
Miasto caly czas za mgla, co samo z siebie buduje przytlaczajaca atmosfere, ale zostawmy to. Wprowadzilem sie do ladnego domku, gdzie jeszcze mieszka poprzednia lokatorka. No wlasnie i tu sie zaczelo. Wiedzialem, ze ma wypowiedzenie do konca pazdziernika, a ona poinformowala mnie wczoraj w mily sposob, ze jezeli Council jej nic nie da w najblizszych dwoch tygodniach, to ona niestety ale bedzie musiala tu zostac. A ja mam sie wprowadzic z dzieckiem i narzeczona.
Malo tego, dostalem informacje, ze mieszkam na jednej z najgorszych dzielnic i lepiej siedziec tu cicho jak mysz pod miotla. U gory Manor, po lewej Park Hill itd. A przeciez zalezy mi na bezpieczenstwie synka i narzeczonej. Nigdy nie mialem problemow, z kazdym sie dogadywalem...heh.
Sasiedzi funduja pobudki krzykami o 7 rano. Kobieta krzyczy na swoje dzieci cos w stylu: ''F**k yaaaaaa''Smuci mnie to, bo wlasnie od halasu moje dziecko i narzeczona mialy uciec. Tu jest chyba troche lepiej. Mieszkanie jest ladne cieple i przytulne...
Praca, ktora mi zalatwila firma okazuje sie byc praca na maskymalnie 170 godzin w miesiacu. Gdzie ja potrzebuje kolejne 30 zeby miec za co wyrzywic rodzine.
Na zasilki nie mam co liczyc, bo przeciez mieszka z nami ta lokatorka, moja kobieta nie ma NIN..
Powie mi ktos co ja mam zrobic? Bo juz naprawde wymiekam...
