Jako ze od dluzszego czasu bralem pod uwage wyjazd do UK, zaczalem rozsylac swoje CV przez jobcenter gov. Mijaly tygodnie... i dostawalem bardzo duzo ofert ale z informacja ze moga mi ta prace dac ale dopiero kiedy przylece, zalatwie sobie zakwaterowanie - generalnie bede osiagalny na miejscu.
Ktoregos pieknego dnia otrzymalem oferte od wiarygodnej firmy, zajmujacej sie utylizacja odpadow organicznych na terenie Londynu. Poszukiwali oni spawacza o takich kwalifikacjach jak moje oczywiscie ASAP !

Po kilkunastu mailach i krotkiej rozmowie telefonicznej uslyszalem ze mam zarezerwowac bilet i przylatywac do pracy i o nic sie nie martwic. Tak tez zrobilem, po tygodniu bylem juz na miejscu w Londynie - Stansted, pozniej krotka przeprawa przez Liverpool Street Station, Victoria az do Mitcham Junction gdzie mialem sie spotkac z pracodawca i pojechac prosto do firmy...
Fakt faktem ze godzina byla juz pozna (ok 19:30) opozniony lot... niestety nie dalo rady wczesniej, o czym pracodawca byl uprzedzony.
Po dotarciu na miejsce otrzymalem sms-a ze jest juz zbyt pozno na spotkanie i mam sie udac do Carshalton to jakiegos hostelu, wyspac sie, zjesc sniadanie i spotkac sie w firmie nastepnego dnia rano.
Udalem sie pod wskazany adres hostelu... niestety ten juz nie istnial... od kilku miesiecy... byla godzina 22:30.
Napisalem pracodawcy ze ten motel jest nieczynny i zeby znalazl mi cos innego w poblizu. Ten odpisal ze nie ma pojecia o zadnym innym noclegu i mam sie pytac ludzi i rozgladac po miescie.
Tak tez zrobilem, blakalem sie po miescie do 00:30... znalazlem hotel ! Niestety wszystkie miejsca zajete, o zaporowej cenie nie wspomne, ale powiedzmy ze bylem na to przygotowany (chociaz na 1-2noclegi). Odeslano mnie z kwitkiem, w drugim hotelu na obrzezach takze wszystko zajete...
Czekal mnie nocleg na peronie zamknietej stacji kolejowej Carshalton...
Jakos przetrwalem do rana i napisalem facetowi ze mam gdzies takiego pracodawce ktory nie jest w stanie zapewnic/zorganizowac jakiegokolwiek noclegu/transportu pracownikowi, ze jestem juz wsciekly na ta cala sytuacje i ze wracam na lotnisko.
Tak tez zrobilem - o 8 rano bylem juz na lotnisku, a rodzinka rezerwowala mi bilet na kolejny dzien.
Przetrwalem kolejna noc... tym razem na lotnisku. To w porownaniu ze spaniem na peronie przy 8*C byl pryszcz...

Odprawa - wszystko elegancko - dochodze do GATE'u i slysze ze mam przymierzyc swoj bagaz podreczny do stojaka... (Ryan)
Przymierzylem, wszedl bez problemu natomiast raczka wystawala dokladnie 1.2cm ponad pozioma poprzeczke...
Ale przeciez przylecialem z tym bagazem to i musze z nim wyleciec.
Otoz nie - zostalem zawrocony z odprawy boardingowej i kazano mi zaplacic 50F gotowka lub karta albo walizka zostaje....
Na karcie pusto (Polska), w gotowce ostatnie 43Funty - walizka zostala... nie wspomne jak bylem podkurzony ta cala sytuacja. Kiedy probowalem facetowi wyjasnic ze moge doplacic po przylocie te 7funtow na lotnisku to on do mnie ze jego to nie interesuje. Pozniej nawet mnie nie sluchal, arogancko odwrocil sie, wyjal telefon i zaczal sobie rozmawiac z jakims kolega... Zdruzgotany jego zachowaniem przeklnalem pod nosem, przepakowalem czesc ciuchow to malej torby, zabralem tableta a walizka z dokumentami, certyfikatami zawodowymi zostala w UK.
Teraz bardzo Was prosze o rade, w jaki sposob i gdzie zglosic ww. sytuacje tak zeby ktos wyciagnal konsekwencje wobec tego nieuczciwego pracodawcy, oraz gdzie zlozyc skarge na pracownika lotniska ktory potraktowal mnie w ww. sposob nie dajac w ogole nawet szansy na wyjasnienie, prosilem go o skierowanie walizki do depozytu lotniskowego na moj koszt, cokolwiek, zeby tylko za 2 godziny zrobic przelew i odzyskac ja spowrotem. Nie otrzymalem zadnego wyjasnienia, zostalem po prostu olany ! Odwrocono sie do mnie plecami !