Niebieskie Ucho nikomu niczego nie narzuca. Tym bardziej z nikogo nie szydzi, ani sie nie nasmiewa przytaczajac komiczne porownania. Niektorzy mogliby sie ugryzc w jezyk odpisujac na posty Niebieskiego.
Ja nie jestem zwolennikiem JZ, nawet przez jakis czas uwazalem go za polskiego Kaszpirowskiego i naciagacza wykorzystujacego ludzka slabosc. Ale do rzeczy.
Moj tata ma RZS (reumatiodalne zapalenie stawow). Kilka lat temu stan jego zdrowia galopowal w przepasc. Niekonczacy sie bol z powodu napuchnietych stawow, problemy z poruszaniem sie. Kustykal o kulach, pozniej juz tylko lezal. Usunieto/usztywniono mu wszystkie stawy u palcow stop, wymieniono jeden ze stawow biodrowych. Ulga w bolu byla tylko chwilowa.
Lekarze przepisywali tylko leki sterydowe i twierdzili, ze w tym wieku i przy tym schorzeniu nic wiecej nie da sie zrobic. Po drodze jeszcze dowalila mu sie cukrzyca T2.
Mama rowniez miala problemy ze zdrowiem. Z powodu nadczynnosci, tarczycy, mame skierowno do szpitala i gruczol zostal wypalony radio-jodem. Bylo zle, ale problemy tak naprawde dopiero wtedy sie wlasnie zaczely. Zaczela tyc i zaczela miec problemy z sercem i trzustka (czeste skoki cukrow).
To bylo dobrych kilka lat temu. Droga, ktora sugerowali lekarze dla obojga, byla tylko jedna. Wiecej lekow, sterydow, wszystko coraz mocniejsze i wiekszych dawkach.
Mama zaczela czytac, sluchac, ogladac JZ i dolaczyla do jakiejs tam grupy na FB.
Bardzo sie balem, ze tylko sobie zaszkodza i efekt bedzie tragiczny. Ale nie marudzilem, sluchalem co ma do powiedzenia. Obserwowalem, jak sie sytuacja rozwija.
Rodzice zaczeli sie leczyc witaminami i mikroelementami. Od JZ nie kupowali prawie nic. Jakas jedna witamine, ktorej nie mozna bylo dostac w takim stezeniu na rynku. Nikt im niczego nie narzucal. Zaopatrywali sie gdzie chcieli czerpiac z grupy FB i wkazowek JZ inormacje, ktorych potrzebowali.
Bol ustawal, obrzek stawow ustepowal, kolatanie serca zniklo. Kondycja rodzicow poprawiala sie powoli, ale systematycznie. Nadal chodzili do lekarza i wykupywali leki, jak to mama powiedziala, z obawy ze oni wszystko wiedza. Czy pacjent leki przyjmuje, czy nie
Mama pozbierala sie w miare szybko. Schudla, wyniki krwi ma teraz bardzo dobre. Kolatanie serca ustapilo calkowicie. Po zmianach w kuchni, rowniez uspokoily sie cukry. Lekarz rodzinny nie moze sie nachwalic i twierdzi, ze takiego pacjenta to do gablotki za wzor do nasladowania. Nie wie jednak, ze to tylko dzieki mamie.
Tatusiowi zajelo troche dluzej. RZS puszczalo na chwile pozniej znowu atakowalo stawy. Jednak nie bylo juz to tak bolesne i mogl chodzic. Stopniowo bylo coraz lepiej. teraz nie boli prawie wcale, stawy sa tylko troszke powiekszone, a bylo juz tak, ze reka byla jedna wielka kula, gdzie nie bylo widac, gdzie konczy sie dlon a zaczynaja palce. Tato chodzi na zakupy, na ryby, pomaga w domu. Pare lat temu czekal go tylko wozek.
Ostatnio mial badanie gestosci kosci i okazuje sie ze gestosc sie poprawia, co jest ewenementem gdyz powinna malec w tym wieku i isc w osteoporoze. Sam lekarz jest w szoku.
Mama powiedziala, ze nie chce wojny i nie powiedza w przychodni jak to wszystko osiagneli. Recepty na paski do mierzenia cukru czy tabletki zbijajace cukier dla taty sa nadal potrzebne.
Ktos by powiedzial, ze moze to samo osiagneliby stosujac sie do zalecen lekarza. Moze i tak, jednak skutki uboczne sterydow, na pewno nie pozostalyby niezauwazone a tak, lecza sie tylko i wylacznie naturalnymi substancjami.
Osobiscie jestem troche skolowany i choc nie wierze w teorie masowej depopulacji stosowana przez koncerny farmaceutyczne, to czesto zastanawiam sie dlaczego naturalne metody leczenia sa tak malo doceniane.