
mialem stryja w Krakowie, ktorego tradycyjnie odwiedzalismy jesienia (sam przyjezdzal na lato nad morze, czyli do nas) i razu pewnego tuz pod jego domem, po kilkusetkilometrowej podrozy z Trojmiasta, w samochod wjechala wywrotka... jakze popularny wtedy Kamaz, zeby nie rozjechac ludzi na przejsciu ojciec wjechal w lampe, wiec z tylu miazga, a z przodu rozporek
spoznieni kilka godzin, dotarlismy do stryja domu, a tam tajfun i wulkany - stryj od rana piekl kaczke po pekinsku, a zesmy sie spoznili to ja zostawil w piekarniku... skad znikla w magiczny sposob; najpierw podejrzenie padlo na glodne dzieci (dwoch synow mial nastoletnich), potem na suke... a dokladnie dozyce imieniem Sara - skubana zzarla 5kg kaczki faszerowanej i nawet okragla sie nie zrobila

[ Ostatnio edytowany przez: clockwork_orange 02-05-2013 19:05 ]