Wczoraj wróciłem z fajnego , długiego urlopu w Zakopanem.
Mając w pokoju laptopa i Tv nie korzystałem z informacji co dzieje się w Polsce i na świecie , bo od samego rana do póżnych godzin nocnych było co robić.
Wracając na lotnisko zacząłem czytać informacje m.in. o akcji ratunkowej chłopaków , którzy za jakiś czas będą atakować K2 .
Poczytałem forum na MW i większość z Was ma rację .
Góry są piękne .
Dla mnie jako amatora było dużym wysiłkiem dostać się do Morskiego Oka w 2 godziny pod górę i wracać przez 1,5 godziny z górki , łącznie w tym dniu robiąc ok 30 kilometrów.
Było warto iść w mrozie i poczuć ten ból , w międzyczasie posilając się w schronisku ciepłą herbatą , zjeść bigos , obejrzeć jak wygląda zamarznięte od listopada do maja Morskie Oko i szczyt Rysy .
W malusieńkim stopniu wiem , po co himalaiści chcą dostawać się na te szczyty .
Bezpieczeństwo.
W drodze na Morskie Oko jest odcinek ok 3 kilometrów , gdzie nawet konie nie pociągnął i trzeba iść na piechotę .
Przed wejściem na ten odcinek mamy tabliczkę , że na trasie 2 kilometrów grozi nam lawina .
Akurat w dniu , kiedy byłem był 3 stopień zagrożenia w skali 5-ciu.
Bezpieczeństwo .
Wyruszyłem z żoną i jej siostrą z samego rana , żeby nie było sytuacji , że zaczyna się ciemnica i trzeba dzwonić po " taxi TOPR ".
Będąc w połowie drogi powrotnej ok. godziny 15 widzieliśmy jak bezmyślni ludzie z dziećmi próbowali iść z nimi do Morskiego Oka , dwie babcie będąc na początku drogi postanowiły iść ok 10 kilometrów pod górę w mrozie i przy zaczynającym się za godzinę , półtora zmroku , gdzie my młodzi idąc w " szybkim " tempie potrzebowaliśmy łącznie 3,5 godziny w dwie strony plus jedzenie , odpoczynek i podziwianie.
Nie wiem , czy Ci ludzie nie zawracali w połowie drogi widząc , że jest ciemno.
Ostatnie sanie oddalone 3 kilometry od Morskiego Oka wracały o 16.30 .
Była grupka ludzi ( Romów ) , którzy wsiedli w sanie , a pózniej przez 3 kilometry w zaspach , w adidasach i stopkach .
Kasprowy Wierch - kobieta wjeżdza w szpilkach .
Ja mając półtora godziny do zjazdu kolejką chcę dostać się do samego szczytu Kasprowego , a pózniej zejście i dlugieeee wejście na szczyt , gdzie styka się granica polsko - słowacka.
Gubałówka i ponad godzinne wejście zamiast podrózy kolejką linową .
Stroma podróż , gdzie ludzie po połowie drogi cofali się , bo zaczynało się robić ślisko i jeszcze bardziej stromo, a bez dobrej kondycji i obuwia ciężko było wejść turystom.
Bezpieczeństwo .
Trzy kobiety - córka , matka , babcia wchodzą pod tą górę , gdzie najstarszą muszą dosłownie pchać , żeby pokonywała tip topkami wejście na Gubałówkę.
Co ma wspólnego mój urlop i polskie góry z tymi himalaistami i pogromcami gór?
Pasja do gór turysty z pasją do gór zawodowców.
Chęć spróbowania się i wejścia nawet tej babci , tak jak tych himalaistów .
Zagrożenie lawinowe w Tatrach i zagrożenie na ośmiotysięcznikach .
ALE też głupota i nie zachowywanie zasad bezpieczeństwa - zaczynanie wchodzenia na Morskie Oko w czasie , kiedy za godzinę zacznie robić się ciemno, wybieranie się adidasach w tereny zagrożone lawiną , czy w szpilkach na Kasprowy Wierch .
Tak samo nie zachowano zasad bezpieczeństwa podczas wyprawy na Broad Pak , gdzie mimo , że szło 4 himalaistów , to dwóch z nich zginęło.
Zamiast zawrócić się i wrócić z dwójką , która zdobyła szczyt , chcieli pokazać sobie i innym , że dadzą radę i nie ma ich.
Jak dla mnie trzeba znać granicę ryzyka , której nie można przekroczyć i nie być egoistą zostawiając żonę z dziećmi dla swojej pasji .
Wracając do gór z ostatniej akcji ratunkowej uczestniczył w niej Adam Bielecki , czyli ten , który brał udział w tamtej wyprawie , gdzie zgineło dwóch jego kolegów i teraz chciał zrehabilitować się .
I zrobił to bijąc rekordy szybkości wspinania się do Francuzki.
Nie szedł dalej po Mackiewicza , bo nie jest kamikadze , jak niektórzy z tych himalaistów , którzy umarli z pasji zostawiając rodziny.
Mam nadzieję , że Adam Bielecki nie zostanie w górach , bo wielcy gór i czasów , w których żyli - WANDA RUTKIEWICZ I JERZY KUKUCZKA, nie mieli tego szczęścia.
Trzeba wiedzieć , kiedy przekracza się granicę , której przekroczyć nie można , tak samo piloci w samolotach , tak i himalaiści w górach.
A co do pomocy i tych pieniądzach .
To rząd dobrze zrobił i PAŃSTWO ma pomagać polskim obywatelom.
Z tym , że organizując takie wyprawy , trzeba mieć zapięte wszystko na ostatni guzik i nie może być partyzantki , bo liczy się każda minuta , jak nie sekunda ...
Temat rządu francuskiego i braku pomocy z ich strony zostawiam bez komentarza.
Lepiej organizować tzw.uchodżcom z Afryki , czyli imigrantom obozy i płacić socjal niż podzielić się kosztami w walce o swoją rodaczkę ...
[ Ostatnio edytowany przez: zuczek2246 30-01-2018 11:34 ]