Str 2 z 4 |
|
---|---|
Post #1 Ocena: 0 2010-02-07 14:51:39 (15 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
Post #2 Ocena: 0 2010-02-07 15:19:35 (15 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
karjo1 | Post #3 Ocena: 0 2010-02-07 15:35:08 (15 lat temu) |
Z nami od: 01-06-2008 |
Akurat ojsterka wyjdzie jako popularna sieciowka w Polsce.
Natomiast opracowan co do nowinek w polszczyznie jest sporo, wrecz troche materialow sie przewinelo na temat "zangielszczenia" mowy potocznej pod wplywem masowej emigracji po maju 2004. Ale tu trzeba sie troche wysilic i pogrzebac w necie, odezwac sie do roznych ludzi w temacie, a skoro zalozyciel watku z duzym dystansem do google, za to polega na MW... to szacunek dla edytorow tej ostatniej ![]() |
Post #4 Ocena: 0 2010-02-07 15:51:28 (15 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
krakn | Post #5 Ocena: 0 2010-02-07 17:08:18 (15 lat temu) |
Z nami od: 25-06-2007 Skąd: Caterham |
Cytat: 2010-02-07 15:35:08, karjo1 napisał(a): Akurat ojsterka wyjdzie jako popularna sieciowka w Polsce. chyba w warszawie ![]() ![]() ![]() ![]() A tak na serio, prawdziwy ponglisz pojawi się jak dzieciaki podrosną, i zaczną mieszac dwa języki, tak jest np z meksykanami w USA gdzie są dzielnice gdzie wytworzył się wręcz niezrozumiały język ani dla hiszpańsko języcznych ani dla anglojęzycznych. puki co to proste spolszczenia angielskich słów. no cóż po zaborach nam zostały szlafroki, to po emigracji być może zostaną nam holideje ale na pewno już w Polsce widziałem "Tiszerty" i jeszcze jedno coś widziałem w Polsce nie mogę sobie przypomnieć ... ale zamiast litery i, bylo y oczywiście nie ma już wysprzedaży tylko są sale ![]() ![]() ![]() Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.
|
|
|
karjo1 | Post #6 Ocena: 0 2010-02-07 17:13:52 (15 lat temu) |
Z nami od: 01-06-2008 |
Nic tylko czekac karbud (karbutow/karbudow?) na targowisku
![]() |
andyopole | Post #7 Ocena: 0 2010-02-07 17:22:05 (15 lat temu) |
Z nami od: 20-09-2008 Skąd: Oregon |
Koszuland, mamy taki sklep w Opolu...
A co do Meksykow. Pracowalem latem z jednym o imieniu Jesus, fajny chlopak. Kiedys mial podjechac po mnie zeby mnie zabrac autem do roboty ale mu sie auto... spartolilo. Zadzwonil do syna a jego syn do mnie z informacja o zepsutym samochodzie bo Jesus nie potrafilby mi tego powiedziec przez telefon. |
andyopole | Post #8 Ocena: 0 2010-02-07 17:25:47 (15 lat temu) |
Z nami od: 20-09-2008 Skąd: Oregon |
amerykanski ponglisz to jest dopiero kopalnia dla lubiacych sie bawic slowkami...
porć, pecing, tubajfor i klasyczny juz zwrot: "jade karą po hajłeju"... Gdzies mialem taki wierszyk o starych polakoamerykanach, jak mi sie uda go odnalezc to wkleje. |
Post #9 Ocena: 0 2010-02-07 17:26:01 (15 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
andyopole | Post #10 Ocena: 0 2010-02-07 17:32:54 (15 lat temu) |
Z nami od: 20-09-2008 Skąd: Oregon |
znalazlem, milej lektury...
"Był sobie dziad i baba", stara bajka się chwali... On się Dzianem nazywał, na nią Mery wołali. Bardzo starzy oboje, na retajer już byli, filowali nie bardzo, bo lat wiele przeżyli. Mieli hauzik maleńki, peintowany co roku, porć na boku i stepsy do samego sajdłoku; plejs na garbydż na jardzie, stara picies, co była im rokrocznie piciesów parę buszli rodziła. Kara była ich stara, Dzian fiksował ją nieraz, zmieniał pajpy, tajery i dzionk służył do teraz. Za kornerem, na stricie, przy Frankowej garadzi, mieli parking na dzionki, gdzie nikomu nie wadził. Z boku hauzu był garden na tomejty i kabydź, choć w markiecie u Dzioa Mery mogła je nabyć. Czasem ciery i plumsy, bananasy, orendzie, wyjeżdżała, by kupić przy hajłeju na stendzie. Miała Mery dziob ciężki, pejda też niezbyt szczodra; klinowała ofisy za dwa baki i kwodra. Dzian był różnie: waćmanem, helprem u karpentera, robił w majnach, na farmie, w szopie i u plombera. Ile razy Ajrysie zatruwali mu dolę, przezywając go "green horn" lub po polsku "grinolem". Raz un z frendem takiego fajtując dał hela, że go kapy na łykend zamknęli do dziela. Raz w rok, w Krysmus lub Ister, zjeżdżała się rodzina: z Mejnu Stela z hazbendem, Ciet i Olter z Brooklyna. Byli wtedy Dzian z Mery bardzo tajerd i bizy, nim pakiety ze storu poznosili do frizy. A afera to wielka, boć tradycji wciąż wierni, polsie hemy, sosycze i porkciopsy z bucierni: i najlepsze rozbify i salami i stejki: dwa dazeny donaców, kiendy w baksach i kiejki. Butla "Calvert", cygara - wszak drink musiał być z dymem kicom popkorn i soda wraz ze słodkim ajskrymem. Często, gęsto Dzian stary prawił w swoich wspominkach, jak za młodu do grilu dziampnął sobie na drinka. To tam gud tajm miał taki, że się trzymał za boki, gdy mu bojsy prawili fany story i dzioki. Albo, jak to w dziulaju, brał sandwiczów i stejków, aby basem z kompanii na bić jechać do lejku. Tam, po kilku hajbolach, zwykle było w zwyczaju śpiewać polskie piosenki ze starego het kraju. Raz ludziska zdziwieni - ot symater [what's the matter] - szeptali, że u Dzianów na porciu coś się bolbka nie pali. A to śmierć im do rumu przyszła tego poranka.... On był polski krajowy, ona - Galicyjanka. |