2012-09-19 13:03:03, znowu-ciupek napisał(a): Nikt raczej nie bedzie zainteresowany zwiazkiem z kims takim....
Nie bój żaby. Miewam propozycje. Szczególnie od takich, co porządek kochają, tylko sami jakoś......nie mają czasu. Ale porządeczek, poprane gacie i gotowana micha by sie przydały, oj tak.
A jak jest u mnie cos do zrobienia, to zaraz sie PILNE telefony rozdzwaniają z zawezwaniem w niezwykle ważnych sprawach. Jakoś dziwnym trafem każdorazowo, kiedy trzeba coś naprawić, trawę skosić...
Już ja wiem o czym mówię.
2012-09-19 13:22:33, Richmond napisał(a): Ja bym wolala takiego pana, ktory jest w stanie zaplacic za naprawe, niz takiego co niby umie, ale zajmie mu 100 lat zrobienie czegos. A tak naprawde to wole sama zarobic, sama zaplacic za naprawe i nie prosic sie nikogo.
Kazdy ma prawo wyboru.
Ja osobiście lubię się uczyć cały czas czegoś nowego.Im więcej potrafie tym więcej oszczędzam a po drugie tym mniej muszę się martwić że będę bezrobotny.Pieniądze które oszczędzam na nie płaceniu fachowcom inwestuje w sprzęt.Dzięki temu jak kot spadam na 4 łapy.Ludzie miesiacami szukają pracy a ja sobie pracę wymyślam.Grosz zawsze jest chociaż to nie miliony to jednak na chleb nie szukamy.
2012-09-19 09:24:47, Richmond napisał(a): Nie ma co przesadzac, sa rowniez "samoobslugowi" i nie stereotypowi Polacy, tylko po prostu trudniej ich spotkac, szczegolnie w UK, gdzie jest mala proba statystyczna.
Siedzenie na kanapie i ogladanie TV raczej nie jest zwiazane z narodowoscia tylko typem czlowieka. Jak ktos jest domatorem, to za nic nie wykaze sie nagle inicjatywa i nie zacznie organizowac imprez czy wyjsc. A jak ktos jest bardziej aktywny, to bedzie zyl po swojemu.
Patrzac na pare znajomych, to one same wpakowaly sie na mine, a potem mialy pretensje, ze chlop nie chce sie ruszyc z domu. A czy kiedykolwiek sie ruszal? Zawsze byl domatorem, tylko na poczatku im to nie przeszkadzalo.
Chociaz cos w tym jest, ze jeden z moich aktywnych znajomych wyemigrowal do Australii i tam ozenil sie z tubylczynia.
2012-09-19 09:24:47, Richmond napisał(a): Nie ma co przesadzac, sa rowniez "samoobslugowi" i nie stereotypowi Polacy, tylko po prostu trudniej ich spotkac, szczegolnie w UK, gdzie jest mala proba statystyczna.
Siedzenie na kanapie i ogladanie TV raczej nie jest zwiazane z narodowoscia tylko typem czlowieka. Jak ktos jest domatorem, to za nic nie wykaze sie nagle inicjatywa i nie zacznie organizowac imprez czy wyjsc. A jak ktos jest bardziej aktywny, to bedzie zyl po swojemu.
Patrzac na pare znajomych, to one same wpakowaly sie na mine, a potem mialy pretensje, ze chlop nie chce sie ruszyc z domu. A czy kiedykolwiek sie ruszal? Zawsze byl domatorem, tylko na poczatku im to nie przeszkadzalo.
Chociaz cos w tym jest, ze jeden z moich aktywnych znajomych wyemigrowal do Australii i tam ozenil sie z tubylczynia.
Co do ostatniego zdania.
Ożenił się z Aborygenką?
niewiele w zyciu aborygenek widzialam,ale te ktore widzialam to ojoj ow facet o ktorym jest mowa musialby miec nadzwyczaj wytrawny gust
2012-09-19 13:10:53, clockwork_orange napisał(a): hmm, ja to znowu dziwny jestem, na kilku kumpli polowa ma angielskie 'narzeczone', niektore nawet mocno opalone
jeden jest nawet kilka lat z ta sama - poznalem ja jak miala 16lat i wprowadzila sie do kumpla, jej siostra spotykala sie z Polakiem przez rok czy dwa...
problem polega chyba na tym, ze inaczej sie bawia - Polacy wola kameralne imprezy w domu (ach, ta ekonomia wydatkow), Angole szlajaja sie po pubach, Polacy sami izoluja sie (polska telewizja, polskie jedzienie itp.), na ulicy ani nie pogadaja z nieznajoma, ani nie usmiechna sie...
WIdzisz jest jednak pewna subtelna roznica miedzy narzeczona a zonanarzeczonych mozna miec wiele,zone najlepiej jedna