W swoje 17ste urodziny dostałem od gościa przed 40tka.
Zwykły lebiega ( bo bić sie nie umiał) tyle ze silny...
Pracował w tej samej masarni co mój tchorzliwy braciszek. Miał tyle pary w łapach ze byki ubijal siekiera.
Mam po nim pamiątkę w postaci zlamanej jedynki.
Żyje dalej i nie ma pewności czy kiedyś znów sie tak nie przelicze...tylko za bardzo nie ma już mi co wybijac

Żeby nie było nie robię z siebie żadnego bohatera bo do tego mi daleko.Są sytuacje ze lepiej sobie odpuścić ( o ile jest sie trzezwym) a są takie w których nie liczy sie kto dostanie a to czy pozwolisz komuś Cie poniewierac.
Znałem już takich najzajebistszych twardzieli którzy jak bili kumpla spieprzali w podskokach a Ciupek zostawał i go zbierał ( sam przy tym dostajac po pysku bo byłem w zasięgu).Dzisiaj nawet wspominając tych papierowych bohaterów jadę im po rajtach aż sie mój kumpel obraza ( jeden z tych najzajebistszych to był jego najlepszy przyjaciel co to w ogień miał za nim wskoczyć)