Od zakończenia I wojny światowej Francja wciąż miała silną pozycję w europejskim układzie sojuszów i paktów. Jej bezpieczeństwo gwarantowała silna armia lądowa, która miała chronić kraju przede wszystkim przed ponowną napaścią niemiecką. Francuzi lekceważyli jednak nowoczesne środki walki, czego wyrazem był brak większych akcji na polu rozbudowy militariów aż do 1935 roku. Wtedy to gen. Maurice Gamelin umożliwił przyznanie kredytu wojskowego na sumę 4 mld franków. Dzięki wsparciu armia została wyposażona w czołgi typu R-35 i R-36.
-----
Jeśli chodzi o siły pancerne, Francuzi i Brytyjczycy dysponowali przewagą liczebną, ale i tutaj ich maszyny były gorsze jakościowo. Łącznie alianci dysponowali 3384 czołgami, przy czym strona niemiecka mogła wystawić do boju 2445 maszyn. Po stronie Rzeszy przemawiało doświadczenie bojowe. Pancerniacy niemieccy wiedzieli już, jak walczyć i w porównaniu z Francuzami mieli o wiele większe szanse wyjścia zwycięsko ze starcia. Francuzów wspomagali Brytyjczycy, głównie jeśli chodzi o lotnictwo. Ich Royal Air Force stanowiło przeciwwagę dla niemieckiej Luftwaffe kierowanej przez marsz. Hermanna Göringa. Ogółem naliczono blisko 1200 samolotów brytyjskich. Juz 2 września 1939 roku na terenie Francji zaczęły pojawiać się dywizjony bombowców Fairey Battle. Dalej pojawiały się myśliwce Hawker Hurricane, chyba najlepiej przygotowane do boju z Niemcami. Ci zdołali zgromadzić do maja 1940 roku 5446 maszyn różnego typu, wśród których na szczególną uwagę zasługują projekty Messerschmitta i bombowce nurkujące Stukas
Od początku września na kontynencie zaczęły pojawiać się jednostki z Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego dowodzonego przez gen. lorda Johna Gorta. Miał on do dyspozycji 10 dywizji Imperium.
Obok nich do walki wejść mogło 94 dywizji francuskich, choć 28 z nich stanowiło rezerwy, a także sojusznicze 22 dywizje belgijskie i 8 holenderskich. Ogółem 134 dywizje, na które przypadło 6 dywizji pancernych i 24 dywizje zmotoryzowane. Dodatkowo wsparcie zapewniały jednostki pochodzące z podbitych przez Niemcy krajów, w tym dwie polskie i jedna czeska. Ogółem siły alianckie w kampanii francuskiej szacowano nawet na blisko 3 mln ludzi. Niemcy mogli im przeciwstawić podobną ilość dywizji, w pierwszej linii liczono na 93 jednostki. Na liczbę tę składowało się 10 dywizji pancernych, nad którymi zwierzchnictwo objął gen. Heinz Guderian, oraz sześć dywizji zmotoryzowanych.
Fatalnym rozwiązaniem okazało się oddanie dowódcom frontowym inicjatywy w walkach. Brak jednolitego dowództwa w dużej mierze zaważył na wyniku kampanii francuskiej. Właściwie zostało ono oddane w ręce Najwyższej Rady Wojennej z prezydentem Francji, Radą Ministrów, marsz. Pétainem oraz gen. Gamelinem jako szefem Sztabu Generalnego Obrony Narodowej. Właściwie w okresie wojny to do Gamelina należało dowodzenie siłami francuskimi. Swoje stanowisko dowódcze rozmieścił w Château Vincennes.W styczniu 1940 roku system nieco zweryfikowano, a gen. Georges objął dowodzenie nad frontem północno-wschodnim. Na froncie południowo-wschodnim, wymierzonym we Włochów (którzy przyjęli na razie założenie nieangażowania - nonbelligeranzza), dowodził gen. Orly z siedmioma dywizjami do dyspozycji. Z kolei na froncie północnoafrykańskim gen. Nogues dowodził ośmioma dywizjami.
Plan defensywny zakładał przede wszystkim obronę rejonu Linii Maginota, za którą rozmieszczone zostały francuska 2. Grupa Armii gen. Gastona Prételata chroniąca rejonu od Montmedy po Strasbourg (w jej składzie walczyły 3. Armia, 4. Armia i 5. Armia) oraz 3. Grupa Armii gen. André Bessona z 8. Armią w składzie broniąca się w rejonie rzeki Ren. O wiele aktywniejsza miała być 1. Grupa Armii gen. Gastona Henry'ego Bilotte'a (1., 2., 7. i 9. Armia a także siły brytyjskie), która operowała na terenie Belgii. Co ciekawe, alianci zdawali sobie sprawę, iż główne uderzenie Niemców może przejść przez Belgię, jednakże nie podejrzewano, iż przeciwnik zaangażuje swoje siły w trudną przeprawę przez lasy ardeńskie. Wprawdzie góry te nie należą do najwyższych, jednakże warunki terenowe w tym rejonie uniemożliwiają sprawne poruszanie jednostek pancernych.
Gdy Adolf Hitler przybył do przygranicznej miejscowości, szybko usłyszał nad swoją głową szum lecących samolotów Luftwaffe. Chwilę po tym dał się słyszeć głos sił lądowych szykujących się do uderzenia. To właśnie na ich barkach spoczęło główne zadanie sforsowania alianckiej obrony. W pierwszej kolejności zająć się musimy sytuacją krajów Niderlandzkich, bowiem to one poszły na pierwszy ogień, jeśli idzie o agresję niemiecką. Niemcy doskonale przygotowali się do inwazji, stosując rozmaite metody szpiegowskie i dywersyjne. Na infiltrację niemiecką szczególnie narażona była Holandia, gdzie utworzyła się swoista V kolumna.
Francuzi i Brytyjczycy przykładali szczególną wagę do rejonów niderlandzkich, bowiem spodziewano się, iż Niemcy szybko uporają się z tamtejszą obroną, co umożliwi im założenie baz w dogodnym miejscu. Dogodnym do bombardowania Paryża i Londynu. To przekonanie przesądziło o losach planu obronnego. Zaakceptowany tzw. plan Dyle, który zakładał obronę przede wszystkim rubieży rzeki Dyle, co sprzyjało Francuzom.
Dopiero nad ranem 10 maja, gdy bomby niemieckie spadały już na lotniska Holandii i Belgii rządzący tych krajów zdecydowali się wezwać pomocy sojuszników. Ale było już za późno...
O 6.35 gen. Gamelin wydał rozkaz wkroczenia do Belgii sił 1. Grupy Armii. 7. armia miała maszerować do Holandii i tam nawiązać styczność z sojusznikami. Gamelin nie tylko dawał hasło do rozpoczęcia planu "Dyle", ale i zagrzewał do boju swoich żołnierzy patetycznymi słowami: "Niemcy rozpoczęli z nami walkę na śmierć i życie. Hasłem Francji i wszystkich jej sojuszników jest męstwo, energia, wiara w zwycięstwo. Jak powiedział przed 24 laty marszałek Pétain: 'Zwyciężymy ich!'".
-----
Najbardziej brawurową akcją Niemców było zajęcie twierdzy Eben Emael. Niemieckie szybowce dowiozły żołnierzy oraz saperów w rejon silnych umocnień. Tam specjalny batalion rozpoczął niszczenie fortyfikacji oraz likwidowanie broniących się oddziałów. Pierwszej nocy nie udało się połączyć siłom 4. dywizji pancernej ze spadochroniarzami. 11 maja sztuka ta powiodła się, choć żołnierze Wehrmachtu musieli przeprawiać się przez Mozę łodziami. Sforsowanie zapory było jednak doniosłym wydarzeniem, a zdobycie Eben Emael umożliwiło kontynuowanie ofensywy 6. armii. 18. armia także sforsowała Mozę, tyle że pod Gennep i Mook. Dowódca grupy gen. Bock posłał do przodu 9. dywizję pancerną na kierunku Maastricht. Tymczasem 6. armia maszeruje na Namur i Louvain. Widząc to, belgijskie dowództwo decyduje się na zmianę taktyki i wycofanie już 11 maja na linię Antwerpia-Louvain, dokąd zmierzają także jednostki francuskie.
-----
Tego dnia wieczorem 1. Grupa Armii pojawiła się w rejonach rzeki Mozy i rzeki Dyle, osiągając główną rubież obronną sojuszników. W konsekwencji wywiązała się sytuacja, w której Grupa Armii "B" trzymała dużą część sił przeciwnika, umożliwiając natarcie Grupy Armii "A" przez teren Ardenów. Linia obronna na Kanale Alberta została zatem przełamana. W powiązaniu z pełną dominacją Luftwaffe w powietrzu dało to obraz wojny błyskawicznej, która przez Niemców miała zostać wygrana w nadspodziewanie krótkim czasie. Jeśli chodzi o Holendrów, to dość szybko przeszła im ochota do stawiania dalszego oporu. Z większych starć należy wspomnieć przede wszystkim walki o Rotterdam, które rozgorzały po lądowaniu niemieckich spadochroniarzy. Dlatego też dowództwo niemieckie zdecydowało się posłać nad miasto sporą ilość bombowców. Gdy zbliżały się one do Rotterdamu, nadeszła wiadomość, iż Holendrzy kapitulują. Niestety, nie zdołano zawrócić wszystkich maszyn i blisko 100 ton bomb różnego typu uderzyło w piękne miasto, niszcząc bezcenną historyczną zabudowę. To wszystko złożyło się na obraz smutnej porażki Holendrów. Niemcy mogli teraz dokonać podobnych nalotów na Hagę, a nawet Amsterdam, co ostatecznie przesądziło o losie kampanii w tym rejonie. Efektem było podpisanie kapitulacji kraju 15 maja. Dwa dni później rozpoczęła się brutalna okupacja niemiecka. Królowa Wilhelmina postanowiła ewakuować się z Holandii i na emigracji, w Londynie, odtworzyć państwowość. Nowy rząd utworzył Pieter Gerbrandy. Walki o Holandię kosztowały życie 3500 żołnierzy holenderskich (6000 zostało rannych) oraz blisko 9000 cywilów. Niemiecka armia straciła 2500 zabitych i 6000 rannych. Blisko 1200 ludzi zostało wywiezionych do Wielkiej Brytanii w charakterze jeńców.
-----
-----
Wielka Brytania - polityka
Nagłe rozpoczęcie kampanii francuskiej zszokowało opinię publiczną na całym świecie. Pod ogromnym wrażeniem wydarzeń byli także Brytyjczycy, gdzie nastąpił swoisty przewrót władzy państwowej. Neville Chamberlain, jako premier brytyjski, wielokrotnie kompromitował się na międzynarodowej scenie politycznej. Maj 1940 roku był ostatecznym potwierdzeniem fiaska jego polityki uległości względem dyktatora III Rzeszy. Okazało się, iż przywódca Brytyjczyków jest wodzony za nos przez kogoś, kto polityki uczył się w niemieckich barach. Klęska w Norwegii, a w maju wszystko zapowiadało taki obrót wydarzeń, i rozpoczęcie nowej kampanii ostatecznie przekreśliły jakiekolwiek szanse na prowadzenie skutecznej polityki przez Chamberlaina. Zawiódł jako dyplomata, zawiódł jako obywatel brytyjski. Dlatego też 10 maja 1940 roku postanowił ustąpić z urzędu. Na jego miejsce wyznaczono osobę chyba najbardziej wojowniczo nastawioną i skłonną do kontynuowania walki za wszelką cenę. Pierwszy Lord Admiralicji, Winston Churchill, od dawna krytykował założenia polityki swojego poprzednika i nie krył się z antynazistowskimi sympatiami. Jego nominacja zwiastowała zatem zwrot w stosunkach brytyjsko-niemieckich, zapowiadała, iż nie wszystko jest stracone, a Imperium wciąż może podjąć się wysiłku walki, choć tak naprawdę nie dysponowało wtedy realnymi szansami pokonania III Rzeszy.
-----
Teraz to Niemcy mieli zadecydować, jak potoczą się losy konfliktu. Do walki miała bowiem wejść Grupa Armii "A" z potężnymi siłami pancernymi, które winny natrzeć przez silnie zalesione tereny Ardenów. Sprzymierzeni nie do końca orientowali się w sytuacji. Na terenie Holandii 7. armia mogła przekonać się, iż tam kwestia walki została już rozstrzygnięta. Tymczasem 12 maja król belgijski spotkał się z sojusznikami w rejonie Mons. Ustalono, iż siły belgijskie i holenderskie, które nie zostały jeszcze wyniszczone, podporządkują się 1. Grupie Armii. Rankiem 13 maja rozgorzały walki 1. armii z 6. armią niemiecką na północ od Namur. Pod Gembloux doszło do starcia korpusu kawaleryjskiego gen. Prioux z 4. dywizją pancerną gen. Ludwiga Radlmeiera z XVI Korpusu gen. Ericha Hoepnera. Efekt był łatwy do przewidzenia - Francuzi szybko poszli w rozsypkę, nie mając szans z silniejszym przeciwnikiem.
14 maja wytworzyła się następująca sytuacja - 41 dywizji alianckich broniło rubieży od ujścia Skaldy do Namur przed naporem 23 dywizji niemieckich. Okazało się, iż pierwszy impet uderzenia wroga udało się na chwilę wyhamować. W sukurs szły już jednak posiłki ardeńskie. W pierwszym rzucie szła tutaj Grupa Pancerna gen. Kleista. To dziwne, ale gdy 10 maja siły pancerne Niemców ruszyły w trudny teren, nie napotkały oporu. Co więcej, Francuzi nie próbowali kontrakcji lotniczych, choć takie na pewno spowodowałyby ogromne straty po stronie agresora. Niemieccy spadochroniarze zajęli umocnienia w Martelange. Siły 2. armii gen. Huntzingera także nie mogły przeciwstawić się ofensywie niemieckiej i jeszcze 10 maja pod Arlon i Florenville zostały mocno przetrzebione przez jednostki pancerne Wehrmachtu. Wieczorem natarcie niemieckie nieco wyhamowano, a powodem były fałszywe doniesienia o przesuwaniu się sił pancernych wroga. Tak naprawdę była to kawaleria 2. armii. W nocy na 11 maja podobnego manewru - a więc ataku kawaleryjskiego - próbował dowódca 9. armii gen. Corap. Żołnierze 9. armii przekroczyli Mozę, ale manewr ten na niewiele się zdał, gdyż Niemcy po prostu rozjechali Francuzów i 12 maja w wielu punktach dobili do Mozy.
Wspomnieć należy przede wszystkim o siłach pancernych gen. Guderiana, które osiągnęły linię pod Sedanem oraz 6. dywizji pancernej pod Mothermé. Jeszcze 13 maja Niemcy spróbowali uchwycić przyczółki na zachodnim brzegu rzeki. Przy wsparciu lotnictwa 19. (Guderian) i 41. (Reinhardt) korpusy zmotoryzowane zaczęły planowane przekroczenie zapory. 2. i 9. armia były bezbronne, a ogromne zamieszanie po stronie Francuzów bynajmniej nie sprzyjało obronie. Wsparcie całej akcji zapewniało niemieckie lotnictwo. Luftwaffe umożliwiła Guderianowi utworzenie przyczółka na Mozie, a następnie wbicie się klinem między 5. i 9. armie. Sam Guderian ocenił proces forsowania jako łatwy: "Jak gdyby odbywało się na jakiejś inspekcji w obozie ćwiczebnym".
Pod Monthermé Francuzi zostali kompletnie zaskoczeni. Podobna sztuka udała się 15. korpusowi zmotoryzowanemu gen. Hotha z 4. armii niemieckiej, który nacierał na kierunku Dinant. Sukces niemiecki był oczywisty, a Francuzi nie byli w stanie obronić wydawałoby się niezawodnych pozycji na Mozie. 9. armii groziło osaczenie z dwóch stron. Tego samego dnia Gamelin i Georges spotkali się z gen. Vuilleminem, który kierował poczynaniami lotnictwa, prosząc go o zintensyfikowanie działań w rejonie Mozy. Dopiero od następnego dnia nad jednostkami niemieckimi zaczęły pojawiać się francuskie samoloty, ale były tam zbyt późno i w zbyt małej liczbie, aby cokolwiek zmienić w trudnej już sytuacji. 14 maja głównodowodzący francuscy postanowili wreszcie wzmocnić 2. i 9. armię. Podjęto decyzję o przerzuceniu 6 dywizji z 2. Grupy Armii, która pilnowała Linii Maginota, na razie nie wchodząc do walk. Inicjatywa jak najbardziej słuszna, choć napotkano na swej drodze ogromne trudności logistyczne. Podjęto się także przetransportowania w rejon Mozy 1., 2. i 3. dywizji pancernej. 14 maja był niezwykle interesujący także ze względu na posunięcia niemieckie.
Oto oczywistym już było, iż z Arden wyszło główne natarcie Wehrmachtu, a Dyrektywa nr 11 wydana przez OKW rozwiała wszelkie wątpliwości - nakazywano atak "w ogólnym kierunku północno-zachodnim", dostrzegając błędne przekonania przeciwnika, który wzmacniał wciąż rejon Namur.
Dodatkowo gen. Georges bał się podejmować ważnych decyzji, zrzucając odpowiedzialność na podwładnych. Gen. Huntziger nie otrzymał żadnych wytycznych oprócz enigmatycznego: "Róbcie, co możliwe, aby było lepiej". Huntziger ustępował pola siłom pancernym Kleista i wycofywał się na południe i południowy-wschód. 8. korpus armijny osiągnął duży sukces, kierując się na Chimay i zagrażając lewemu skrzydłu 9. armii. W zasadzie 14 i 15 maja dokonał się akt dramatu 1. dywizji pancernej gen. Bruneau, którą Niemcy po prostu systematycznie rozbijali w szeregu starć. W efekcie kilkadziesiąt ze 150 czołgów zostało zniszczonych. Nie udało się także wprowadzenie do walki 2. dywizji pancernej.
15 maja decyzją gen. Billotte'a 2. armia rozpoczęła odwrót na pozycję na linii Charleroi-Philippeville. W praktyce już wieczorem siły Hotha osiągnęły wspomniane Philippeville i mogły tam zastać wszystko, tylko nie zorganizowany opór francuski. Część sił 9. armii cofała się na Hirson, gdzie dążyła też przesuwana właśnie 6. armia gen. Touchona. 16 maja sytuacja była na tyle czytelna, że można było już określić, gdzie są Niemcy. Pięć dywizji pancernych bez większych problemów sunęło na południe, a trzy z nich nieomal dobiły już do Montcornet. Co ciekawe, właśnie w tym momencie, gdy nic nie zagrażało w niemieckim pochodzie, dowództwo postanowiło natarcie wstrzymać. Być może obawiano się nagłych komplikacji, ale te nadejść nie mogły. Tyle że o tym Niemcy nie wiedzieli.
Francuzi, patrząc na front 16 maja, doskonale zdawali sobie sprawę, iż sytuacja zabrnęła za daleko, a kampania prawdopodobnie została przegrana.
[ Ostatnio edytowany przez: Kanonier30 02-01-2021 11:44 ]