kasia co masz na mysli?

Ja juz postanowilam paszportu polskiego nie wznawiam, natomiast jeszcze nie raz bede zmuszona miec do czynienia z placowka w Manchester, najnormalniej w swiecie nie mam ochoty byc traktowana jak bydelko.


A to co opisala Bajka to juz przekracza wszelkie granice. Dziecko czekajace w kolejce do urzedu w deszczu albo upale????? No... wybacz w moim urzedzie ludzi z dzieciakami (zwlaszcza placzacymi i malutkimi) obslugiwalam w pierwszej kolejnosci.

[ Ostatnio edytowany przez: kolezanka_szkla 29-03-2012 12:01 ]

Beatka - jakis rok temu, moze wiecej, po wielu skargach Polakow, postanowiono przeniesc konsulat w co prawda gorsze do dojazdu miejsce ( gdzies kolo London Eye ), ale za to budynek mial byc duzy, wiecej pracownikow obslugujacych ludzi, brak kolejek, miejsce na oczekiwanie itd.
Na obietnicach sie skonczylo niestety.
Jak ktos mieszka gdzies w poblizu, moze sie przejsc i poogladac sobie jak to wyglada - szkoda, ze nie zrobilam zdjecia, albo nie nagralam goscia wychylajacego sie zza drzwi, wolajacego nastepna osobe - dosc komicznie przykry widok .

taki maly ot...jak rok temu zalatwialm sprawy w pl urzedach zwiazane z dokumetami do slubu(i po) to zauwazylam jedna prawidlowosc - im mniejszy urzad tym milsze panie - i tu zrobie reklame - Urzad Gminy Przywidz czy Kolbudy kolo Gdanska, panie usmiechniete, milutkie, same wydzwanialy w naszej sprawie do innych urzedow bo mielismy kilka pytan i jeszcze jak sie czegos u nich nie dalo zalatwic to z usmiechem na twarzy przepraszaly!! Urzad Miejski w Koscierzynie - wybieralismy akt urodzenia meza, to tez mila obsluga, nie az tak jak w tych Gminnych ale nadal calikiem uprzejmnie....i teraz przyszla moja kolej - UM Gdansk...maskarka jakas, gdyby nie mily pan ochroniach to bym wogle sie zgubila w tym budynku, pozniej jeszcze akt urodzenia odebarac nie bylo zle, byla mala kolejka, szla sprawnie i szybo, oczywiscie nikt sie nie umiechal ale przynajmniej mieli mine obojetna i nie jakby byli tam za kare - ale jakis protokuj slubny - pani byla wielce oburzona ze przeszkadzamy jej jesc, a nie miala wtedy przerwy, niemila, nieuprzejma -majaca przez caly czas mine jak srajacy kot w puszczy, masakra jaks. Dawala nam caly czas odczuc swoim zachowaniem ze jest tam za kare i ze jej bardzo przeszkadzamy. Kazala po 15 razy powtrazac to co do niej mowilismy, jabysmy mieli spora wade wymowy czy cos, pieniazki wplacilismy juz w jednym z Urzedow Gminnych bo myslelimsy ze tam sie uda wszytsko zalatwic, to dla niej byl oczywiscie wielki problem i powiedzial za nastepnym razem tego nie przyjmnie - co nie ma prawa, bo to i tak bylo potwierdzenie przelewu wiec mozemy je zrobic gdzie nam sie podoba. Ogolnie oburzona, ze ja z Gdanska, maz spod Gdanska a slub w jeszcze innej gminie - jak to stwierdzila -szopke robimy i tyle -a ja juz mialam na koncu jezyka jej powiedziec ze to nie jej zakichany interes!!! maz mnie tylko sciskal za reke zebym nie wybuchla tam bo nic bysmy juz nie zalatwili!!

A wiec podpisuje sie obiema rekami - atmosfere w urzedzie tworza ludzie, nie sam urzad....ja sie ciesze ze jak naazie nie widze najmniejszej potrzeby zeby tam wracac!!

A może rzeczywiście napiszmy skargę i podpiszmy się wszyscy!!!!

Podobno jakoś w kwietniu kończy się kadencja Pana Konsula (zasłyszane) więc może miejmy nadzieję, że za 'nowego' zmieni się na lepsze.

Ja wlasnie wyslalem maila do msz

Moim zdaniem o urzedzie (poziomie) decyduje naczelnik, ewentualnie kierownik.

Nas uczyl kierownik, ktoremu nie dorastal zaden inny pozniejszy. Za jego kadencji zawsze bylysmy "frontem do petenta" bez zadnych problemow. Potem (wraz z kolejnymi zmianami kierownictwa) nadal bylysmy "fontem..." , ale mialysmy bardzo czesto z tego powodu problemy. Trzymalismy jednak na tyle mocno sztame, ze zaden kierownik nam nie byl straszny. Do czasu. W tej chwili w "moim" urzedzie zostaly zwolnione co madrzejsze dziewczyny, na ich miejsce przyszly te, ktore maja "wadze"... Tragedia.
Tak malo potrzeba, zeby bylo milo i sympatycznie. Znajomosc swojej pracy, prawa i umiejetnosc wykorzystywania przepisow w celu pomocy czlowiekowi, a nie przeciwko niemu.

[ Ostatnio edytowany przez: kolezanka_szkla 29-03-2012 13:38 ]

Ciekawostką dla mnie jest podział administracyjny obsługiwanych hrabstw. Do konsulatu w Edynburgu mam nieco bliżej niż w Manchester, w dodatku terminy spotkań są wyznaczane po miesiącu od zgłoszenia a nie po niecałych trzech, jak w moim przypadku.Ale i tak muszę grzać do Manchesteru, i modlić aby się załapać w pierwszej 12 szczęśliwców, bo muszę zdążyć do domu aby odebrać syna ze szkoły. Skandal to mało powiedziane.Ale jak Kriss słusznie zauważył, my dla urzędasów, nie oni dla nas. Trzymają nas za jaja jak kim dzong il potrafił.

moj paszport konczy sie dopiero w 2014 roku i wtedy opowiem jak to sie dzieje w konsulacie w Los Angeles (2 godz. samolotem). W przyszlym roku nabede prawa zostania US citizen wiec moze sie zdecyduje.

Do autorki-dzieki za temat!!!! Nie spodziewalam sie, ze sa takie kolejki i oczywiscie zwlekalam z umowieniem sie na spotkanie, a tu bilety na poczatek sierpnia wykupiopne. Ale byly by jaja, jak bym sie chciala zapisac np w maju....
Pozdrawiam