Str 2 z 10 |
odpowiedz | nowy temat | Regulamin |
Adacymru |
Post #1 Ocena: 0 2012-07-03 21:34:27 (13 lat temu) |
 Posty: n/a
Konto usunięte |
Jak jestem zwolennikiem decydowania o tym kiedy powinnien nastapic koniec swojego cierpienia, czy podtrzymywania zycia, kiedy jego jakosc (tez subjektywne pojecie w sumie) zanikla, obecnie eutanazja dalej wymaga to interwencji innych osob, tych najblizszych.
Gdyby byla to kwestia odpowiedzi na propozycje lekarza wylaczenia maszyny regulujacej dzialanie organizmu, zdecydowanie zyczylabym sobie przyzwolenia na zakonczenie takiego istnienia. Nie potrafilabym jednak obecnie obciazyc najblizszych konsekwencjami za spelnienie mojego zyczenia "pomocy" w umieraniu w klinice w Szwajcarii.
Ada
|
 
|
 |
|
|
Yvonne_67 |
Post #2 Ocena: 0 2012-07-04 05:53:29 (13 lat temu) |
 Posty: 599
Z nami od: 08-04-2011 Skąd: Tajlandia |
Adacymru, poruszylas tutaj ciekawa kwestie.
„Według prezesa organizacji, Dignitas (szwajcarska organizacja, której celem jest pomoc w samobojstwie ludziom, którzy są nieuleczalnie chorzy) pobiera od swoich klientów 4000 euro (3182 funty) za przygotowania i asystę w samobójstwie oraz 7000 euro (5568 funtów) w przypadku poniesienia kosztów medycznych oraz przejęcia wszystkich powinności związanych z organizacją pogrzebu, włączając w to publiczne opłaty stanowione prawem.”
Do tego dochodza koszty transportu, koszty pobytu rodziny i pewnie pare innych.
Trzeba sie zatem liczyc z niemalymi wydatkami, na ktore nie zawsze moga pozwolic sobie osoby chore i chcace zakonczyc swoje cierpienie.
I tak, jak piszesz, rowniez nie bylabym w stanie wymagac, by moi najblizszi placili.
Wniosek z tego, ze nawet w takich wypadkach pieniadze decyduja, ze pozostanie nam cierpiec, az wyzioniemy ducha, jesli nie stac nas na ten „luksus”.
|
 
|
 
|
|
PIOTR295 |
Post #3 Ocena: +3 2012-07-04 10:44:28 (13 lat temu) |
 Posty: 237
Z nami od: 13-01-2012 Skąd: Atherton |
(AGA) A ja jestem jak najbardziej za Eutanazja kiedy już nie ma możliwych szans na przeżycie lub na polepszenie stanu życia. Mimo 22 lat dużo się napatrzałam na cierpienie. Kiedy miałam 9 lat,moja 8 letnia siostra zachorowała na raka pnia mózgu. Leczenie trwało 2 lata. Chemioterapia,naświetlania,2 operacje które ledwo przeżyła.Niestety rak się odnawiał w tych samych miejscach. Po 2 latach leczenia trafiła do hospicjum. Wiadomo,tam ludzie umierają. Widziałam ten ból,cierpienie,strach i tą bezsilność mojej rodziny która wiedziała co nas niedługo czeka. Pewnego sierpnowego poranka,zadzwonił telefon. Kasia nie żyje. Mimo ze miałam 11 lat poczułam taki wewnętrzny spokuj,że juz ją nie boli,że jest jej dobrze. Ze juz nie bede stac przy jej lózku i patrzec na jej oczy takie smutne.Z jej ciała był sam szkielet,skóra i kosci. Nie ruszala sie wogóle,warzywko zwiedle.Tylko te oczy co wedrowaly po naszych twarzach pelne bólu. Gdyby byla mozliwosc eutanacjii to pewnie ojcic by skrocil jej cierpienie,mimo ze nire latwo podlac taka decyzje co do wlasnego dziecka. Moja mama chorowala na ciezka astme oskrzelowa.Zmarla pol roku przed moja siostra. Mala mame pamietam bo ciagle byla w szpitalu bo w domu nie mielismy warunkow. Papietam ostatni dzien kiedy mam byla wdomu. Wieczorem zwoala mnie i moja w tedy jeszcze mlodsza siostre. Powiedziala ze mamy byc grzeczne i suchac taty i babci. Wiedziala ze to ostatni raz kiedy sie widzimy. W nocy przyjechalo pogotowie. Po poludniu telegram ze mam zmarla. Nie bylo mi w tedy ciezko bo bylam nauczobna zycia bez matki,wychowywala mnie babcia a tata byl bo byl. Bylo mu siezko z tym wszystkim. Zona mu zmarla a w szpitalu lezy chore dziecko.jestem jeszcze mloda ale kiedy dopadnie mnie choroba i bede wiedziec ze nie mam szans bede chciala zeby poddano mnie eutanazji. Nie chce sie meczyc ani rodziny.
|
 
|
 |
|
annussia |
Post #4 Ocena: 0 2012-07-04 11:13:55 (13 lat temu) |
 Posty: 915
Z nami od: 23-06-2010 Skąd: Chesterfield |
Aga, bardzo sie wzruszylam. Jestes tak mlodziutka, a juz tyle przeszlas...
Opowiem wam i ja.
Poltora roku temu umarla moja Mamusia. Nagle, nikt sie tego nie spodziewal.
Pare tygodni po malej operacji dostala ciezkich boli brzucha i trafila do szpitala. W tym czasie przyszly tez wyniki z pierwszej operacji i tak... nowotwor zlosliwy z przerzutami. Pamietam to byl czwartek jak doszly wyniki i powiedziano nam, ze jest bardzo zle i to kwestia tygodni moze miesiecy a przede wszystkim wielki bol i cierpienie.
Nastepnego dnia rano bylam juz w drodze do PL, samolot mial male opznienie i jak wyladowalam, cieszylam sie ze juz udalo mi sie doleciec i zaraz bede z Mamusia. Niestety brat w samochodzie powiedzial mi, ze Mamusi juz nie ma, ze umarla 30minut temu, jak na mnie czekal na lotnisku.
Umarla nie na nowotwor ale na zawal serca. To byl szok. A jeszcze wiekszy jak na miejscu drugi brat opowiedzial mi wszystko minute po minucie i dowiedzialam sie za jako tako nie przeprowadzano reanimacji, bo przy potwierdzonych nowotworach sie tego nie stosuje.
Bylam zla, i w sercu myslam ze to nie lekarze ale mordercy, jak mogli nic nie robic tylko patrzec jak umiera. Egoistycznie chcialam sie z nia jeszcze zobaczyc, pozegnac, pobyc troche.
Teraz im wiecej czasu mija, im wiecej o tym mysle, jestem Bogu wdzieczna, ze tak sie stalo.
Mama nie cierpiala (przynaj mniej nie tak strasznie), nie przechodzila upokorzenia, ze ktos musi ja przewijac i ze jest tak niedolezna, na pewno sie bala, ale nie musiala zyc w strachu tygodniami, ze to moze zaraz, ze to moze juz.
Trudno jest podjac decyzje i zakonczyc czyjes zycie, nie wiem czy sama potrafilabym taka decyzje podjac. Nie wiem czy potrafilabym pozniej z tym zyc.Z drugiej strony, patrzec na ukochanych jak cierpia, jak uchodzi z nich zycie...
Nie wiem co bym zrobila, i mam nadzieje ze nigdy nie bede postawiona w takiej sytuacji. Chyba latwiej jest zepchnac taka odpowiedzilanosc na kogos innego, na personel medyczny, ale czy nie dojdzie wtedy do zanych nadluzyc? bla bla bla...
|
 
|
 |
|
PIOTR295 |
Post #5 Ocena: 0 2012-07-04 11:23:30 (13 lat temu) |
 Posty: 237
Z nami od: 13-01-2012 Skąd: Atherton |
Annusia Twojej mamie skrociło sie cierpienie. Umieranie na raka jest straszne. Z dnia na dzien uchodzi z czlowieka zycie, przestajesz mowic,sluch tez juz coraz slabszy,poruszenie reka czy inna konczyna sprawie ogromny bol.odlezyny nie pozwalaja lezec nawet na najwygodniejszym na swiece materacu.te wszystkie rurku popodlanczane,operacje przeprowadzone a to i tak nic nie daje. Siosra miala leciec na stanow na operacje,ale panstwo nie refundowalo tego. Nas by do konca zycia nie bylo stac na taki wyjazd. Potem stany zgodzily sie przeprowadzic to operacje za darmo. Wielka radosc ze moze sie uda,ze bedzie dobrze. Ale potem sie rzmyslili,ze jednak to za duzo,za drogo,za daleko. Zlosc wielka ze dali nadzieje. Twoją Mame Bóg oszczedzil,ie pozwolil zeby przechodila przez to wszystko.
Moja siostra zmarla 11 lat temu. Duzo czasu minelo. Kidy zmarla bylo opisane jej cierpienie w lokalnej gazecie. Wycinek z gazety z opisem i zdjeciem pokoju w ktorym umarla nadal jest w domu. Razem ze zdjeciami siostry.
Mysle ze Bog to zaplanowal po swojemu. Siostra byla o rok mlodsza ode mnie ale razem poszlismy do Pierwszej Komunii Swietej. W roku kiedy miala isc do komunii ona lezala w szpitalu po pierwszej operacjii mozgu. Dzieki temu poszla do Aniolkow juz po przyjeciu Jezusa. Jestem Wierzaca osoba i wiem ze wszystko jest zaplanowane przez Boga. [ Ostatnio edytowany przez: PIOTR295 04-07-2012 11:27 ]
|
 
|
 |
|
|
annussia |
Post #6 Ocena: 0 2012-07-04 11:35:15 (13 lat temu) |
 Posty: 915
Z nami od: 23-06-2010 Skąd: Chesterfield |
masz racje Aga, moze powinnismy wszystko zostawic Bogu, naturze, czy w co kto wierzy.
Boje sie, ze z czasem eutanazja stalaby sie czym s tak powszechnym jak teraz aborcja. Ludzie coraz mniej emocjonalnie do niej podchodza, bo jest tak powszechnie obecna. bla bla bla...
|
 
|
 |
|
PIOTR295 |
Post #7 Ocena: 0 2012-07-04 11:45:05 (13 lat temu) |
 Posty: 237
Z nami od: 13-01-2012 Skąd: Atherton |
Wlasnie. Jestem przeciw aborcji. Kobiety zabijaja dzieci bo wpadka,bo nie teraz. Ale co z tymi dziecmi ktore wiadomo juz ze urodza zie s powazna wada lub calkowicie nie zdalne zo samodzielnego zycia. Ja nie wiem jak bym postapila w tedy. Wiadomo,choroba nie wybiera. Czy nie lepri wlasnie pozwolic odejsc dziecku niz ma cae zycie sie meczyc-kto sie nim zajmie kiedy nas rodzicow zabraknie? Nie mowie ty o Zespole Downa bo ludzie z ta choroba sa swietnymi ludzmi. Sa kochajacy i wdzieczni.Ale co z tymi co leza w lozkach i trzeba sie nimi zajmowac jak niemowlakiem. Nawet gorzej,bo niemowle oddaje jakies dzwieki,a taki schorowany czlowiek nawet tego nie da rady.Nie wiem. Nie wiem co bym zrobila gdyby moje dziecko okazalo sie nieuleczalnie chore. Dziekuje Bogu ze moja corka jest zdrowa.
|
 
|
 |
|
PeacockFox |
Post #8 Ocena: 0 2012-07-04 12:28:14 (13 lat temu) |
 Posty: 74
Z nami od: 10-02-2011 Skąd: Londyn |
Patrząc po ludzku, macie rację.
Ale czy wszyscy, którzy mówicie "nie chciałabym, aby moja córka widziała mnie w takim stanie" albo "nie potrafiłbym wziąć odpowiedzialności za takie cierpienie mojego ojca" zadaliście sobie kiedyś pytanie czy potrafilibyście wziąć odpowiedzialność za skazanie swojej duszy, a także duszy osoby poddawanej temu morderstwu (nazywajmy rzeczy po imieniu) na wieczne potępienie?
"Na przełomie XIX i XX wieku, żyła w Paryżu kobieta, zwyczajna, katolicka dziewczyna, która wyszła za mąż za lekarza-ateistę, doktora Feliksa Leseura. Próbował on zniszczyć wiarę swojej żony, lecz ona postawiła mu się i zaczęła pilnie studiować swoją wiarę. W 1905r. ciężko zachorowała i została przykuta do łóżka cierpiąć nieustanne bóle aż do sierpnia 1914r. Gdy umierała, powiedziała swojemu mężowi: „Feliksie, gdy umrę, zostaniesz katolikiem i ojcem dominikaninem”.
„Elżbieto, znasz moje nastawienie, przysięgłem Bogu nienawiść, żyję tą nienawiścią i w niej umrę.”
Powtórzyła ona swoje słowa i umarła. Umarła w ramionach swojego męża w wieku 47 lat.
Porządkując papiery swojej żony, Feliks znalazł jej testament. Napisała ona:
„W 1905r. poprosiłam Boga wszechmogącego, aby zesłał mi wystarczająco duże cierpienie, aby odkupić twoją duszę. W dniu, w którym umrę, cena zostanie zapłacona. Nie ma większej miłości nad tę, gdy żona oddaje życie za swojego męża.”
Dr Leseur, ateista, zignorował jej testament jako wymysły pobożnej kobiety. Postanowił napisać książkę przeciwko Lourdes. Pojechał nawet do Lourdes, aby oszkalować Najświętszą Maryję Pannę.
Jednakże gdy spojrzał na oblicze figury Maryi, otrzymał wielki dar wiary. Tak całkowity, tak doskonały był ten dar, że nigdy nie musiał zadawać sobie pytań i mówić: “jak uporam się z tą lub tamtą trudnością?”
Zobaczył wszystko. W jednej chwili.
W tamtych czasach papieżem był Benedykt XV. Póżniej nadeszła I wojna światowa. Usłyszawszy o nawróceniu doktora Leseura, Papież Benedykt posłał po niego. Dr Leseur przyszedł w towarzystwie o. Jona Vinnei, oratora Notre Dame. Dr Leseur opowiedział o swoim nawróceniu i oznajmił, że chciałby zostać kapłanem w zakonie dominikańskim. Ojciec Święty odrzekł: „Zabraniam ci. Musisz pozostać w świecie i naprawić zło, które wyrządziłeś”.
Ojciec Święty rozmawiał następnie z o. Vinneą, a później znów z doktorem Leseurem i powiedział mu:
„Odwołuję swą decyzję. Możesz zrobić cokolwiek, co każe ci ojciec Vinnea”.
W 1924r., w czasie Wielkiego Postu, ja, Fulton J. Sheen, wziąłem udział w rekolekcjach w klasztorze dominikańskim w Belgii. Cztery razy każdego dnia, po 45 minut, odbywałem rekolekcje pod kierownictwem duchowym Ojca Feliksa Leseura z zakonu kaznodziejskiego, katolickiego kapłana dominikańskiego, który opowiedział mi tę historię."
|
 
|
 |
|
Richmond |
Post #9 Ocena: 0 2012-07-04 12:56:25 (13 lat temu) |
 Posty: 29553
Z nami od: 06-02-2007 Skąd: Surrey |
Cytat:
2012-07-04 12:28:14, PeacockFox napisał(a):
Patrząc po ludzku, macie rację.
Ale czy wszyscy, którzy mówicie "nie chciałabym, aby moja córka widziała mnie w takim stanie" albo "nie potrafiłbym wziąć odpowiedzialności za takie cierpienie mojego ojca" zadaliście sobie kiedyś pytanie czy potrafilibyście wziąć odpowiedzialność za skazanie swojej duszy, a także duszy osoby poddawanej temu morderstwu (nazywajmy rzeczy po imieniu) na wieczne potępienie?
Wiara jest sprawa osobista i kazdy podejmuje wlasne decyzje. Carpe diem.
|
 
|
 |
|
PeacockFox |
Post #10 Ocena: 0 2012-07-04 13:25:43 (13 lat temu) |
 Posty: 74
Z nami od: 10-02-2011 Skąd: Londyn |
Rozumiem, że mówisz za siebie. Wiele osób z tu komentujących deklaruje się jako wierzący, a człowiek wierzący wierzy w zbawienie lub potępienie po śmierci. Wiara (jak rónież niewiara) jest sprawą osobistą tak długo jak nie szkodzi innym (także, a raczej głównie na drodze do zbawienia). Jeśli ktoś pomaga komuś popełnić samobójstwo, a ten ktoś się na to zgadza, oboje skazują swoje dusze na potępienie, szczególnie, że ten kończący życie nie będzie już miał (najprawdopodobniej) możliwości wymazania swojego grzechu. "Tak-tak, nie-nie. Co nadto jest, od złego pochodzi."
|
 
|
 |
|