Mozna zyc w UK od wielu lat i nie znac nawet porzadnie swojego miasta, ze o dalszych okolicach nie wspomne.
Ilu znacie Polakow, ktorzy wykonuja najgorsze i najmniej platne zawody, zabijaja sie o nadgodziny, nie znaja jezyka... I pomimo, ze sa tu juz ladnych pare lat nie robia nic, zeby cos poprawic, cos zmienic. W dzien wolny impreza w domu watpliwej jakosci z towarzyszami niedoli, zaprawienie sie w trupa, a potem znowu caly tydzien tyrka.
Takim ludziom nigdy nie bedzie sie tu podobac, nie czytaja gazet, nie wiedza co dzieje sie w polityce, w gospodarce, zyja tylko w swoim malym polskim gettcie.
A mozna tez sprobowac zyc inaczej, osiagnac wyznaczone cele, rozwijac sie, nauczyc sie jezyka, dostac dobra prace... Mozna w dzien wolny pojechac nad morze, do jednego z tysiecy parkow, galerii, zapisac sie na silownie, zwiedzic sasiednie miasta. Mozna zawrzec przyjaznie z ludzmi z calego swiata. To wszystko zalezy od nas samych jak chcemy zyc.
A Polska? Tesknie, za Polska z dziecinstwa, za beztroska, za mama i jej obiadkami, za tata i za tym jak uczyl mnie jezdzic na rowerze, do wakacji i do polskich gor... Tyle, ze to juz przeszlosc i nawet gdybym wrocila, to juz nie do tych beztroskich lat, tylko do Polski gdzie nadal trudno o prace, do bezdusznych urzedow i naburmuszonej pani Zosi w okienku, do smiesznych zarobkow i pytan jak przezyc do konca miesiaca.
Jestem Polka, jestem z tego dumna (chodz nie jestem dumna ze wszystkich Polakow, ale wszedzie znajda sie lepsi i gorsi, w kazdym narodzie). Jestem Polka ale wybralam zycie na emigracji i tu pozostane...