




Str 3 z 4 |
|
---|---|
LaMujerRadiante | Post #1 Ocena: 0 2012-07-24 22:11:30 (13 lat temu) |
Z nami od: 25-07-2011 Skąd: Londyn |
Nigdy nie pracowalam w fine dining
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
KaskaM | Post #2 Ocena: 0 2012-07-24 22:22:24 (13 lat temu) |
Z nami od: 17-12-2010 Skąd: dziura zabita dechami |
Leonka,w tym zawodzie trzeba byc otwartym,komunikatywnym i lubic ludzi.A z tym usmiechem to jest czasem tak ze musisz sie usmiechac choc czasem masz ochote kogos zamordowac
![]() Mnie sie czesciej zdarza ze to ktorys z kucharzy da ciala i wtedy juz mi sie usmiechac nie chce. Ze 4 miesiace temu mialam taka wlasnie hryje z kucharzem hahahaha malo mu talerz nie wyladowal na twarzy. Ja swoja robote traktuje bardzo serio-i jesli moj zespol pracuje swietnie a za to kuchnia mi partoli robote no to .....bęcki i III wojna swiatowa ![]() |
KaskaM | Post #3 Ocena: 0 2012-07-24 22:26:06 (13 lat temu) |
Z nami od: 17-12-2010 Skąd: dziura zabita dechami |
aaa pamietam ze 5 lat temu jak zaczelam robote tu gdzie nadal sie daje "wykorzystywac"-od jednego tylko stolika dostalam 60f napiwku/stolik byl na 15 osob/ehhh to bylo cos.
|
znowu-ciupek | Post #4 Ocena: 0 2012-07-24 23:10:10 (13 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 19-02-2010 Skąd: hove |
Cytat: 2012-07-24 22:11:30, LaMujerRadiante napisał(a): Nigdy nie pracowalam w fine dining ![]() ![]() ![]() ![]() Jest u nas tak knajpa...Nazywa się La Tasca.Tam napiwki 50 funia na twarz zdarzają się w dni powszednie.w weekendy jest lepiej.Od lat ta sama ekipa na florze (głównie pochodzenia hiszpańskiego).Żarcie -typowy fast food (wszystko gotowce z worów). Odpowiednia lokalizacja robi swoje.Na kuchni tam nikt nie chce robić pomimo że tam nawet kucharzem nie trzeba być. Co do awanturowania się z kucharzami to...cienko to widzę...Można napiwków nazbierać całe 0 jak się któryś/któraś z kelnerów/kelnerk rzuci...No chyba ze kucharz jakiś zastraszony,świeżo z importu. Pomyłki zdarzają się z obu stron a najczęściej to kelnerzy zapominaja czegoś dopisać na zamówieniu i jak zamiast grzecznie przyjśc i wyjasnić o co kaman robią żwir to robi sie im skutecznie koło pióra.Bajki o wydzieraniu się na kucharzy schowałbym na póxniej...wnuki szybciej uwierzą niż ktoś kto przepracował w kuchni choćby weekend ![]() ![]() |
mala24 | Post #5 Ocena: 0 2012-07-24 23:50:39 (13 lat temu) |
Z nami od: 12-01-2009 Skąd: uk |
A ja nie wiem gdzie ty pracowalas,wiadomo spierac sie nie bede bo kazda restauracja inna ale pierwszy raz slysze o takich godzinach i braku napiwkow.Wlasnie praca dobra bo godziny sa flexible
![]() ![]() |
|
|
znowu-ciupek | Post #6 Ocena: 0 2012-07-25 00:34:41 (13 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 19-02-2010 Skąd: hove |
Cytat: 2012-07-24 23:50:39, mala24 napisał(a): No i ciupek racje ma,krzyczenie na kucharzy nie przejdzie.Oni wladze maja wieksza niz kto inny w restauracji ![]() Nie mają władzy żadnej ale to od nich zależy w głównej mierze czy bedzie za co ten napiwek dostać... Nie myli sie tylko ten co na dupie siedzi... Jak ktoś przychodzi i mówi "chłopaki pomóżcie bo źle napisałem/am zamówienie albo że klient nagle zmienił zdanie to człowiek zrozumie i pomoze drugiemu.A jak ktoś z mordą wpada na kuchnię to godzinę możemy dochodzić swoich racji wstrzymując wydawkę oczywiście.Wtedy wiadomo że napiwków nie ma nikt. Raz mi wpadł taki co mu nawaliło prądu w kite i drze się "ciupek dawj mi tu szybko Santa Fe Chicken" a ja mu na to wyślij mi kwit (gdyby sie lebiega przyznał że wylał piwo na klienta i jego talerz to pewnie bym pomógł ofierze) a on "mam ci tu Ben'a (menadzera) przysłać?" mówię mu że lepiej Pana Boga bo jego się boję. Nie dostał,Void zrobił. Zalecenie szefa kuchni i własciciela całej sieci...BEZ BONU NIC NIE WYCHODZI... Ogólnie to zawsze można jeszcze taką pomyłkę po złości na koniec kwitów wstawić i wydawać według kolejności. Można też jak sie człowiek uprze wydać wszystkie stoliki naraz i kelnerzy choćby nogi połamali to gorącego nie doniosą do stolika,ba godzina minie zanim rozczytaja co gdzie idzie.Wystarczy że chce się zrobić na złosć i da radę. O sytuacjach gdzie nie kelner kucharza a na odwrót czyms w cos uderzył nie wspomne.Wystarczy że nadmienię że w "mojej" pierwszej sieciówce w UK było takie spore okno od wydawki i żaden z kelnerów nie odważył się przez nie głowy wsadzić i krzyknąć od czasu aż jeden szczęściem od Boga zrobił unik przed prawym sierpem szefa kuchni. Prawda jest jedna do pracy (a zwłaszcza strsującej jaką jest praca w restauracji) nie przychodzi się pokazywać fochów tylko pracować.Jak wszyscy pracują na 100% to nie ma bata żeby była lipa.Jak jeden zacznie w pręta walić albo się mądrować to "stop orkiestra szwagra biją" i mozna iśc na udrę ile wlezie. Jeszcze jedna prawda o pracy w sieciówkach jest taka że kelnera wyszkolić to jest chwila a kucharza od podstaw nie takie hop-siup. Jak kelner rzuci pracę podczas tzw "głównego pier...nięcia" czy jak kto woli BUSY to jakoś da radę a jak kucharz ze sekcji pójdzie to go zmywakowy nie zastąpi.Wszystkie restauracje sieciowe tak działają że kelnerów zawsze ma być pełno na weekend a kucharzy tylko tyle ile na styk potrzeba.Bez jednego już machina kuleje. [ Ostatnio edytowany przez: znowu-ciupek 25-07-2012 00:42 ] |
LaMujerRadiante | Post #7 Ocena: 0 2012-07-25 00:40:33 (13 lat temu) |
Z nami od: 25-07-2011 Skąd: Londyn |
No to gwoli jasnosci, pracowalam w bardzo znanej restauracji, przez prawie piec lat. skonczylo sie sadem i wygralam sprawe. Nie bede wchodzic w szczegoly. Tak jak napisalam na poczatku, to jest moja subiektywna opinia, bo kolega o taka prosil. Naprawde wierze, ze mozna pracujac w restauracji zarabiac swietne pieniadze ( tak na marginesie, jesli juz o tym mowimy, 400 funtow z jednego stolika, to chyba nie najgorzej, bywalo wiecej), dobrze sie bawic i czuc satysfakcje z wykonywanej pracy. Swietnie. Tylko tak jak wszyscy pisza tutaj o sytuacjach z kucharzami ( co podchodzi pod bullying jak dla mnie, i tez wiem o co chodzi w relacji floor - kitchen), o niesamowitym stresie, narzucanym 'dla zasady' przez management, krory notabene z byciem dobrym liderem ma malo wspolnego ( z reguly starzy kelnerzy albo kelnerki, albo dziewczyna szefa), o wiecznym usmiechaniu sie do ludzi, ktorzy patrza na ciebie z pogarda, wymagaja a na koniec skladaja 'complaint' na przyklad.. Zeby bylo wszystko jasne, w moim przypadku sie to nie zdarzylo..podaje przyklady.. Nie rozumiem jednej rzeczy. Czy to jest wasza wymarzyona praca? Praca do poznych godzin nocnych, zero czasu na zycie prywatne, wiecznie niewyspani, problemy ze zdrowiem - nikt mi nie powie, ze ta praca nie odbija sie na zdrowiu... Najbardziej uderza to, ze czytajac to widac jak bardzo mentalnosc czlowieka moze sie zmienic kiedy zarabia troche wiecej i 40, 60 czy 100 funtow napiwku moze zrekompensowac caly wieczor upokorzen... Zeby nie bylo niedomowien i, zeby ktos mi nie zarzucil stronniczosci, bo bylam w bardzo nieprzyjemnej sytuacji, sa tez dobre momenty. Pewnie. Tylko tak jak wiemy, i slyszalam to na wlasne uszy, ludzie z polski, wschodnia europa ogolnie rzecz biorac jest w stanie zrobic bardzo duzo, zeby utrzymac prace, czyli jednym uchem wpuscic a drugim wypuscic, zeby nie bylo, ze narzekamh jak sie nam cos nie podoba.. My sie najzwyczajniej w swiecie dajemy wykorzystywac..
|
znowu-ciupek | Post #8 Ocena: 0 2012-07-25 00:53:28 (13 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 19-02-2010 Skąd: hove |
Jest sporo prawdy w tym co piszesz...
Żadna to praca marzeń...No chyba że ktos kocha kucharzenie albo kelnerowanie.Sa takie osoby które nie wyobrażaja sobie robić co innego w życiu (masę mam takich kolegów). Ja osobiscie uważam że żaden pieniądz nie śmierdzi i czasem wracam do tego młynu zeby sobie uświadomić dlaczego wcześniej zarzuciłem pracę w zawodzie ![]() Ogólnie praca w restauracji nie wpływa jakoś pozytywnie na relacje rodzinne bo chcąc nie chcąc przynosi się z pracy albo nerwy do domu albo zawala się najciekawsze dni kiedy można by spędzić z rodziną na rzecz orki w garach.Niemniej jednak ktoś to musi robić żeby inni mogli zostawiać kasę w restauracjach i zmniejszać bezrobocie |
Yvonne_67 | Post #9 Ocena: 0 2012-07-25 03:43:39 (13 lat temu) |
Z nami od: 08-04-2011 Skąd: Tajlandia |
Ciupek, masz racje.
Nie umniejszajac pracy kelnera, to bez kucharzy nie ma co kelnerowac. Ja mam ogromny szacunek do kucharzy - najbardziej stresujaca praca na swiecie! U mnie priorytetem byli zawsze kucharze, kelnerow i barmanow moglam wymienic w ciagu 5 minut, ale znalezc dobrego kucharza to sztuka. Napiwki u nas wkladane byly do jednego sloika i dzielone po pracy pomiedzy kuchnia i reszta. Jesli za barem w ciche dni stalam tylko ja i moj partner, wszystkie napiwki szly do kuchni. Szacunek do kucharzy, prosze Panstwa! ![]() |
KaskaM | Post #10 Ocena: 0 2012-07-25 08:21:35 (13 lat temu) |
Z nami od: 17-12-2010 Skąd: dziura zabita dechami |
Ciupek-kazda sroczka swoj ogonek chwali
![]() Ja nigdy nie pracowalam w sieciowkach-zawsze w prywatnych hotelach min 4* - i jesli od niekompetencji kucharza zalezy czy nam gwiazdke zabiora bo a nuz siedzi na sali inspektor z AA Rosette czy inszy-to sorry ale w tym momencie to w razie niewypalu w mojej chudej d... laduje korek od buta mojej szefowej.Ja odpowiadam za to co dostaje klient. Sytuacja z kucharzem jaka opisalam dotyczyla tubylca-lenia i ignoranta-ktory nie dosc ze mi wtedy spalil dwa steki,to nastepne zamowienie /bylo specjalne/zrabal totalnie-bo nie doczytal zamowienia. p.s.nigdy nie pracowalam w Londynie-ale to chyba akurat nie ma wiekszego znaczenia. |