Nie wiem czy jeszcze ten temat Cie interesuje ale jesli tak to podziele sie z Toba moja wiedza bo widze ze pisza tu rozni ludzie i jedni strasza inni zniechecaja

ale nikt nie podpiera sie wlasnym doswiadczeniem. Ja napisze jak to sie dziej u mnie, chociaz nie mam duzego biznesu i nie mam duzej przyczepy chociaz o takiej tez mysle ale bardzo sobie chwale swoj "maly business". Handluje od 2-ch lat fast foodem, mam wykupiona od cuncilu licencje na dwa miasteczka sredniej wielkosci - na glowna ulice. Handluje tez na car bootsie i marketach sezonowych. Nie sprzedaje napojow bo nawet nie mama ich gdzie zmiescic, czasem jednak zabieram ze soba do samochodu dwie, trzy zgrzewki napojow puszkowanych i sprzedaje przy okazji

Faktycznie wkrecic sie na car boot jest trudno, przy mnie ludzie placa za wjazd po 300-500 i wiecej funtow (zalezy od wielkosci przyczepy i asortymentu) ale na takim Vanie zarobia wiecej wiec im sie to zawsze oplaca. Najwiecej zarabia sie na napojach zimnych i goracych, jest dobre przebicie i sprzedaje sie tego duzo. Ja mam maly wozek taki jak do sprzedazy hod dogow, musialam oplacic licencje, wykupic ubezpieczenie, przezyc wizyte w domu, pani z cuncilu ktora ocenila wozek i warunki pracy, zrobic Food Hygiene Certificate i wlasciwie moglam zaczac handlowac. Traktuje ten biznes jako absolutnie dodatkowa prace bo na stale pracuje na kontrakcie. Taki handel wciaga i nie ukrywam ze lubie jezdzic na te wszystkie car boots, markety czy stanac na ulicy. Nie meczy, pozwala pogadac z ludzmi, znajomymi, poznac mase nowych ludzi, postac na sloneczku

Po pracy to mycie i szykowanie na nastepny wyjazd jest bardziej meczace i nudne niz cala impreza wczesniejsza

Ja sprzedaje tylko w sobote i niedziele i mowiac zsczerze jesli jest dobry miesiac pod wzgledem pogody to spokojnie, na czysto mam druga pensje i jak dla mnie to mi absolutnie wystarcza. Mysle ze powinienes sprobowac i sie nie bac, do odwaznych swiat nalezy a uwazam ze ryzyko jest nie wielkie i zawsze Van jest bezpieczniejszy niz utrzymanie lokalu stalego. Poza tym naprawde znam wiele osob zyjacych tylko z handlu na car bootsie, sprzedajacych nie z przyczep czy Vanow tylko bezposrednio z rozstawionych stolikow oraz rozlozonych placht na ziemi i utrzymujacych z tego siebie i rodzine. Aha i wielu z nich (nie tylko Polakow)tez zna angielski w stopniu mniej niz podstawowym i coz radza sobie. Dla chcacego nic trudnego. Powodzenia.