Nie wiem ile w tym wszystkim prawdy ,ale i tak się boje.
Pamiętam sytuacje jeszcze z domu w Polsce ,syn poszedł do drugiego pokoju po zabawkę i nagle wybiega z krzykiem, Myślę sobie uderzył się pewnie ,ale nie...uparcie twierdził ,że w pokoju jest pan. Wzięłam go na ręce i weszłam do tego pokoju. Oczywiście nikogo nie było ,jednak po chwili on się mnie bardzo kurczowo chwycił i twierdził ,że pan tam jest. Uwierzcie ,że sama dostałam cykora zwłaszcza ,że pora była już wieczorowa ,a byliśmy w domu sami. Wtedy jeszcze myślałam ,że młody robi soje jaja więc mu tłumaczyłam ,że tam nikogo nie ma itp. Zapomniałam o całej sytuacji do popołudnia dnia następnego bo młody znów wybiegł ,że tam jest pan. Ponownie weszliśmy razem ,trzymałam go na rękach i poprosiłam ,żeby pokazał mi gdzie ten pan się znajduje. Spojrzał na ścianę i w dziki ryk. Ściana pusta dla mnie nawet cienia tam nie było. Zestresowałam się na dobre i zadzwoniłam do teściowej czy nikt w tym domu wcześniej nie umarł
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif )
Oczywiście żadnego zgonu nie było ,ale ja i tak chodziłam jak galareta. Mały nigdy nie oglądał strasznych bajek ani filmów ,nikt mu takich rzeczy nawet nie opowiadał...Miał niespełna 3lata jak to się wydarzyło. Tylko ,że nic nadzwyczajnego tak na prawdę się nie stało. Ale wtedy to i ja się bałam wchodzić do tamtego pokoju.
Natomiast ja mam mało przyjemnie wspomnienie. W dzień śmierci moja babcia mi się przyśniła.
Nie zapomnę tego nigdy ,ona leżała na łóżku i każdy z wnuków do niej podchodził. Na samym końcu ja podeszłam i ona się mnie pyta co byś chciała dostać. Niby nic takiego ,ale najgłupsze z najgłupszych to fakt ,że czułam przez sen zapach śmierci. Tak wiem to już najgłupsze co można stwierdzić ,ale jednak...poczułam śmierć. Niby jaki śmierć ma zapach co nie ,ale ja czułam zapach kwiatów pogrzebowych i kadzideł kościelnych. Nie zdążyłam powiedzieć co chce dostać bo z snu wyrwał mnie telefon domowy. Dzwoniła ciocia ,że babcia nie żyje...
Płakałam wtedy strasznie i mówiłam ,że to moja wina bo gdybym się obudziła wcześniej to babcia by żyła.
A nie wiem czy pamiętacie łyżeczki które się z niezwykła łatwością uginały

Z tym to ja sama nie wiem czy miałam zwidy (z racji choroby) no ,ale co tam. Obudziłam się w nocy , a na stole leżała takowa łyżka która w pewnym momencie zaczęła się unosić nad stołem. Moja mina musiała być bezcenna ,ale w jednej chwili postawiłam całą rodzinę na nogi bo zaczęłam wrzeszczeć
Moja babcia powtarza ,że to żywych ,a nie zmarłych trzeba się bać. Mam nadzieję ,że ma rację