Dzis na koniec dnia...poklocilam sie z szefowa, tak zwyczajnie od slowa do slowa i skonczylo sie awantura...
Nie nazwalabym tego awantura w polskim wydaniu

Mam wyzsze menadzerskie stanowisko i szefowa totalnego choleryka, nie wielu ludzi daje rade dlugo z nia wytrzymac...ja jakos dawalam rade i dzis mi nerwy poscily...
A zaczelo sie od glupiej dyskusji, ze ona w swojej wielkiej dobrodusznosci pozwala pracownikom na korzystanie z Statuory Public Holidays i ja musze by Difficulf jesli jeszce tego nie zrozumialam!
Co ona wymyslila - to bez znaczenia!Glupsze rzeczy od niej slyszalam...
Tyle tylko,ze mamy obie teraz problem, nawet jesli klotnia nie byla publiczna ale zawsze ktos slyszal.
Co ja mam teraz zrobic????
Lubie to prace ale juz mi czasem z ta baba nerwy nie wytrzymuja.