Taka sytuacja... Dwa razy w tygodniu, w środy i w soboty mamy loty na Falklandy. Latają głównie żołnierze, ale często latają też cywile, pracownicy baz wojskowych. Lot dzisiejszy niestety, z przyczyn oczywiście niezależnych został opóźniony o 24 godziny, czyli poleci jutro ale, też bez gwarancji. Termninal lotniczy wydaje oficjalny komunikat o opóźnieniu i dalej sobie klientami głowy nie zawraca. Jeśli ktoś nie doczyta - nie ich problem. Ale do rzeczy. Pół godziny przed planowanym rozpoczęciem odprawy pojawiło się Państwo: Pan Mąż, Pani Żona i dwie Panny Córki. Pan Mąż oznajmia, że lecą dzisiaj na Falklandy. Mój kolega siedzący obok, stanowczo acz uprzejmie prostuje Pana Męża, że dziś to się raczej nie uda, ale być może polecą jutro. Pan Mąż nie przyjmuje informacji do wiadomości i upiera się, że musi lecieć dzisiaj i wyciąga z przepastnych kieszeni zwitek papierów, będących zapewne rezerwacją lotu.Kolega cierpliwie tłumaczy sytuację,że awaria, że opóźnienie,że bardzo przeprasza i niech wrócą jutro. Pan Mąż na to, że nie może wrócić jutro, bo dziś lecą na Falklandy. I tak w koło Macieju.Scena zapewne trwała by jeszcze długo, ale Pani Żona najwyraźniej znudzona brakiem postępu w sprawie postanowiła przejąć inicjatywę i odsunąwszy Pana Męża na bok ze stoickim spokojem zapytała:- No i co teraz? Jako, że Państwo bylo cywilami,nie powiązanymi z armią w żaden sposób, armia , mówiąc brzydko ma ich w głęboko, głęboko w ... poważaniu. Nie ma obowiązku zapewnić im noclegu, posiłku czy nawet kubka gorzkiej kawy. Nie mają nawet prawa przebywać na terenie terminalu. Kolega wyjaśnił Państwu po raz kolejny ich sytuację i poradził, że w tej sytuacji, jedyne co mogą zrobić, to poszukać noclegu na mieście i wrócić za 24 godziny. Na co Pan Mąż zapytał czy 50 dolarów im wystarczy, bo to wszystkie pieniądze, jakie mają przy sobie...
Nie wiem co było dalej, bo jak usłyszałam pytanie i kwotę to po prostu wstałam i wyszłam, bo mogłabym się nie powstrzymać,a po co dzieci mają słuchać...
Ja, jako osoba ze znikomym poczuciem odpowiedzialności i zdrowo walnięta w system chyba jednak nie odważyłabym się jechać w podróż przez pół świata mając aż 50 dolarów w kieszeni.Ale może ja się nie znam i pewnie się starzeję.
" Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość."