Str 49 z 61 |
odpowiedz | nowy temat | Regulamin |
galadriel |
Post #1 Ocena: 0 2021-08-13 19:24:10 (4 lata temu) |
 Posty: 15699
Z nami od: 29-01-2009 Skąd: Lothlorien |
Slyszalam wersje, ze piatek 13 ego jest uznany za pechowy od czasow templariuszy, a w sumie ich smutnego konca. Chyba tak wypadla data egzekucji mistrza zakonu, czy moze masakry zakonnikow. Nie pamietam szczegolow, musialabym poszukac tej historii.
edit: znalazlam:
Istnieje pogląd, że feralność tej daty bierze początek od faktu, że w ten dzień (13 października 1307) aresztowano templariuszy, kłamliwie oskarżonych przez króla Francji Filipa IV m.in. o herezję, sodomię i bałwochwalstwo (w rzeczywistości był on u nich ogromnie zadłużony i chciał się pozbyć wierzycieli). Według tej hipotezy ostatni wielki mistrz zakonu, Jacques de Molay, tuż przed spłonięciem na stosie przeklął Filipa IV i papieża Klemensa V, a rok później obaj nie żyli. Przekonanie o pechowości tej daty pojawiło się dopiero na początku XX w[ Ostatnio edytowany przez: galadriel 13-08-2021 19:26 ] Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy.
Ostatni Kontynent, Terry Pratchett
|
 
|
 |
|
|
EFKAKONEFKA33 |
Post #2 Ocena: 0 2021-08-15 12:33:34 (4 lata temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Historia prezerwatywy
Historia gumek sięga 3000 lat wstecz – wtedy to Egipcjanie używali lnianych futerałów na członka. Rzymianie wyrabiali je z koziego pęcherza. W czasach Casanovy prezerwatywy wytwarzano już z baranich jelit lub rybiej skóry oraz jedwabiu, a ich zsuwaniu się przeciwdziałały wstążki mocowane na biodrach mężczyzny. Dodajmy, że były to prezerwatywy wielokrotnego użytku.
Złoty wiek kondomów nastał w XIX wieku, kiedy to amerykański fabrykant Charles Goodyear opracował technologię wulkanizacji kauczuku i na rynek rzucono prezerwatywy z gumy (znów jako wyrób wielokrotnego użytku). W latach 70. popularne były zwłaszcza opakowania zdobione podobiznami królowej Wiktorii i jej premiera Williama Ewarta Gladstone’a.
Cieniutki lateks zaś udało się wyprodukować całkiem niedawno, bo w drugiej dekadzie XX wieku. Zasadniczy w tym udział miał Żyd polskiego pochodzenia, Julius Fromm, bo to on właśnie wynalazł i opatentował sposób produkcji lateksowej, bezszwowej prezerwatywy. Zanim się to stało, przez tysiące lat ludzkość wykazała się dużą pomysłowością.
Nie wiadomo, skąd wzięła się nazwa prezerwatywy - kondom. Podania mówią o lekarzu angielskiego króla Karola II Stuarta, o nazwisku Condom, Conton, Contom albo Condon. Chodzą też słuchy o pułkowniku Condumie, który miał rozpowszechnić osłonki ze zwierzęcych jelit wśród swoich żołnierzy, by zapobiec szerzeniu się chorób wenerycznych. W tym zresztą celu prezerwatywy początkowo były stosowane.
Popularność prezerwatyw rosła aż do lat 60. XX wieku, kiedy wynaleziono pigułkę antykoncepcyjną. Spowodowało to odwrót od mechanicznych środków antykoncepcyjnych. Wróciły one do łask już 20 lat później, gdy w latach 80. nastąpił wybuch epidemii AIDS.
Zaś w 1991 roku duński lekarz Lasse Hessel wynalazł prezerwatywę kobiecą, tzw. femidom. Nie jest ona tak rozpowszechniona jak męska, ale ma swoich zwolenników.
Gumowe prezerwatywy nie były u schyłku XIX wieku niczym niezwykłym. Trzeba natomiast było wyjątkowej siły woli i samozaparcia, by ich używać. Pierwsze nowoczesne kondomy wykonywano z grubego, szorstkiego, źle przylegającego do ciała materiału. Miały nawet, zupełnie jak i dętki, biegnący po bokach, chropowaty szew. Beczka wazeliny nic by tu nie dała.
Także Feliks Malinowski, lekarz z Wilna, pisał, że środek ten drastycznie „zmniejsza uczucia lubieżne” i „szpeci estetykę aktu płciowego”. Podobnych opinii były setki. Lekarze wypowiadali się jednak wciąż o prezerwatywach z XIX stulecia. Ich używanie rzeczywiście było doświadczeniem niczym z horroru.
Kiedy pojawiła sie lateksowa prezerwatywa liczba punktów sprzedających prezerwatywy zaczęła wzrastać. Autor adresowanego do szerokiego odbiorcy mini-poradnika Skuteczne środki zapobiegania ciąży i zapłodnieniu wyjaśniał zdawkowo w 1933 roku: „Kupować zawsze droższe i lepsze gatunki. To się opłaci. Dostać można w aptekach lub drogeriach”.
Mniej zamożni klienci mogli postawić zamiast tego na wersję classic. W sklepach wciąż znajdowały się naturalne prezerwatywy wielokrotnego użytku. Dla pewności dobrze było użyć dwóch kondomów naraz. Może i doznań erotycznych nie będzie żadnych – ale za to pewność, niemal stuprocentowa.
źrodło
źródło
żródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.
|
 
|
 |
|
EFKAKONEFKA33 |
Post #3 Ocena: 0 2021-08-17 09:35:46 (4 lata temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Raport Mniejszości to nie fikcja
Pamiętacie ten film"raport mniejszości"? Opowiada on o futurystycznym świecie bez zbrodni . Jest to możliwe dzieki technologii, która pozwala przewidzieć przyszłość, a "hipotetycznych" winnych zbrodni ukarać zanim dojdzie do zbrodni
Przeszłość mózgu bada się elektroencefalografem, za którego pomocą sprawdza się, czy mózg ukrywa jakąś informację. W 2008 roku w Indiach Aditi Sharma oskarżona o otrucie eksnarzeczonego zasiada przed komputerem w czepku z elektrod na głowie. Na monitorze pojawiają się detale popełnionej zbrodni, a prokurator czyta: „niebo było błękitne”, „kupiłam słodycze”, „wymieszałam je z arszenikiem”. Elektrody rejestrują: w mózgu Aditi uruchamia się fala P300. Ta fala uaktywnia się, kiedy mózg wyszukuje zmagazynowane wspomnienia. W ten sposób mózg zdradza właścicielkę. Sędzia orzeka, że Aditi posiada „wiedzę z autopsji”, z pierwszej ręki, a taką wiedzą może dysponować tylko sprawczyni. Skazuje kobietę na dożywocie.
Ta sama technika przydaje się w Stanach Zjednoczonych w sprawie Terry’ego Harringtona, czarnoskórego futbolisty, skazanego w 1978 roku na dożywocie za zabójstwo emerytowanego policjanta. Harrington skazany został na 25 lat więzienia, aż w końcu w 2003 roku elektropomiar wykazuje, że mózg Terry’ego nie reaguje na zapis zbrodni, odpowiada natomiast na opis alibi. Terry wychodzi na
wolność w 2003 roku, z dwunastoma milionami dolarów odszkodowania.
Trzeci, najbardziej spektakularny przykład wykorzystania elektroencefalografu to sprawa z Arkansas. Drwal James B. Grinder, podejrzewany o gwałt i mord na 25-letniej pracownicy wydawnictwa July w 1984 roku, przez lata wymykał się organom ścigania. W 1999 roku prokuratura sadza w końcu Jamesa B. Grindera z elektrodami wokół czaszki przed komputerem. Na monitorze – prezentacja mordu. Po piętnastu latach od zbrodni mózg Grindera uaktywnia falę P300, która dekoduje wspomnienia. Grinder dostaje dożywocie.
Neurobiologia na tym nie poprzestaje, oferując wgląd również w przyszłość naszych mózgów. Bada się ją za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Obrazuje on zmiany przepływu krwi w komórkach nerwowych. Ma to rzekomo odtwarzać ubytki miedzy innymi w emocjonalnej aktywności mózgu, a także diagnozować predyspozycje do recydywy. Rzekomo, ponieważ ta wdrażana w sądownictwie od 2001 roku metoda budzi tyleż entuzjazmu, ile sceptycyzmu.
Amerykańskie sądy wydają wyroki na podstawie skanów mózgu oskarżonych. Czy słusznie? Przecież „to człowiek, nie mózg, popełnia zbrodnię”
Mózg ludzki można porównać do odcisku palca: niby taki sam, ale każdy inny. Skan wychwytuje natomiast po pierwsze – uśrednioną aktywność typowego mózgu dla danej czynności, po drugie – defekt mózgu w danej lokalizacji. Nie ma więc żadnej możliwości, by zdiagnozować mózg w chwili popełniania przestępstwa. Także dlatego, że w momencie skanowania mózg jest już całkiem gdzie indziej, przecież to organ w ciągłym ruchu.
Czy mózgi ludzi będzie się skanować, tak jak teraz są wykonywane badania diagnostyczne, a obok wykrywaczy metalu na lotniskach pojawią się skanery mózgu? Czy można ludzi zmuszać do poddawania się takim badaniom ujawniającym ich osobowość i skłonności lepiej niż testy psychologiczne? Czy potencjalnego terrorystę można zatrzymać tylko na podstawie odczytu fal mózgowych?
- To nie do przyjęcia - uważa prof. Paweł Śpiewak, kierownik Zakładu Historii Myśli Socjologicznej Uniwersytetu Warszawskiego. - Większość ludzi staje się przestępcami w określonych sytuacjach, bo na popełnienie przestępstwa wpływają także inne czynniki, nie tylko skłonności wykryte w mózgu. Nie można więc nikogo aresztować tylko na tej podstawie.
Nie powinniśmy się tego bać - obawa przed gromadzeniem takich informacji jest atawizmem, przesądem, który wciąż panuje w społeczeństwie - mówi prof. Jacek Hołówka, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego. - Lepiej opracować metody nadzoru nad laboratoriami i instytucjami, które takie badania zlecają i wykonują, oraz ustalić surowe kary dla tych, którzy takich badań nie utrzymują w tajemnicy. Skanowanie mózgu to również szansa dla ludzi mających skłonności do przestępstw, bo uświadamia te skłonności i daje tym ludziom szansę, żeby się leczyli i unikali sytuacji, w których mogłyby się one ujawnić.
źródło
źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.
|
 
|
 |
|
EFKAKONEFKA33 |
Post #4 Ocena: 0 2021-08-19 10:38:09 (4 lata temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Dentyści-sadyści
Kościane zęby, drewniane nogi, żelazne ręce oraz złote płytki w czaszkach. Tysiące lat przed narodzinami współczesnej medycyny nasi przodkowie potrafili zastąpić utracone kości sprawnie działającymi protezami oraz implantami!
Na terenie północnej Francji odkryto najstarszy w zachodniej Europie fragment sztucznego zęba. Znalezisko pochodzi z III w. p.n.e. W bogato wyposażonym grobie arystokratki zespół Guillaume’a Seguina z firmy badawczej Archeosphere odkopał żelazny gwóźdź mocujący koronkę. Choć większość kości czaszki rozłożyła się, zęby zachowały się w anatomicznym układzie - gwóźdź znajdował się na miejscu jednego z górnych siekaczy. Miał 24 mm długości i do złudzenia przypominał te, którymi dziś mocuje się sztuczne uzębienie. Badacze podejrzewają, że stanowił bazę dla korony z drewna lub kości zwierzęcej. Niestety, z powodu zbyt kwaśnej gleby koronka ta się nie zachowała.
Zespół Seguina jest przekonany, że arystokratka straciła ząb przez przypadek. Być może spadła z konia, przewróciła się lub uderzyła w coś głową. Taką wersję wydarzeń sugeruje znakomity stan reszty jej uzębienia - nie miała próchnicy ani parodontozy, śladu najmniejszych ubytków. Co samo w sobie jest dosyć ciekawe, bo dziś każdy z nas, będąc w jej wieku (czyli mając 20-30 lat), ma już kilka dziur. Ponieważ brak górnego siekacza raczej nie utrudnia jedzenia, uczeni podejrzewają, że bezpośrednią przyczyną zamocowania implantu w szczęce były względy estetyczne lub fonetyczne (bez przedniego zęba kobieta mogła seplenić). Pierwsza hipoteza wydaje się jednak bardziej prawdopodobna z uwagi na rozmach, z jakim wyposażono pochówek arystokratki - pas zrobiony z brązu, cztery zapinki, wspaniała bransoleta na lewej ręce, brązowa ozdoba na włosy jasno dowodzą że mamy do czynienia z osobą, która miała określone wyobrażenie na temat tego, jak powinna prezentować się przedstawicielka jej warstwy społecznej.
Mimo iż w dawncyh czasach implantacja wiązała się ze znacznym ryzykiem, wiele osób decydowało się na taki zabieg. Z wykopalisk wiemy, że lekarze próbowali uzupełniać braki w uzębieniu za pomocą sztucznych zębów wyrzeźbionych w różnych materiałach.
Co ciekawe, podobnie jak i dzisiaj, także w czasach antycznych wstawienie impantów wiązało się ze sporym wydatkiem i należało do zabiegów, na które stać było nielicznych szczęśliwców. Wynikało to przede wszystkim z faktu, iż do produkcji sztucznych zębów wykorzystywano rzadkie i drogie materiały – kość słoniową, srebro, złoto, szlachetne kamienie. W roli implantów stosowano również zęby dzikich zwierząt, będących dla ówczesnych ludzi uosobieniem potęgi i siły (np. zęby rekina, hipopotama, tygrysa, pumy). Ponieważ ich zdobycie wiązało się z niebezpieczeństwem, te zwierzęce zamienniki były równie drogie, co implanty wykonane z drogocennych kruszców.
Te pierwsze próby implantacji zębów z reguly kończyły się niepowodzeniem (a bywało, że stawały się przyczyną ciężkiej choroby bądź śmierci pacjenta). Działo się tak dlatego, ponieważ ówcześni lekarze przeprowadzali zabieg implantacji w niezbyt higienicznych i sterylnych warunkach. Z trudem też radzili sobie ze stabilnością implantu – sztuczny ząb szybko ulegał rozchwianiu lub wypadał ze szczęki, gdyż był mocowany do pozostałych zębów np. za pomocą grubej złotej nici lub przemyślnego systemu zaczepów i haczyków. Często zdarzało się również, iż sztuczny ząb powodował silną reakcję alergiczną i musiał być ze szczęki pacjenta szybko usunięty
Leczeniem zębów imało się wielu rzemieślników. Była to profesja, w której niemal każdy znalazł swój kąt. Jarmarczni szarlatani i oszuści proponowali przede wszystkim ziołowe preparaty lecznicze. Miały być to sposoby na bolące lub próchniejące zęby. Jeśli konieczne stało się wykonanie zabiegu, wybierano pobliskiego kata, kuglarza czy nawet kowala
Dziś w każdym gabinecie dentystycznym możemy poprosić o znieczulenie. Największą popularnością cieszy się zastrzyk, ale coraz częściej pacjenci korzystają z tzw. znieczulenia bezigłowego. Ma się to jednak nijak do pierwowzoru. Ludzie w dawnych czasach musieli poradzić sobie z bólem za pomocą tego, co mieli w zanadrzu. Bardzo często radzono sobie poprzez uderzenie pacjenta w głowę.
Przykładanie dużej wagi do nieskazitelnego wyglądu zębów nie jest wymysłem współczesnych czasów. Już Rzymianie cenili blask śnieżnobiałych zębów. Do tego celu używali wybielaczy, a jednym z nich był… ludzki mocz. Stosowanie go w formie płukanki, wbrew pozorom, miało sens. Uryna zawiera amoniak, a ten wykazuje właściwości odkażające oraz przeciwbakteryjne. Według niektórych źródeł najcenniejszy był mocz młodych Portugalczyków oraz dzieci, dlatego stosowano specjalne cysterny do jego transportu
źródło
źródło
https://fudalej.com/porady/najdziwniejsze-dawne-metody-leczenia-zebow/
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.
|
 
|
 |
|
EFKAKONEFKA33 |
Post #5 Ocena: 0 2021-08-21 16:54:34 (4 lata temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Klonowanie ludzi rozpala wyobraźnię od dawna. W lutym 1997 roku świat obiegła wiadomość o narodzinach owcy Dolly. Była ona jedynym narodzonym jagnięciem z powstałych eksperymentalnie 29 zarodków, a fakt pojawienia się jej na świecie szeroko omawiały media z różnych krajów. Co sprawiło, że Dolly była wyjątkowa? Urodziła się jako pierwszy ssak sklonowany z użyciem materiału genetycznego innej, dorosłej owcy.
W sensie biologicznym klonowanie to stworzenie dokładnej kopii osobnika – zmarłego lub nie – z jego materiału genetycznego, czyli de facto powtórne narodziny. Oczywiście to nie człowiek wymyślił klonowanie, przyroda od dawna zna ten sposób powielania – tak rozmnaża się wiele roślin.
Najbardziej znanym przykładem naturalnie powstałych klonów są bliźnięta i wieloraczki jednojajowe, które mogą występować u rozmaitych ssaków, nie wyłączając człowieka. Mówiąc o klonowaniu rzadko mamy jednak na myśli naturalne procesy zachodzące w przyrodzie. Do głowy przychodzą nam wyobrażenia o naukowcach, którzy w probówkach i pod mikroskopami tworzą swoje dziwne eksperymenty.
Jedną z technik klonowania jest właśnie metoda podziału bliźniaczego, czyli sztuczne uzyskiwanie bliźniąt jednojajowych. Embrion na wczesnym etapie rozwoju zostaje przecięty mikrochirurgicznie na pół. Wykorzystuje się fakt, że komórki zarodka na początku mogą odbudowywać i przejmować funkcje brakujących komórek, a więc z dwie przecięte połówki embrionu z czasem rozwijają się w dwa osobne, identyczne genetycznie osobniki.
Najczęściej obecnie używanym sposobem jest metoda transferu jąder komórkowych. W wyizolowanej i niezapłodnionej komórce jajowej usuwa się jądro komórkowe, a w zamian wszczepia się jądro pochodzące z docelowo klonowanego zwierzęcia. Tak uzyskaną komórkę pobudza się do rozwoju za pomocą czynników fizycznych lub chemicznych.
W praktyce cały proces klonowania jest dużo bardziej złożony i każdy jego krok niesie ryzyko porażki (choć to maleje w miarę postępów stosowanych metod). Np. do stworzenia owieczki Dolly użyto 277 komórek jajowych, z nich uzyskano 29 zarodków (sukces na poziomie 10 proc.), z których jedynie 3 dotrwały do momentu rozwiązania (znów 10 proc.), a dwa noworodki zmarły zaraz po porodzie. Dziś jednak, po 20 latach, ten odsetek jest znacznie większy i będzie rósł dalej zależnie od gatunku i zastosowanej metody.
Największa sensacja, zbliżająca nas o milowy krok do możliwości klonowania człowieka, zdarzyła się w 2017 r., a jej wynik opublikowano w styczniu 2018 r. na łamach czasopisma „Cell”. Było nią przyjście na świat dwóch sklonowanych małpek, makaków krabożernych (jawajskich), pierwszych naczelnych uzyskanych tą metodą.
Klonowanie człowieka to nie klonowanie żaby ani nawet psa. Psychologiczne przeszkody we wszystkim, co dotyczy ludzi, są niezwykle wysokie, zwłaszcza gdy dotykają sfery reprodukcyjności. Spór o aborcję i kłopoty z określeniem, „kiedy zaczyna się człowiek”, to tylko odpryski trudności, które zawsze towarzyszą dyskusjom nad ludzką płodnością. Dobrze znamy te argumenty – „człowiekowi nie wolno bawić się w Boga”, dzieci z próbówki (czyli in vitro) są „sztuczne”, zarodek to „dziecko poczęte” i tak dalej.
Klonowanie człowieka musi zaczekać. Od 2005 r. wszelkie prace prowadzące do tego celu są formalnie zakazane po wydaniu przez ONZ oświadczenia, które stwierdza, że „klonowanie jest nie do pogodzenia z godnością człowieka i ochroną ludzkiego życia”. Podobne uchwały przyjęła większość krajów świata.
źródło
źródło
Na ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.
|
 
|
 |
|
|
galadriel |
Post #6 Ocena: 0 2021-08-21 18:06:18 (4 lata temu) |
 Posty: 15699
Z nami od: 29-01-2009 Skąd: Lothlorien |
Na sto procent nad tym pracuja w takich Chinach czy innych Rosjach. Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy.
Ostatni Kontynent, Terry Pratchett
|
 
|
 |
|
EFKAKONEFKA33 |
Post #7 Ocena: 0 2021-08-23 13:46:27 (4 lata temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Zabójcze komsetyki
Często wydaje nam się, że kiedyś presja na to, by zawsze wyglądać pięknie i świeżo, była mniejsza. Tymczasem kobiety od ok. 6 tysięcy lat szukały sposobu, by poprawić swoją naturalną urodę
Ołów, arszenik, rtęć…upuszczanie krwi. To nie lista trucizn, a substancje, po które sięgały dawne piękności. Traciły nie tylko pieniądze, czas i wygodę, ale zdrowie, a nawet życie.
Co jeszcze były gotowe znieść w pogoni za urodą i wieczną młodością?
Kobiety wierzyły, że ołów (stosowany jako jeden ze składników do podkreślania oczu) posiada właściwości lecznicze – miał pomagać pozbyć się infekcji, takich jak zapalenie spojówek. Proszek antymonowy popularny był także w starożytnej Grecji i Rzymie. Tu wierzono, że chroni kobiety przed demonami, chcącymi uszkodzić ich wzrok. W tej kulturze wszystkie warstwy społeczne nosiły makijaż, także niewolnice
Przez stulecia do barwienia oczu kobiety używały również zapałek. W Indiach gejsze krokosz barwierski wykorzystywały nie tylko do malowania ust, lecz także kącików oczu. Angielki w XIX wieku zażywały belladonnę, by dodać oczom blasku (mimo, iż zdawały sobie sprawę, że jest trująca). Nieco łagodniejszą formą wydobywania głębi spojrzenia było w epoce wiktoriańskiej wkrapianie cytryny do oczu.
Przez stulecia kobiety do barwienia ust wykorzystywały owoce leśne. Egipcjanki malowały usta na kolor ciemnogranatowy lub wyrazisty czerwony. Natomiast z kwiatów, robiły użytek gejsze w Japonii. Miażdżyły płatki tej jednorocznej rośliny i nakładały na usta.
Nie da się ukryć, że wiele pierwszych preparatów do makijażu było zwyczajnie niebezpiecznych dla zdrowia. Ołów oraz rtęć były na porządku dziennym. Kobiety, jak i mężczyźni podkreślali urodę nie bacząc na problemy z cerą. Niektóre mieszanki wywoływały nie tylko niedoskonałości (zaskórniki, pryszcze), ale też silne reakcje alergiczne. Wszy i inne plagi były normą.
Zamiast myć włosy pudrowano je, podobnie robiono ze skórą. Mało dbano o higienę, bardziej chodziło o upiększenie urody oraz o to, aby być w zgodzie z najnowszymi trendami kosmetycznymi. Z czasem podejście stawało się bardziej zrównoważone.
Renesansowe piękności, na czele z królową Elżbietą I Tudor, zapamiętale stosowały szkodliwe kosmetyki. Ołowica z czasem zaczęła zbierać wśród nich śmiertelne żniwo. I choć negatywne efekty nadmiernego upodobania do stosowania kosmetyków na bazie ołowiu było widać gołym okiem, to i tak szybko trafiły one do masowej sprzedaży.
Giulia Tofana zbiła fortunę na sprzedaży cudownego arszenikowego pudru mieszkankom Palermo, Neapolu i Rzymu. Produkt nosił nazwę „Aqua Tofana”, a jego autorka doskonale wiedziała, że sprzedaje truciznę. Przypisuje się jej ponad 600 ofiar, w tym sześciu mężów. Ostatecznie włoska bizneswoman stanęła przed sądem i została skazana na śmierć.
W latach 20. i 30. XX wieku produkty na bazie pierwiastków promieniotwórczych były absolutnym must have. Obejmowały całą gamę kosmetyków od kremów po pasty do zębów. Co ciekawe, substancje aktywne można było wówczas znaleźć nawet w produktach dla niemowląt, czekoladzie, prezerwatywach i papierosach. Dopiero późniejsze badania dowiodły, że „promienna” cera bywała okupiona wymiotami, anemią, krwotokami wewnętrznymi i nowotworami.
Kobietom oferowano też ciekawą metodę usuwania owłosienia. Były to zabiegi za pomocą… odkrytych na początku XX wieku promieni rentgena.
Niektóre zdesperowane panie potrafiły dawać się naświetlać przez wiele godzin. Owszem, włosy wypadały, ale w bonusie pojawiały się popękane naczynka, pęcherze na skórze i zgrubienia. Te ostatnie często przeradzały się w nowotwór, wówczas nieuleczalny. Po szeregu pozwów o odszkodowanie także ten intratny biznes stracił na popularności.
Czy współczesne trendy w kosmetyce tak bardzo różnią się od tego, co obowiązywało pięćdziesiąt, sto czy trzysta lat temu? Dziś, gdy reklamy bombardują nas wizerunkami modelek o doskonałych sylwetkach, idealnie młodej i gładkiej skórze oraz błyszczących włosach wydaje się, że nie. W pogoni za ideałem kobiety wstrzykują dziś sobie w skórę neurotoksyny. Cierpliwie poddają się też bolesnym zabiegom z użyciem promieni lasera, które mają rozjaśnić ich cerę, usunąć zmarszczki czy zbędne owłosienie.
źródło
źródłoNa ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.
|
 
|
 |
|
EFKAKONEFKA33 |
Post #8 Ocena: 0 2021-08-25 13:35:10 (4 lata temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Gejsza czy kurtyzana?
zdj z neta
Ludzie Zachodu postrzegają japońską kobietę według utrwalonego w ich świadomości stereotypu: to cicha, skromna istota podążająca zawsze w tyle, krok w krok za mężczyzną i wypełniająca jego rozkazy. Do takiej wizji przyczyniła się literatura, teatr i film, a wcześniej przeszczepione na tamten grunt idee konfucjańskie.
Bycie gejszą wymagało wiele czasu, edukacja adeptek była długotrwała i skomplikowana. Odbywała się ona pod opieką, a właściwie u boku kurtyzany tayu lub kojidioro - kurtyzany najwyższej klasy. O ich względy ubiegali się najbogatsi i najbardziej wpływowi mężczyźni. Ale żeby zasłużyć sobie na to miano, dziewczyna musiała górować nad innymi urodą, inteligencją, wykształceniem, wychowaniem, ilością służby i wysokością otrzymywanych honorariów.
Gejsza to dosłownie „osoba, która posiadła wiele sztuk”. Jest kwintesencją i symbolem japońskiej kultury i to najwyższej, najbardziej wyrafinowanej miary, uosobieniem erotyzmu w skład, którego nie wchodziły jedynie sprawy cielesne. Choć na Zachodzie często utożsamiana jest z kurtyzaną czy wręcz elegancką prostytutką – bardzo się od nich różni.
Rolą gejszy jest bowiem dostarczanie mężczyznom rozrywki umysłowej, a nie seksualnej. Nie jest więc prostytutką, tylko pracownikiem, który za swą pracę otrzymuje zapłatę. Często staje się prawdziwą przyjaciółką swego pracodawcy, uczestniczy w pertraktacjach handlowych i politycznych. Może, choć nie musi dojść między nimi do ewentualnego zbliżenia seksualnego; gejsza ruchem swego ciała, głosem, makijażem, ubiorem i wysoce inteligentną konwersacją potrafi wywierać na mężczyźnie wrażenie, sięgające do najgłębszego źródła zmysłowości. Zawsze był to zawód, gdzie sprzedawane było nie ciało lecz umysł, wyrafinowanie i prawdziwa znajomość sztuki. W dodatku za swe usługi gejsza przesyła rachunek żonie, ta bowiem w Japonii zajmuje się rodzinnym budżetem.
Jeżeli chodzi o seksualny aspekt rozróżniający gejszę od kurtyzany, to ma on swoje źródło jeszcze w feudalnej Japonii, kiedy to gejsze odgrywały rolę podrzędną w stosunku do yujo (kurtyzan) – ich zadaniem było zabawić gości oczekujących na spotkanie z kurtyzaną. Jednak pierwsze gejsze w niewielkim stopniu przypominały zmysłowe, piękne kobiety-lalki; taki obraz ma zakodowany człowiek współczesny. Co ciekawe i zastanawiające, pierwszymi gejszami byli mężczyźni, dopiero z biegiem czasu funkcję tę zaczęły pełnić kobiety. Wtedy też drogi kobiet dających mężczyznom rozrywkę intelektualną i seksualną zaczęły się rozchodzić. Lecz nawet wtedy granica między kurtyzaną a gejszą była dosyć płynna i niewyraźna, np. niektórym gejszom wolno było sypiać ze swoimi klientami. Dopiero w 2 poł. XVIII wieku surowe przepisy zabraniające gejszom tego typu praktyk rozdzieliły te dwie profesje (jak się jednak okazuje, nie były one zawsze ściśle przestrzegane). Dlatego też w świadomości Japończyków mężczyzna spędzający czas w towarzystwie gejsz będzie uchodził za człowieka kulturalnego i oświeconego, podczas gdy zabawiając się z kurtyzaną musiał liczyć się z tym, że przylgnie do niego opinia rozpustnika i utracjusza.
Już sama etymologia słowa „gejsza” wskazuje, jaką naprawdę funkcję i pozycję posiadały kobiety zajmujące się tą profesją: otóż w języku japońskim gei oznacza sztukę lub przedstawienie, sha natomiast to osoba. A więc gejsza to nic innego jak „człowiek, osoba sztuki”.
Natomiast zakres obowiązków kurtyzany – yujo – był wbrew pozorom większy. Rzeczywiście, mężczyźni przychodzili do niej, aby skorzystać z usług seksualnych, ale nie tylko. Wizyta u kurtyzany nie sprowadzała się bowiem wyłącznie do aktu seksualnego, często był on poprzedzony rozmową, grą na instrumencie muzycznym czy śpiewem. Kurtyzana była jednak przede wszystkim szkolona w technikach mających na celu zapewnienie mężczyźnie satysfakcji seksualnej – znała np. różne techniki masażu – nie tylko erotycznego.
Trzeba jednak przyznać, że jej pozycja była jednak niższa niż pozycja gejszy. Świadczy o tym także strój i makijaż kurtyzany, który nie jest tak modny jak gejszy, nawet śpiewane i grane przez nie melodie wychodzą już z mody. To właśnie sprawia, że wizyta u kurtyzany nie jest tak ekscytująca jak czas spędzony w herbaciarni w towarzystwie gejszy.
źródło
źródłoNa ścianie jej sypialni widać krzyż lecz ona i tak skończy potępiona, bowiem jakiś zniewalający obraz nocą zapłonął w jej myślach i pomiędzy jej udami złamany bólem człowiek.
|
 
|
 |
|
Jurny_Jurek |
Post #9 Ocena: 0 2021-08-27 05:22:28 (4 lata temu) |
 Posty: 6620
Z nami od: 28-06-2016 Skąd: Faggot |
A gdzie Kierownik tematu SQL? Przez urlop nie zauważyłem jakoś nieobecności. I never thought I’d live in a world where people are so afraid of dying that they stop living..
|
 
|
 |
|
tesstickle |
Post #10 Ocena: 0 2021-08-27 05:30:02 (4 lata temu) |
 Posty: 4472
Z nami od: 19-01-2020 Skąd: Dolna szuflada |
Cytat:
2021-08-27 05:22:28, Jurny_Jurek napisał(a):
A gdzie Kierownik tematu SQL? Przez urlop nie zauważyłem jakoś nieobecności.
No troszkę czasu już mineło od momentu jak SQL zamilkł.
- Jurandzie, powiedziałeś, żebym wydał wszystkie pieniądze, bo umrę w maju. A mamy wrzesień.
- Ale pieniądze wydałeś?
- Tak
- Czasem moje przepowiednie sprawdzają się tylko w połowie
|
 
|
 |
|