MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

Bida musi pofolgować, czyli na Szlaku Hańby

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 8 z 21 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 7 | 8 | 9 ... 19 | 20 | 21 ] - Skocz do strony

Str 8 z 21

odpowiedz | nowy temat | Regulamin

Post #1 Ocena: 0

2009-06-07 17:06:55 (16 lat temu)

Uczestnik nie jest zarejestrowany

Anonim

Usunięte

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Post #2 Ocena: 0

2009-06-07 17:20:05 (16 lat temu)

Uczestnik nie jest zarejestrowany

Anonim

Usunięte

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

anielka

Post #3 Ocena: 0

2009-06-07 17:27:46 (16 lat temu)

anielka

Posty: 1113

Kobieta

Z nami od: 13-08-2007

Skąd: Londyn/Hanwell

Cytat:

2009-06-07 17:06:55, vicealigator napisał(a):
Komu woda sodowa, komu?
Bo ide do domu ...




Zawsze bralam z podwojnym sokiem:-]

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer gadu-gadu

Post #4 Ocena: 0

2009-06-07 17:32:38 (16 lat temu)

Uczestnik nie jest zarejestrowany

Anonim

Usunięte

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

anielka

Post #5 Ocena: 0

2009-06-07 18:40:27 (16 lat temu)

anielka

Posty: 1113

Kobieta

Z nami od: 13-08-2007

Skąd: Londyn/Hanwell

Az dziw, ze nikt sie nie rozchorowal:-o

Ach co to byly za czasy:-]

[ Ostatnio edytowany przez: anielka 07-06-2009 18:41 ]

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-06-07 21:39:38 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London




kartka na cukier

Oszczędzanie w oraz w

sklepy pełne ludzi a nie towaru
ocet, ocet i jeszcze raz ocet
dolce nasze nie z USA


piękne czasy;-)
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-06-07 21:46:02 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Cytat:

2009-06-07 17:06:55, vicealigator napisał(a):
Komu woda sodowa, komu?
Bo ide do domu ...



a może tak
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2009-06-07 21:49:30 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

blok lubuski - smakołyk w kształcie cegły imitujący smak czekolady. Masa była przemieszana z jakimiś odpadkami po produkcyjnymi, jakby resztkami wfli.

Bolek i Lolek – polska balonowa guma do żucia. Jak wiadomo polski przemysł spożywczy jak dotąd nie potrafił wyprodukować gumy balonowej. Różne gumy pojawiające się na rynku, najczęściej w kształcie irysków, były twarde, wręcz kruche i do wzorca „Donald” było im daleko. Sytuację miał zmienić właśnie „Bolek i Lolek”. Balony jednak wychodziły słabiutko, a smak był nijaki.

ciepłe lody – ciekawie rozwiązany problem braku chłodni w niektórych sklepach. Ciepłe lody sprzeczne z logiką już w samej nazwie, produkowane były na bazie prawdziwego wafelka od lodów. Był on wypełniony czymś w rodzaju stwardniałej piany o dość sympatycznym smaku. Wszystko razem wraz z etykietka wytwórcy, zapakowane było w celofan.

czarna perełka – były to małe brązowe groszki, uwięzione w sprytnym okrągłym pudełeczku z cienkiego żółtego plastiku. Poprzez pokręcanie wieczkiem od pudełka, zgrywało się otwory na bocznej ściance przez które potem poprzez intensywne potrząsanie, wydobywało się groszki. Niestety groszki najczęściej się sklejały w jedną bryłę i żeby je wydobyć i tak trzeba było otworzyć pudełko. Smak groszków odgrywał rolę drugorzędną, a ważne raczej było zmaganie się z materią.

czekolada czekolado podobna – to symbol PRL-owskiej rzeczywistości. Wyroby czekolado podobne miały zastąpić braki w podaży prawdziwej czekolady, która była eksportowana prawie na cały świat i cieszyła się tam największym uznaniem. My tym czasem byliśmy skazani na przeróżne wynalazki w formie czekolado podobnych bloków, czekolad, cukierków, polew. Żeby forma pasowała do treści, stosowano często „etykiety zastępcze”. Z Węgier sprowadzano czekolado podobne "Afrikany". W drugiej połowie lat 70-tych zasadniczo występowały 2 rodzaje polskiej czekolady: Amatorska - mleczna czekolada w fioletowym opakowaniu z dużą literą A na opakowaniu oraz Wyborowa - gorzka (lubili ją wyłącznie dorośli) w jasno zielonym opakowaniu.

Donald – (guma do żucia, balonówa) produkt dostępny wyłącznie u „prywaciarzy” czyli wszelkiego rodzaju budkach warzywnych i bazarach, ewentualnie w Pewexach. Pakowana w kolorowe błyszczące papierki z wizerunkiem Kaczora Donalda i co najważniejsze dołączona była do niej historyjka obrazkowa z postaciami Disneya. Historyjki zbierało się, i wymieniało między sobą , a charakterystyczny zapach gumy długo przywoływał przyjemne wspomnienia. Często, gdy guma już traciła smak, nie była wyrzucana tylko zasilana kolejną. Normy przewidywały jednoczesne żucie do czterech gum. Alternatywnie żuło się gumy-kulki sprzedawane w długich foliowanych opakowaniach (jakby na metry). Sprzedawca odcinał żądaną ilość gum. Wszystkie gumy można było uszlachetniać przez jednoczesne rzucie grafitu kolorowej kredki, co nadawało gumie piękny jaskrawy kolor.

draże indyjskie – znalazły się w tym spisie głównie ze względu na niezapomnianą nazwę. Były to orzeszki oblane jakąś brązową substancją.

dropsy – protoplasta „mentosów”, chociaż pozbawiony jakiejkolwiek reklamy, znany każdemu mieszkańcowi naszego kraju. Występowały w najróżniejszych smakach i kolorach, miały jednak zawsze jedna wspólna cechę – bardzo trudno było usunąć z nich opakowanie. Papierek w który były zawijane odklejał się często dopiero w ustach.

herbatniki – sama nazwa jednoznacznie kojarzy mi się z trudnymi czasami. Co to są herbatniki wyjaśniać nikomu nie trzeba. Dawniej jednak herbatniki to bywało drugie śniadanie w szkole, wykwintny poczęstunek dla gości, suchy prowiant na wycieczkę, nagroda w szkolnym konkursie. Niewątpliwą zaletą herbatników było to, że zawsze można było je kupić.

iryski – małe kostki zawijane w papierki jak paczuszki, wykonane z masy podobnej do „krówek” tylko twardsze. O ile nie leżały z byt długo gdzieś w magazynach, to bardzo ładnie się żuły, i zyskiwały miano „mordoklejek”, przestarzałe były kruche i nie miały już takiej wartości. Konkurowały z nimi „toffi”.

kukułki – bardzo poszukiwane cukierki, w kształcie landrynki. Ale to jedyne podobieństwo. Były brązowe z białymi paseczkami, nadziewane jakimś alkoholem. Bardzo smaczne. Często wystawiane na stół jako stały element dekoracyjny.

lizaki – występowały w dwu wersjach: 1- okrągłe, płaskie , z kolorowym wzorkiem w kształcie kwiatuszka w środku, na drewnianym patyku, zawijane w celofan. 2 – w kształcie kogucika, z czerwonej masy, na drewnianym patyku, nie pakowane. Później pojawiły się lizaki na plastikowych patyczkach. Były to owalne, jakby rozpłaszczone dropsy na patyku, pakowane w zgrzewany celofan. No i oczywiście „Kojaki” dziś znane jako „lili-pops”. Regionalnie występowały też lizaki z żołnierzykiem. Lizak przypominający smoczka, zamiast patyczka posiadał plastikową figurkę żołnierzyka lub Indianina.

lody „Bambino” - były to lody na patyku o smaku śmietankowym. Loda należało spożyć w możliwie najkrótszym czasie najlepiej zachłannymi „gryzami” , w przeciwnym razie lód spadał na ziemię, a my zostawaliśmy z samym patykiem. W najlepszym razie mieliśmy rękę umazaną po łokieć. Udoskonalona wersja tego loda, która miała być pozbawiona już opisanych wyżej defektów, nosiła nazwę „Calipso”. Tu producent w ogóle zrezygnował z instalowania patyka, obarczając tym zadaniem konsumenta. Jak przypomina znakomity badacz tematu i specjalista od mrożonek Mateusz F. ,dołączony do paczki patyczek był płaski, taliowany i doskonale przyjął się w gabinetach lekarskich jako przyrząd do badania gardła i powiększonych migdałków. Nabywca loda mógł samodzielnie podjąć decyzję, czy zje go patyczkiem-łyżeczką, czy też podejmie śmiałą próbę nabicia loda na patyk. Decyzję należało podjąć w oparciu o panujące warunki atmosferyczne i stopień zmrożenia loda. Praktyka wskazywała na korzystanie z pierwszej metody, choć po kilku minutach trzymało się w garści roztopioną breję, to jednak straty na lodzie były i tak mniejsze niż w przypadku niefachowego nabicia na patyk. Wprowadzone na krótko lody "Śnieżki" oklejone z obu stron wafelkami, nie rozwiązały nabrzmiałych problemów spożycia loda. Dalszych doświadczeń na lodach nie prowadzono. (specjalne podziękowania za udostępnienie swoich wieloletnich badań nad lodem w PRL, dla Mateusza F.)

lokomotywka - plastikowa, przeźroczysta lokomotywka wypchana różnokolorowymi groszkami o smaku kwaskowym. Groszki zazwyczaj posklejane. Bardzo intensywny barwnik skutecznie farbował dłonie i język.

miętówki - Kupowało się na kg, zrobione ze sprasowanego, białego, miętowego proszku, zrobionego na kształt okrągłej, średniej wielkości tabletki. Pani sklepowa, zwykle pakowała te miętówki do papierowej torebki, która od wewnątrz po jakimś czasie była pokryta odsypującym się z cukierków białym proszkiem a także łapka sięgająca po te miętówki również nabierała białego koloru. Miętówki się zwykle ssało, szybko się rozpuszczały. /derfic/

misie – żelowe misie przywożone z NRD. Funkcjonowały też pod nazwą HARIBO. Bardzo popularne i często uważane za smaczne. W jednostkach handlu nieuspołecznionego (prywatne budy, zieleniaki), sprzedawane na sztuki.

mleko skondensowane w tubkach – nie przypadkiem znalazło się w dziale słodyczy. Każdy doskonale wiedział, że inne użycie tego smakołyku, jak bezpośrednie wtłoczenie do organizmu, było by czystą stratą. Stratą niewybaczalną tym bardziej, że mleczko było praktycznie nie do zdobycia. Występowało także w wersji czekoladowej.

obwarzanki – małe, twarde obręcze upieczone z mąki z wodą, nawlekane na papierowe sznureczki. W sklepach leżały przeważnie blisko pieczywa, jeden z podstawowych artykułów wszelkich odpustów i festynów. Coś niby chipsy.

Pańska Skórka – różowo-biała substancja o konsystencji „krówki”, zawijana w papierek, sprzedawana pod kościołami i na odpustach. Trzymana w koszach przez babcie w chustkach na głowie.

pastylki pudrowe – czyli namiastka oranżady w proszku w formie dropsa. Rekordziści potrafili zjeść jednorazowo 0.5kg tego przysmaku. Piekł po nich język.

prażynki - wersja "beta" chipsów. Wykonane z ziemniaków prażone krążki, przesiąknięte tłuszczem. Miały tą zaletę, że po zjedzeniu całego opakowania, na jakiś czas nabierało się do nich obrzydzenia, co niewątpliwie było z korzyścią dla wątłego młodego organizmu.

Prince polo – to samo co dzisiaj, chociaż w innym opakowaniu. Już wtedy można było się dzielić wszystkim, „ale nie moim Prince polo”. Dobry produkt nie wymaga reklamy.

ryż dmuchany – sprzedawany w foliowych podłużnych torebkach. Zjadany garściami pchanymi do ust. Na krótko pojawił się w wersji ze słodką kolorową polewą.

słonecznik - wszyscy chodzili i skubali, starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, studenci i robotnicy. Na ulicach można było trafić na staruszki handlujące łuskanymi nasionami zawiniętymi w tutki z gazety.

smakołyk warszawski - wyrób czekoladopodobny w formie bloku.

suchary - grube ciasteczka z kminkiem o twardości hartowanej stali. Pakowane w pergaminowy papier z obwolutą po 4 szt.

szyszki - wiele smakołyków wykonywało się domowym sposobem. Umiejętności takie zdobywało się już w szkole na ZetPeTach. Oto ciekawy przepis przysłany przez Magdę S.: "Na zajęciach praktyczno-technicznych w szkole (tak się niegdyś nazywały lekcje służące uczeniu się wykonywania przedmiotów, które w normalnych warunkach można by po prostu kupić w sklepie) nauczyłam się robić SZYSZKI. Topiło się irysy i krówki z margaryna, do gorącej masy wsypywało się ryz nadmuchiwany (w Kielcach mówiono "preparowany";) i z cieplej jeszcze mieszaniny wyżej wymienionych składników kleiło się kule, jaja, itp. - jako oryginalne słodycze, urozmaicenie od "wyrobów czekolado podobnych". Gdyby nie zmiany ustrojowe, do tej pory umieli byśmy już pewnie dmuchać ryż.

Turbo – guma do żucia sprowadzana potajemnie z Turcji. Wsławiła się tym , że zawierała związki rakotwórcze. Takie „turbo” doładowanie.

wafle – kwadratowe wafle ze wzorkiem w kratkę, zjadane na sucho lub smarowane dżemem i cięte na małe kawałki niby ciasteczka.

wata cukrowa – Wytwarzana na oczach klienta w specjalnych machinach. Do kręcącego się bębna sypało się cukier, następnie drewnianym patykiem wybierało się powstała na skutek temperatury, cukrową watę. Dostępna przed kościołami, na odpustach i wesołych miasteczkach.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-06-07 21:54:42 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Księga życzeń i zażaleń z WSS Społem

Z archiwum Spółdzielni "Społem":

Skarga z 1987 roku: Poprosiłam o mleko z żółtym kapslem, ale ekspedientka nie chciała mi go sprzedać, tłumacząc, że jest to mleko jutrzejsze, z jutrzejszą datą na kapslu. Proszę mi wyjaśnić, dlaczego mleko w dniu 3 maja datowane jest na 4 maja i czy ekspedientka mogła odmówić mi sprzedaży tego mleka – Halina Mikołajczyk.
Wyjaśnienie kierowniczki: Mleko tłuste z żółtym kapslem dostarczane jest w południe i jednocześnie jest awansem na dzień następny. Proszę przyjść jutro, a będzie!

***

Skarga z 1983 roku: Jako mistrz z 1948 roku stwierdzam - dziura w szynkowej z powodu złej pracy nadziewarki. Zwyczajna zamiast na drobnym sicie była mleta na piątce. Jakiś niefachowiec tu pracuje -T.Cieślar.

***

Skarga z 1983 roku: Kolejka zaczyna się już przed sklepem, a obsługa odmawia uruchomienia drugiego stanowiska kasowego, mimo że w sklepie są cztery pracownice. Dwie siedzą sobie na zapleczu i piją herbatę. Ponadto kierowniczka ubliżała mi przy wpis... (tu książka skarg jest nieco pomięta i naddarta, jakby ktoś ją klientowi z całej siły wyrwał -przyp. red.)
Wpis kierowniczki: NIEPRAWDA!!! KŁAMSTWO!!! Jako kierowniczka oświadczam, że w sklepie była duża kolejka spowodowana świeżą dostawą tak atrakcyjnych towarów jak olej, margaryna, cukier. Ekspedientki nie nadążały z noszeniem towaru. Ponadto klient ten jest wyjątkowo konfliktowym klientem, który to wiecznie ma dużo nieuzasadnionych pretensji i sam ubliża!!!

* * *

Skarga z 1985 roku: Około godz. 11.30 przyszłam do sklepu mięsnego, aby ustawić się w kolejce. Oczywiście nic już nie było o tej godzinie, ale ponieważ dostawa poranna jest zawsze dzielona na sprzedaż przedpołudniową (o godz. 8) i popołudniową (o godz. 16), liczyłam, że jakiś towar zostanie o godz. 16 wyłożony. Było nas takich 20 osób. Pytaliśmy ekspedientki, czy warto stać, ale nie wiedziały, co będzie, tylko że na pewno będą wyłożone parówki z porannej dostawy. Czekaliśmy więc w ciemno do 16. Kiedy wystawiono towar, okazało się, że wszystkiego jest b. mało. A parówki z porannej dostawy w ogóle wyparowały. Domagaliśmy się kontroli komisyjnej zaplecza i tego, co tam zostało odłożone, ale nie pozwolono nam na te społeczną inicjatywę - R. Korpal, A. Bedkowska, S. Jędrzejczyk, D. Kozłowska.
Wyjaśnienie kierowniczki: Parówki zostały sprzedane na żywienie zbiorowe dla kolonii.

* * *

Skarga z 1985 roku: Kupiłam nieświeże drożdże, pół kilo. Nie chciano mi ich wymienić - Walewska.
Wyjaśnienie kierowniczki: Klientka przedstawiła do reklamacji drożdże kupione rzekomo w naszym sklepie 3 dni temu. Tymczasem były one zapakowane w prawdziwy papier pakowy, którego to papieru sklep nie posiada od pół roku - a więc drożdże nie nasze.

* * *

Skarga z 1987 roku: Jestem siostrą PCK. Mam pod opieką sześć samotnych kalek i mam zezwolenie na kupowanie dla nich poza kolejnością. Odmówiono mi sprzedaży wafli, natomiast sprzedano trzem innym osobom z kolejki po 14, 15 i 10 sztuk - Marcinkowska.
Wyjaśnienie kierowniczki: Zgodnie z wytycznymi ministra w sprawie zasad obsługi poza kolejnością wyjaśniam, że opiekunka PCK nie miała prawa do zakupu poza wszelką kolejnością - które to prawo mają wyłącznie inwalidzi wojenni i wojskowi - a jedynie miała prawo do stania w kolejce dla uprzywilejowanych, zamiast w kolejce zwykłej. Z uwagi na to, że zarówno w kolejce zwykłej, jak i w kolejce dla uprzywilejowanych stała znaczna ilość klientów i nie wyrażali oni zgody na sprzedaż wafli siostrze PCK, klientce odmówiono sprzedaży poza wszelką kolejnością. Tak więc nie było żadnej winy ekspedientki - wszystkim uprzywilejowanym przysługuje obsługa poza kolejnością, ale tylko jeśli staną w kolejce dla uprzywilejowanych. I w tej kolejce powinna pani - jako siostra PCK - stanąć. Jest jeszcze zwykła kolejka, dla nieuprzywilejowanych. W niej stać pani nie musi.

* * *

Skarga z 1979 roku: Złe zachowanie kasjerki. Kasjerka robiła się manikurę w sklepie żywności. Kiedy prosiłam o mleko nic nie odpowiedziała, manikura trwała. Drugi raz prosiłam. Sugerowałam, że to nie miejsce do manikury. Odpowiedziała niegrzecznie i znowu zaczęła z manikurą. Czekam na tłumaczenie z Urzędu Dzielnicowego. Przepraszam, że niedokładnie piszę po polsku - Kay Withers.

* * *

Skarga z 1988 roku: Na wystawie odkryłem naboje do syfonów, jednak w sklepie nie chciano mi ich sprzedać, wykazując przy tym arogancję i chamskie odzywki - Jerzy Waka.
Dopisek kierownika: Klient nie miał żadnej racji. Wchodząc do sklepu, był już zdenerwowany. Ubliżał mojej pracownicy. Chciałem uspokoić tego klienta, tłumacząc sytuację obecnego braku naboi, lecz klient w dalszym ciągu miał pretensje i ubliżał. A co do wystawy, stoi tam tylko puste pudełko po nabojach.

* * *

Pochwała z 1988 roku: Pragnę złożyć dyrekcji podziękowanie za zmianę dawnego personelu z kierownictwem na czele w naszym sklepie. Personel obecny jest fachowy i miły. Odnoszę wrażenie, jakbym był obsługiwany przed wojną - inż. Stanisław Wiśniewski, kombatant.

* * *

Skarga z 1988 roku: Podejście p. ekspedientki do stoiska nabiałowego trwało od godz. 7.40 do 8.00 - Lutkowski.
Wyjaśnienie kierowniczki: Mieliśmy przyjęcie towaru, a klient był bardzo niecierpliwy. Mimo dużej kolejki, która spokojnie oczekiwała, domagał się obsługi.

* * *

Pochwała z 1988 roku: Dziękuje za rodzynki, które kupiłam w tym sklepie, a nie mogłam dostać od 2 lat w całym śródmieściu. Szczególnie dziękuje pani sprzedawczyni, która z uśmiechem odważyła mi żądaną ilość - Dominika Pytkowska.

* * *

Skarga z 1989 roku: W dniu dzisiejszym w sklepie pusto i brudno. Obsługa skandaliczna. Nie pozwolono nam kupić oleju, wykazując się skrajną arogancją - Henryk Jodko, Alicja Moczulska. Dopisek innej osoby: Obywatele ci żądali, aby olej sprzedawać bez ograniczeń - na co kolejka, w której i ja stałem, prosiła aby dawać po 1 litrze, bo nie starczy. Wybuchła awantura, bo obywatele ci stwierdzili, że skoro jest urynkowienie i demokracja, to oni wezmą, ile chcą, a inni ich nic nie obchodzą, po czym złośliwie wpisali się do książki - Krzysztof Jakubowski.

* * *

Skarga z 1987 roku: O godz. 8.30 na stoisku było około 17 kg baleronu. O godz. 9 baleron został wykupiony. Ja oraz inni klienci zażądaliśmy dodatkowego wydania wędlin z chłodni. Ekspedientka wyszła na zaplecze i stwierdziła, że kierowniczka zabrała klucze do chłodni. Poszła po nią. Kierowniczka oświadczyła, że nic w chłodni nie ma. Jednak z wcześniejszego zachowania ekspedientki (znaczące mruganie okiem) wynikało, że towar jest. Jako klienci zażądaliśmy komisyjnego sprawdzenia zawartości chłodni, ale odmówiono nam tego, twierdząc, że to nie nasza sprawa. Kwestionujemy prawo kierowniczki do bo w tym wypadku zamykanie jej nie miałoby przecież sensu - Gotlib Stefania, Teresa Mudzka, Anna Dobrowolska.
Wyjaśnienie kierowniczki: Była wolna sobota. Dostałam dorzut wędliny - 30 kg baleronu. Nie wprowadziłam wagowych ograniczeń, ażeby sprzedaż odbyć bez jakichkolwiek zatargów ze strony klienta. O godz. 9 skończył się więc towar. A w chłodni naprawdę nic nie miałam.

* * *

Pochwała z 1983 roku: Występuję do dyrekcji Społem, aby obsłudze sklepu przyznać nagrodę, np. imienia Wokulskiego. Nabywałem komplet garnków za 7400 zł. Pan, który mnie obsługiwał, był niezwykle uprzejmy i fachowy, poświęcił mi b. dużo czasu i wspólnie ze mną oglądał aż trzy komplety, żeby dobrać bez wgnieceń i uszkodzeń. Więcej takich sklepów i życie będzie jak w innych krajach - Krzysztof Stachurski, woj. zamojskie.

* * *

Skarga z 1985 roku: Ekspedientka odmówiła mi sprzedaży 1/2 kg szynki na dziecinną kartkę, tłumacząc, że nie jest to kartka zarejestrowana w tutejszym sklepie. To prawda, ale przecież mamy 31 lipca i zostały jeszcze tylko trzy godziny handlu. I gdzie ja potem lipcową kartkę zrealizuję? Mam dzieci 2 i 4 lata. Czy ludzkie podejście nie obowiązuje? - Prokop. Dopisek innej osoby: Uważam powyższy wpis za złośliwy i arogancki. Ekspedientka miała słuszną rację. Nie chcemy, aby sprzedawano obcym osobom z nie zarejestrowanymi kartkami, bo za mało jest wędlin. - Mrówka.
Wyjaśnienie kierowniczki sklepu: Klientka Prokop była bardzo zdenerwowana, gdyż inne osoby z kolejki nie pozwoliły jej obsłużyć.

* * *

Skarga z 1988 roku: Odmówiono mi sprzedaży 1 kg ptasiego mleczka. Zaznaczam, że mam II grupę inwalidzką i oświadczenie komisji lekarskiej. Ekspedientka nie uznała tego, była bardzo agresywna. Resztkami sił stałam w bardzo długim ogonku i otrzymałam 23 dkg. Zaznaczam, że jestem po bardzo ciężkiej operacji i wszędzie jest to zaświadczenie respektowane - Czesława Gorkowska.

* * *

Skarga z 1978 roku: Zamiast kawy podano mi w waszym barze cienka lurę - K. Wojdak.
Dopisek inspektora nadzoru: Proponuję organizowanie comiesięcznych narad z bufetowymi, które legitymują się negatywnymi wynikami naparów kawowych.

* * *

Skarga z 1988 roku: Weszłam do sklepu i co widzę... Na stoisku mięsnym nie ma żadnej wędliny. Uważam, że przed świętem 22 lipca powinno być lepsze zaopatrzenie. Co mają jeść ludzie pracy? - Alicja Kozakowska.

* * *

Skarga z 1978 roku: W czwartek o godz. 13.45 szczególnie "miła i kulturalna" była pani Sawicka, która nie wiadomo z jakich powodów znalazła się w salonie perfumeryjnym. Ordynarny stosunek do klienta, odsyłała do pracy pod Forum. Uważam zachowanie ekspedientki za katastrofalne i żądam satysfakcji - Iwanicka Jadwiga. Dopisek innej osoby: Jestem świadkiem tej scysji i stwierdzam, że zarzuty tej obywatelki są bezpodstawne. To klientka zachowywała się prowokująco i arogancko - mówiła podniesionym głosem per ty i wysyłała ekspedientki do pracy w PGR - Jadwiga Kołodziejczyk.
Wyjaśnienie kierowniczki: Sytuacja spowodowana była niesłuszną pretensją klientki, która żądała od ekspedientki otwarcia i powąchania oryginalnie zapakowanej wody francuskiej Jean po 800 zł. W związku z odmową wszczęła awanturę.

* * *

Skarga z 1988 roku: Odmówiono mi sprzedaży miodu z wystawy (podpis nieczytelny).
Wyjaśnienie kierownika wpisane pod skargą: Miód znajdujący się na wystawie będzie sprzedany po zmianie dekoracji. Jest już sporządzona lista na te towary, ale klient stwierdził, że tyle to on nie będzie czekał.

* * *

Skarga z 1988 roku: My, niżej podpisani klienci ze zwykłej kolejki, składamy skargę na kierowniczkę, która odmówiła naszej prośbie o zmianę zasad obsługi kolejki uprzywilejowanej. Nie wyraziła zgody, by na pięć osób ze zwykłej kolejki obsługiwać jedną z uprzywilejowanej. Obsługiwała jeden na jeden. Towaru dla nas nie starczyło (tu następuje dziesięć podpisów). Dopisek pod skargą: My, ludzie z kolejki uprzywilejowanej, wyjaśniamy, że jesteśmy inwalidami wojennymi, starymi bojownikami o Polskę i prosimy o nieuwzględnianie ww. PASZKWILU - Jerzy Hys.

* * *

Skarga z 1984 roku: Pani ekspedientka nie obsługuje w kolejności klienta, gdyż twierdzi, że klient powinien najpierw się wyszumieć - Ewa Rakowska.

* * *

Skarga z 1985 roku: Nie mogę się doprosić u kierowniczki sklepu, żeby zamawiała biały ser na wagę (ten z Mławy, który kiedyś był). Jeszcze raz więc bardzo proszę, aby był w tym sklepie ser biały na wagę, a nie w kostkach. Niech ja już nie słyszę "nie dostajemy sera na wagę" - J. Tender.
Wyjaśnienie kierowniczki: Nie dostajemy sera na wagę.

* * *

Pochwała z 1979 roku: Zostałem nadzwyczaj grzecznie obsłużony przez panią ekspedientkę Marię, za co pragnę wyrazić wyrazy uznania dla całego personelu na czele z p. Kierowniczką - Tadeusz Grajek, Ursus.

* * *

Skarga z 1988 roku: Chciałam kupić kilogram cukru i kawę, pokazując legitymację II grupy inwalidztwa. Pani ze stoiska cukierniczego nie chciała mnie obsłużyć poza kolejnością. Wreszcie gdy mnie załatwiała, cały czas ubliżała, co spowodowało podburzenie stojących w kolejce ludzi. Na skutek jej zachowania jakiś wulgarny typ wyrwał mi kawę i wrzeszczał koło ucha, że ma w dupie moją legitymację inwalidzką - Stanisława Ostrowska. Dopisek innej osoby: Byłem świadkiem. Klientka, rzekomo inwalidka, odgrażała się, że nas tu wszystkich urządzi. Sama sprowokowała taką, a nie inną reakcję stojących w 30-osobowej kolejce. Nie mam nic przeciwko ludziom z przywilejami, ale czy muszą robić zakupy akurat po 16, gdy normalni ludzie wychodzą z pracy, i przeszkadzać. Poza tym kawa jest używką, a nie artykułem pierwszej potrzeby - Miałkowski.

* * *

Skarga z 1983 roku: Zamiast 3 kg cukru ekspedientka sprzedała mi 3 kg mrówek faraona (podpis nieczytelny). Dopisek kierowniczki: Klient był w stanie nietrzeźwym.

* * *

Pochwała z 1980 roku: W sklepie jest bardzo uprzejma i szybka obsługa, aż przyjemnie postać chwilę w kolejce - Beata Malaszko. Dopisek: My, klientela stojąca obecnie w kolejce, dołączamy się do pochwał (tu następuje 10 podpisów). Kolejny dopisek: Jako kierownik sklepu dziękuję za słowa uznania - Wojciechowska.

* * *

Skarga z 1983 roku: Nie chciano mi sprzedać szampana, choć pijanemu jegomościowi sprzedano w tym czasie wino. Dlaczego? - Bożena Zycholak.
Wyjaśnienie kierowniczki: Zacznę od początku. O godz.14 przywieziono do naszego sklepu cukier, który miał być sprzedawany bez kartek. Wieść szybko rozeszła się po mieście i spowodowała szturm. Do godz. 18 sprzedaliśmy 4 tony. Na moich oczach rozgrywała się prawdziwa bitwa. Jednocześnie musiałam policzyć utarg. W tym kotle wywiesiłam więc na dziale z alkoholem kartkę jakąkolwiek, nie patrząc nawet, co tam napisane, że przerwa albo remanent i uciekłam na tyły na zaplecze. Była godz. 18.50, kiedy do mojego pokoju wszedł pijany olbrzym. Domagał się wina. Nie targowałam się, bo na biurku miałam rozłożone 13 milionów. Podałam mu butelkę. Zobaczyła to klientka, której już obsłużyć nie mogłam, i się wpisała.

* * *

Skarga z 1984 roku: Mimo iż nie mam kartki zarejestrowanej w tym sklepie, proszę o sprzedanie mi 30 dkg kiełbasy krakowskiej, ponieważ bardzo mi zależy - Wajdzik Alina.
Dopisek kierowniczki: Odmawiam ze względu na stany zerowe wędlin.

* * *

Skarga ze stycznia 1983 roku: Biały ser kładzie się na wagę, trzymając w dwóch palcach, którymi to palcami liczone są potem pieniądze. Proszę to zmienić - Janik.
Dopisek ekspedientki: Osobiście uważam, że nie ma innej możliwości jak podanie sera palcem.

* * *

W dniu 3 lipca 1989 sprzedawano dywany podgumowane. Ekspedientki poinformowały, że będą wpuszczały kolejno z obu kolejek. Mimo że stałam na początku kolejki uprzywilejowanej, dywanu mi nie sprzedano. Ekspedientki zachowały się b. brzydko. Zostałam przez jedną popchnięta z całej siły, a kiedy upadłam, siłą mi dywan wydarła. Dopisek kierowniczki: Serdecznie Panią przepraszamy za zaistniały incydent. Ekspedientce zwrócono uwagę o nietakim stosunku do klienta - Zdanowska.

* * *

Skarga z 1983 roku: Na wystawie są wystawione różne sery żółte, ale w sklepie nie ma ich w sprzedaży. Co to za zwyczaj reklamowania towaru, którego nie ma w sklepie. Proszę o wyjaśnienie - Tadeusz Kędzielski.
Wyjaśnienie kierownika: Sklep bierze udział w konkursie. Zrobiono więc wystawy konkursowe, na których umieszczono atrapy towarów. Samych towarów od dłuższego czasu niestety brak w sprzedaży.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer AIMNumer gadu-gadu

anielka

Post #10 Ocena: 0

2009-06-07 21:56:04 (16 lat temu)

anielka

Posty: 1113

Kobieta

Z nami od: 13-08-2007

Skąd: Londyn/Hanwell

W koncu Kobra "gadasz ludzkim glosem":-]

A kto pamieta repasacje ponczoch i punkt nabijania wkladow do dlugopisow:-o

Do góry stronyOffline

Cytuj wypowiedź Odpowiedz

Numer gadu-gadu

Strona 8 z 21 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 7 | 8 | 9 ... 19 | 20 | 21 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,