Chcą chodzić niech chodzą .
Wielcy polskiego himalaizmu ginęli i życie płynie dalej ... następni umierają ...
Nic mi i innym do tego .
Też lubię góry i jako turysta w tym tygodniu zobaczyłem jaki jest ból pokonywania własnych słabości i wspinanie się turystyczne po " góreczkach " .
Z tym , że ja jako odpowiedzialny turysta nie startuję na Morskie Oko o godzinie 15 , gdzie minimalny czas mojego dotarcia do Morskiego Oka wyszedł 2 godziny , czyli o 17 byłbym na szczycie.
I nie wracam pózniej niż górale , którzy ostatni kurs z góry wykonują o 16.30.
Jako odpowiedzialny człowiek nie wołam " taxi TOPR " , za który płaci podatnik , bo boję się o swoje bezpieczeństwo i nie chcę być obłożony kosztami tej akcji .
A jak wracaliśmy to , żeby zejść po 15 to ludzie z dziećmi pchali się bezmyślnie do góry , gdzie nie mieli szans dostać się do Morskiego Oka i wrócić samemu przed ciemnościami , bo nie mieli czasu , żeby dojść do schroniska nie mówiąc o powrocie.
Bezmyślność , głupota i szukanie problemów.
To samo w przypadku " zawodowców " . Jeżeli himalaiści cały czas przekraczają granicę , żeby tylko być pierwszymi na świecie , to niech wchodzą i jak najczęściej schodzą .
Niech akcje ratunkowe pokrywają podatnicy .
Nie mam z tym problemu , tak jak z tymi , którzy dzwonią po "taxi TOPR" wybierając się po nocach w adidasach , szpilkach po nocach w góry , a pózniej zaskoczenie , że zrobiło się ciemno , jest ślisko i mróz , że pojawia się szron na ubraniu i twarzy.
Dotykając tej wyprawy Polaka z Francuzką .
Nie znam się , ale mam pytania.
Czemu nie mieli tragarzy ?
Czemu nie wzięli butli tlenowych ?
Czy mając ślepotę śnieżną można wspinać się na tak wysokie góry?
Czemu wchodzili , tylko we dwójkę i w razie takiej sytuacji jak jedna mała kobieta ma pomóc chłopowi ?
Gdzieś czytałem , że nie zorganizowali obozu na wysokości 6 , czy 7 tysięcy metrów i nie odbyli aklimatyzacji na tych wysokościach wchodząc wyżej , tylko od razu atakowali ?
Czemu przy takich akcjach nie ma zabezpieczenia finansowego w razie potrzeby wynajęcia helikoptera ?
Nie znam się na himalaizmie , ale ciekawi mnie , czy nie można lepiej organizować takich wypraw , żeby Ci ludzie nie narażali swojego życia jeszcze bardziej ?
A to , że chcą wchodzić , to niech wchodzą .
Nikt tego nie powinien im zakazywać.
Ich życie , a żona wiedziała kogo za męża miała.
Francuzka kilka lat temu straciła swojego chłopaka Czecha i ... wyleczyła się nie wchodząc na góry kilka lat , aż następna wyprawa skończyła się pozostaniem partnera w górach ...
Co do tych co chcą pomagać.
Czy Adam Bielecki nie został poddany presji ???
Adam Bielecki , którego teraz ludzie uważają za bohatera , jeszcze jakiś czas temu pewnie jechali po nim , że nie zaczekał na dwóch kolegów.
Dla mnie Adam Bielecki jest himalaistą z krwi i kości , mającym rozeznanie , jakie są możliwości , żeby atakować szczyty , a NIE JEST KAMIKADZE , jak niektórzy z tych , którzy pchają się w góry , czy to himalaiści , czy turyści ...
Na górze nikt nie myśli o drugiej osobie , bo nie ma na to czasu .
Trzeba być realistą jak Bielecki .
Atak na Broad Peak
Słowa Bieleckiego :
"Zdaje sobie sprawę z tego, że w decydującym momencie coś pod szczytem niezdobytego zimą Broad Peak poszło "bardzo nie tak". - Myśmy uciekali z tamtej góry. Nie bójmy się tego słowa. Ja uciekałem ratując swoje życie - powtarza. "
Poczytajcie o raporcie Polskiego Związku Alpinizmu , gdzie w artykule Bielecki mówi : "
Pytany o to, jak zareagował na raport Polskiego Związku Alpinizmu opowiada: - Najpierw się rozpłakałem. Potem wyładowałem swą złość na bogu ducha winnej szafie. Bez szkody dla szafy i dla mnie. A potem była taka plątanina emocji, która we mnie jest do teraz: od złości przez żal. Ale gdzieś najsilniejsze jest poczucie niesprawiedliwości "
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/uciekalem-z-tej-gory-ratujac-zycie-psychicznie-sobie-nie-poradzilem,355618.html
Dla mnie bohaterem jest Bielecki , który mierzy siły na zamiary i wie , że po 35 godzinach od momentu ataku na szczyt nie mógł dłużej czekać na pozostałych , bo nie było go na świecie wśród żywych.
Wie , kiedy może wykonać zadanie , a kiedy trzeba sobie odpuścić.
Tak jak piszesz Jurny.
Kto komu zabroni wchodzenia ?
Bielecki robi swoje i mając wiedzę , co może się jemu przytrafić podchodzi do innych wchodzących :
" chcieli wchodzić , niech wchodzą , ale swoim życiem przy Broad Peaku nie będę ryzykować "
To samo przy akcji ratunkowej.
Ile mogli , tyle pomogli i szacun dla chłopaków.
Sytuacja sprzed kilku dni i jego słowa:
"Odpoczywamy i z zaskoczeniem obserwujemy, ile szumu narobiliśmy naszą akcją. Dziękujemy za wszystkie ciepłe słowa i gratulacje. Przy okazji chciałem z olbrzymią przykrością zauważyć, że wszelkie pomysły powrotu teraz na Nangę to niepotrzebne budowanie sensacji"
Mogli iść po Mackiewicza , ale wiedział i to powiedział w jednym z programów , że jeżeli Polak sam nie chodzi , to nawet jeżeli " JAKIMŚ CUDEM WESZLIBYŚMY W TYCH WARUNKACH " po Tomka , to nie dalibysmy rady zejść z nim .Tam była góra lodowa.
Tak naprawdę wiedzieli , że idą po osoby , które poruszają się , bo ciała w wegatywnym stanie nie dadzą rady znieść z pionowej góry lodowej.
Chłop ma teraz ciężkie zadanie w postaci K2 i wie , że musi być przygotowany fizycznie , psychicznie i przestrzegać procedur , mieć zespół ludzi wokół siebie jak koledzy himalaiści , tragarze , aklimatyzacja , pieniądze i cały czas racjonalnie myśleć , bo jak nie to tracisz życie .
Niech nie musi znowu komuś pomagać , bo jak NIE JESTEŚ przygotowany to się nie wybierasz w takie wyprawy , tak jak kobieta w szpilkach na Kasprowym Wierchu .
Mam nadzieję , że Bielecki tak jak jego kierownik Wielicki dożyje czasów , że będzie jako starszy człowiek wspierał młodych Polaków swoim doświadczeniem z pierwszego obozu i koordynował działania ludzi , którym nikt nie odbiera prawa wchodzenia na szczyty , tylko poprzeczka przesuwa się coraz bliżej granicy śmierci .
Idąc bez tlenu na taką wysokość , wystarczy , że pogoda zepsuje się na kilkanaście godzin i zamiast schodzić , schronisz się przed wiatrem , mrozem i po przeczekaniu tego możesz zejść na dół , ale na wysokości 7 tyś. metrów , czytałem , że 3 dni organizm wytrzyma i robi się obrzęk płuc , mózgu .
Także TAK dla profesjonalistów jak Bielecki , a kamikadze niech wchodzą i próbują szczęścia , bo chcą przebijać następne granice ludzkich wytrzymałości , co kończy się , tak jak się skończyło ... w przypadku Polaka i Francuzki

[ Ostatnio edytowany przez: zuczek2246 30-01-2018 15:48 ]