dla stacji CBS tłumaczył: „Wszyscy wiedzą, że nie da się pracować 24 godziny. Ale my byliśmy cały czas pod telefonem, w pełnej gotowości. I za to zdecydowani byli zapłacić nam bardzo dużo”.
Ropociąg Trans-Alaska przecina 49. stan USA niemal pionową kreską z północy na południe. Ma 1286 km długości Fot. Chris Arend/East News
Uwaga! Kobiety
Stanowiły jedynie od 5 do 10 proc. pracowników, ale były widoczne. Melva Miller rzuciła studia na uniwersytecie po pierwszym semestrze i dołączyła do budowniczych rurociągu. Myślała, że szybko dużo zarobi i odejdzie.
Znalazła się w obozie z ok. 250 mężczyznami, gdzie od rana do wieczora towarzyszyło jej kilkaset par oczu odzwierciedlających tę samą myśl.
Sprzątała. Ale wkrótce jej historię poznał cały kraj.
„Wszystko zaczęło się od żartu. Koledzy powiedzieli, żebym przyszła do nich po pracy i pokażą mi, jak się spawa. Pokochałam to od pierwszej chwili” – wspominała. Na początku była traktowana z dystansem, ale ciągle się doskonaliła i w końcu wyuczyła się fachu.
Barbara Maier pracowała na kruszarce w Valdez. Zarabiała tyle co mężczyźni – i w tym sensie rurociąg okazał się wydarzeniem rewolucyjnym, bo wyrównał pensje mężczyzn i kobiet. Jednocześnie wiele z nich mówiło, że ich najmniejszy błąd był postrzegany jako dowód na to, że się do tej roboty nie nadają.
Jud Roche z Seattle porzuciła zawód nauczycielki i została kierowcą autobusu. „We wszystkich były stosy »Hustlerów« i »Playboyów«, a sufity obklejone dziewczętami. Szczególnie te z »Hustlera” były wulgarne i niesmaczne, więc je ściągałam. Większość mężczyzn była zawstydzona, kiedy to robiłam” – opowiadała.
Zobaczyć alaski cud
Budowa przyciągała wszystkich. Prezydent USA Gerald Ford razem z sekretarzem stanu Henrym Kissingerem w drodze do Chin na spotkanie z Mao Zedongiem wylądowali w Fairbanks. Ford przez 17 minut zachwalał rurociąg 5 tys. osób przybyłym na spotkanie, a Kissinger spełnił swoje marzenie: na własne oczy zobaczył konstrukcję, o jakiej marzył od dzieciństwa. Król Norwegii Olaf podczas podróży po USA w 150. rocznicę pierwszej imigracji norweskiej do tego kraju pofatygował się aż do zatoki Prudhoe.
Wśród tych, którzy zastanawiali się, jak przekuć tę historię na filmowy scenariusz, był Ernest K. Gann, amerykański lotnik, autor kultowej książki „Los jest myśliwym”. Ktoś mu powiedział, że rurociąg to „good story”, ale gdy przyjechał na Alaskę, przekonał się, że niełatwo ją opowiedzieć. „To tak jak ktoś mówi, że II wojna światowa to wspaniała opowieść. A w rzeczywistości to jest 50 tys. opowieści. Nie wiem, czy opowieścią o Alasce jest ropa, złoto, dziwki czy coś innego” – tłumaczył. Był zszokowany rozwojem Alaski. Mieszkańcy także.
Za duży boom
”Kiedy przybyłem tutaj w 1967 r., to miejsce było jednym z najpiękniejszych, w jakich można się znaleźć. Nikt się niczym nie przejmował ani nie martwił. Żadnych zamków w drzwiach. Absolutna wolność. Teraz jest na odwrót. Każdy dla siebie. Nikt dla nikogo” – mówił telewizji NBC w 1975 r. mieszkaniec Fairbanks.
Fabian Carey przyjechał na Alaskę w 1937 r. jako młody człowiek. Fascynowali go ludzie, którym nie zależało na tym, żeby się bogacić. Dla nich dobre życie oznaczało zarobienie takiej ilości pieniędzy, która pozwoli pójść w busz i cieszyć się pięknem otaczającego świata. Starał się ich naśladować. W NBC opisał nowego człowieka, który pojawił się na Alasce w związku z rurociągiem: „To konsument, który chce narzucić swój styl życia. Cierpimy, ponieważ nie jest w stanie pojąć, że nikt nigdy nie posiada niczego na zawsze. My tylko używamy rzeczy przez krótki czas, kiedy jesteśmy na ziemi. Jedyna rzecz, którą człowiek posiada, to swoje życie”.
Elstun Lauesen uważał podobnie: „Przyjeżdżają ludzie, którzy nie są zainteresowani żadną społecznością, interesuje ich tylko jedna rzecz: bierz forsę i w nogi”. Jednak i Carey, mimo krytycznego stosunku do budowy, nie oparł się pieniądzom. Wkrótce zmarł na atak serca w czasie pracy, siedem mil od Fairbanks. Miał 58 lat.
Fairbanks w momencie rozpoczęcia największej inwestycji podupadało. Zostało założone w czasie gorączki złota w 1902 r., ale złoty boom na Alasce dawno się skończył. Lata 60. przyniosły stagnację – największy prywatny pracodawca przeniósł siedzibę do Anchorage, miasto nawiedziła też powódź.
Po rozpoczęciu budowy rurociągu mieszkańcy domagali się wynikających z niej profitów i wyższych zarobków, ale nie chcieli zmiany dotychczasowego stylu życia.
W ankiecie przeprowadzonej w 1976 r. 56 proc. badanych uznało, że Fairbanks zmieniło się na gorsze. Kiedy więc ktoś namalował słowo „Dosyć” na znaku drogowym z liczbą mieszkańców, wielu ludzi się z tym zgodziło.
Portowe Valdez, do którego prowadził rurociąg, także zmieniło się nie do poznania. Również powstało w czasie gorączki złota, ale później przeżywało lepsze i gorsze czasy. Wielkie trzęsienie ziemi z 1964 r. spowodowało tsunami, które zniszczyło nabrzeże. Trzeba było zbudować nowe miasto na bezpieczniejszej ziemi, sześć kilometrów dalej. Po latach ekonomicznej szarpaniny mieszkańcy patrzyli na rurociąg jak na zbawienie. W 1974 r. miasto miało dwa sklepy spożywcze, bank, sklep odzieżowy, biura, hotele, kawiarnię, restaurację, pocztę, szkoły i ratusz. Rurociąg zmienił je w jedno z najważniejszych przemysłowych centrów Alaski i jedyny port Stanów Zjednoczonych, który wysyłał ropę w świat, a nie przyjmował. Stało się jednym z najbogatszych na Alasce.
Dzikie miasto
Wizja szybkich i łatwych pieniędzy ściągnęła na Alaskę mnóstwo prostytutek. Dziennikarz „Rolling Stone” Michael Rogers opisywał, że nawet w najbardziej luksusowym hotelu w Anchorage wyskakują z wind na zawołanie. Jednak prawdziwe oblężenie przeżywało Fairbanks. Na głównej ulicy Second Avenue prostytutki bezczelnie zaczepiały mężczyzn, którzy szli z żonami: „Hej, skarbie, może pozbędziesz się tej starej torby i pójdziemy się zabawić?”.
W kawiarniach alfonsi w skórzanych kapeluszach obserwowali dziewczyny, które sprowadzali z całych Stanów – od Seattle po San Francisco. Zbieram moje małe stadko, wynajmujemy kampera i autostradą docieramy prosto do ziemi obiecanej. To jest zarobek tak łatwy jak zabranie dziecku cukierka – opowiadał anonimowo jeden z nich w „Los Angeles Times”.
Reputacja Second Avenue legła w gruzach. Zaczęły się kradzieże, rozboje i włamania. Gazety na całym świecie cytowały tytuł artykułu z miejscowej gazety „All-Alaska Weekly”: „Fairbanks zamienia się w dzikie miasto. Wzrost prostytucji o 5000 procent”. Pismo wydrukowało też „Przesłanie dla prostytutek”, w którym ostrzegło je, że jeśli nie przestaną zaczepiać przechodniów i zatrzymywać samochodów, zaangażowani społecznie obywatele będą dokonywać ich zatrzymań.
Zabić ich wszystkich, a potem to, co stworzyli
Jeden z mieszkańców Alaski szczególnie nie mógł sobie poradzić z jej rozwojem, co skończyło się tragicznie. W 1983 r. w osadzie McCarthy na południowym wschodzie stanu mieszkało 20 osób. Wśród nich Louis Hastings, 39-letni programista z Uniwersytetu Stanforda, który w 1980 r. wraz z żoną porzucił hałaśliwą i przeludnioną Kalifornię dla dziczy Alaski przeżywającej akurat wielki rozwój. Z ropą Hastings miał złe skojarzenia, ponieważ jeszcze w Kalifornii zgłosił się do czyszczenia ptaków ubrudzonych nią w wyniku wycieku.
Pewnego dnia Hastings po prostu chwycił za broń i zaczął strzelać do sąsiadów.
Zabił m.in. Harleya Kinga, który w latach 50. w ramach programu kontroli drapieżników polował na wilki z Jayem Hammondem, późniejszym gubernatorem Alaski. Zginęło także młode małżeństwo, Amy i Tim Nashowie, które wprowadziło się do nowego domu w McCarthy dwa tygodnie wcześniej. Po dokonaniu morderstw Hastings zamierzał polecieć śmigłowcem w okolice rurociągu i go wysadzić. Nie zdążył – został złapany. Podczas procesu adwokat sportretował go jako gorliwego ekologa, który przybył na Alaskę, aby znaleźć spokój, a znalazł zgiełk i rozwój. Jednak prokurator zauważył, że Hastings w imię ocalenia Alaski zniszczył jej część.
Katastrofa jednak w końcu nadeszła. 2 marca 2006 r. operator koncernu BP, jadąc wczesnym rankiem drogą wzdłuż rurociągu, poczuł zapach ropy. Po trzech dniach znaleziono źródło wycieku – przez przeżartą, skorodowaną rurę wypłynęło 800 tys. litrów ropy. Akcje BP spadły o 2 proc., a zastąpienie 26-kilometrowej zniszczonej rury kosztowało 100 mln dolarów.
______________________________________________________________ گاو نر اینترنتی